Najlepsza 18-ka ever!
Osiemnaste urodziny PSX Extreme przeszły do historii. Bawiliśmy się wyśmienicie ale przyszedł czas powiedzieć sobie "do zobaczenia" (bo przecież wszyscy tego właśnie chcemy, nie?) i ruszenia w stronę domu. Czy żałuję że to już koniec? Jest trzecia rano, spędziłem cudownych 11 godzin, nie mam na co narzekać. Pewnie, siedzi we mnie jakiś sobek (nie ten, ale i tak pozdrawiam) który chciałby żeby to spotkanie nigdy się nie skończyło. Przecież tylu wspaniałych osób jeszcze nie poznałem, a z tymi których miałem przyjemność spotkać udało się pogadać dosłownie chwilę, przecież jest jeszcze tyle tematów! Ale nie mogę narzekać. Tych kilka godzin to był najcudowniejszy dzień tego roku.
Udało mi się zapoznać z lwią częścią redaktorów, którzy tworzą, bądź kiedyś tworzyli Extrime'a. Wszyscy okazali się wspaniałymi, chętnymi do rozmowy, normalnymi ludźmi. Poznałem Przemka Ścierskiego, który z ogromnym entuzjazmem odpowiadał na każdą wzmiankę o klasycznych grach z czasów Amigi i chętnie wchodził w dyskusje na temat stanu branży. Michał Walkiewicz okazał się nie tylko kopalnią informacji o filmach, ale i źródłem informacji na temat wielu branżowych ciekawostek. Kuba Sobek i Maciek Żmuda-Adamski to dusze towarzystwa i huragany energii, których nie sposób zatrzymać. Maciek Marchewka nawet w środku striptizu twardo tłumaczył zawiłości fabuły MGS pijanemu koledze, który chyba nawet nie był tym szczególnie zainteresowany. Konrad Adamczewski to od pierwszego zdania stary kumpel, jak bym go znał już całe lata, a Piotrek Rozbicki to uosobienie skromności (szkoda że nie pił, pewnie by się to zmieniło :) ). Monika Pawlikowska i Kasia Zając wykazały się nie lada poczuciem humoru w kontakcie z wieloma, ekhem, ekstremalnymi fanami (Monia, wiesz o kogo chodzi). Michał Mielcarek to chyba najbardziej bezpośrednio sympatyczny człowiek jakiego tam spotkałem i przeraża mnie, że uparł się, żebym podał mu adres do swojego bloga, bo to jak profesor kontra uczeń podstawówki pod względem warsztatu. Marcin Kosman zasmucił mnie jedną informacją, a Mateusz Gołąb zdenerwował inną, bo ja nigdy w Japonii nie byłem i zazdroszczę. Rogera Żochowskiego i Grześka Drabika było mi wręcz żal, bo musieli zapier... ganiać jak poparzeni, żeby wszystko grało tak jak powinno. Ale powiedzcie sami, Wy którzy tam byliście, czy nie było warto? Po mojemu odpowiedź jest oczywista i to Wam należy podziękować za to, że jest taka a nie inna.
Pozdrawiam Tsurugiego, Zille, Realiste, Persone, Marlenque, klony Ściery i dziesiątki osób, których tu nie wymienię, bo pewnie nawet nie dam rady. Pozdrawiam też Gaba, który w końcu wybaczył mi tekst o fabule MGS. Nadal uważam, że nasza kolektywna wiedza o serii mogła by dać początek bardzo ciekawym tekstom na jej temat, pogadajmy o tym. Dziękuję również wszystkim kolegom z branży, których mogłem dzisiaj poznać - Wargaming, CDPR, Techland - zatrudniacie wspaniałych, pełnych serca ludzi. Dziękuję też oczywiście Magdzie Ścierskiej za szalenie interesującą dyskusję na temat dawnych lat PE oraz ciekawostek związanych ze składem gazet, nie ważne czy stricte growych, czy związanych ze specjalistycznymi nakładkami na mapy komputerowe.
Nie udało mi się wziąć udziału w żadnym konkursie (mimo, że chęci nie brakowało), nie wyginała się na mnie striptizerka (może to i lepiej bo na kolejne urodziny by mnie już żona nie puściła), nie przebrałem się za Deadpoola (ale Zilla tak), nie pograłem nawet dłużej w żadną grę (niby skąd miałem znaleźć na to czas), ale za to byłem przez pewien czas oficjalnym końcem kolejki do VR, dzięki czemu tylko patrząc na jednego z użytkowników PPE stwierdziłem bez głębszego zastanowienia "ty jesteś Realista" i... miałem rację! :) Później przy stoliku nie wiedzieć czemu zaczęliśmy rozmawiać po angielsku, co, podobno, jest moją winą. Na szczęście Komodo stwierdził, że tłumaczenie historii Big Bossa w języku Szekspira może okazać się problematyczne i przeszliśmy na polski. Trafił się i Patryk G. który przedstawia mi się za każdym razem gdy go widzę, mimo, że znam człowieka od 13 lat. Szczwana bestia stwierdził, że skoro na imprezie będzie masa ludzi z branży, to rozejrzy się za pracą, więc przyszedł do Lucidu ze swoją pracą magisterską! Ale np. Ściery nie rozpoznał i nie chciał pokazać m wygranej w jednym z konkursów, więc nie wiem jak poszło mu wyłapywanie devów. W którymś momencie rozmowy Kasia (to dzięki niej mieliśmy się na czym bawić) stwierdziła, że ucieka "tam gdzie ja już wejść nie mogę". Challenge accepted! Jak prawdziwy Big Boss wybadałem teren, przygotowałem plan i... wszedłem na Jana do strefy dla VIP-ów! A tam cuda na kiju! Zupka na ciepło, tort urodzinowy, Perez dzielący się bardzo interesującymi ciekawostkami i przemyśleniami na temat branży i Extrime'a, Dżujo rozwalony jakby nie wiele go to wszystko interesowało, koleżanka z onetu od której dostałem LIŚCIA (nie "z" liścia, żeby nie było), a z którym to liściem Kali dotarł aż do hotelu i nie wiem gdzie dalej.
Mógłbym tak opisać ze szczegółami całą imprezę, ale który wariat by to przeczytał? Dość powiedzieć, że "było zajebiście, a będzie jeszcze lepiej", że pozwolę sobie zacytować... siebie (Kuba, kiedy będę w TV?). Trzymajcie się wszyscy i do zobaczenia. Oby już wkrótce.
P.S. Następny dzień w pracy nie należał do najłatwiejszych... Zdrowie!