Seattle, które zapada w pamięć, czyli The Last of Us Part 2 | GameFrame #30

BLOG O GRZE
220V
user-2102278 main blog image
FenixThePlayer | 23.04, 13:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pod koniec listopada ubiegłego roku napisałem bloga o pierwszej części The Last of Us, który możecie znaleźć pod tym linkiem. Byłem wtedy świeżo po przejściu gry oraz po ponownym obejrzeniu pierwszego sezonu serialu. Teraz, kilka dni po premierze drugiego sezonu (którego jeszcze nie oglądałem – czekam, aż pojawi się więcej odcinków), postanowiłem sięgnąć po kontynuację w wersji na PS5. I muszę powiedzieć jedno – ta historia poruszyła mnie jeszcze mocniej niż wtedy, gdy poznawałem ją po raz pierwszy, przy premierze.

Bardzo chciałbym poruszyć ten temat, bo emocje, które wywołuje ta gra, są absolutnie warte opisania. Ale wiem też, że być może ktoś jeszcze nie grał w drugą odsłone dlatego z pełnym szacunkiem – nie będzie tu spoilerów fabularnych.

Mogą pojawić się drobne wzmianki o lokacjach czy postaciach, ale nie zdradzę żadnych kluczowych momentów historii. Skupię się bardziej na atmosferze, emocjach i tym, jak gra wpływa na gracza.

Zapraszam więc na drugą część bloga poświęconego jednej z najważniejszych gier ostatnich lat!

">

Zacznijmy od tego, że minęło już 25 lat od wybuchu epidemii. Świat na swój sposób przywykł już do nowej rzeczywistości. Ludzie zaczęli tworzyć wielkie osady, próbując żyć tak, jakby epidemii nigdy nie było.

Część z nich dołączyła do zorganizowanych ugrupowań – czy to paramilitarnych, jak WLF, czy też o zabarwieniu religijnym, jak fanatyczni Serafici. Inne natomiast, już zaczęły popadać w zapomnienie takie jak Świetliki czy FEDRA.

My natomiast, po wydarzeniach z pierwszej części, wracamy do dobrze znanej osady Jackson, zarządzanej przez Tommy’ego i jego żonę Marie – bliską rodzinę Joela.

Ellie żyje tam względnie spokojnie – poznaje nowych ludzi, zacieśnia relacje i przez chwilę wszystko wydaje się być na dobrej drodze. W ten właśnie sposób mija nam okkoło 5 lat od końcowych wydarzeń poprzedniej części.

Ale wiadomo – w takim świecie sielanka nie trwa wiecznie. Gdy dochodzi do pewnych wydarzeń, Ellie razem ze swoją przyjaciółką Diną wyruszają w podróż do Seattle. To właśnie tam rozgrywa się zdecydowana większość gry, i to tam zostawiamy kawałek siebie jako bohaterowie, oraz gracze..

Emocje to sedno tej gry.

Druga część to nie tylko kontynuacja fabuły – to emocjonalna bomba. To gra mroczna, bolesna, pełna gniewu, zemsty, poczucia niesprawiedliwości i wszechogarniającego smutku. A jednak, między tym wszystkim można znaleźć przebłyski nadziei.

Takie małe chwile światła w świecie pogrążonym w ciemności – jak choćby sceny z dziećmi w Jackson na początku gry. Życie w świecie po końcu świata, ale jednak... życie.

Właśnie te kontrasty budują coś niesamowitego. Twórcy nie pokazują tylko brutalnej rzeczywistości, ale też to, co mimo wszystko w niej piękne i prawdziwe. To historia, która nie daje prostych odpowiedzi, zmusza do refleksji, do zajęcia stanowiska, do przeżycia tego razem z bohaterami.

Seattle – miasto ruin i emocji.

Choć odwiedzamy różne miejsca, to właśnie Seattle staje się głównym teatrem wydarzeń – spędzamy tam około 80% gry. I trzeba powiedzieć jedno: to, jak to miasto zostało przedstawione, przechodzi najśmielsze oczekiwania.

">

Twórcy odwzorowali świetnie rzeczywiste lokacje – kilka z nich to:

  • Teatr Pinnacle – inspirowany Paramount Theatre. Ellie i Dina znajdują tam schronienie, a sam budynek jest pięknie odwzorowany: fasada, wnętrza i ogólny klimat bardzo przypominają rzeczywisty obiekt z 1928 roku.

  • Stadion SoundView – czyli baza frakcji WLF, wzorowana na stadionie Lumen Field, na co dzień siedzibie Seattle Seahawks. W grze przekształcony w ogromne, samowystarczalne obozowisko.

  • Diabelski młyn – inspirowany Seattle Great Wheel. Ten charakterystyczny punkt nabrzeża Seattle można dostrzec w jednej z sekwencji gry.

  • Biblioteka Centralna – czyli nawiązanie do Seattle Central Library – modernistycznego budynku o przeszklonej, futurystycznej bryle.

  • The Dome – przypominający dawny kościół, wzorowany na Daniels Recital Hall – historycznym budynku z 1908 roku.

Miasto odwzorowane zostało fenomenalnie, a graficznie mamy do czynienia z jedną z najpiękniejszych produkcji, jakie kiedykolwiek powstały.

Detale są zachwycające – od śladów na broni podczas jej ulepszania, po subtelne animacje Ellie, która trzyma palec na spuście inaczej, zależnie od jej doświadczenia w obsłudze bronii.

Gameplayowo – to co znamy.

System walki i eksploracji został rozwinięty względem pierwszej części. Wciąż mamy dostęp do wielu broni, które można ulepszać.

Dochodzą też nowe – jak kusza, karabiny półautomatyczne, tłumione pistolety maszynowe czy nowe typy broni białej i granatów. Ellie, jako główna bohaterka, może też korzystać z noża, który – w przeciwieństwie do „jedynki” – nie zużywa się przy skrytobójczych atakach. Świetna zmiana.

Muzyka? Absolutna magia.

Gustavo Santaolalla po raz kolejny udowodnił, że rozumie tę historię jak mało kto. Ścieżka dźwiękowa momentami wbija w fotel, w innych łamie serce.

">

Były momenty, w których przez muzykę moje emocje osiągnęły absolutny szczyt – i pojawiły się łzy. Dosłownie.

I to byłoby na tyle. Osoby, które grały, doskonale wiedzą, ilu rzeczy nie mogłem tu zawrzeć. Ale ci, którzy jeszcze nie mieli okazji – zrozumieją to, gdy sami zanurzą się w tej historii.

Teraz jest ku temu idealna okazja – gra niedawno zadebiutowała również na PC, a jak wspominałem wcześniej, co poniedziałek wychodzi nowy odcinek serialu.

Na koniec jedno.

Nie zgadzam się z zarzutami wobec tej gry. Uważam, że jest równie dobra – a w niektórych aspektach nawet lepsza – od swojej poprzedniczki. Bawiłem się świetnie, miałem łzy w oczach, i tak – rozumiem zakończenie tej historii.

To, jak to wszystko się skończyło, zostawia w nas pytania. I każdy musi odpowiedzieć sobie na nie sam. A ta odpowiedź, jak dla mnie, doskonale wpisuje się w świat przedstawiony, o którym pisałem na początku.

Dla mnie The Last of Us Part II to jedna z najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem – szczególnie pod względem fabularnym. Naughty Dog – love you guys.

Przy okazji chciałbym również podziękować za 30 wspólnych blogów. To była niesamowita podróż, która absolutnie się nie kończy – ale przejdzie kilka zmian, dzięki którym nadal będę mógł opowiadać Wam ciekawe historie z gier. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na kolejne rozdziały tej przygody. Dzięki, że jesteście!

Bywajcie!

(Wszystkie zdjęcia zostały zarejestrowane przeze mnie na plarformie Playstation 5)
Oceń bloga:
24

Komentarze (39)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper