Kącik Otaku #11

BLOG
959V
Kącik Otaku #11
squaresofter | 06.08.2015, 16:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

  Shichibukai chce podobno zakończyć ten cykl, ale uważam, że to wielki błąd. Tym razem ja go poprowadzę. Obejrzałem niedawno anime No Game No Life i muszę się tym z kimś podzielić. Jeśli chodzi o gry, to ogrywam Talesyx2, Hatsune Miku Project Diva F i pewnie Soul Calibura IV, bo starcie na szczytach ppe już niedługo.

  Otaku to obraźliwe określenie japońskie odnoszące się do osób, które są maniakami mang, anime i gier. Na zachodzie nazywa się takich ludzi weeaboo i słowo to ma również pejoratywny charakter. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wyśmiewał czyjeś zainteresowania, dlatego zupełnie nie zwracam uwagi na takie osoby i dalej robię to co lubię.


I.ANIME

No Game No Life (Madhouse, 2014r.)

   Chciałbym gorąco podziękować Komie za polecenie mi tego animca. Po przesłuchaniu openingu, który wrzucił na shoutboxa nie byłem jakoś przekonany do obejrzenia tej serii a projekty postaci niezbyt mi się podobały, ale jak przysiadłem do No Game No Life, to skończyłem po dwunastu odcinkach i nie mogę się doczekać kolejnych, bez względu na to, kiedy one powstaną.

  Produkcja studia Madhouse to najlepsze połączenie haremu, ecchi i komedii jakie widziałem od czasu Love Hiny, które jest na dodatek podane w sosie fantasy. Moe i żywa kolorystyka są tu tak silne, że aż ma się czasem ochotę zwymiotować, ale jakoś się przyzwyczaiłem.

  Anime opowiada o rodzeństwie zapalonych graczy, Sorze i Shiro, którzy są bezużytecznymi wyrzutkami społecznymi, ale jak zaczynają grać, to nic ich nie powstrzyma przed zwycięstwem. Trafiają oni do świata, w którym nie ma wojen, nikt nie może umrzeć a spory załatwia się za pomocą gier.

  Świat zamieszkuje szesnaście ras (m.in. elfy, skrzydlaci, bestie wojenne, ludzie itd.). Każda z nich jest uporządkowana w rankingu. Dwójka bohaterów zaczyna jako zwykli ludzie bez dachu nad głową w najgorszej z nich. Nie mogą nawet używać magii, ale mają coś czego nie mają inni. Kochają ludzkość i siebie nawzajem. Jeśli myślicie, że bracia Elric byli świetnym rodzeństwem, to mało jeszcze widzieliście. Od prostych gier jak zwykły rzut monetą, czy oczko szybko dojdziecie do takich gier, których nie powstydziłby się sam Zero czy Kira.

 

  Jeśli chodzi o muzykę, to poza żywiołowym rozpoczęciem i spokojnym zakończeniem na moją uwagę zwróciło przede wszystkim "The Kings Plan", którego nie da się nie lubić. Gdy w tle lecie ten kawałek to wspomniana dwójka sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od ekranu.

 

Jedyne co mi przeszkadza w tej komedii fantasy to brak kolejnych odcinków oraz to, że piersi bohaterek nie mają sutków.


II.GRY

 

Tales of Symphonia HD (PS3, Namco Bandai, 2013r.)

  Progres w fabule Symphonii stanął u mnie w miejscu, gdyż zbieranie kolejnych Duchów Przywołania (na zdjęciu macie Celsius, czyli lodową piękność, którą podrywa nawet sam ognisty Efreet) poświęciłem na rzecz pewnego zadania pobocznego.

  Skupiam się obecnie na zbieraniu pieniędzy na rozbudowę miasteczka, które zostało zrównane z ziemią. Dzięki moim funduszom ta ruina zamieniła się w miasto pełne nadziei. Zniszczone budynki i fontanna zostały już odbudowane. Pojawiły się sklepy, noclegownia, kaplica oraz przede wszystkich ludzie z rękami palącymi się do roboty.

