Piątkowa GROmada #39
Daaku wyjechał nad morze i pozostawił GROmadę pod moją pieczą. Także życzymy mu udanego urlopu i jedziemy z kolejną tym razem już 39 odsłoną grania nie tylko w weekendy.
W dzisiejszej GROmadzie występują BlondSpaceBoro który gra obecnie w trzy gry na raz (nieźle), RōninPSV360 bawiący się przy dwóch tytułach, za to ja zająłem się Killing Floorem 2, a Dorotekkk napisała bardzo oryginalny poradnik dla lam takich jak my graczy, którzy nie radzą sobie z wbiciem platyny w tej grze, a wstydzą się zapytać czy da się jakoś prościej.
Witam,
Ostatnio mam problemy ze skończeniem....w sensie zaczętej wcześniej gry (żeby nie było :D)
Jakieś dwa miesiące temu zacząłem i udało mi się skończyć Darksiders, którego łaskawy oddział Microsoft dodał do GwG. Totalnie nie spodziewałem się, że będzie to tak wciągający tytuł. O grze nie wiedziałem zupełnie nic. Moje nastawienie było bardziej na mashowanie buttonnów i God of War experience, ale nie. Okazało się, że to taka Zelda z masą zagadek , "dungeonów" i rozwijaniem postaci. Oczywiście sama walka sprawiała również masę radochy, ale większą chyba sprawiały mi jednak zagadki oraz puzzle. Nie za trudne i nie za łatwe. Takie w sam raz na lekko zmęczony umysł i ciało po pracy. No wciągło mnie tak potężnie, że przeszedłem czym prędzej, bo od razu chciałem zagrać w dwójeczkę, która jest zremasterowana, a przecież tam bohaterem jest " ŚMIERĆ " = Nice :)
Przygodę z "Wojną" skończyłem z bananem na mordce i jeszcze w ten sam wieczór odpaliłem drugą część. Było trochę zmian w sterowaniu postacią oraz zbieraniem lootu. "Śmierć" jest bardziej finezyjna i jakoś tak lżej wszystko robi w porównaniu do masywnej, agresywnej i mocarnej "Wojny". Nie wiem, który jeździec lepszy. Uwielbiam obydwu. Gra się wyśmienicie....no, ale właśnie. Wciąż się GRA. Już od 1,5 miesiąca. Mimo, że gra mi się podoba i wciąga jak bagno nie potrafiłem się na tyle zmotywować by usiąść i dokończyć com zaczął. Zawsze coś. To rower, to piwko z ziomami, to wyjazd, to serial, to komiks, to książka, kino...itd itd. I zamiast skończyć to co zaczęte porwałem się na coś co od dawna za mną chodziło. Zawsze stawałem w obronie tej gry kiedy był hejcik na nią, bo wszechwielkie SONY odrzuciło i przestało dofinansowywać więc (wg wielu) na pewno gra do dupy. Mimo, że wciąż wyglądała tak samo zachęcająco. Ostatecznie pierwsze recenzje zweryfikowało rzeczywistość i gra okazała się HITEM (tak jak z resztą przewidywałem). Już wiecie o jaką grę chodzi?
Dokładnie!
Dostała łatkę Zelda dla ubogich i nie do końca się z tym zgodzę, gdyż tu w ogóle nie ma walki. Jest jedynie eksploracja, zagadki i klimacior z nutką tajemnicy, którą chce się odkrywać. Praktycznie tylko chodzimy, szukamy, przesuwamy przedmioty i kombinujemy jak przejść dalej. Są tu oczywiście sekretne przejścia i sprytnie ukryte przedmioty bonusowe. Kiedyś miałem parcie by znajdować je wszystkie, ale obecnie jestem z tego wyleczony. To ile znajdę zależy tylko i wyłącznie od mojego samozaparcia oraz chęci. Każdy odkryty kawałek świata kończę z różnym wynikiem, ale generalnie zamyka się on w granicach 75%, więc jestem z siebie dumny. No i co? Gra jest bardzo fajna (nie genialna), ale dająca masę satysfakcji jak i radości z kolejnego odkrytego sekretnego schowka. I prawdopodobnie bym ją skończył gdyby nie E3, a konkretnie konfa Microsoftu.
Zaprezentowano na niej malutką grę w stylu retro pixel pod tytułem "The last Night". W jednym z wątków napisałem, że to taka malutka petarda, która jak się okazało zachwyciła nie tylko mnie. mike81 polecił mi coś w podobnych klimatach oraz stylu. Coś co przeleciało mi koło nosa totalnie nie zauważone. A nazwa tego małego cuda to DEX
Odpaliłem demko tylko na chwile by sprawdzić co i jak. No i nim się obejrzałem minęło prawie 2 godziny gry. Zassało mnie z mocą czarnej dziury, bo to takie stare, ale nowe, no i w klimatach tak rzadko eksploatowanych w świecie gier. Czekając na Cyberpunk 2077 od CDProject Red, dałem się ponieść historii tego świata, gdyż pomimo retro grafy, system sprawia masę radochy. Zwłaszcza hakowanie komputerów, kamer i systemów obronnych. Jest to podane w formie mini gierki w strzelanie do obiektów, coś a la 9S z Nier Automata kiedy staramy się hakować jakieś maszyny. Tylko tu w DEX jest to jakoś bardziej grywalne i sprawia więcej frajdy. Jest to pełnoprawny RPG z możliwością rozbudowy postaci, zaliczaniem pobocznych questów itd. Mam na koncie zaliczone DEMO. Było to na tyle rajcujące, że oczywiście kupiłem dostęp do pełnej wersji.
No i jestem w kropce. Zacząłem 3 znakomite gry i zamiast którąś skończyć zaczynam kolejne. (CoD Infinity War). Nie wiem czym jest to powodowane. Chcę ogarnąc wszystko na raz a w rezultacie nie ogarniam nic i wychodzi, że mam słomiany zapał... POMOCY!!!
Feldmarszałek Daaku poprosił mnie o gościnne wystąpienie w dzisiejszej GROmadzie, więc jak mogłem odmówić ? Pora na moje 5 minut sławy.
Tomb Raider 2013 (PC)
Przyznam, że od zawsze Tomb Raider oraz Uncharted to były dla mnie jedne wielkie niewiadome. Nigdy nie wiedziałem, od której strony " ugryźć " ten gatunek gier. I tak się ostatnio złożyło, że szukając nowych gier do ogrania na g2a zauważyłem całkiem niską cenę TR, a jako, że moja 'góra' wstydu sięga aż roku 2012 (oraz w sumie jeszcze dalej gdyby tak policzyć inne części Tomb Raidera ) to pomyślałem - czemu nie?
Klimat jak najbardziej na poziomie
Nowa przygoda Lary już od samego początku wciągnęła mnie jak diabli, do tego stopnia cholera, że grę ukończyłem w 2 dni. Teraz zostało mi jedynie zrobienie 100% i mogę się brać za Uncharted 1, 2, 3, 4 oraz Rise Of The Tomb Raider - tak, zdałem sobie już sprawę z tego ile przegapiłem z tego gatunku :D
Linia fabularna jest całkiem ciekawa aczkolwiek 'plot-twisty' były całkiem proste do przewidzenia. Należą się brawa dla Eidosa za animacje bohaterki, która porusza się naprawdę płynnie i zgrabnie. Strzela i walczy się w całkiem prosty sposób, żadnych głębszych mechanik tu nie znalazłem, ale nie zmienia to faktu, że wszystko to jest bardzo satysfakcjonujące.
No dobra, żeby nie było, że nie jestem tam niby obiektywny wobec tej gry to powinienem tu wrzucić jeszcze jakiegoś minusika. Wydaję mi się, że zredukowany biust bohaterki można -- pozdrawiam tu Martrixa :D -- uznać za dosyć " poważną " wadę [W pełni się zgadzam - dop. REALista]
Hearts of Iron 4 (PC)
Jeeeeeej - kto by się tej gry u mnie spodziewał?
Wczoraj w nocy-o-północy wpadłem na plan, który skromnie nosi teraz nazwę Finałowy-Ostateczny-Blitzkrieg ( w skrócie Ef Oł Bi ) Polega on na wykonaniu szach-mat w stronę aliantów 3 lata zanim druga wojna światowa się zacznie.
All according to keikaku
Plan jest równie prosty co... dziwny i groteskowy.
Zaczynam jako Japonia - kumpluje się z Adolfem.H oraz wysyłam kilkadziesiąt dywizji piechoty oraz parę pułków pancernych do zachodnich Niemiec gdzie przygotowuje się do inwazji na Niderlandy. Resztę jednostek rozrzucam po wyspach kontrolowanych przez Cesarstwo oraz planuję szybką i efektywną inwazje morską na Holenderskie Wschodnie Indie. W międzyczasie staram się sfabrykować roszczenia do.. Irlandii -- nie , nie mam pojęcia jak Japonia mogłaby mieć w jakikolwiek sposób roszczenia do Irlandii, no ale dobra.. -- Cel jest prosty, zdobycie bogatej w surowce Indonezji oraz uzyskanie portów w Holandii. Dzięki tym stoczniom mógłbym szybko przerzucić wojska na Irlandię.
O dziwo, plan ten zadziałał i Holenderzy skapitulowali w tydzień. Po uporaniu się z nimi przychodzi pora by wypowiedzieć wojnę Irlandii, która specjalnie nie ma silniejszych jednostek (co jedynie ułatwia sprawę)
Dublin upada, japońskie wojska wprowadzają anime, a ja siedzę i nagrywam swoją reakcję, którą widać na filmiku poniżej. I wszystko to osiągnięte jest w mniej niż rok!
I tu się zaczyna dopiero zabawa - rozpoczynam masową produkcję bombowców oraz myśliwców. Po 3 latach czekania na początek kampanii wrześniowej, z Dublina wysyłam tysiące jednostek powietrznych na Anglię (właśnie dlatego tak bardzo mi zależało na Irlandii). Zaraz za nimi lecą spadochroniarze, a pod nimi nadciąga inwazja morska. Londyn (i właściwie każde możliwe miasto w Anglii) jest bombardowany dzień i noc, infrastruktura zostaje zredukowana do poziomu tej, którą widzimy w falloutach. Teraz zostaje mi jedynie zająć ruiny stolicy Brytanii i .. tyle. W taki oto sposób jestem niemal krok od zakończenia drugiej wojny światowej w roku.. 1940.
Tak było.
Killing Floor 2
Zombiaki są tak oklepanym tematem jak to tylko możliwe. Ostatnio w Plusie pojawiła się gierka właśnie o żywych trupach, a dokładnie o zabijaniu ich hord w kooperacji w wesołym akompaniamencie wybuchających granatów. Jest zabawnie, krew bryzga na wszystkie strony, wszędzie latają poodcinane kończyny czy głowy nieumarlaków, a niektórzy potrafią wesoło wybuchnąć ci w twarz.
Powiem szczerze, że arsenał jaki dali twórcy tej gry do zabijania zombie jest naprawdę potężny. Niejedna wysoko budżetowa gra nie jest wstanie pochwalić się połową tego co jest tutaj. Karabiny, miecze, łopaty, wyrzutnie rakiet, działa energetyczne, miotacze ognia, C4, granatniki, pistolety pojedyncze lub dwa na raz, tarcze, maczugi. Jest po prostu wszystko i na pewno ktoś znajdzie broń dla siebie. Jest dużo klas postaci, którymi możemy grać. Są klasy typowo wspomagające jak destruktor, medyk czy wsparcie, są klasy lecące na pierwszy ogień jak berserker, komandos czy mistrz przetrwania. Tutaj też wybór jest bardzo szeroki i na pewno osoba, która zdecyduje się na granie znajdzie klasę, która mu odpowiada. Jest tylko jedna głupia rzecz, która mi się nie podoba: bronie są przypisane do konkretnych klas i jeśli grając medykiem zaczniesz strzelać z RPG to doświadczenie będzie ci leciało do destruktora. Moim zdaniem to bez sensu.
Jeśli chodzi o mnie to upodobałem sobie w szczególności klasę berserkera, którym najlepiej gra się mając w łapie łopatę, katane miecz lub maczugę.
This is Sparta!!!
Map jest sporo, zombiaki atakują w falach, prawdziwymi hordami liczącymi po 100 czy 200 osobników, są różne rodzaje, tę najsłabsze skrzepy padają po jednym ciosie, ale są też umarlaki z miotaczem ognia, grubasy, którzy na dzień dobry cie obrzygają, czy chociażby wielkie bydlaki mające zamiast rąk maczugi lub piłę mechaniczną i na tych trzeba poświecić chwile czasu żeby ich zabić, są też szczególnie groźni i nie raz spotkanie z trzema takimi zakończyło dobrze idącą rozgrywkę. Na końcu każdej rozgrywki atakuje nas boss zawsze w pojedynkę (później przyzywa zdechlaków). Tutaj twórcy poszli na łatwiznę, bo bossów jest tylko dwóch i gra losuje nam jednego z nich i tyle. Rozgrywka kończy się sukcesem w momencie, gdy boss leży martwy, a przynajmniej jeden z członków oddziału stoi o własnych siłach na nogach.
Jeśli mam być szczery to gra jest bardzo powtarzalna, ale na szczęście kooperacja ją ratuje, bo podczas gry ze znajomym jest ciekawie, a jak jest kilka osób i włączy się wysoki poziom trudności to dopiero zaczyna robić się ciekawie. Gra ma nawet dość uczciwą platynę i razem z Dorotą stwierdziliśmy, że ją wbijemy. Jedyne co nam zostało to doprowadzić postać do 25 poziomu, który jest maksymalnym w grze dla każdej klasy. Prawdopodobnie w momencie, gdy czytacie te słowa platyna już zdobi nasze konta.
Dorota robi grilla.
Wspomniałem na początku tekstu, że krew bryzga na wszystkie strony i nie znika dzięki czemu niektóre mapy potrafią dość ciekawie wyglądać po skończonej robocie?
Rajska plaża przed wyrzynaniem zombiaków...
...i po wyrzynce.
Podsumowując gra ma kilka bugów (jak zombiak w całości będący w ścianie, którego nie da się zabić) czy głupich glitchów, które za bardzo ułatwiają rozgrywkę (na niektórych mapach stanięcie w kącie sprawia, że stajesz się nietykalny), ale ogólnie jeśli chodzi o granie to jest fajnie, szczególnie jeśli masz sześcioosobową ekipę i chcesz sobie po prostu przez godzinę czy dwie postrzelać do zombie to jest to dobry wybór szczególnie, że dla abonentów PS Plus jest ona obecnie darmowa.
Killing Floor 2 – poradnik dla noobów.
Jeśli jesteś totalnym noobem, mamy dla ciebie ten ekstra wypasiony poradnik, dzięki któremu wbijesz platynę (może swoją pierwszą) w mniej więcej 2 tyg – testowaliśmy na sobie, wprawdzie tylko po 2 godziny dziennie, ale się udało i nikt nie umarł. Zagraniczne portale internetowe oceniają trudność platyny na 4/10, ale ja jej daje 0,5/10 – do wbicia upragnionej platy, nie wystarczą tylko wasze giętkie palce i smyranie gały analoga, lecz przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość, moc, headseta (bo bez imprezy to nuda trochę) i browara.
Dla tych co lamią, polecamy mapę ''Stacja”. Jest tam bardzo fajny, miły i ciepły kąt do, którego w sumie łatwo dobiec z każdej doopy na mapie. A jak się ma miotacz ognia to z kąta nie trzeba nawet wychodzić – wiem, bo tak żeśmy właśnie lamili :D Jak się dobrze ściaśnicie to i trzech przystojniaków się tam zmieści, a jak nie to zawsze można kogoś wypchać (Real mówi, że najlepiej przepychaczem do kibla... kurde... przeca tam nie ma takiej broni... to nie ma sensu...). Kolejnym dobrym kącikiem, jest bardzo romantyczny kąt na mapie „Płonący Paryż”. Niestety nie postoicie tam ze swoim chłopakiem, bo do kąta mieści się tylko jeden gościu – i stoisz tam w tym kącie jak lamus (czuj się jak w szkole) i napierdzielasz bossa 45 min na poziomie ''piekło na ziemi''. Ogólnie na każdej mapie jest taka dziura. Szukajcie, aż znajdziecie :D Moja ulubiona jest właśnie na Stacji i w Laboratorium Biotycznym.
Glitch na mapie Stacja.
Glitche i inne czity nie działają w trybie Solo. Ogólnie ten tryb jest bez sensu. Fale są małe i lipa tak biegać samemu. Chociaż w sumie w rozgrywce Online też dość często i gęsto, ciężko wyszukać meczu i lądujemy sami w rozgrywce. Dużo razy miałam tak, że nawet randomów nie było. Bugów też jest dużo – mutanty znikające w ścianie (weź później biegaj i szukaj, a na końcu się okazuję, że trzeba zabić ścianę albo schody), lub martwy już zombiak przyklejony do ściany i blokujący widoczność i strzały w glitchu i najlepsze jest to, że tylko ty go widzisz, a reszta graczy nie :P
Gierka przez to, że była teraz w Plusie przeżywa swoją świetność. Przy wywiadzie który przeprowadziłam – 120% ankietowanych (a to serio dużo), zadeklarowało się, że by nie kupiło tej gry. Ja w sumie też, bo po 25lvl się nudzi. Może jakby było więcej wyzwań to zatrzymałaby nas na dłużej... no ale niestety nie ma :P Więc nie pozostaje nic innego jak......
Na dzisiaj to już koniec i z tego miejsca chciałbym zaprosić wszystkich do przeczytania następnej jubileuszowej GROmady, która gwarantuje wam będzie n-samowita :D