In the beginning... It was Contra ;]
BLOG
333V
Ciężko jest opisywać grę-legendę. Szczególnie że od momentu jej ukazania się minęły prawie 3 dekady, podczas których postęp technologiczny pozwolił na tworzenie gier tak zaawansowanych, że bohater dzisiejszego tekstu wygląda i brzmi przy nich jak... Hm, w sumie nawet nie ma takiego porównania. Zaręczam Wam jednak- grywalnościowo wiele dzisiejszych hitów może się schować przy tym klasyku.
Contra, znana też jako Gryzor, a nawet Probotector, ujrzał światło dzienne w 1987 roku. Co ciekawe, fabuła gry, zależnie od regionu wydania, była nieco inna. Ja posiadam Gryzora (chociaż wydaje mi się że też ktoś przy nim grzebał, ale o tym później), więc o niego oprę opisywanie linii fabularnej.
Otóż w roku 2631 na małą wyspę niedaleko Nowej Zelandii spada meteoryt. Po dwóch ltach okzuje się, że w meteorycie uśpieni byli obcy, pragnący zniszczyć ludzką rasę. W nikczemnym przedsięwzięciu pomaga im organizacja terrorystyczna zwana Red Falcon. Straszliwemu sojuszowi sprzeciwiją się oczywiście mieszkańcy Ziemi, wysyłając dwóch komandosów, Billa Rizera i Lance'a Beana, aby spacyfikowali alienów i terrorystów. Jak widać standrd w ówczesnym sci-fi, powielany setki, jesli nie tysiące razy. Do tego funkcjonujący do dziś- kojarzycie pewien hit sprzed kilku lat z alienami w meteorycie który spadł na małą wysepkę? No właśnie ;]
Gameplay polega na ciągłym parciu w prawo lub do góry i eksterminacji napotkanych wrogów, działek i dronów. Produkcja podzielona jest na 8 zróżnicowanych (głównie pod względem wizualnym) etapów, a każdy z nich zakończony jest pojedynkiem z bossem. Gra jest dość krótka, nawet jak na ówczesne standardy, i można ją ukończyć w ok. 15 minut. Co do poziomu trudności- dla mnie gra była łatwa, ale wynik to z faktu że wychowałem się łupiąc w tego typu tytuły. Mój brat natomiast, bardziej ograny we współczesnych grach, miał ogromne problemy z przejściem Gryzora.
Do wysłania przeciwników na niebiańską plażę dostaliśmy zestaw broni złożony ze standardowego karabinka szturmowego, ręcznego karabinu maszynowego, miotacza ognia i broni laserowej. Niestety, nie możemy przełączać ich w dowolnym momencie- pozyskujemy je z zestrzelonych dronów latających tu i ówdzie. Dodatkowo w niektórych znajdujemy chwilową nietykalność i bombę której użycie zabija wszystkich wrogów na ekranie.
Niewątpliwym plusem gameplayu jest świetny CO-OP, kiedy wspólnie z kumplem/bratem/dziewczyną możemy przebijać się przez kolejne etapy i kopać tyłki alienom i terrorystom. Dodatkowo ciekawym, i dość śmiesznym. ficzerem jest możliwość podkradania żyć partnerowi. Zginęliśmy za dużo razy? Żaden problem, podkradamy życie towarzyszowi rozgrywki i jedziemy dalej ;]
Grafika i dźwięk stoją na dość wysokim, jak na NESa, poziomie. Kolejne mapy różnią się od siebie środowiskiem, dodatkowo od czasu do czasu natrafiamy na poziom imitujący 3D, kiedy akcję obserwujemy zza pleców bohatera. Plusem na pewno jest design etapów- mamy dżunglę (w wersji Gryzora którą posiadałem animowaną, jednak z tego co wiem, w Contrze posiadanej przez większość znajomych plansze były statyczne- wynikało to z ograniczeń licencyjnych narzuconych przez Nintendo na poszczególne rejony świat), ośnieżony las, industrialne bazy i fabryki, czy wreszcie, inspirowany 'Alienem' i innymi dziełami Gigera etap w jaskini Obcych. Również bossowie zaprojektowani są naprawdę ciekawie, a do tego każdy z nich jest wyraźnie różny od poprzednich. Wielki plus.
Muzyka i dźwięki również stoją na wysokim poziomie, a utwór z pierwszego etpu (podobnie jak dźwięk zwiastujący zakończenie każdej z misji) urosły do miana kultowych, i założę się że nie ma gracza który nie potrafiłby zanucić przynajmniej ich fragmentu.
Gryzor/Contra to naprawdę świetna gra, która potrafi, w kwestii frajdy płynącej z grania, obronić się do dziś. Dlatego też ocena końcowa nie może być inna niż 10/10.
PS. Jeśli chcecie, mogę zacząć zamieszczać gameplye z recenzowanych produkcji. Piszcie w komentarzach Wasze zdanie na ten temat.