Wycieczka do Twin Peaks... w grach

BLOG
2003V
user-29782 main blog image
Adolfo | 01.03, 23:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Chcąc się wybrać na wycieczkę do "prawdziwego" Twin Peaks wystarczy kupić bilet do Seattle, wynająć samochód i ruszyć w stronę North Bend, a poźniej tylko upajać się malowniczymi widokami, wszechobecnymi sosnami i daglezjami wypełniającymi górskie krajobrazy. Stan Waszyngton dzierży przydomek "evergreen state", a to dlatego że jest najbardziej zalesionym stanem w USA. Zdaję sobie sprawę, że z wielu powodów wycieczka na drugi koniec globu jest nieosiągalna dla przeciętnego Kowalskiego, jednak od czego mamy gry. Wirtualne podróże to już nie jest coś niezwykłego. Seria Assassin's Creed rozpoczęła trend zabierania nas po świecie, a za nią ruszyła już cała machina i dostaliśmy wiele fenomenalnie odwzorowanych miast w różnych grach, jak choćby Chicago, Londyn i San Francisco w Watch Dogs, czy Nowy York w grach o Spider-Manie.

Omawiane telewizyjne show choć jest ikoną i kamieniem milowym lat 90-tych, nigdy nie doczekało się żadnych oficjalnych, growych adaptacji. To wydaje się wręcz dziwne, patrząc choćby na inny serialowy klasyk z tej dekady, czyli X-Files, który takowe posiada. Nie znaczy to, że Twin Peaks w grach nie istnieje, bo wbrew pozorom ma się wybornie. I wcale nie mówię tu o fanowskich produkcjach, a o klimacie wyrwanym z serialu, często ciekawie zmiksowanym i podanym nam w wyśmienity sposób. Oto kilka cenionych produkcji, które w charakterystycznym stylu pokazują nam wyalienowaną, dziką małomiasteczkowość, skąpaną w lynchowskim patosie, określanym jako zagubienie się we śnie.

Symulator TP

Deadly Premonition to właściwie „symulator Twin Peaks”. Podczas ery PS3 i X360 dostaliśmy tytuł spóźniony o dwie generacje. Ta biedna, prymitywna wręcz grafika to celowy zabieg nawiązujący właśnie do początków lat 90-tych. Tak samo jeśli chodzi o zawarte w grze mechaniki. Ale skupmy się na najważniejszym, czyli na agencie specjalnym FBI Francisu Yorku Morganie. Przyjeżdza do Greenvale (WA), sennego, niemal zagubionego odludzia, otulonego gęstą florą, gdzie ma zbadać sprawę zamordowanej nastolatki. Agent ten okazuje się jeszcze bardziej zeschizowany niż znany z serialu Cooper, co tylko na plus. Gra jest sandboxem (!), który w pełni oddaje oniryczny klimat miasteczka, z dużym naciskiem na jego ekscentrycznych mieszkańców. Intryga w grze eskaluje, a agent musi w tym wszystkim odnaleźć równowagę psychiczną, co objawia się nam levelami zakorzenionymi w jego umyśle. Tytuł to arcydzieło, a więc nie jest to coś co docenią przeciętni gracze. Ale fani Twin Peaks od razu dadzą się ponieść atmosferze, nie narzekając na archaizmy.

 

Twin Peaks x Steven King

Alan Wake to tytuł, który kojarzy się bardziej ze Stephenem Kingiem, pewnie dlatego, że główny bohater jest również pisarzem. I słusznie, bo literatura mistrza grozy jedną z głównych inspiracji. Jednak najważniejszą z nich jest właśnie serial Lyncha i Frosta.

Gdy Alan Wake wchodzi do baru, ten wydaje się nam niezwykle znajomy, do tego spotykamy ekscentrycznych mieszkańców i już wiemy, że mamy do czynienia z jednym wielkim hołdem dla serialu, którego elementy, jak i charakterystyczny lynchowski oniryzm przewijają się do samego końca. Remedy kocha tego twórcę i czuć go także w ich następnych grach.

Trzeci sezon Twin Peaks pokazał, że idee świata wykreowanego przez duet Lynch/Frost nie zamykają się w małej mieścinie. Sam Lake, zwany przez niektórych europejskim Davidem Lynchem, miał podobne ambicje i chciał stworzyć godne uniwersum dla swoich gier. Jednak nie chciał on opowiadać historii w kolejnych sequelach, chciał przeskoczyć ograniczenia. Przy Control w pełni mu się to udało, gdyż postawił na koncept funkcjonujący w oryginalnym serialu – agenci federalni, specjalna jednostka Błękitna Róża przydzielana do zagrożeń natury pozazmysłowej. Tu mamy coś więcej, Lake stworzył całą agencję federalną zajmującą się tajemnicami, a jej szefowa została nową bohaterką gry. Jessi Faden, rudowłosa panna, nagle zostaje wrzucona do poradzenia sobie z wyzwaniami, których nie da się ogarnąć w tradycyjny sposób. Tym samym przy okazji tytuł dodatkowo hołduje poniekąd X-Files.

Koncept szerszego świata udał się fenomenalnie. Agenci Federalnego Biura Kontroli przewijali się w sequelu Alana Wake'a i z pewnością ich kolejne przygody poznamy w przyszłości.

Alan Wake przeszczepia całą Twin Peaksową stylistykę i symbolikę, ale opowiada swoją historię, jeszcze bardziej podkręconą przez cholernie dobrą kawę i ciasto wiśniowe. Muszę przyznać, że Alan Wake wiele rzeczy zrobił ciekawiej niż Lynch, m.in. postawił na jesienną porę roku, co zwłaszcza w drugiej części świetnie buduje klimat. Sequel Alana Wake'a pokazał, że wdrażając koncepty znane z Twin Peaks w odpowiedni sposób, da się stworzyć arcydzieło. Sam Lake świetnie czuje zasady jakie narzucił Lynch i bawi się nimi, a gracz jest ciągle trzymany w napięciu i chce więcej.

 

Virginia, a nie Waszyngton

Virginia to indyczek, więc mogliście o nim nie słyszeć. Tytuł gry pokazuje, że Twin Peaks to koncept, który nie musi się dziać ściśle w okolicach Seattle (WA), a można go przeszczepić na podobne terytoria. Mamy tu do czynienia z mixem X-Files i Twin Peaks, autorską adaptacją klimatów znanych z lat 90-tych, w formie nietypowego symulatora spaceru. Ostatnie dwa słowa nawet mówią nam, że to nie jest klasyczna gra, a bardziej zmysłowe doświadczenie. Jestem spokojny, bo tytuł swoją minimalistyczną, malowniczą oprawą, spokojnie trafi do wrażliwych fanów serialu, lecz przez brak gameplayu a nawet dialogów nie polecany jest innym, którzy np. nie odbierają gier sensorycznie jeśli chodzi o miks obrazu i dźwięku. A kołyszące motywy na syntezatorze, z pewnością pozostaną Wam w głowach.

 

Gdy Monkey Island się znudzi

By uchwycić klimat Twin Peaks często sięga się do trendów funkcjonujących na początku lat 90-tych. Na przełomie dekad popularne były gry przygodowe point-and-click. Twórca Ron Gilbert jest powszechnie znany miłośnikom retro. Także on zapragnął po latach maczać palce w wiadomym okresie, miksując wiadome seriale. Dzięki akcji na Kickstarterze mógł stworzyć indyka, o trudnej do wymówienia miejscowości jak Thimbleweed Park. Nie wiem czy dla fanów Twin Peaks nie będzie to zbyt dziwna przygoda, ale fani rozpikselowanych przygodówek na pewno docenią.

