(Nie)grające damy
Mimo, że jestem graczem od kiedy pamiętam nigdy nie spotkałem się z jakąś szczególnie ostrą krytyką mojego hobby ze strony płci pięknej. Do czasu...
W swojej karierze gracza najczęstszą reakcją na moje zainteresowanie elektroniczną rozrywką nowo poznanych dziewczyn jest uśmiech oraz coś w stylu "jaki z ciebie dzieciak" i szybka zmiana tematu na coś w czym obie strony czują się pewniej. Zdarzają się panny z którymi można sensownie polemizować. Najbardziej lubię kiedy dziewczyny z uśmiechem wspominające, że zanim z tego wyrosły grały namiętnie w Tomb Raider'a czy Crash'a na konsoli z bratem i nie jest to nic dziwnego.
Kilka tygodni temu spotkałem się z całkowicie inną reakcją. Po zwyczajnym zapoznaniu i rozpoczęciu rozmowy o wszystkim i o niczym temat zszedł na czas wolny. Po mojej deklaracji zostałem równo obśmiany przez pannę bo gry są gupie i tyle. O gustach się nie dyskutuje. Kilka dni temu przy ponownym spotkaniu mimochodem wróciliśmy do tematu i dowiedziałem się, że agentka bardzo lubi u znajomych pomęczyć się przy tytułach tanecznych. Na moje pytanie dlaczego jej tytuły są super, a moje dla dzieci (to nic, że połowa mojej kolekcji ma metkę +18) dostałem odpowiedź tu cytat "Bo jestem dziewczyną i o tym decyduję".
Po tej scence przyszło mi do głowy, że dla niektórych przedstawicielek płci pięknej gry jakie by nie były to zabawa w wojnę, zabawa w popylanie w zbroi za smokami, czy zabawa w pranie się po pyskach. Nie to co symulator tańca przy którym można zgubić (jak zawsze) zbędną wagę.
Na koniec pozdrawiam Rude i Martę, które grają więcej niż ja :)