Te "inne" Resident Evil...
Większość Graczy doskonale zna obecnie najważniejszą bodajże markę Capcomu, czyli Resident Evil. Niektórzy zagrywają się w gry z tej serii od samego początku, czyli połowy lat 90-tych, innym, zwłaszcza młodszym "stażem" Graczom bardziej do gusty przypadły nowsze odsłony, z widokiem zza pleców czy też FPP. Większość owych Graczy zna też doskonale główne części serii, a także ich "Rimejki", które Capcom dostarcza w odstępach dość regularnych. Dzisiaj jednak chciałbym poględzić o tych mniej znanych częściach serii, spin-offach i dawno już zapomnianych (słusznie lub nie) odsłonach.
Zacznijmy więc, a jakże, od konsoli od jakiej to wszystko się zaczęło, a mianowicie PlayStation. Pierwsze trzy numerowane części Resident Evil które ukazały się na tę konsolę do dzisiaj uznawane są za kanoniczne dla serii, mimo iż każda z nich doczekała się już swojej nowej, odświeżonej wersji. Jednak nie były to jedyne RE które ukazały się na PlayStation. W 2000 roku, na 17 lat przed słynnym już Resident Evil 7, Capcom dostarczył nam pierwszą grę RE z widokiem w pierwszej osobie- Resident Evil: Survivor. Historia gry miała miejsce po wydarzeniach z pierwszych trzech gier, kiedy już Raccoon City zostało znieszczone przez ładunek atomowy. Opowiada historię Arka Thompsona, kumpla Leona S. Kennediego, który po wypadku helikoptera na tajemniczej wyspie cierpi na amnezję, jednak musi stawić czoło zombiakom i inszym "produktom" korporacji Umbrella. Fabuła nie jest najmocniejszą stroną tej produkcji, jednak w miarę trzyma się kupy, co więcej, można ją zaliczać w poczet kanonicznych wydarzeń w serii RE (mimo iż Ark Thompson, oraz Sheena Island, nie było już więcej wspominane, z małym wyjątkiem wprowadzenia do RE Zero). Gameplay był prosty- gracz ma na początku pistolet z nieograniczoną amunicją, oraz musi przeć przed siebie i stawiać czoła kolejnym potworom. Czemu nieskończona amunicja? Otóż gra została zaprojektowana z zamysłem iście arcade'owym, a mianowicie europejska oraz japońska wersja obsługiwały niektóre pistolety do PlayStation. Amerykańska wersja nie doczekała się tej opcji, a plotka głosi, że miało to związek z ówczesnymi kontrowersjami wokół gier video, ich realizmu, oraz skutków jakie rzekomo powodują (masakra w Columbine High School miała miejsce rok wcześniej, a sprawcy byli pasjonatami gier video)- jednak jak było naprawdę, i czemu Amerykanie nie mogli używać pistoletów do gry- tego zapewne nigdy się nie dowiemy.
Wracając do samej gry- Survivor był krótki. Na tyle krótki, by twórcy nie umieścili w nim opcji zapisu gry, nie licząc ukończenia. Aby jednak wydłużyć żywotność tytułu, gra oferuje dosyć sporo ścieżek ukończenia, a każda z nich prowadziła do znalezienia nieco innej broni, o nieco innych właściwościach (większa siła ognia, szybkostrzelność, pojemność magazynka lub szybkość przeładowania). Grafika była, no cóż- to były czasy PlayStation, więc była jaka była. Na plus mółgbym zaliczyć muzykę- miała moim zdaniem sporo wspólnego z pierwszymi trzema grami z serii, i dodawała nieco klimatu w grze. Czy sama gra była jednak dobra? Większość recenzji skłania się ku negatywnym, jednak, w mojej opinii, każdy powinien ukończyć daną grę zanim wyda osąd. Dla mnie, nie licząc niezwykłego dla RE w tamtych czasach widoku FPP gra była dosyć dobra, a i grało się w nią dosyć dobrze. Jako kolejną ciekawostkę dodam, że gra wyszła również na PC- ale tylko w Chinach i na Tajwanie. No i to by było na tyle w kwestii PlayStation i "innych" RE.
Pora na PlayStation 2. Zabawne, że na sześć gier z serii wydanych na tę konsolę tylko jedna z nich była numerowana, a co więcej, miała nigdy na nią nie trafić (słynna samo-dekapitacja Shinji Mikamiego, jeśli "RE4 trafi na inne konsole niż Nintendo"). O ile RE4 czy Code Veronica (pierwotnie na Dreamcast, z dodatkiem "X" dla PS2) są powszechnie znane, to opowiem Wam o pozostałej czwórce. Jako pierwsze na tapetę idzie Resident Evil: Survivor 2-Code Veronica. Tak jest, twórcy pojechali na sławie Code Veronica i opracowali FPP shooter osadzony w tej samej fabule. Jak to wyszło? Dobra, nie będę ściemniał- sam nigdy nie ukończylem tej gry, a to dlatego, że nienawidzę "czasówek" (a dokładniej-odgórnie narzuconych czasówek), a tymczasem ta gra tym się właśnie dla mnie wydawała. Postać zostaje wpuszczona do lokacji, ma X czasu by wybić stwory i znaleźć klucz, a jeśli gracz się nie wyrobi w czasie, to zostaje wypuszczony Nemesis i trzeba szybko uciekać do wyjścia. I tak w kółko. Do wyboru mamy postaci Claire Redfield oraz Steve'a Burniside, oraz dwa tryby: Arcade i Dungeon. Powyżej został opisany tryb Arcade, w trybie Dungeon zmagamy się z falami przeciwników oraz bossem na każdym ich końcu. I to tak naprawdę tyle. Amerykańska wersja gry ponownie nie dostała wsparcia dla pistoletów, chociaż widać że była pod nie projektowana (developerem było również Namco). Recenzje ogólnie były nieprzychylne, sam gry nie ukończyłem, a jedyne co w niej widzę pozytywnego, to że cena za fizyczną kopię, którą posiadam, wciąż rośnie. Może kiedyś skuszę się na porzucenie kolekcjonerstwa na rzecz zarobku ;)
Następna będzie Toyota Prius wśród RE, czyli Resident Evil: Dead Aim. Hybryda TPP i FPP, wydana w 2003 roku, opowiada historię dwójki agentów specjalnych, Bruce McGivern'a i Fong Ling. W skrócie, złoczyńca, były pracownik Umbrelli, Morpheus Duvall, grozi rządom USA i Chin że wypuści T-wirusa z bliżej nieokreślonego miejsca, jeśli oba te kraje nie zapłacą mu okupu w wysokości pięciu miliardów dolarów. Oczywistym jest, że oba te kraje okupu płacić nie chcą, więc wysyłają swoich agentów by ci powstrzymali złoczyńcę. Fabuły spojlerować dalej nie będę, więc opiszę samą mechanikę gry. Czemu Prius? Otóż gra, podczas eksploracji, jest w trybie TPP, jednak podczas celowania przenosi się w perspektywę pierwszej osoby. Jest to bodajże pierwsza gra z serii która umożliwa Graczowi poruszanie się podczas celowania, obsługuje niektóre pistolety do PS2, chociaż tutaj przyznam się że nie wiem, czy Amerykanie ponownie zostali pozbawieni tej funkcji, Zreszta nie ma to najmniejszego znaczenia. Jest to jeden z dziwniejszych tworów w uniwersum RE, teoretcznie fabuła jest zaliczana do kanonu serii, jednak po tej grze nie usłyszymy już nic więcej o dwójce bohaterów owej odsłony.
Ostatnie dwie gry z tej ery ujmę w jednym akapicie: Resident Evil: Outbreak. Sieciowy eksperyment Capcomu, dwie gry, obie osadzone mniej więcej w tych samych ramach czasowych co RE2 i RE3. Osiem grywalnych postaci, każda z unikalnymi umiejętnościami i właściwościami. W pierwszej części mamy pięć scenariuszy, a w każym z nich losowo rozmieszczone przedmioty. Capcom, oczywiście, był bardzo łaskawy dla Graczy z Europy i pozbawił ich przywileju grania online, więc jeśli chcecie sobie poradzić z tą grą, to musicie polegać na tępych, kierowanych przez SI "współgraczach", co w moim mniemaniu czyni tę grę dosyć niegrywalną. No ale w Japonii i USA gra funkcjonowała jak należy, więc zebrała całkiem niezłe recenzje, co pozwoliło na stworzenie sequelu.
Resident Evil Outbreak: File 2: Te same osiem postaci co w poprzedniej grze, pięć nowych scenariuszy. Założenia gry te same. Gra w Europie została wydana w 2005 roku. Nie muszę chyba mówić że w Polsce w 2005 roku gry online na PS2 były w powijakach, mniejsza jednak z tym. W grze chodziło o to samo co w innych RE, czyli znajdź klucze, pokonaj zombiaki, idź dalej, czyli typowe Resident Evil. Fabuła gry jest bardzo powiązana z poprzednią częścia, a także motywem zniszczenia Raccoon City i RE2, co więcej, fabuła obu części jest oficjalnie wliczana do kanonu serii. W obu grach sterowanie było jak w pierwszych odsłonach serii, oraz inventory było mocno ograniczone. Czy te gry były dobre? Moim zdaniem to nieco stracony potencjał, nieco wyprzedzały swoje czasy. Pełen multiplayer otrzymaliśmy wraz z Resident Evil 5, z kolei w czasach kiedy RE5 było wydane, to "tank controls" oraz mechanika pierwszych części wyszła już z mody. Kto wie, może Capcom posłucha dużej części Graczy i stworzy remake obu części Outbreak? To by było na tyle jeśli idzie o PS2. Lecimy dalej.
Tutaj już nie da sie oddzielić Nintendo i Sony, bowiem konsole obu tych firm otrzymywały inne części RE na przestrzeni dziewięciu lat. Zacznijmy jednak od Nintendo. W 2006 roku przenośna konsola od Nintendo otrzymała swoją wersję RE1 o nazwie Resident Evil: Deadly Silence. Gra ta była niczym innym jak portem oryginalnego RE1 na przenośną konsolę Nintendo, jednak z paroma zmianami, a mianowicie dwoma trybami gry: "Classic" i "Rebirth". O ile "Classic" pozostawał wierny oryginalnej wersji gry, jedynie z dodaną obsługą ekranu dotykowego konsoli, tak "Rebirth" miał więcej przeciwników i nowe zagadki w stosunku do oryginalnej wersji.
W 2007 roku Capcom wydał Resident Evil: Umbrella Chronicles. Po raz pierwszy wydana na Nintendo Wii, gra była rail-shooterem osadzonym głęboko w uniwersum RE. I, powiedzmy sobie szczerze, gra nie była wcale taka zła. Sam fakt, że mechanika gry opierała się na strzelaniu, a sama gra została wydana na Wii, gdzie strzelanie zostało całkiem nieźle symulowane poprzez kontrolery owej konsoli świadczy o tym, że sam koncept gry został dobrze przemyślany. Do ogrania dostaliśmy wiele scenariuszy znanych z poprzednich części RE, wraz ze znanymi bohaterami, plus dodatkowy scenariusz osadzony w Rosji, gdzie Jill i Chris stawiaja po raz kolejny czoła potworom oraz członkom Umbrelli. Sama gra wnosi powiew świeżosci do serii, oraz, dodając do tego wszelkie zbierane po drodze dokumenty, całkiem sporo do historii samej serii. Wersja na PS3 wykorzystywała kontrolery PS Move zatem niewiele różniła się od swego pierwowzoru.
Resident Evil: Darkside Chronicles jest kontynuacją owego trendu. Zasadniczo mamy tu te samą mechanikę (wzbogaconą o pewne ułatwienia, takie jak zachowanie leczących przedmiotów zamiast zużywanie ich od razu, jak to miało miejsce w poprzedniej grze z serii). Kilka scenariuszy bazowanych na starszych częściach RE plus nowy scenariusz opowiadający o przygodach Leona i Krausera w południowo-amerykańskiej dżungli przed wydarzeniami z RE4. Gra odniosła mniejszy sukces niż poprzedniczka, niemniej jednak dokumenty z gry ukazują wiele nowych faktów ze świata Resident Evil, dlatego warto w nią zagrać.
Resident Evil: Mercenaries 3D. Przedostatnia gra z serii wydana na Nintendo 3DS. Zasadniczno nazwa opisuje samą ideę gry- jest to jeden wielki tryb Mercenaries znany z RE4 oraz RE5 (sama minigra była już w RE3, aczkolwiek w zupełnie innej postaci). Kilkoro bohaterów oraz map z RE4 i RE5 do pokonania, walka z czasem o to by zebrać jak najwięcej punktów. Szczerze, sam nie wiem co można więcej o tej grze napisać. Grywalna dla ludzi ktrzy lubią ten typ rozgrywki, znany z RE4 i RE5.
Kończąc z Nintendo, wracamy do PS3 (oraz X360 i PC). Nie licząc numerowanych części serii oraz RE: Revelations, mamy tu tylko jedną grę: Resident Evil: Operations Raccoon City. Kolejna siecówka od Capcomu, stworzona na szczęście w bardziej sprzyjających sieciowemu gamingowi czasach. Fabuła (w postaci siedmiu misji) kręci się na zasadzie "co by było gdybyśmy byli tymi złymi", czyli w kampanii wcielamy się w jednego z członków UBCF. Każdy z sześciu członków owej formacji ma charakterystyczne dla swojej profesji właściwości i umiejętności, które można wykorzystać czy to w grze offline, czy też multi (a raczej można było, wątpie by ktokolwiek w to dzisiaj grał). Sama gra nie jest kanoniczna dla serii (wszak można w niej uśmiercić samego Leona S. Kennedy), więc i historią nie ma co się zajmować. Przyznam się, kiedy gra zadebiutowała, całkiem sporo z nią spędziłem, również w trybach online, które to okazały się niespodziewanie dobrze zrobione. Dlatego też uważam że gra ta nie była całkowitą porażką za jaką ogólnie uważają ją inni recenzenci, no ale co ja tam wiem ;)
Zbliżamy się już do końca- w 2016 roku wydano Umbrella Corps, kolejną sieciówkę. Gracz wciela się w najemnika dwóch rywalizujących ze sobą frakcji. Ogólnie w grze chodzi o to by powibijać przeciwników z innej drużyny. Gra była do oporu nudna, powtarzalna i mdła, nie zawarto w niej żadnej kampanii a sama rozgrywka online też wkrótce po premierze umarła śmiercią naturalną. Po tej grze Capcom wydawał już tylko numerowane części serii (wraz z dodatkami typu RE:Verse) lub też Remake'i starych części, ale to nie o nich mowa w tym artykule.
Jeśli dotrwaliście do końca mojego ględzenia to dziękuje z całego serca, tym bardziej że jest to moja pierwsza próba w blogu i publicystyce. Każda opinia, czy to przychylna czy negatywna, każda pochwała czy krytyczna uwaga będzie miło widziana- MZ89