Kij w mrowisko: Xbox One czy Playstation 4?
BLOG
732V
Wielu powie, że najlepiej mieć obie te maszynki. Inni stwierdzą przewrotnie, że dziś z konsol najlepszy jest pecet. Jeszcze inni zauważą, że najlepiej sprawdza się Wii U, może w duecie z komputerem. Sporo osób woli też poczekać do następnej generacji. Cóż, wszyscy oni prawdę powiadają, bo z opinią jest jak z pupą – każdy ma swoją.
Ten tekst jest dla tych, którzy podjęli decyzję o zakupie konsoli, nie mogą się jednak zdecydować pomiędzy sprzętem od Sony i od Microsoftu. Nie ma służyć wypunktowaniu zalet urządzenia, które już posiadamy i wad sprzętu z obozu konkurencji. Tych, którzy już wybrali nie trzeba w słuszności tego wyboru utwierdzać, bo jestem przekonany, że przy swojej konsoli świetnie się bawią.
Dla wielu z nas wyznacznikiem przy zakupie konsol jest liczba sprzedanych egzemplarzy (jak wiadomo Sony sprzedało dwa razy więcej konsol obecnej generacji niż Microsoft). Coś w takim myśleniu rzeczywiście jest – no bo skoro tak wiele osób kupuje dany produkt, znaczy to, że jest on po prostu najlepszy. Nie wiem jak Wam, ale mi w takich sytuacjach zawsze przypomina się to powiedzenie o miliardach much, które przecież nie mogą się mylić.
Dla wielu z nas wyznacznikiem przy zakupie konsol jest liczba sprzedanych egzemplarzy (jak wiadomo Sony sprzedało dwa razy więcej konsol obecnej generacji niż Microsoft). Coś w takim myśleniu rzeczywiście jest – no bo skoro tak wiele osób kupuje dany produkt, znaczy to, że jest on po prostu najlepszy. Nie wiem jak Wam, ale mi w takich sytuacjach zawsze przypomina się to powiedzenie o miliardach much, które przecież nie mogą się mylić.
Czyli co? To która lepsza?
Nie napiszę tu nic odkrywczego: odpowiedzi nie ma. A właściwie jest, ale dla każdego inna. I żeby jej sobie udzielić, trzeba uczciwie przemyśleć kilka kwestii.
1. Gry na wyłączność
Tak zwane exy „zmusiły” mnie do zakupu obydwu konsol. To przecież dla gier kupujemy konsole i wypasione komputery, a więc jeżeli ceniony przez nas tytuł dostępny jest tylko na jednym urządzeniu, stanowi to poważny bodziec do zakupu tego właśnie urządzenia (siła tego bodźca rośnie wprost proporcjonalnie do liczby upragnionych tytułów). Tutaj muszę napisać, że sporo gier, które są na wyłączność dla Xboksa po jakimś czasie trafia na pecety. Nie wszystkie, ale są takie tytuły. Dzieje się tak również (choć rzadziej) z grami na maszynkę Sony (która to firma, jak czytałem ostatnio na ppe.pl, wprowadza znaczek „console exclusive game”, co jest dość sprytnym obejściem problemu).
Trudno tu wymieniać wszystkie gry ekskluzywne (takie zestawienia są dostępne w sieci). Wymienię więc te tytuły na poszczególne platformy, które są istotne dla mnie.
PlayStation 4:
• Uncharted: Kolekcja Nathana Drake’a i nadchodzące Uncharted 4,
• The Last of Us: Remastered i – w bliższej lub dalszej (raczej dalszej) przyszłości – The Last of Us 2,
• The Order: 1886 (ano tak, mimo wszystko, jak na te osiem dyszek, które za nią dałem, bawiłem się świetnie),
• Infamous: Second Son (moim zdaniem słabsza od pierwszych dwóch części, ale dla mnie to i tak „must have”),
• Killzone: Shadow Fall (jak wyżej, dla mnie najsłabsza z dotychczasowych części, a mimo to niezła).
Nie wymieniam wyżej Until Dawn tylko dlatego, że w tę grę jeszcze nie grałem (z recenzji wiem, że będzie mi się podobało). Nieodżałowana jest – jak dla mnie – seria Resistance, nie tracę jednak nadziei, że jej sensowny przedstawiciel pojawi się w końcu na PS4.
Xbox One
• Gears of War Ultimate Edition i nadchodzące Gears of War 4,
• Halo: The Master Chief Collection oraz Halo 5: Guardians,
• Dead Rising 3 (zakochałem się w tej grze jeszcze przy dwóch pierwszych częściach na X360, przy czym warto wspomnieć, że część druga ukazała się także na PS3),
• Forza Motorsport 5 („szóstki” jeszcze nie mam),
• Forza Horizon 2 (i kolejne części, bo jestem pewien, że będą).
Quantum Break to dla mnie także pozycja obowiązkowa, ale z ostateczną oceną trzeba będzie poczekać, aż się ukaże. Świetnie wygląda także Cuphead, z pewnością rozważę zakup ReCore. Będę wniebowzięty, jeżeli na Xbox One ukaże się Alan Wake 2 (ale to raczej nieprędko).
Znamienne, że na powyższych listach widnieje sporo remasterów. Taki już niestety urok obecnej generacji konsol. Kupiłem te gry za mniej więcej pół ceny początkowej w kilka miesięcy po premierze, choć grałem w ich oryginalne wersje. Część kosztów się zwróci – wersje z poprzednich generacji mogę teraz odsprzedać. Szczególnie dobry wydaje mi się deal na odświeżone Gearsy – wraz z grą otrzymałem kod na wszystkie 4 części z X360 (promocja trwała bodajże do końca 2015 roku), dostępne w ramach kompatybilności wstecznej na XO.
Co do remasterów, to opinie są mocno podzielone. Osobiście uważam, że niektóre warto kupić po ograniu oryginałów na poprzedniej generacji, ale tylko wtedy, gdy dane tytuły należą do naszych ulubionych (różnica w jakości – z chlubnymi wyjątkami – nie jest duża i zazwyczaj nie usprawiedliwia wydatku). Tak naprawdę odświeżone wersje gier na nowe konsole to świetna sprawa dla kogoś, kto od obecnej generacji zaczyna przygodę z grami lub wcześniejszą generację ogrywał w obozie konkurencji.
2. Znajomi
Na obydwu rozważanych konsolach możliwie jest korzystanie z gier używanych. Logiczne jest zatem, że mniej wydasz na gry, jeśli będziesz mógł czasem pożyczyć coś od kumpla. Rozważ wagę tego argumentu i jeśli uznasz ją za istotną, rozejrzyj się wśród grających znajomych. Jeśli większość z nich ma PS4, kup PlayStation, a jeśli XO – bierz Xboksa.
Kolejna sprawa to znajomi wirtualni. Jeżeli lubisz sieciowe rozgrywki w gronie znajomych, a pokaźną ich grupę „uzbierałeś” na poprzedniej generacji, prawdopodobnie chciałbyś nadal wspólnie z nimi się bawić. Jeśli więc do tej pory grałeś na plejaku, jest większa szansa, że pograsz w sieci z tymi samymi znajomymi na PS4. Analogicznie jest z Xboksem (choć są badania – potwierdzone przez liczby sprzedanych egzemplarzy poszczególnych konsol – które dowodzą, że spora grupa użytkowników X360 przerzuciła się na PS4). Dla mnie to żaden argument, bo miłośnikiem sieciowego grania, nawet wśród znajomych, nie jestem.
Na obydwu rozważanych konsolach możliwie jest korzystanie z gier używanych. Logiczne jest zatem, że mniej wydasz na gry, jeśli będziesz mógł czasem pożyczyć coś od kumpla. Rozważ wagę tego argumentu i jeśli uznasz ją za istotną, rozejrzyj się wśród grających znajomych. Jeśli większość z nich ma PS4, kup PlayStation, a jeśli XO – bierz Xboksa.
