Wspomnienia "Złotej Piątki" #4 i #5 + Sonda

BLOG
791V
syo | 23.05.2013, 00:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po kilku dniach przerwy nastała pora na zakończenie cyklu „Wspomnień Złotej Piątki”, w którym to wspominamy sobie gry z kultowego, złotego cartridge'u. Tym razem swoiste „dwa w jednym” bowiem pozostały nam przygody niemal największego madafaki w dziejach gier oraz ponowna wizyta w czasach prehistorycznych. A na koniec sonda, która wyłoni nam najlepszy tytuł ze „Złotej Piątki”.

 

 

Imię: Ultimate. Nazwisko: Stuntman.

 

Na pierwszy ogień wchodzimy w skórę umięśnionego, blondwłosego… Zaraz, chwila – przecież w grze sterujemy brunetem, a na okładce Dolph Lundgren na sterydach! To pierwsza i nieostania rzecz, która w tej szpili nie pasuje, a jeszcze nie uruchomiliśmy gry…

 

Fabułę można ująć w jednym zdaniu - Doctor Evil (oryginalnie!) porywa naukowca płci żeńskiej, a naszym zadaniem jest jej uratowanie. Choć w grach intensywnej akcji ciężko spotkać coś głębokiego pod tym względem, to myślę, że można było pokusić się o przeciwników lepszych niż Techno Beast, Mega Slug czy Sand Yeti…

 

 

O ile na początku schemat rozgrywki wydaje się interesujący, tak później to nic innego jak kolejny wyrzeźbiony na porcelanie klocek w ładnym opakowaniu. Najpierw ściganie polegające na nieustannym naciskaniu przycisku odpowiedzialnego za wystrzelanie pocisków – gwarancja przejścia tego etapu. Potem side-scrollowana plansza – druga co do poziomu irytacji, zwłaszcza jeśli idziemy pieszo. Poziom wnerwu rośnie zwłaszcza w momencie gdy chcemy zeskoczyć w miejsce, które nie jest widoczne na ekranie i w jakichś 90% mamy zapewnione lądowanie na przeciwniku. A wrogiem nam w tej grze może być… szczur. Po przejściu „do końca w prawo” czeka nas trochę wspinania. Sterując naszym Stuntmanem musimy jednocześnie go chronić przed przeciwnikami. To znaczy, albo sterujemy bohaterem albo celownikiem umieszczonym na ekranie.

 

Uwaga, uwaga! Nadchodzi boss! Specyficzne imiona naszych przeciwników wspomniałem nieco wyżej. Powiem szczerze, że nie przypominam sobie prostszych bossów, których można pokonać w kilka sekund… Mało tego, każdy z nich jedzie na tym samym schemacie więc zadanie podwójnie ułatwione.

 

Boss pokonany, można przejść do kolejnego świata? Nie, bo czeka nas jeszcze jeden etap jakim jest rozbrojenie bomby! I to jest właśnie ten fragment gry, który skutecznie zniechęca do dalszego grania. Wyobraźmy sobie sytuację – masz, drogi Graczu, kilka lat i dostajesz za zadanie rozbrojenia bomby polegającej na odpowiednim przemieszczaniu kursora po liczbach w taki sposób aby wszystkie zniknęły. Robisz to po raz pierwszy. Jeśli Ci się uda, przechodzisz dalej. Jeśli nie – WRACASZ DO POZIOMU PIERWSZEGO DANEGO ŚWIATA. Po takim nieudanym rozbrojeniu po prostu wyłączało się grę…

 

 

Ultimate Stuntman to tytuł, który mógł być naprawdę dobry gdyby tylko posiedziano nad nim nieco dłużej. Gra momentami sprawiała wrażenie wypuszczonej w pośpiechu. W moim rankingu przygody pana ultimejta zamykają listę.

 

 

Głodny jaskiniowiec – zły jaskiniowiec

 

O przygodach Big Nose’a pisałem już w pierwszej odsłonie „Wspomnień…” więc tym razem będzie nieco krócej. W „Złotej Piątce” mamy możliwość ogrania dwóch gier dotyczących Wielkonosego. Motywem przewodnim Big Nose The Caveman jest obiad, a konkretnie pterodaktyl, który wpadł w oko naszego bohatera jako idealne popołudniowe danie. I tak jaskiniowiec wyrusza w podróż w celu dorwania ptaszyska.

 

 

W porównaniu do Big Nose Freaks Out oprawa graficzna i dźwiękowa prezentuje się o wiele lepiej. Plansze są nie tylko kolorowe i przyjemne dla oka ale również różnorodne dzięki czemu gra nie nudzi się tak szybko. Pogrywająca melodia dodatkowo umila nam rozgrywkę. Ale żeby nie było tak słodko i miło to trzeba się do czegoś przyczepić, nieprawdaż? Poziom trudności nie jest zbyt wysoki – mówię tutaj o przeciwnikach. Wyjątek stanowi część bossów, na których potrzeba nie tylko skutecznego ataku ale również uniku. Irytujące potrafią być dłuższe skoki, często mierzone „co do piksela” i często kończące się zgonem.

 

 

Nasz jaskiniowiec ostatecznie będzie miał pełny brzuch (sorry za spoiler), a my mieliśmy w przeszłości przyjemnie wypełniony czas – Big Nose The Caveman trzymał poziom.

 

 

And the winner is…

 

W ten sposób przypomnieliśmy sobie wszystkie pięć tytułów ze słynnej zwłaszcza w Polsce „Złotej Piątki”. Pozostaje jeszcze jedna kwestia – który tytuł najbardziej wrył się w pamięci Graczy? O odpowiedź na to pytanie proszę Was – zapraszam do udziału w sondzie. Faworyt wydaje się jeden, ale różnie się może to skończyć… ;)

 

 

Zapraszam do kolejnego, zbliżającego się powoli wpisu, w którym rzucimy okiem na najciekawsze fuzje światów, które lądowały w czytnikach naszych konsol.

Oceń bloga:
1

Która z gier ze "Złotej Piątki" wypadła najlepiej?

Big Nose Freaks Out
88%
Micro Machines
88%
The Fantastic Adventures of Dizzy
88%
Ultimate Stuntman
88%
Big Nose The Caveman
88%
Pokaż wyniki Głosów: 88

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper