Niezapomniana podróź
Thatgamecompany nie rozpieszcza swoich fanów. Jak na razie wydali zaledwie 3 tytułu. Po informacji o pracach nad czwartym wróciłem myślami do poprzednich tytułów, z którymi spędziłem kilkanaście godzin. Co takiego ma w sobie Journey?
Tak jak przy poprzednich pozycji Podróż jest jedyną w swoim rodzaju grą. Ciężko nawet sprecyzować do jakiej kategorii można by ją zaliczyć. Elementy przygodowe poprzeplatane sekcjami platformowymi we wspaniałej oprawie graficznej tworzą małe dzieło sztuki. Więc o co tu tak naprawdę chodzi.? Wcielamy się w bezimiennego bohatera, którego celem jest dotarcie do mistycznego miejsca. Gdzie to jest? Poco tam idziemy? Tego dowiecie się w kolejnych etapach rozgrywki. Przygodę rozpoczynamy na pustyni. Nie ma tu żadnych waypointów, Gra nie prowadzi nas w nachalny sposób za rączkę . Mimo tego dokładnie wiemy gdzie mamy się udać. Widoczna na horyzoncie wielka góra ułatwia orientacje w terenie. Mechanika rozgrywki po części została skopiowana z Flower. Tak jak tam trzeba było zbierać płatki kwiatów tak tu musimy znajdować fragmenty tkaniny, które wydłużają nasz szal. Dzięki temu latamy dłużej, wyżej i dalej. Biegamy od jednej ruiny do drugiej uwalniając kolejne fragment w międzyczasie natykając się na ołtarze z elementami historii. W całej grze jest ich zaledwie 10 a tylko dwa można tak naprawdę uznać za ukryte. .
Lokacje mimo pozornie nieograniczonych rozmiarów posiadają niewidzialne ściany. Na pustyni jeśli pójdziemy za daleko zrywa się wiatr, który spycha nas z powrotem. Utkane z czerwonej tkaniny pustynne zwierzęta zawsze wskażą nam drogę do kolejnej lokacji . Nie ma sposobu , żeby się zgubić czy zaciąć chociaż na chwilę. Zagadki są proste i intuicyjne. Sterowanie postacią ogranicza się do dwóch przycisków. Iksem skaczemy zaś kółkiem przywołujemy lub uwalniamy fragmenty tkaniny. Nawet osoby , które pierwszy raz w życiu dostały pada w ręce nie będą czuły frustracji i bez problemu ukończą tytuł. Decydując się na Journey musisz sobie uświadomić , że nie jest to kolejna łupanka, gdzie naciskając na spust wyrzynasz hordy wrogów. Tu, mimo że przeciwnicy się pojawiają, to twoja wątła postać nie może z nimi walczyć. Skaczesz , latasz chowasz się za kamieniem i tyle. Tu najważniejsza jest tytułowa podróż i jej trudy..Ne ma tu efektownych scenek. Cała gra jest niema jednak nie zauważasz tego. Sugestywna muzyka potęguje klimat tworząc coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
Graficznie jest to majstersztyk. Piękne, ekspresyjne otoczenia zmusza do zastanowienia nad tym co się przydarzyło temu światu i innym podróżnikom. Co chwile napotykamy nagrobki a wirujące na wietrze fragmenty tkaniny jakoś tak dziwnie przypominają nasz szal. Samo bieganie po wydmach robi wielkie wrażenie. Osuwający się piasek , wiatr tarmoszący materiał a także rozmieszczone tu i tam ruiny wyglądają obłędnie. Późniejsze etapy nie raz wywoływały u mnie okrzyki zachwytu. Nie chce psuć zabawy, każdy powinien odkrywać tą grę osobiście. Mogę powiedzieć tylko, że pustynia nie jest jedyna lokacją na naszej drodze.
Po raz pierwszy tytuł od Thatgamecompany posiada opcję gry sieciowej. Nie możemy wybrać z kim chcemy kontynuować podróż. Po prostu idąc przez świat napotykamy kolejnych użytkowników. Tu również komunikacja jest ograniczona do minimum. Wydając sygnały możemy zwrócić uwagę kompana na ukryty fragment płótna czy nakłonić go do pójścia za nami. Dodatkowo , jeśli jesteśmy blisko danej osoby naciśnięcie kółka „ładuje” szal, pozwalając danej postaci fruwać. Możemy przemierzyć całą grę razem jednak nie jest to w żaden sposób usankcjonowane. Kogo spotkaliśmy dowiadujemy się dopiero po ukończeniu rozgrywki. Podczas wyprawy na swojej drodze napotkałem 5 unikalnych podróżników. Nie mam zielonego pojęcia kiedy doszło do zamiany. Cały czas myślałem , ze to jedna i ta sama osoba.
Mam tylko jedno zastrzeżenie. Za pierwszym razem bez pośpiechu, eksplorując lokacje i szukając sekretów grę ukończyłem w niecałe 2 godzinki. Do tego po dotarciu do końca nie wiedziałem o co chodzi. Powiem wręcz, że wiedziałem mniej niż na starcie. Za drugim razem gra pękła w mniej niż półtorej godziny ale wydaje mi się , ze pojąłem nieco więcej. Do tego dla fanów poprzednich dwóch gier zostały ukryte dwa smaczki. Sami musicie odkryć gdzie i co się znajduje.
Journey to gra piękna i jedyna w swoim rodzaju. Przemierzanie kolejnych lokacji daje masę satysfakcji i nie męczy. Tu celem samym w sobie jest podróż. Nie jest to tytuł wymagający ani w jakiś sposób przełomowy , mimo to na długo pozostanie w mojej głowie. W odróżnieniu od Flowera tytuł na pewno przypadnie do gustu większej rzeszy graczy. Szkoda tylko, że gra jest tak krótka. . Po dwu lub trzykrotnym ukończeniu tytułu pewnie nigdy więcej go nie odpalicie.