 

Życie jest dziwne

Wróćmy znowu w rejony północno-pacyficzne, tym razem do stanu Oregon, będącym właściwie przedłużeniem stanu Waszyngton, czyli nie wytracamy tu pewnego charakterystycznego klimatu. Znajduje się tu fikcyjna Arcadia Bay, spokojne, portowe miasteczko, w którym pewna nastolatka doświadcza wizji burzy... I nie chodzi mi o burzę hormonów, a dewastujący huragan. Wtedy jeszcze nie wiemy, że ta gra zdewastuje nasze kruche psychiki. Life is Strange to zdecydowanie najbardziej ryjący umysły tytuł w zestawieniu. Max, główna bohaterka okrywa moc, dzięki której zmienia naturę rzeczywistości, problem w tym, że z czasem zaczyna się w niej gubić i to w stylu jaki lubimy oglądać w produkcjach Lyncha.

Elementy Twin Peaks są eksponowane nieco pasywnie, ale mocno wyczuwalnie dla fanów nastawionych na symbolikę i łapanie smaczków. Jest to tytuł, który stoi twardo w naszych czasach i nie potrzebne mu dziwne zabiegi wyzwalające nostalgię lat 90-tych. Zamiast muzyki inspirowanej Badalamentim, mamy tu indie elektroniczne brzmienia, emocjonalny indie rock, szczególnie mocno podbudowujący atmosferę w druzgoczących fabularnie momentach. Alternatywa, hipsterstwo, to coś co może odrzucić, ale tym właśnie był Twin Peaks kiedy się ukazał. Na deser jest również spin-off, opowiadający o przygodach zaginionej nastolatki, czyli Life is Strange: Before the Storm. Jest to jednocześnie prequel, jak i dobre zwieńczenie wątków w grze – coś jak film domykający serial. Inne dzieła z uniwersum już nie osiągają tego poziomu, lecz twórcy z Dontnot pokusili się również o kolejny tytuł, atencyjnie wręcz czerpiący z serialu Lyncha, nazwali go Twin... Mirror.

 

Świat czerpie z Twin Peaks

Z lokalnych odniesień warto wspomnieć o grze Zaginięcie Ethana Cartera, której akcja dzieje się na Dolnym Śląsku, rejonie często przyrównywanym właśnie do okolic Twin Peaks. Pozazmysłowe poszukiwania zaginionych w okolicach Jeleniej Góry? Jak widać to możliwe, choć całość bardziej zalatuje Lovecraftem. W dodatku na ten rejon zwrócił uwagę sam Tom Cruise, który chciał wysadzić tamtejszy most kolejowy, ale to już inna historia.

Z kolei o tym, że Japończycy kochają klimat Twin Peaks możemy się przekonać grając w wyszczególnione na początku Deadly Premonition. A już w czasach pierwszego PlayStation wyszła u nich mocno nawiązująca do serialu gra Mizurna Falls (niedostępna oficjalnie w Europie). Esencję TP czuć w takich grach jak Silent Hill, czy Legend of Zelda: Link's Awakening.

Do Dwóch Szczytów nawiązują niemiecki indyk Trooberbrook, kreskówkowe Night in the Woods, czy Kentucky Route Zero.

Jak widać, wszystko to tytuły dziwne, nietuzinkowe, nie dla wszystkich. I bardzo się cieszę, że nie powstała żadna oficjalna adaptacja gry, bo pewnie byłby to zwykły kasztan na licencji. Jak widać renomowani twórcy gier potrafili o wiele lepiej wykorzystać atmosferę wykreowaną przez serial. Myślę, że to właśnie twórcy wirtualnych przygód inspirując się w mniejszym lub większym stopniu twórczością Davida Lyncha najlepiej oddają hołd niedawno zmarłemu artyście. A przy okazji kontynuują jego dziedzictwo i dostarczają nam tych niesamowitych wrażeń jakich nie był w stanie nam dać nikt inny wcześniej. Czujcie się zachęceni i udajcie się w cyfrową wycieczkę do tego niesamowitego miasteczka, jakkolwiek by się nie nazywało.

Oceń bloga:
30

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper