Tomb Raider

BLOG RECENZJA GRY
1134V
karol1714 | 28.04.2013, 01:59
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

„Jest ryzyko – jest zabawa” – zwykło się mówić, gdy życie staje się nudne, traci smak i nutkę niepewności. A co jeśli  ryzyko i zabawa wiążą się z możliwością zarobku? Sprawa jest jasna i nie pozostaje nic innego, jak popuścić wodzę fantazji i zaszaleć na całego. Sam zresztą lubię stosować tę zasadę, bo jeśli się w nią uwierzy, padół ziemski wygląda o wiele przyjemniej.

Ahoj Przygodo!

Czy tak samo myślała Lara, gdy przekonywała załogę o zmianie kursu na wyspę Yamatai – zapewne tak, choć zamiast zabawy, mogła mieć na myśli bardziej prace archeologiczne. W końcu dla niej, grzebanie  w ziemi to chleb powszedni. Koncepcja wydawała się jak najbardziej trafna. Mało znana wyspa, co dawało większe szanse powodzenia, grupa wspaniałych znajomych, z którymi raczej da się dogadać (choć nie ze wszystkimi) i wreszcie możliwość przygody – bo to odkrywcy kochają najbardziej. Zapewne wszystko skończyło by się dobrze, gdyby nie sztorm i uderzenie pioruna. Dziwne, specyficzne wyładowanie atmosferyczne… Tyle, że kto się spodziewał, iż dawno zapomniana wyspa kryje w sobie tak wiele nierozwikłanych dotąd tajemnic.

 

 

Już od pierwszych chwil da się zauważyć, że coś jest nie tak. Po dopłynięciu do plaży, Lara dostaje czymś twardym w głowę i budzi się dopiero w tajemniczej jaskini, w głębi której znajduje się ołtarz i duża ilość ludzkich zwłok. Sama zresztą wisi na haku, co nie poprawia jej sytuacji. Pierwsze minuty to klasyczne zapoznanie ze sterowaniem, choć historia od razu rzuca nas w wir wydarzeń. Walące się ściany i szaleńcza ucieczka to normalka. Tak samo, jak sekwencje QTE, choć najbardziej widoczne tylko w początkowej rozgrywce. Niemniej jednak adrenalina pompowana jest do naszego krwioobiegu nieustannie, przez wszystkie godziny jakie spędzimy z tą produkcją. Zdarzają się gry, gdy na początku wszystko się rozkręca, akcja potrafi zaciekawić a połowie wątku głównego wszystko szlag trafia i ziewamy, mozolnie brnąc przez kolejne poziomy w nadziei na poprawę sytuacji. Ale nie tutaj! Tomb Raider to jedna wielka machina wydarzeń przyczynowo- skutkowych, które się wzajemnie napędzają i nie zwalniają rytmu nawet przed napisami końcowymi. Nie ma mowy o ziewaniu, monotonności czy wreszcie nudzie. Może to częściowo zabija realistykę – w końcu ile razy można wylizać się z zabójczych akcji typu: wiszenie nad skarpą, ucieczka z zapadającego się mostu, lub chociażby pierwsza scena – ocalenie po zatoniętym statku (w dodatku złamanym na pół). I tak, wszystko by było w jak najlepszym porządku, gdyby nie kampania reklamowa i zwiastuny, którymi karmił nas producent, długo przed ukazaniem się finalnej wersji gry. Jeśli oglądaliście wrzucane do sieci trailery, w grze łatwo zgadnąć co wydarzy się dalej. Zwiastuny i gameplaye z wczesnych wersji , które mają niby zachęcić do zakupu produkcji, zabijają w niej tylko elementy zaskoczenia. Z drugiej strony nikt nie chcę kupować w ciemno, ale to jest temat na inną wypowiedź. Nie ma co się też martwić na zapas, ponieważ elementów zaskakujących ostatecznie nie brakuje, tak samo jak i dwuznacznych bohaterów, bo podróżują z nami różne typki. Nie będę zdradzał, kto jest kim, gdyż najlepiej poznać ich samemu. Mimo, że na twardzieli nie wyglądają (z małym-dużym wyjątkiem), to tak się zachowują. Jakoś specjalnie nie przejmują się tym, że są na wyspie, w śmiertelnym zagrożeniu, z małą szansą na wezwanie pomocy. Owszem, chcą się wydostać, ale nie przykładają specjalnej wagi do tego, że w każdej chwili banda psycholi może ich nafaszerować ołowiem. Na ratunek przychodzi główna bohaterka, młodziutka Lara Croft, która jako żółtodziób, od podstaw poznaje miejsce w którym się znalazła  i co ważniejsze – przystosowuje się do panującej sytuacji.

 

Giń ścierwo

Na pierwszy rzut oka widać, że nie miała wcześniej styczności z bronią, a gdzie dopiero z zabijaniem. Uśmiercając pierwsze napotkane zwierzę, przełamuje jednak lody i w miarę postępów z ofiary zamienia się w łowce. Naturalnie zmusza ją do tego sytuacja, w której najlepszym orężem okazuje się łuk. Jest on podstawowym narzędziem zarówno do eliminacji wrogów jak i wielu interakcji z otoczeniem. W tym pierwszym przypadku pozwala finezyjnie umieszczać strzały w czaszce oponentów. Drugie zastosowanie to strzałą z liną pozwalająca na zawalanie wybranych obiektów otoczenia, jak i umożliwiająca przyczepienia lin do skał, w celu dotarcia do wyznaczonego miejsca. Nasz zabójczy kawałek drewna z cięciwą można ulepszać, poprzez daną ilość narzędzi, znalezioną w trakcje przeczesywania poziomów i zwłok naszych przeciwników. Nie jest też tajemnicom, że z czasem ulepszymy również strzały aby mogły zapalać cele, w które trafiły. Wszystko po to, aby urozmaicić zabawę.

 

 

A nie wspomniałem jeszcze o innym ekwipunku, także dającym masę frajdy. Na całe szczęście nie ma go za dużo, bo i po co. Większa ilość spowodowała by tylko nie potrzebny bałagan, a tak mamy do dyspozycji pistolet, karabin, shotgun oraz wspomniany łuk. Naturalnie wszystko możemy ulepszać ale w miejscach do tego przeznaczonych. Są to rozsiane po mapie wyspy ogniska, na które dość łatwo się natknąć. Oprócz upgadeów broni, są jeszcze punkty umiejętności zdobywane za punkty doświadczenia. Te ostatnie zdobywamy wykonując wszystkie czynności w grze, zabijanie, skakanie, ze zbieractwem włącznie. Punkty umiejętności zaś pozwalając rozwinąć naszą bohaterkę w dziedzinach walki, strzelania, przetrwania itp. Ponadto możemy wysłuchać słownego pamiętnika Lary, w którym opisuje swoje przeżycia z ostatnich wydarzeń na wyspie. Zresztą nie tylko ona dzieli się z graczem swoimi przemyśleniami. Aby lepiej zrozumieć zjawiska zachodzące na Yamatai, należy uważnie czytać (a raczej słuchać bo pamiętniki są czytane) relacji innych mieszkańców i rozbitków. Nie rzadko uzupełniają oni opowieść o znaczące wątki, dające rozwiązanie trapiących nas pytań. Na większość z nich musimy znać odpowiedź, jeśli chcemy w jednym kawałku wydostać się z tego zabójczego miejsca.

 

Szczena opada

A czymże była by wspomniana wyrazista bohaterka, wciągająca, trzymająca w napięciu do ostatniej chwili historia i wreszcie śmiercionośny oręż, bez odpowiedniej otoczki wizualnej jak i rozgrywki. Jest się czym zachwycać a „och-y” i „ach-y” nie będą miały końca. Nieznana wyspa dała twórcą spore pole do popisu, które udało im się wykorzystać w stu procentach. Dziwne zjawiska atmosferyczne rzucają nami między piaszczystą plażą a zamarzniętymi wierzchołkami gór. Nie brakuje deszczu, słońca, wiatru i zawiei śnieżnych. Pogoda oddana jest bardzo realistycznie, a łącząc to z przepięknymi widokami można się zakochać. Zwiedzać przyjdzie nam jaskinie, bunkry z czasów II wojny światowej, wierze z nadajnikiem pośród szczytów skalnych, plaże pełną wraków i wiele, wiele innych. Ustawienia kamery sprzyjają podziwianiu krajobrazów a odruch zatrzymania się i wlepiania gał w TV, jest jak najbardziej normalny. Zachwyca także poziom detali, ich mnogość i staranność wykonania. Lokacje oprócz różnorodności są zaplanowane dość mądrze i pomimo korytarzowego charakteru poziomów, sprawiają wrażenie bardzo otwartych. Jak na odkrywce przystało, Lara nie stroni od przeszukiwania grobowców, co jest jej fachem zarazem. Te są porozmieszczane w dość skrytych miejscach, a o ich obecności powiadamia nas charakterystyczny dźwięk. Nie sposób się zgubić bo oprócz sygnalizacji audio, pani archeolog posiada swego rodzaju „zmysł”, który po naciśnięciu danego przycisku, podświetla przedmioty z którymi możemy wejść w interakcje. W grobowcach nie należy się martwić o oponentów. Tu uwagę należy skupić na główkowaniu, bo splądrowanie wiąże się z rozwiązaniem łamigłówki. Nie są nie wiadomo jak trudne i po chwili namysłu każdy powinien dać sobie radę. W razie czego z pomocą przychodzi YouTube, którego szczerze odradzam. Bo satysfakcja z własnego rozwiązania jest niewyobrażalna. W pięknych budynkach i jaskiniach są równie piękne „znajdki”, także rzucające trochę światła na wydarzenia z wyspy i posiadające krótki, ale wyrazisty komentarz. Jest co zbierać, bo poukrywane są też dzienniki, geoskrzynki, grzyby itp.

 

 

Pozostała kwestia walki, a i ta stoi na wysokim poziomie. Nie brakuje chętnych do zwady, a sama Lara po pewnym czasie potrafi pokazać pazur. Ucząc się opisywanych wcześniej umiejętności, potrafi po uniku zadać śmiercionośną kontrę. W razie zagrożenia chowa się za osłonami i co ważniejsze, robi to bardzo płynnie. Szczególnie nabiera to tu znaczenia, gdyż sztuką przetrwania jest ciągłe przemieszczanie się i uniki. Mieszkańcy Yamatai nie próżnują i lubią czasem podrzucić wybuchające  granaty lub koktajle. Nie pogardzą karabinem maszynowym a nawet brutalnym ciosem dla naszej heroiny. W tym świecie nie istnieją dżentelmeni, dlatego trzeba polegać wyłącznie na sobie. Przeciwnicy są intuicyjni, lubią się chować lub rzucać na nas w biegu z nożami, ale na łatwym poziomie trudności nie stanowią większego zagrożenia. Polecam od razu wrzucić średni – w tedy zaczyna się rozgrywka właściwa. Jak nie trudno się domyślić, porozstawiane są też wybuchające beczki lub lampy naftowe. Ciekawym patentem jest też wspinaczka z czekanem, który oprócz przemieszczania się po skałach nie odgrywa większego znaczenia. Zaraz, zaraz… wróć! To właśnie czekanem wbitym w czaszkę wykańczamy wrogich żołnierzy i to on jest odpowiedzialny za balet śmierci Lary Croft.

 

Jeszcze jedna ważną rzeczą na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest polski dubbing. Głos dla naszej bohaterki podkłada Karolina Gorczyca, która do tej roli pasuje idealnie. Sam miałem przyjemność się z nią spotkać w Empiku w Warszawie i tym sposobem od 12 marca br. na mojej ścianie wisi plakat z jej autografem. Mam też fotki, do wglądu na Facebooku ;) . Reszta bohaterów też przemówiła językiem Mickiewicza, ale oprócz Lary, do gustu przypadł mi również Mathias.  Ten szaleńczy głos kapłana… Bardzo fajna sprawa, że Cenega zadbała o lokalizacje, bo o wiele lepiej i łatwiej zrozumieć przedstawioną historię w ojczystym języku.

 

To jeszcze nie koniec

  Już podczas pierwszego podejścia do tej produkcji wiedziałem, że nie skończy się na jednorazowym romansie. I tak, przechodzę grę jeszcze raz. Nawet włączyłem multiplayera, niestety opadu szczęki u mnie nie wywołał, a okazał się nudny i bezpłciowy, tak jakby wrzucony na siłę. Może komuś się podoba, ale mi całkowicie nie przypadł do gustu. Pomimo tego, singla przechodzę już drugi raz i jest nadal bajecznie. Wydane pieniądze okazały się strzałem w dziesiątkę a wyjazd do Warszawy tylko wzmocnił moje uczucie do Pięknej Lary i jej głosu oczywiście ;) . Więc jeśli ktoś jeszcze nie kupił swojego egzemplarza, to niech się nawet nie przyznaje i biegnie do najbliższego sklepu. Bo to dzieło warte swojej ceny.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Design poziomów, polski dubbing,..., w sumie wszystko :)

Wady

  • Brak ;)
karol1714

Karol Malec

Czapki z głów. Godny restart serii

10,0

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper