O recenzjach, ocenach, ludologach i dramach słów kilka
Od dłuższego czasu w serwisach branżowych, jak i kanałach na You Tube panuje gorąca dyskusja o tym czy recenzje są subiektywne, czy obiektywne i czy powinny się oceniać gry surowiej. Ma to miejsce przy premierze każdej większej produkcji. Przy okazji jest dyskusja o tym jak powinna wyglądać recenzja. Jest też cała grupa recenzentów, którzy napędzają całe te debaty, mających się ludologów, lub groznawców. Takimi osobami są np. Kiszak, czy Arkadikuss, którzy sączą jad i napędzają histerię o tym jak to branża gier upada, a recenzenci dużych serwisów siedzą w kieszeni deweloperów i wydawców
Ponieważ dyskusja jest żywa. I panuje ona praktycznie wszędzie postanowiłem się wypowiedzieć z perspektywy gracza, który w tej kwestii stoi akurat po stronie dużych serwisów, i twórców gier. I który jest w kontrze do tak zwanych ludologów, masakrujących każdy duży tytuł jako niegrywalny paździerz. Sam parę razy jak bym ich słuchał nie kupił bym kilku fajnych gier takich jak "Starfield" które ostatecznie mi się spodobały i wciągnęły mnie na długie godziny. Więc myślę że mój głos może być wartościowy, a jeśli nie to chcę się po prostu wypowiedzieć.
Recenzja to z definicji twór subiektywny. "Analiza i ocena dzieła filmu, gry video, książki, etc. zawierająca jego opis i opinię o jego składowych, pełniąca rolę wartościującą, informującą, a także zachęcającą, lub zniechęcającą do kontaktu z tym że dziełem." Taką definicje znajdziecie na wikipedii i wielu innych serwisach. Już to mówi że recenzja jest subiektywna. O ile opis rzeczywiście może być rzetelny, o tyle opinia czyli jedna z najważniejszy składowych recenzji już nie. Nikt nie chciał by czytać recenzji filmu czy gry sprowadzającej się do suchego opisania składowych. "Muzyka w grze jest takiego gatunku", "Multiplayer w grze jest, coop i deathmatch to 8 graczy" Takie recenzje bez opinii recenzenta są poprostu miałkie. Ja chcę się dowiedzieć co recenzent o danych rzeczach myśli. Suchy opis składowych ma sens tylko przy technikaliach. Bo tam recenzenci opisują użytą przez twórców gry technologię, efekty specjalne, graficzne itp. Nie ma to sensu przy innych rzeczach. A zbyt duże trzymanie się tylko technicznych rzeczy przez wielu graczy może być uznane jako czepianie się szczegułów, rzeczy nieistotnych. Dla mnie jako gracza liczy się czy przy tytule można się dobrze bawić. Czy może on sprawiać radość, a to jest czysto subiektywne. Liczenie rozmiarów hitów przeciwników itp. nie zawsze i nie dla każdego ma na to wpływ. Wiadomo też że mainstreemowe portale nie mogą sobie pozwolić na pisanie tylko dla jednej grupy graczy. Np. "piszemy tylko dla hardocorów i maniaków souls like'ów" Serwisy mainsteemowe, jak GOL, IGN, CD-ACTION, Miasto gier, czy PEE na którym jesteśmy, mają za zadanie polecić coś dla wszystkich. Nie każdy gracz przykłada wagę do technikaliów, nie każdy gracz szuka wyzwania. Gracze są różni, i jeśli jesteś dużym serwisem musisz umieć polecić gry im wszystkim. Coś dla miłośników trudnych gier, coś dla casuali, coś dla niedzielniaków szukających do ogrania klikadła przy popijaniu piwa. Coś z RPG, FPSów, TPSów, Przygodówek akcji, skradanek, gier wyścigowych, platwormówek, ekonomicznych, souls like'ów, horrorów, strategii, sportowych i wielu innych gatunków. Trzeba też brać że poszczególne gatunki mają różne nurty i każde inaczej rozkładają akcenty. I z tych wszystkich gatunków i nurtów trzeba wybrać rzeczy dla rozmaitych grup odbiorców. Recenzent takiego PEE jest trochę jak taryfiarz próbujący podwieźć optymalną trasą wielu pasażerów naraz. To my gracze i odbiorcy recenzji musimy je czytać i analizować. Czy poruszone przez redaktora tego, czy innego serwisu rzeczy mają dla nas wartość, czy nie. Morze pomyj wylało się na redaktora GOL'a za to że pochwalił "Star Wars Outlaws" że skradanie się jest w tej grze proste. Ale dla kogoś może to być zaleta, bo ktoś lubi proste gry. Tak samo jak dla kogoś innego może to być wada, bo ktoś chce mieć wyzwanie i trochę się pomęczyć. To my jako czytelnicy musimy sobie to ułożyć w głowie.
Zawsze elementem dyskusji jest też ocena. Zawsze ktoś się z nią nie zgodzi. Ale skoro recenzja jest tworem subiektywnym, to i ocena finalna też musi być. Wszystko zależy co myśli recenzent. Zawsze będzie ktoś kto się nie zgodzi. Bo dla niego poszczególne składowe gry mogą mieć różną wartość. Oceny zwykle są w skali od 1 do 10. Do opisania swoich przemyśleń na temat ocen dałem zdjęcie strony z niedziałającego obecnie czasopisma "GRAMY!", przedstawiające tabele ocen z 2go numeru. Tabela była umieszczona w artykule Tomasza "Tenebraela" Dziducha o problemie oceniania gier, na stronie 26. Będę się tą tabelą posiłkować, podobne tabele znajdziecie na stronach wielu serwisów i czasopism. Umieśćmy te oceny 10 stopniowej skali w skali szkolnej. W szkołach by zdać test, egzamin, maturę na minimalną zdawalną ocenę trzeba mieć zwykle 30%, w jakiś o wyższym poziomie 50, ale trzymajmy się tej najczęstszej. Zatem 30% z 10 to 3. Czyli poniżej tej oceny mieszczą się gry które są totalnymi Crapami, badziewiem, nie wartym wzięcia za darmo. Oceny 1-2 to odpowiedniki oceny szkolnej 1. Oceny 3-4 to gry słabe, będące poniżej średniej. Kto z nas cieszył się jak dostał dwójkę z przedmiotu (pomijam tu przypadki gdy byliśmy z niego słabi i się prześlizgnęliśmy) . To są tytuły mogące się potencjalnie spodobać jedynie fanom, gatunku, deweloperów, tematyki, settingu itp. Przy wydawaniu tych ocen trzeba być ostrożnym. Bowiem fani często bywają mniej lub bardziej zakochani w ulubionych przez siebie rzeczach i wybaczają im więcej nawet i poważnych problemów niż inny odbiorca. Jestem np. fanem flintlock fantasy (podgatunek fantasy w którym świat stylizowany jest na okres późno nowożytny: Barok, Oświecenie, Romantyzm. Czasy tak od 1600 do 1860 roku.) i ja mimo wielu problemów pierwszemu Greedfallowi wybaczyłem naprawdę sporo mimo iż ogólnie ta gra mnie rozczarowała. Ale kocham taką stylistykę ocenił bym tą grę na 5 może 6 na 10. Trzeba przy ocenach uwzględniać podejście psychologiczne, którego ludolodzy, jak Kiszak, czy inni mu podobni zupełnie nie uwzględniają. Ocena 4/10 inaczej wygląda jeśli jest wystawiona od osoby umiarkowanej, a inaczej od kogoś kto jest fanem. Jeśli ja oceniłbym na 4/10 grę w klimatach flintlock fantasy to dla osoby obojętnie nastawionej do takiej stylistyki takie oceny znaczyłby 2 lub 1 na 10. Bo nawet fan się nie zachwycił. 1 lub 2 na 10 od fana to już jest pośmiewisko. Fan zjechał badziewie od góry do dołu. 5 lub 6 na 10 to oceny będące szkolnym odpowiednikiem oceny 3. Średniaki ani dobre ani złe tylko średnie. Gry które można próbować kupić po obniżkach, na promocjach itp. Gry ocenione 7-8 na 10 to gry dobre, solidne, warte zakupu w cenie premierowej. Odpowiedniki szkolnej oceny 4. 9/10 to odpowiednik oceny 5. Kandydat do gry roku. 10 to taka szkolna 6tka. Gra idealna w swoim gatunku, lub będąca jego kamieniem milowym. Jest to ocena tyle kłopotliwa, że ciężko jest przewidzieć co będzie kamieniem milowym a co ulegnie zapomnieniu, lub nie będzie miało naśladowców. Będzie rodzynkiem jedynym w swoim rodzaju. Może nawet smacznym, ale tylko rodzynkiem. Przykładem jest pierwszy "Crysis", który mimo iż był typowany na kamień milowy branży i wyprzedzał swoje czasy to jednak rozwiązania uważane za przełomowe nie pojawiły się nigdzie indziej Widać to też na przykładzie zdjęcia tabelki z czasopisma "GRAMY!" 1 - dno, 2 - nie warta zakupu, 3 - bardzo słaba, 4 - słaba, 5 - średnia, 6 - nieźle, 7 - dobra, 8 - bardzo dobra, 9 - rewelacja, 10 - arcydzieło . Tak należy to czytać. Często gdy narzekacie że duże marki i gry dużych studiów otrzymują minimum 6-7 na 10 zadajcie sobie pytanie czy to jest aż tak złe że można to polecić tylko fanowi gatunku, lub nikomu.
I to zjawisko wcale nie jest od niedawna jak sugerują to ludzie powiązani z ludologią. To było od zawsze. "Daikatana" dziś określana przez wielu jako najgorszy FPS w historii, co nie jest prawdą. (Największe rozczarowanie już bardziej) w wielu serwisach i czasopismach otrzymała oceny pokroju 6 lub 7 na 10. Dla gry takiego tuzy branży jak John Romero takie oceny to porażka na całej linii. Oni celują by mieć statuetki. Gra okazała się rozczarowaniem, ale nadal jest grywalnym kawałkiem kodu
Uważam że te kłótnie i wyzywanie się o to że ktoś jest sprzedajny, bo dał jakiejś grze taką a nie inną ocenę jest bez sensu. Obecny system oceny stosowany przez duże serwisy, jest miarodajny i praktyczny. Recenzja dopełniona w taki sposób wystawioną oceną pozwala na lepsze wyrobienie sobie zdania różnych grup odbiorców. Jednocześnie nie krzywdzi tytułów, które jak najbardziej mają prawo się podobać i dla których jest miejsce na rynku. To że nadziewamy się czasem a tytuły które nas rozczarowują to bardziej nasza wina. Bowiem często nie analizujemy i nie myślimy na temat tego co napisłą recenzent. A recenzent jest tylko człowiekiem który chce nam tylko i aż pomóc i doradzić w wyborze. Ostateczną decyzję podejmujemy finalnie sami.