Wpis ten może zawierać spoilery... No ale pewnie i tak mało kto będzie chciał owy film obejrzeć, więc nie wiem dlaczego ostrzegam ;]

Spoglądam sobie dzisiaj na "prognozę programu TV" i jak zwykle nuda i nic ciekawego(Kod Da Vinci już dawno temu widziałem), ale ale... na TV puls leci "Megapyton kontra Gatoroid", tytuł mnie tak zaintrygował, że aż ironicznie pomyślałem "To musi być hit na miarę Komodo kontra Kobra". (Nie)stety załapałem się jedynie na ostatnie 15 minut filmu. Zanim jednak opiszę to co w takich filmach "najlepsze" nadmienię o pewnym moim spostrzeżeniu:

Otóż bardzo mnie dziwi że takie produkcje nie są kręcone w czarno-białej formie. No przecież gdyby tak było to te ambitne niczym trudne sprawy filmy dużo by zyskały. Kto wie być może nawet oglądałoby się to jak stare Monster Movies jak np. "The Giant Claw"(PL tytuł: "Szpon"). Z resztą wykonanie Gataroidów(Aligatory na sterydach) dużo ustępuje nawet Bestii z głębokości 20 000 sążni( Bohater filmu o tym samym tytule z 1953 roku). To dużo mówi o wykonaniu dzieła z 2011r...

Ale przejdźmy do meritum. Otóż przez te ledwo 15 minut dotarło do mnie, że omawiany film jest tak zły, że aż dobry. Scenariusz pewnie pisany na kolanie po uprzednim wypiciu mocnych trunków... i absolutnie nie jest to żart, na prawdę tak uważam... przykład

UWAGA SPOJLER!!!

Jakaś blondyna wlazła do jaskini pełnej wygłodniałych młodych Gataroidów(młode w tym przypadku bynajmniej nie oznacza małe), które jak to zwykle w takich sytuacjach bywa akurat nie były zbyt głodne. "Lipa" pomyślałem, jednak ku mojej uciesze zjawiła się nieco bardziej głodna mamusia, ale jakby kręci nosem( trudno się dziwić, pewnie głupotę przekąski wyczula nawet ona), koniec końców pani z jaskini została uratowana przez inną panią( taką rudą i bardziej cycatą). Najbardziej cieszy tu to, że film nie ma naciąganego happy endu(swoją drogą scena wypadnięcia z helikoptera rządzi).

KONIEC SPOJLERA!!!

"Ciekawe" fragmenty filmu dla zainteresowanych: