W pogoni za sprawiedliwością - recenzja Driver: San Francisco
BLOG RECENZJA GRY
723V
Automaniak7
| 14.07.2023, 11:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Po premierze nieudanych Driv3r oraz Driver: Parallel Lines ekipa Ubisoft Reflections miała niełatwe zadanie: przywrócić markę Driver na właściwe tory. Dla mnie część San Francisco była pierwszym zetknięciem z serią, więc nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Zatem czy warto w tą grę zagrać nawet bez doświadczeń z poprzednimi odsłonami? Dowiecie się tego z mojej recenzji.
W grze wcielamy się w znanego fanom serii policjanta Johna Tannera, który próbuje złapać zbiegłego z więzienia przestępcę Jericho. Podczas pościgu ulega on jednak ciężkiemu wypadkowi, wskutek którego musiał zostać w śpiączce. Całe śledztwo mające na celu dorwanie Jericho będzie się zatem toczyć głównie w głowie Tannera, co pozwoli mu korzystać m.in. z przemieszczania swojego umysłu między samochodami nazwanego tutaj Shiftem. W trakcie rozgrywki będziemy wzorem gier detektywistycznych sprawdzać różne tropy, które mogą nas doprowadzić do przestępcy. Niestety zbytnio rozbudowane to nie jest. Sama fabuła też sprawia wrażenie nieco nijakiej, a zwroty akcji są dość przewidywalne, aczkolwiek ostatni rozdział pod tym względem wypada całkiem dobrze.
Rozgrywka wypada lepiej niż warstwa fabularna. Sztandarowe rozwiązanie tej gry (do dziś niesłusznie niezastosowane w żadnej innej produkcji) czyli Shift może z początku wydawać się nieco chaotyczne, ale tak naprawdę nie sprawia większych problemów. Powiem więcej: jest to rozwiązanie bardzo ciekawe i w wielu chwilach jak najbardziej się przydaje. Sam fakt, że kierując Dodgem Challengerem z 1970 roku za parę sekund możemy już siedzieć za kierownicą Audi A4 robi wrażenie, ale tej metody można też użyć np. w przypadku pościgów: ścigając dane auto możemy przenieść się z radiowozu do innego pojazdu, by wbić się pod koła ściganemu jednocześnie go osłabiając, a powtarzając ten manewr możemy sprawić, że stan uciekającego samochodu nie będzie już pozwalał na kontynuację pościgu. Mamy tu także do dyspozycji tarana oraz nitro. To pierwsze rozwiązanie działa bez zarzutu i pomaga przy pościgach, ale nitro można było lepiej przemyśleć. Wszystko przez to, że jest ono na padzie przypisane do lewego analoga. Tego samego, którym sterujemy pojazdem. Powoduje to sytuacje, gdy np. wchodząc w zakręt przechylimy analoga nieco bardziej w górę, a wtedy już włączy się nitro, co spowoduje w najlepszym wypadku drift, a w najgorszym - utratę kontroli nad pojazdem. Z kolei model jazdy również jest świetny, co prawda raczej daleko mu do realizmu, ale pomaga w cieszeniu się grą i sprawia, że wchodzenie w zakręty czy driftowanie to czysta przyjemność.
W trakcie gry zaliczamy zarówno misje główne, poboczne, jak i masę innych aktywności. Te pierwsze jak już wspomniałem, nie grzeszą wybitną fabułą, ale dają satysfakcjonującą rozgrywkę. Czasem trzeba kogoś podsłuchać, czasem konieczne jest przeprowadzenie pościgu, a w jeszcze innej sytuacji to my musimy uciekać przed glinami. Jest tego oczywiście więcej, więc nie może się to znudzić, bo za każdym razem mamy coś innego do zrobienia. To samo tyczy się zadań pobocznych, które są obowiązkowe, aby pchać fabułę do przodu, ale z samą opowieścią nie mają nic wspólnego. Niemniej te zadanie również zalicza się z przyjemnością przez ich różnorodność. Najwięcej jest klasycznych wyścigów, ale znajdą się też pościgi, ucieczki, a także niszczenie podrobionych leków. Rozmaitych aktywności, np. przejechanie trasy czy zrobienie triku, jak to w Ubisofcie mamy kilkakrotnie więcej, więc dość krótki czas przejścia wątku głównego liczący ok. 8-9 godzin da się niemal podwoić. Inna sprawa że te aktywności nie sprawiają już takiej radochy jak misje główne i poboczne. Za ich zaliczanie zdobywamy punkty siły woli, za które możemy kupić np. samochody czy ulepszenia, ale równie dobrze możemy bez problemu przejść grę bez wydawania ani jednego punkta. Innym rodzajem misji są wyzwania filmowe, które odblokowuje się po zdobyciu danej liczby znajdziek. Są to głównie pościgi, ale inaczej stylizowane, ponieważ w ich trakcie wszystkie samochody stają się nie młodsze niż z lat 60., a ekran pokrywa filtr imitujący starą taśmę filmową. Wszystko to dodaje niesamowitego klimatu.
Pod względem grafiki jest lepiej niż można się spodziewać. Wprawdzie miejscami czuć już, że to gra z siódmej generacji konsol, ale cutscenki nadal trzymają poziom, nie powstydziłyby się ich nawet gry o kilka lat młodsze. Bardzo dobrze wypada też soundtrack, połączenie klasycznych i współczesnych hitów sprawdza się bardzo dobrze, a takie utwory jak np. The Sleeping Ignoramus od The Heavy idealnie wpasowują się w niespieszne zwiedzanie miasta i zostają w pamięci na długo.
Oceń bloga:
16
Udostępnij
Skopiuj link