Kolejna sprawa to znajomi wirtualni. Jeżeli lubisz sieciowe rozgrywki w gronie znajomych, a pokaźną ich grupę „uzbierałeś” na poprzedniej generacji, prawdopodobnie chciałbyś nadal wspólnie z nimi się bawić. Jeśli więc do tej pory grałeś na plejaku, jest większa szansa, że pograsz w sieci z tymi samymi znajomymi na PS4. Analogicznie jest z Xboksem (choć są badania – potwierdzone przez liczby sprzedanych egzemplarzy poszczególnych konsol – które dowodzą, że spora grupa użytkowników X360 przerzuciła się na PS4). Dla mnie to żaden argument, bo miłośnikiem sieciowego grania, nawet wśród znajomych, nie jestem.
3. Akcesoria
Podstawą konsolowej rozrywki jest oczywiście pad. Jak dla mnie ten w wersji xboksowej jest najwygodniejszym sposobem sterowania w grach. Odpowiada mi wielkością i asymetrycznym rozmieszczeniem analogów. W padzie PS4 wielkość też jest w porządku i muszę przyznać, że w porównaniu do trzeciego DualShocka uczyniony został gigantyczny postęp. Cóż, każdy ma inne preferencje, najlepiej więc przetestować obydwa pady przed zakupem konsoli (jest to możliwe w większości dużych sklepów).
Warto tu podkreślić, że istnieją także pady asymetryczne do PS4 (o symetrycznych, stylizowanych na te od plejaka, ale przeznaczonych do Xbox One nie słyszałem). W sumie stanowią dobrą alternatywę, należy jednak pamiętać, że nie zawsze obsługują wszystkie funkcje oryginału (np. brak dotykowej płytki z DS4).
Jeżeli chodzi o inne akcesoria już obecne na rynku, to wspomnieć należy o Kinect 2.0 dla XO. Jest to sprzęt o dużo większych możliwościach, niż kamerka znana z Xboksa 360. Tamtą pokochali „niedzielni” użytkownicy konsoli, rozruszała wiele imprez i pokazała naszym lepszym połowom, że granie może być fajne. Do nowego Kinecta użytkownicy nie zapałali jednak miłością i można odnieść wrażenie, że sam Microsoft przestaje go wspierać. Gier wykorzystujących czujnik ruchu jest niewiele, jednak jeżeli lubisz skakanie przed konsolą, zakup wart jest rozważenia.
W przypadku PS4 na rynku dostępna jest PlayStation Camera. Wyposażono ją w dwa obiektywy, co pozwala oceniać głębię przechwytywanego obrazu. Dzięki tej kamerce można sobie pomachać padem przed ekranem, potrafi ona też rozpoznać ruchy samej ręki (możliwości kamery można sprawdzić w aplikacji Playroom). Z konsolą PS4 działa również PS Move, sprzęt znany z poprzedniej generacji. Niewiele tytułów jednak go obsługuje.
Znacznie ciekawiej w przypadku obu konsol rysuje się przyszłość. Fani Sony oczekują na gogle PlayStation VR, ze sprzętem Microsoftu współpracować ma HoloLens. Należy tu jednak napisać, że nie będą to tanie zabawki (ich koszt zapewne znacznie przekroczy cenę samej konsoli).
Podstawą konsolowej rozrywki jest oczywiście pad. Jak dla mnie ten w wersji xboksowej jest najwygodniejszym sposobem sterowania w grach. Odpowiada mi wielkością i asymetrycznym rozmieszczeniem analogów. W padzie PS4 wielkość też jest w porządku i muszę przyznać, że w porównaniu do trzeciego DualShocka uczyniony został gigantyczny postęp. Cóż, każdy ma inne preferencje, najlepiej więc przetestować obydwa pady przed zakupem konsoli (jest to możliwe w większości dużych sklepów).
Warto tu podkreślić, że istnieją także pady asymetryczne do PS4 (o symetrycznych, stylizowanych na te od plejaka, ale przeznaczonych do Xbox One nie słyszałem). W sumie stanowią dobrą alternatywę, należy jednak pamiętać, że nie zawsze obsługują wszystkie funkcje oryginału (np. brak dotykowej płytki z DS4).
Jeżeli chodzi o inne akcesoria już obecne na rynku, to wspomnieć należy o Kinect 2.0 dla XO. Jest to sprzęt o dużo większych możliwościach, niż kamerka znana z Xboksa 360. Tamtą pokochali „niedzielni” użytkownicy konsoli, rozruszała wiele imprez i pokazała naszym lepszym połowom, że granie może być fajne. Do nowego Kinecta użytkownicy nie zapałali jednak miłością i można odnieść wrażenie, że sam Microsoft przestaje go wspierać. Gier wykorzystujących czujnik ruchu jest niewiele, jednak jeżeli lubisz skakanie przed konsolą, zakup wart jest rozważenia.
W przypadku PS4 na rynku dostępna jest PlayStation Camera. Wyposażono ją w dwa obiektywy, co pozwala oceniać głębię przechwytywanego obrazu. Dzięki tej kamerce można sobie pomachać padem przed ekranem, potrafi ona też rozpoznać ruchy samej ręki (możliwości kamery można sprawdzić w aplikacji Playroom). Z konsolą PS4 działa również PS Move, sprzęt znany z poprzedniej generacji. Niewiele tytułów jednak go obsługuje.
Znacznie ciekawiej w przypadku obu konsol rysuje się przyszłość. Fani Sony oczekują na gogle PlayStation VR, ze sprzętem Microsoftu współpracować ma HoloLens. Należy tu jednak napisać, że nie będą to tanie zabawki (ich koszt zapewne znacznie przekroczy cenę samej konsoli).
4. Haracz dla producentów konsol
Opłacanie PlayStation Plus lub Xbox Live Gold to rzecz dobrowolna, ale tak naprawdę tylko dla tych, którzy preferują kampanie dla pojedynczego gracza. Jeśli lubisz granie w sieci – bez abonamentu się nie obejdzie. Wysokość opłat nie jest mała (ok. 200 zł rocznie, ale wystarczy trochę poszperać, aby znaleźć tańszą opcję).
Na szczęście zarówno Sony, jak i Microsoft robią niemało, aby nam te wydatki osłodzić. Zaczęło się od Japończyków, którzy chcieli zachęcić do płacenia abonamentu posiadaczy PS3 i PS Vita (oni nie muszą płacić za granie w sieci, w większości nie widzieli więc sensu w jego opłacaniu). Oprócz kilku pomniejszych bonusów (zniżki w sklepie cyfrowym, wcześniejszy dostęp do niektórych produkcji) w abonamencie pojawiły się pełne wersje gier, zazwyczaj wysoko ocenianych produkcji z segmentu AAA. Odpowiedź Microsoftu nadeszła w postaci programu Games with Gold, w ramach którego użytkownicy również dostawali pełne wersję gier (oprócz dotychczasowych profitów, takich jak zniżki na cyfrowe zakupy). O gustach się nie dyskutuje, ale – wg większości opinii – początkowo lepsze gry umieszczała w swoim programie firma japońska. Różnica jednak była taka, że gry od Microsoftu pozostawały z użytkownikiem „na zawsze” (na PS3 i PS Vita można grać tylko wtedy, gdy ma się opłacony abonament, na X360 gry są dostępne nawet po jego wygaśnięciu).
Ponieważ Sony zmieniło politykę, wymagając abonamentu do sieciowego grania na PS4, nie musi już dawać tak dobrych gier (ludzie i tak zapłacą, jeśli chcą grać on-line). Jeszcze raz podkreślam, że wszystko jest kwestią gustu, ale gry z PS+ na czwartą konsolę PlayStation nie zawsze są takie, jakich życzyliby sobie właściciele konsol i są to w większości produkcje niezależne (to oczywiście nie jest zarzut). W opinii większości podupadła też oferta „darmowych” gier na PS3. Podobnie jest z Xboksem One – próżno tu szukać blockbusterów, a w dostarczone przez firmę gry można grać tylko przy aktywnym abonamencie. Tu jest jednak dodatkowy bonus – wszystkie gry z X360 z programu GwG działają obecnie na XO (i oczywiście pozostają z użytkownikiem na stałe). A dodać należy, że właśnie tytuły dla X360 sporo zyskały na jakości od momentu uruchomienia usługi.
Opłacanie PlayStation Plus lub Xbox Live Gold to rzecz dobrowolna, ale tak naprawdę tylko dla tych, którzy preferują kampanie dla pojedynczego gracza. Jeśli lubisz granie w sieci – bez abonamentu się nie obejdzie. Wysokość opłat nie jest mała (ok. 200 zł rocznie, ale wystarczy trochę poszperać, aby znaleźć tańszą opcję).
Na szczęście zarówno Sony, jak i Microsoft robią niemało, aby nam te wydatki osłodzić. Zaczęło się od Japończyków, którzy chcieli zachęcić do płacenia abonamentu posiadaczy PS3 i PS Vita (oni nie muszą płacić za granie w sieci, w większości nie widzieli więc sensu w jego opłacaniu). Oprócz kilku pomniejszych bonusów (zniżki w sklepie cyfrowym, wcześniejszy dostęp do niektórych produkcji) w abonamencie pojawiły się pełne wersje gier, zazwyczaj wysoko ocenianych produkcji z segmentu AAA. Odpowiedź Microsoftu nadeszła w postaci programu Games with Gold, w ramach którego użytkownicy również dostawali pełne wersję gier (oprócz dotychczasowych profitów, takich jak zniżki na cyfrowe zakupy). O gustach się nie dyskutuje, ale – wg większości opinii – początkowo lepsze gry umieszczała w swoim programie firma japońska. Różnica jednak była taka, że gry od Microsoftu pozostawały z użytkownikiem „na zawsze” (na PS3 i PS Vita można grać tylko wtedy, gdy ma się opłacony abonament, na X360 gry są dostępne nawet po jego wygaśnięciu).
Ponieważ Sony zmieniło politykę, wymagając abonamentu do sieciowego grania na PS4, nie musi już dawać tak dobrych gier (ludzie i tak zapłacą, jeśli chcą grać on-line). Jeszcze raz podkreślam, że wszystko jest kwestią gustu, ale gry z PS+ na czwartą konsolę PlayStation nie zawsze są takie, jakich życzyliby sobie właściciele konsol i są to w większości produkcje niezależne (to oczywiście nie jest zarzut). W opinii większości podupadła też oferta „darmowych” gier na PS3. Podobnie jest z Xboksem One – próżno tu szukać blockbusterów, a w dostarczone przez firmę gry można grać tylko przy aktywnym abonamencie. Tu jest jednak dodatkowy bonus – wszystkie gry z X360 z programu GwG działają obecnie na XO (i oczywiście pozostają z użytkownikiem na stałe). A dodać należy, że właśnie tytuły dla X360 sporo zyskały na jakości od momentu uruchomienia usługi.
5. Bebechy
W przypadku ludzi ponoć najbardziej liczy się wnętrze. W przypadku konsol parametry techniczne z punktu widzenia użytkownika moim zdaniem nie liczą się wcale. Znaczenie ma wyłącznie frajda płynąca z grania, nic więcej.
Mimo to istnieje zadziwiająco spora grupa ludzi, którzy przerzucają się specyfikacjami technicznymi obu konsol, podkreślając wyższość jednej z nich nad drugą. Precyzyjniej: wyższość PS4 nad XO. Rzecz dyskusji w zasadzie nie podlega: większe możliwości ma PS4. Tylko co z tego?
Różnica ma znaczenie tylko przy grach multiplatformowych. I podobno jest zauważalna. Podobno, bo ja mam z tym pewien kłopot. Jeśli wczytamy się w pierwsze lepsze forum o grach, wynikać z niego będzie coś, co celnie podsumowuje dostępny w galerii pod wpisem obrazek.
Tymczasem moje doświadczenie mówi mi, że wcale tak to nie wygląda. Nie jest ono bogate, bo z oczywistych powodów nie kupuję tej samej gry na różne platformy. Zdarzyło się jednak tak, że pożyczyłem od znajomego Wiedźmina 3 na PS4. Pograwszy jakieś 10 godzin uznałem, że będzie to jednak dłuższa przygoda niż początkowo zakładałem, a że kumpel niebawem miał się wyprowadzić, grę musiałem oddać. Postanowiłem kupić grę na Xbox One (raz, że gra jest tak dobra, że chętnie ponownie przeszedłem te same początkowe questy, dwa – byłem ciekaw, ile godzin pochłonie z mojego życiorysu, a aplikacja Xbox na Windows 10 podaje takie informacje, trzy – znajoma miłośniczka Wiedźmina również ma go w wersji na XO i chciałem porównać nasze osiągnięcia). I co? I nic. Jak dla mnie, różnica jest żadna. Kto wie, może gdybym miał lepszy wzrok albo chociaż lepszy TV… Zapewne różnica byłaby widoczna, gdybym obie gry uruchomił jednocześnie obok siebie. Ale nie o to przecież chodzi. Podobnie było z grą Assassin’s Creed: Black Flag. Ja (jak wszystkich asasynów) ogrywałem ją na sprzęcie Microsoftu, kumpel na sprzęcie Sony. Różnic nie dostrzegłem.
W przypadku ludzi ponoć najbardziej liczy się wnętrze. W przypadku konsol parametry techniczne z punktu widzenia użytkownika moim zdaniem nie liczą się wcale. Znaczenie ma wyłącznie frajda płynąca z grania, nic więcej.
Mimo to istnieje zadziwiająco spora grupa ludzi, którzy przerzucają się specyfikacjami technicznymi obu konsol, podkreślając wyższość jednej z nich nad drugą. Precyzyjniej: wyższość PS4 nad XO. Rzecz dyskusji w zasadzie nie podlega: większe możliwości ma PS4. Tylko co z tego?
Różnica ma znaczenie tylko przy grach multiplatformowych. I podobno jest zauważalna. Podobno, bo ja mam z tym pewien kłopot. Jeśli wczytamy się w pierwsze lepsze forum o grach, wynikać z niego będzie coś, co celnie podsumowuje dostępny w galerii pod wpisem obrazek.
Tymczasem moje doświadczenie mówi mi, że wcale tak to nie wygląda. Nie jest ono bogate, bo z oczywistych powodów nie kupuję tej samej gry na różne platformy. Zdarzyło się jednak tak, że pożyczyłem od znajomego Wiedźmina 3 na PS4. Pograwszy jakieś 10 godzin uznałem, że będzie to jednak dłuższa przygoda niż początkowo zakładałem, a że kumpel niebawem miał się wyprowadzić, grę musiałem oddać. Postanowiłem kupić grę na Xbox One (raz, że gra jest tak dobra, że chętnie ponownie przeszedłem te same początkowe questy, dwa – byłem ciekaw, ile godzin pochłonie z mojego życiorysu, a aplikacja Xbox na Windows 10 podaje takie informacje, trzy – znajoma miłośniczka Wiedźmina również ma go w wersji na XO i chciałem porównać nasze osiągnięcia). I co? I nic. Jak dla mnie, różnica jest żadna. Kto wie, może gdybym miał lepszy wzrok albo chociaż lepszy TV… Zapewne różnica byłaby widoczna, gdybym obie gry uruchomił jednocześnie obok siebie. Ale nie o to przecież chodzi. Podobnie było z grą Assassin’s Creed: Black Flag. Ja (jak wszystkich asasynów) ogrywałem ją na sprzęcie Microsoftu, kumpel na sprzęcie Sony. Różnic nie dostrzegłem.
6. Pozostałe
Nie chcę szczegółowo pisać o cenach konsol, a to dlatego, że te lubią się zmieniać (ostatnio AMD donosi o planowanych kolejnych obniżkach). Dość powiedzieć, że ceny obu urządzeń są porównywalne (oczywiście za Xboksa z Kinectem zapłacimy więcej, niż za „gołe” PS4, a za „Edycję Gracza” PlayStation – z dwoma padami i kamerą – więcej niż za samego Xboksa), a jeden producent dość szybko reaguje na poczynania cenowe drugiego.
Inną ważną kwestią jest kultura pracy. Xbox jest znacznie cichszy niż PS4, a to dlatego, że jego zasilacz znajduje się na zewnątrz. Interfejs użytkownika jest – w mojej ocenie – równie wygodny na obu konsolach, zwłaszcza po listopadowej aktualizacji konsoli Microsoftu. W przypadku PS3 i X360 różnica w prędkości działania jest kolosalna (uruchamianie cyfrowego sklepu, instalowanie łatek czy nawet odinstalowanie jakiejś gry na PlayStation 3 wymaga anielskiej niemal cierpliwości, zwłaszcza, gdy ktoś przyzwyczaił się do szybkości wykonywania tych samych czynności z poziomu Xboksa 360). Tutaj jest zupełnie inaczej – obie konsole działają szybko i sprawnie.
Kompatybilność wsteczna istnieje tylko na Xbox One i obejmuje obecnie ponad 100 tytułów (liczba ta ma się sukcesywnie zwiększać). Jest to usługa darmowa – jeśli posiadasz objęty nią tytuł na X360, na XO pograsz za darmo. Przedstawiciele Sony nie przewidują podobnej funkcjonalności na PS4 (mówienie o kompatybilności wstecznej w odniesieniu do możliwości ponownego zakupu wybranych gier z PS2 i uruchomienia ich na PS4 moim zdaniem jest jednak nadużyciem).
I wreszcie ostatnia, bardzo ważna sprawa – radość płynąca z gry. Na obu maszynkach jest ogromna! Jednakowa przy grach multiplatformowych i zupełnie wyjątkowa przy produkcjach ekskluzywnych.
Nie chcę szczegółowo pisać o cenach konsol, a to dlatego, że te lubią się zmieniać (ostatnio AMD donosi o planowanych kolejnych obniżkach). Dość powiedzieć, że ceny obu urządzeń są porównywalne (oczywiście za Xboksa z Kinectem zapłacimy więcej, niż za „gołe” PS4, a za „Edycję Gracza” PlayStation – z dwoma padami i kamerą – więcej niż za samego Xboksa), a jeden producent dość szybko reaguje na poczynania cenowe drugiego.
Inną ważną kwestią jest kultura pracy. Xbox jest znacznie cichszy niż PS4, a to dlatego, że jego zasilacz znajduje się na zewnątrz. Interfejs użytkownika jest – w mojej ocenie – równie wygodny na obu konsolach, zwłaszcza po listopadowej aktualizacji konsoli Microsoftu. W przypadku PS3 i X360 różnica w prędkości działania jest kolosalna (uruchamianie cyfrowego sklepu, instalowanie łatek czy nawet odinstalowanie jakiejś gry na PlayStation 3 wymaga anielskiej niemal cierpliwości, zwłaszcza, gdy ktoś przyzwyczaił się do szybkości wykonywania tych samych czynności z poziomu Xboksa 360). Tutaj jest zupełnie inaczej – obie konsole działają szybko i sprawnie.
Kompatybilność wsteczna istnieje tylko na Xbox One i obejmuje obecnie ponad 100 tytułów (liczba ta ma się sukcesywnie zwiększać). Jest to usługa darmowa – jeśli posiadasz objęty nią tytuł na X360, na XO pograsz za darmo. Przedstawiciele Sony nie przewidują podobnej funkcjonalności na PS4 (mówienie o kompatybilności wstecznej w odniesieniu do możliwości ponownego zakupu wybranych gier z PS2 i uruchomienia ich na PS4 moim zdaniem jest jednak nadużyciem).
I wreszcie ostatnia, bardzo ważna sprawa – radość płynąca z gry. Na obu maszynkach jest ogromna! Jednakowa przy grach multiplatformowych i zupełnie wyjątkowa przy produkcjach ekskluzywnych.
Podsumowanie
Jeśli uważnie przeczytałeś tekst, zauważyłeś, że – wbrew tytułowi – staram się kija w mrowisko nie wkładać. Nie znajdziesz tu odpowiedzi, która konsola jest lepsza. Każdy musi poszukać własnej.
To po co ten tekst? Nic w nim przecież nowego. Otóż mój wpis powstał, ponieważ zawarte w tytule pytanie często zadają mi znajomi (i znajomi znajomych). Wiedzą, że mam obie konsole od momentu ich polskiej premiery i zapewne mogę powiedzieć na ich temat coś więcej, niż sprzedawca w markecie. Łatwiejsze od dyskutowania z każdym z osobna jest wskazanie linku do tego artykułu. Jest też spora szansa na to, że tekst pomoże dokonać wyboru komuś spoza kręgu „znajomych znajomych”.
Po moim ostatnim wpisie dowiedziałem się z kilku mniej życzliwych komentarzy, że jestem konsolowym fanbojem. Nic bardziej mylnego. Albo sztuka czytania ze zrozumieniem podupadła w narodzie, albo nie wszyscy znają definicję fanboja (choćby tę najprostszą, która oprócz oddania danemu produktowi zakłada całkowity brak krytycyzmu wobec niego i agresywne traktowanie użytkowników, którzy mają na temat tego produktu odmienne zdanie). Uprzedzając zatem kolejne odkrywcze stwierdzenia od razu piszę, że jeżeli uważasz, że kupić warto PS4/XO/PC/Wii U (jeżeli cos jest tu niepotrzebne, skreśl to), bo tylko ten sprzęt nadaje się do grania, masz rację!
Jeżeli jakiś posiadacz wymienionych w tytule sprzętów przebrnął przez cały tekst, byłoby świetnie, gdyby w komentarzu uzupełnił niniejszy wpis, bo z pewnością pominąłem w nim wiele istotnych aspektów. Jeżeli zaś należysz do grona jeszcze niezdecydowanych, to się z tymi komentarzami zapoznaj, bo mogą trafić do ciebie bardziej, niż cały artykuł.
Jeśli uważnie przeczytałeś tekst, zauważyłeś, że – wbrew tytułowi – staram się kija w mrowisko nie wkładać. Nie znajdziesz tu odpowiedzi, która konsola jest lepsza. Każdy musi poszukać własnej.
To po co ten tekst? Nic w nim przecież nowego. Otóż mój wpis powstał, ponieważ zawarte w tytule pytanie często zadają mi znajomi (i znajomi znajomych). Wiedzą, że mam obie konsole od momentu ich polskiej premiery i zapewne mogę powiedzieć na ich temat coś więcej, niż sprzedawca w markecie. Łatwiejsze od dyskutowania z każdym z osobna jest wskazanie linku do tego artykułu. Jest też spora szansa na to, że tekst pomoże dokonać wyboru komuś spoza kręgu „znajomych znajomych”.
Po moim ostatnim wpisie dowiedziałem się z kilku mniej życzliwych komentarzy, że jestem konsolowym fanbojem. Nic bardziej mylnego. Albo sztuka czytania ze zrozumieniem podupadła w narodzie, albo nie wszyscy znają definicję fanboja (choćby tę najprostszą, która oprócz oddania danemu produktowi zakłada całkowity brak krytycyzmu wobec niego i agresywne traktowanie użytkowników, którzy mają na temat tego produktu odmienne zdanie). Uprzedzając zatem kolejne odkrywcze stwierdzenia od razu piszę, że jeżeli uważasz, że kupić warto PS4/XO/PC/Wii U (jeżeli cos jest tu niepotrzebne, skreśl to), bo tylko ten sprzęt nadaje się do grania, masz rację!
Jeżeli jakiś posiadacz wymienionych w tytule sprzętów przebrnął przez cały tekst, byłoby świetnie, gdyby w komentarzu uzupełnił niniejszy wpis, bo z pewnością pominąłem w nim wiele istotnych aspektów. Jeżeli zaś należysz do grona jeszcze niezdecydowanych, to się z tymi komentarzami zapoznaj, bo mogą trafić do ciebie bardziej, niż cały artykuł.