Nobody Wants To Die - recenzja gry (PC)
Nobody Wants To Die, czyli debiutancka gra wrocławskiego studia Critical Hit Games. Jest to typowa detektywistyczna przygodówka utrzymana w klimatach klasycznego future-noir z masą cyberpunkowych neonów i tym podobnych akcentów. Całość jest osadzona w Nowym Jorku w 2329 roku, a gracz wciela się w protagonistę - lekko podpitego i doświadczonego przez życie - detektywa Jamesa Karrę.
Wstęp
Od momentu pierwszych zapowiedzi, w marcu tego roku, Nobody Wants To Die intrygowało przede wszystkim klimatem detektywistycznej opowieści oraz bardzo ładną oprawą graficzną godną tytułów z najwyższej półki, jednak nie dając nam na początek konkretnego wyobrażenia co do elementów gameplayowych oraz szczegółów takich jak chociażby długość gry. A więc czym po krótce jest rzeczone Nobody Wants To Die ? Jest, tak jak wspomniałem na początku, typową przygodówką. W trakcie gry nie natkniemy się na żadną gameplayową sekwencję walki, jednak biorąc pod uwagę utrzymywaną konwencję nie jest to absolutnie potrzebne, gdyż gra opiera się w całości na prezentowanej historii i badaniu kolejnych miejsc zbrodni. Całość jest możliwa do ukończenia w około 5 godzin i oferuje kilka różnych zakończeń.
Fabuła - śmierć nie jest już pewna, jednak podatki nadal są
Główną rolę w Nikt Nie Chce Umrzeć odgrywa motyw nieśmiertelności i transferu ludzkiej świadomości do innych powłok za pomocą "ichorytu". W świecie gry wpływowi politycy po odkryciu ichorytu, około 200 lat temu, wprowadzili podatek od powłoki, dla każdej osoby kończącej 21 lat, niespłacanie takiego podatku wiąże się z rekwiracją ciała przez komornika i, jak już można dalej się domyśleć, nie skutkuje to niczym dobrym. Kilkusetletni bogacze zmieniają ciała jak rękawiczki, a biedni pracują cały czas by spłacić swoje ciało. Można by rzec "w życiu pewna jest tylko jedna rzecz : podatki, bo śmierć już niekoniecznie".
Przechodząc do głównego wątku fabularnego, wcielamy się w naszego protagonistę zwanego James Karra. James wraca do pracy w policji po niedawnej katastrofie, po której zmuszony był zakupić nową powłokę i na dzień dobry dostaje od szefa zadanie zbadania sprawy rzekomego samobójstwa jednego z nowojorskich bogaczy. Sprawy szybko się komplikują, a nasz bohater razem ze swoją nowo poznaną współpracowniczką, Sarą zostają wplątani w wielką polityczną intrygę. Więcej z fabuły zdradzić już nie mogę, więc przechodząc do własnej opinii od razu zaznaczę, że cała historia bardzo mi się podobała mimo, że nie jestem w zupełności zagorzałym fanem noirowych klimatów. Opowieść jest naprawdę dobrze napisana i pozostawia dość spore pole do własnych przemyśleń i wniosków. Jednym z najlepszych elementów są niewątpliwie dialogi, dobrze poprowadzone, dające nam prawie ciągle wybór kolejnych kwestii naszego detektywa, mających realny wpływ na późniejsze rozmowy i wydarzenia. Fabuła jest zdecydowanie głównym daniem tej gry i bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć, że jest daniem bardzo udanym, w kompletnym przeciwieństwie do tego co nasz protagonista ma w lodówce.
Gameplay
Przechodząc do kwestii gameplayowych Nobody Wants To Die jest przede wszystkim przygodówką. W pierwszych minutach gry nabieramy mocnego odczucia, że jest również przede wszystkim symulatorem chodzenia, jednak szybko pozbywamy się takiego odczucia, gdy dostajemy do dyspozycji cztery różne narzędzia służące nam do badania miejsca zbrodni: lampę UV, X-ray, rękę Jamesa oraz najciekawsze z nich, rekonstruktor. Ten ostatni umożliwia nam cofanie czasu na miejscu zbrodni, co pozwala na odtworzenie dokładnego przebiegu zdarzeń. Całość jest dość angażująca i umożliwia wczucie się w postać futurystycznego detektywa, dokumentującego wszystko aparatem i kradnącego każdy ważniejszy dowód rzeczowy, by... potem go wypić... Jednak skradzione dowody służą nie tylko do konsumpcji, ale również do układania łańcuchów powiązań na interaktywnej tablicy dowodów w apartamencie Jamesa. Warto wspomnieć, że gra nie atakuje nas prawie żadnymi sekwencjami powtarzalnych QTE oraz również nie daje nam żadnej możliwości na śmierć w trakcie całej gry, a przynajmniej ja się na taką nie natknąłem.
Wśród minusów mógłbym wymienić to, że gra czasem za często potrafi nam odbierać kontrolę w przerwach pomiędzy kolejnymi miejscami zbrodni, zabierając nam naprzykład możliwość samodzielnego pokierowania retrofuturystycznym samochodem lub odkrycia jakiejś ukrytej ścieżki, bo takowych zwyczajnie nie ma. Przywołując jednak temat ukrytych obiektów, dodam, że w grze znajduje się przyzwoita ilość pobocznych rzeczy do podniesienia, które potrafią czasem prowadzić do nawet kilka minut dłuższego dialogu.
Technikalia
Jeśli chodzi o kwestie audio-wizualne gra prezentuje naprawdę wysoki poziom, dzięki wykorzystaniu Unreal Engine 5. Wszystkie graficzne aspekty, a zwłaszcza przepiękne oświetlenie idealnie dopełniają bardzo dobry projekt świata gry, razem z muzyką, która swoimi jazzowymi brzmieniami idealnie komponuje się z klimatem futurystyczno-noirowego Nowego Jorku. Niestety tak kolorowo nie jest jeśli chodzi optymalizację, bo na RTX3060 i i5 12 generacji, czyli w okolicach wymagań zalecanych, całość trzyma około 50 fpsów na wysokich ustawieniach z włączonym DLSS. Na początku gry potrafiły nawet zdarzyć się spadki do około 25, jednak później już one nie wystąpiły. Ogólnie rzecz ujmując optymalizacja stoi na przyzwoitym poziomie jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie jest to gra pełna dynamicznych sekwencji akcji, ale jednak wierzę, że deweloperzy powinni być w stanie wyciśnąć trochę więcej pod względem wydajności. Nie wiem również jak sprawa wygląda na konsolach.
Warto wspomnieć, że gra od premiery ma kinową polską lokalizację.