  Proces zdobywania funduszy na to szczytne przedsięwzięcie jest jednak tak żmudny i czasochłonny, że aż włączyłem Tales of Vesperię (X360) po roku, żeby się nie zanudzić na śmierć i zdałem sobie szybko sprawę z tego jak bardzo tęskniłem za Yurim i jego paczką. Dopóki nie załatwię do końca sprawy odbudowy wspomnianej wyżej mieściny, to od czasu do czasu włączę sobie również i drugie Talesy.

 

  W ostatnim "W co gracie w weekend?" uraczyłem Was dosyć smutną kompozycją muzyczną. Dziś jestem na to w zbyt dobrym humorze. Żeby zawrzeć pakt z Duchem Przywołania Sheena musi wypowiedzieć odpowiednią formułę, ale nawet w zmyślonych światach nie ma nic za darmo, więc gracz musi ujarzmić w starciu przyszłego sprzymierzeńca. Takim bitwom potrzebna jest jednak duża koncentracja, bo mówimy tutaj o prawdziwych mocarzach, ale jest to znacznie łatwiejsze, gdy w tle przygrywa nam jakiś dynamiczny kawałek. "Fighting of the Spirit" towarzyszy każdej takiej potyczce i jest to jedna z najbardziej żywiołowych kompozycji muzycznych w tym jrpgu. Uwielbiam ten riff gitary elektrycznej.

 

  Na koniec mam jeszcze dla Was Wodnego Ducha przywołania, czyli Undine. Bardzo podoba mi się w Tales'ach to, że przywołańce potrafią mówić, komunikują się ze sobą i tym podobne rzeczy. Nie sprowadza się to tylko do pojawienia się, użycia najsilniejszego ataku i zniknięcia z pola walki. Każdy z nich ma jakieś powody, aby pomagać drużynie Lloyda i potrafi skomentować wydarzenia w grze. W serii Final Fantasy bardzo rzadko dzieje się coś podobnego i z tego co się orientuję, to przywołańce, espery, aeony, strażnicze siły, czy jak się tam je jeszcze inaczej nazywa w konkretnej części cyklu, mówiły tam ostatnio bodajże w FFVIII za sprawą Bahamuta i Ifrita i powiem szczerze, że nie podoba mi się, że nie mają one żadnej osobowości tak jak ich odpowiedniki w najbardziej znanej serii jrpg od Namco. W Tales'ach od razu czuć, że są to kolejni członkowie ekipy. Nie, nie zdobywają oni wyższych poziomów, ale dobrze jest mieć świadomość, że zawsze możemy na nich liczyć. Może i zbyt często nie zobaczymy ich w walce, ale gdy to nastąpi, to nawet bossowie dostaną w kość. Nie ma zmiłuj, gdy pomagają nam tacy sojusznicy.

 

 

Hatsune Miku: Project Diva f (PS3, Crypton Future Media, 2013r.)

  W Miku mam już nabite ponad sto godzin na liczniku i doszedłem do punktu, w którym muszę siedzieć po kilka godzin nad jednym utworem, żeby go zaliczyć z perfekcyjną notą na trudnym poziomie. Zaliczyłem nawet parę piosenek na poziomie ekstremalnym, ale wiem, że żarty się już skończyły a ja osiągnąłem limit swoich możliwości. Pogodziłem się z tym, że nie jestem najlepszy, więc jedyne co mi teraz pozostało to zmierzyć się od czasu do czasu z tym, co mnie przerasta oraz posłuchać swoich ulubionych piosenek w grze.

  Dziś mam dla Was piosenkę tytułową, czyli "Odds and Ends". Ma ona dwojakie tempo. Raz jest to spokojny utwór, w którym pierwsze skrzypce grają delikatne uderzenia w fortepian. Jest to jednak jedynie przedsmak tego co dobre. Potem dochodzą szybkie riffy na gitarze  w refrenie i zabawa z malutką Miku trwa w najlepsze.

 


  Swoje zrobiłem. Potraktujcie tego bloga jako wyraz mojej niezgody na próbę zamknięcia Kącika Otaku przez Shichibukaia. Kiedyś chciałem zrobić tak samo ze swoim cyklem. Na szczęście parę osób mi w tym przeszkodziło. Teraz piłka jest po Waszej stronie. Jak chcecie kolejnych odcinków Kącika Otaku, to musicie dać coś od siebie.

Oceń bloga:
19

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper