Wóz Drzymały S02E13, In the Hunt
Dziś na tapetę bierę grę o dziwacznym tytule In the Hunt. Powstała w studio mało obecnie znanej firmy Irem. Wydana została w 1993. Oczywiście na automaty VideoArcade, a jest przedstawicielem gatunku zwanego shmup lub jeśli komuś powie to coś więcej shoot'em up. Zapraszam do środka.
Najpierw oczywiście podkład dźwiękowy.
Dzień dobry, dobry wieczór, witam Was znudzeni internauci w trzynastym odcinku drugiego sezonu Wozu Drzymały. Nie wierze w zabobony, więc nie wydaje mi się aby był jakiś specjalnie pechowy. Do końca tego sezonu pozostały nam już tylko trzy odcinki (z tym, cztery), tak że pozycje, które goszczą w sondzie do tego tekstu są już wszystkim co dla Was przygotowałem w tym sezonie. Kolejny powinien wystartować gdzieś na początku lutego przyszłego roku. O ile oczywiście dożyję i będę w stanie przygotowywać następne teksty ;) Za tydzień będą już tylko dwie pozycje, a za dwa tygodnie sondy nie będzie. Ewentualnie jakieś pytanie odnośnie tego jak zapatrujecie się na kolejne sezony tego bloga :) Jeśli trafiliście tu przypadkiem to pokazuję i objaśniam. Znajdujecie się przed wejściem do Wozu Drzymały. Jest to miejsce, w którym przybliżam/przypominam Wam gry Arcade z przełomu lat 80' i 90' ubiegłego stulecia. Wejdźcie proszę i czujcie się jak u siebie. Teraz już dość tego wstępu, zaczynamy.
Dziś, jak już pewnie się zorientowaliście, przedstawię Wam grę z gatunku shmup, czyli shoot'em up opowiadającą o przygodach nieustraszonej łodzi podwodnej. Gra powstała w studiu aktualnie zapomnianej już firmy Irem i powstała w 1993 roku.
Na początek dla zainteresowanych zdjęcie automatu dedykowanego grze. Niestety w internetach bardzo ciężko znaleźć jakieś sensowne zdjęcie, więc musicie zadowolić się takim pokurczem.
Udało mi się znaleźć za to całkiem niezłe zdjęcia płyty, na której zapisana jest gra. Co ciekawe płyta jest dwupiętrowa. Co prawda zdarzało się to całkiem często jednak w moim cyklu jest to pierwsze zdjęcie tego typu płyty.
Udało mi się też znaleźć kilka ulotek reklamujących grę. Wyglądają one mniej więcej tak.
To tyle jeśli chodzi o gadżety związane z samym automatem. Materiałów na temat tej gry jest w internecie dramatycznie mało i trzeba się naprawdę mocno naszukać żeby znaleźć coś sensownego.
Tytuł: | In the Hunt |
Producent: | Irem |
Rok wydania: | 1993 |
Liczba graczy: | 1-2 (co-op, jednocześnie) |
Używanych przycisków: | 2 |
W latach 1995/1996 gra została wydana na konsole Sony PlayStation, Sega Saturn oraz co ciekawe na PC pod Windowsa 95. Nie jestem w stanie za wiele napisać o tych wersjach. Szczególnie o tych dla PC i Saturna. Z tego prostego względu, że wersji dla PC nie udało mi się nigdzie odnaleźć, a istniejące emulatory konsoli Segi nie są w stanie uruchomić tej gry (o ile w ogóle same są w stanie się uruchomić ;) ). Jedyne co mogę napisać o wersji dla Saturna to, że gra dorobiła się renderowanego intra, bo tylko tyle udało mi się zobaczyć ;) Wersja na PSXa graficznie prawie nie różni się od oryginału z automatu jednak nie zaobserwowałem w niej muzyki. Są tylko efekty dźwiękowe. Tutaj udało mi się zrobić screena i w porównaniu do wersji Arcade, graficznie gra prawie się nie różni.
Teraz kilka słów o fabule, która nie jest jakoś specjalnie rozbudowana. Niejaka organizacja nazywająca się D.A.S. (Dark Anarchy Society) spowodowała roztopienie się lodowców i czap śnieżnych na Ziemi powodując potop. Sama będąc na to przygotowana dysponuje wielką flota statków nawodnych i podwodnych. Terroryzuje pozostałych przy życiu ludzi i chce przejąć kontrolę nad planetą. Nasi dzielni kapitanowie łodzi podwodnych stają w obliczu walki z siłami wroga, którzy posiadają miażdżącą przewagę. To cała fabuła, która w samej grze ogranicza się do kilku zdań na początku i dwóch zdań z podziękowaniami na końcu gry. Między etapami pojawiają się komunikaty z datą i pogodą jaka panuje na powierzchni. Więc to tyle jeśli chodzi o fabułę. Co ciekawe organizacja D.A.S. Pojawia się też w innej bardzo podobnej grze tego samego studia, o której pisałem w pierwszym sezonie. Gra ta nosi tytuł Undercover Cops.
Będąc w tym miejscu chciałbym się podzielić z Wami moją rozkminą na temat tytułu samej gry. Nie wydaje się on Wam dość karkołomny? Ta myśl zaświtała mi w głowie kiedy pisałem tekst o Undercover Cops i natrafiłem na sporą ilość błędów w tekstach pisanych po angielsku. Może oni po prostu nie znali angielskiego zbyt dobrze i przez to sprawa wygląda jak wygląda? Nie wydaje Wam się, że tytuł brzmiałby znacznie mniej karkołomnie gdyby brzmiał On the Hunt? To tyle z moich przemyśleń. Jestem ciekaw, czy ktoś z Was kiedyś się nad tym zastanawiał :)
Teraz wypadało by opisać bohaterów naszego polowania jednak mamy tu do czynienia z łodziami podwodnymi i w zasadzie poza tym, że łódka gracza pierwszego jest czerwona, zaś gracz drugi steruje wanną w kolorze niebieskim. Nic więcej o naszych herosach nie jestem w stanie powiedzieć. Po gabarytach sądząc, nie są to jednoosobowe japońskie łódki znane choćby z ataku na Perl Harbor. Nie są to jednak też jakieś strasznie wielkie jednostki.
Teraz słów kilka o przeciwnikach. Są dosyć zróżnicowani i bardzo precyzyjnie narysowani, z dużą dbałością o detale, o czym przekonałem się dopiero tworząc grafiki do tego bloga. Przyjdzie stoczyć nam bój z jednostkami podwodnymi, nawodnymi, powietrznymi, a nawet lądowymi. Spotkamy więc tutaj kilka rodzajów samolotów, śmigłowce, małe kutry rakietowe, wielkie krążowniki, które potrafią zająć trzy czwarte części ekranu. Natkniemy się na małe Mechy potrafiące poruszać się po lądzie, pod wodą, a nawet wzbić się w powietrze. Spotkamy też na swojej drodze małe skaczące batyskafy, czy kilka rodzajów dział, stojących na powierzchni, czy też pod powierzchnią wody. W jednej z plansz stoczymy walkę z wielką rybą, przypominającą węgorza, a w zasadzie z dwoma takimi rybami. Przeciwnicy są dość zróżnicowani i potrafią zrobić niezłą zadymkę. Szczególnie jeśli namnoży się ich za wiele.
teraz będę się rozwodził nad poszczególnymi przeciwnikami, więc jeśli ktoś nie jest zainteresowany to może sobie kliknąć tutaj i przenieść się do następnego akapitu.
Podstawowym rodzajem przeciwnika na jaki się natkniemy w czasie naszej krucjaty to łodzi podwodne będące bardzo podobne do tych, którymi poruszamy się my. Potrafią atakować mniej więcej w taki sam sposób jak my, czyli umieją wystrzelić torpedę prosto przed siebie lub dwie rakiety lecące w górę. Często zatrzymują się w jednym miejscu i ostrzeliwują się. Wtedy wbrew pozorom mogą być ciężkie do ustrzelenia, bo do zatrzymania się wybierają sobie miejsca, do których ciężko jest wysłać jakiś pocisk.
Kolejnym z podstawowych typów przeciwnika są śmigłowce. Latają w jedną i drugą stronę i zrzucają bomby. Aby je zestrzelić musimy wynurzyć się na powierzchnię co może nie być proste kiedy lata ich w powietrzu około trzech, bo tak nas zasypią tymi bombami, że ciężko jest między nimi manewrować. Na szczęście ich pociski można zestrzeliwać. Jeżeli plansza pozwala to najlepiej jest po prostu zanurzyć się tak głęboko, że nie będzie ich widać, wtedy przestają strzelać.
Kolejnym z latających wrogów jest sporych rozmiarów bombowiec. Bardzo opancerzony przez co ciężko jest go zestrzelić. Leci sobie powoli i sypie bombami. Rzuca serię czterech bomb, po czym robi małą przerwę i sypie następne cztery. Jedyna możliwość wymanewrowania ich to zmieszczenie się w tej szczelinie między kolejnymi seriami. Nie warto płynąć za nimi i próbować ich na siłę zestrzelić gdyż oprócz bomb mają też karabiny maszynowe, które strzelają do przodu i do tyłu pod kątem 45 stopni. Na szczęście karabiny te mogą nas zniszczyć tylko jeśli płyniemy po powierzchni.
Następnym z przeciwników na jakich się natkniemy są małe skaczące batyskafu. Jest to mała kulka na czterech nogach. Skaczą sobie radośnie po dnie, niektóre potrafią wyrzucić z siebie trzy kulki lecące trochę w górę a następnie opadają po lewej i prawej stronie oraz pośrodku od miejsca, w którym zostały wystrzelone. Występują w trzech wersjach kolorystycznych. Same są raczej nie groźne, ale w połączeniu z innymi przeciwnikami mogą stanowić problem i ciężko się ich pozbyć.
Z przeciwników nie poruszających się jednak mogących być zamontowanych pod wodą natrafimy na małe działka. Z daleka widzimy tylko klapę, z której się wyłaniają. Dopiero kiedy zbliżymy się na odpowiednią odległość, ujawniają się i zaczynają do nas strzelać. Ich strzelanie jest dosyć szybkie, więc trzeba uważać. Na szczęście są dosyć proste do wykończenia. Jednak jeśli w zadymce przeoczymy takie działko i przepłyniemy nad nim, to może być problem z cofnięciem się i zniszczeniem go.
Innym rodzajem działa są baterie nabrzeżne. Stoją na stałym lądzie i wystrzeliwują pociski podobne do tych, którymi sieją do nas śmigłowce. Można te bomby zestrzeliwać. Aby zniszczyć tego typu działo musimy oczywiście się wynurzyć. Nie pojawiają się nigdy pojedynczo więc zawsze jak zobaczymy takie jedno, możemy spodziewać się całej linii ustawionej na naszej drodze.
Kolejnym rodzajem działa jest głowica strzelająca promieniem wyglądającym na laser jednak na pewno laserem ten promień nie jest. Wiązka wystrzelona z tego wynalazku zamienia się w lodowy słup odgradzający nam drogę. Na szczęście lód ten można zniszczyć. Dodatkowo kiedy znajdziemy się na drodze tego promienia to nie musimy się jakoś specjalnie martwić. Zostajemy zamrożeni na chwilę, jednak kilka torped powoduje rozbicie lodowej bańki i możemy płynąć dalej.
Kolejnym stacjonarnym rodzajem przeciwnika są dziwne konstrukcje nazwane przeze mnie purchawami. Stoją na dnie lub zwisają z sufitu i wypluwają z siebie kolczaste kulki. Są to o tyle uciążliwi przeciwnicy, że usytuowani są przeważnie w miejscach trudno dostępnych i aby ich zniszczyć trzeba podpłynąć pod nich lub nad nich, a ich pociski wylatują właśnie do góry albo w dół do mocno utrudnia sprawę. Całkiem efektownie wybuchają.
Napotkamy też małe i szybkie kutry rakietowe. Pływają oczywiście tylko po powierzchni ale za to występują w dużych skupiskach, są dość wytrzymałe i bardzo szybkie. Wyrzucają bomby podobne do śmigłowców. Też opadają one pionowo w dół i można je niszczyć, ale kutry te sieją nimi znacznie szybciej niż helikoptery. Do tego ciężko jest się zanurzyć na tyle głęboko żeby uciec z ich zasięgu.
Na naszej drodze potkamy też wielkie łodzie podwodne, które mają trzy newralgiczne punkty i zniszczenie jednego z nich nie gwarantuje zatopienia jednostki. Można strzelać im w dziób, z którego wypuszczają torpedy. Podpływać do nich z góry nie polecam, bo mają tam luki rakietowe, którymi mogą nas zmieść i zniszczenie tego elementu też nie gwarantuje zniszczenia statku. Pod spodem mają luk bagażowy, z którego wypuszczają małe łódeczki podwodne i wg mnie jest to najlepsze miejsce aby atakować te statki. Kilka celnie wymierzonych rakiet i statek pięknie idzie na dno przełamując się na pół.
Małe sondy wypuszczane z luku bagażowego wielkich łodzi podwodnych nie stanowią wielkiego zagrożenia, no chyba że wpłyniemy w takiego piździka bo go nie zauważymy. Na szczęście nie są jakoś strasznie wytrzymałe i podpływając od spodu do wielkiej łodzi podwodnej niszczymy jednocześnie rzeczoną łódź jak i wypuszczane przez nią maluszki.
Już na pierwszej planszy możemy natknąć się na wielki krążownik. Zajmuje prawie trzy czwarte ekranu i dysponuje wielką siłą ognia. Ma pod dnem przyczepione wielkie działo a do tego cały czas wyrzuca bomby głębinowe. Na początku i końcu pod dnem ma zamontowane też małe działka, które generują kolorowe promienie tworzące barierę między dnem a spodem statku, które jest nie do przepłynięcia. Najlepszym sposobem na niego jest posiadanie samonaprowadzających rakiet, wynurzenie się za nim i atakowanie z wody i powietrza. Jest to jeden z twardszych, zwykłych przeciwników i spokojnie mógłby nosić miano sub-bossa.
Z latających przeciwników spotkamy jeszcze myśliwce odrzutowe, które latają w formacjach po cztery sztuki i zrzucają do wody torpedy. Są to raczej niegroźni przeciwnicy gdyż przylatują, zrzucają ładunek i odlatują. Ich torpedy łatwo można zestrzelić więc nie należy się nimi jakoś specjalnie przejmować.
Będziemy mieli też okazję powalczyć z małymi robocikami. Są one może mało mobilne i powolne, jednak mają tę zaletę (a może raczej z naszej perspektywy wadę), że mogą poruszać się po lądzie, pod wodą a do tego czasami potrafią wzbić się nawet w powietrze. Atakują wyrzucając z plecaka bombę głębinową, więc trzeba uważać na nich szczególnie kiedy czają się gdzieś nad nami.
Robociki mają też swoich pomocników. Są nimi śmigłowce transportowe, które przywożą je czasami na miejsce akcji. Nie atakują one jakoś specjalnie. Zatrzymują się tylko na chwilę. Zrzucają robota i starają się opuścić pole walki.
Pojawiają się też dziwne jednostki, które nawet nie wiem jak nazwać ;) Atakują podobnie do purchaw, czyli wyrzucają z siebie kolczaste kulki, które opadają w różnych kierunkach ale zawsze w stronę dna. Od wspomnianych purchaw różni je to, że mają zamontowane śmigło, dzięki któremu mogą albo popłynąć pionowo w dół albo wznieść się w pionowo w górę nad powierzchnię wody i unosić się w powietrzu.
Na jednej z plansz natkniemy się też na małe kreciki. Mają zamontowane z trzech stron głowice do fedrowania tuneli i w sumie są bardziej naszymi sprzymierzeńcami niż wrogami. Dlatego, że nie atakują nas tylko drążą tunele, które my musielibyśmy sobie wystrzelić rakietami i torpedami. Dlatego warto ich nie niszczyć od razu tylko dać im szanse przysłużenia się w naszej misji i wykopania tunelu za nas, bo im idzie to znacznie szybciej.
Pojawią się też pojazdy podwodne przypominające nieco odrzutowce wspomniane chwilę wcześniej. Z tą różnicą, że te pojazdy pływają pod wodą i przynoszą torpedy większe od siebie. Inaczej też się układają. Odrzutowce lecą w formacji w kształcie rombu, a te skubańce lecę w pionowej linii. Na szczęście ich torpedy też da się zniszczyć. Inaczej mielibyśmy nie lada problem, bo potrafią pokryć cały ekran swoimi pociskami.
Następny z przeciwników to statek podwodny, który mnie osobiście kojarzy się ze statkiem noszącego nazwę Nautilus, którego kapitanem był niejaki Nemo z filmu, który oglądałem wieki temu nakręconego na podstawie książki 20.000 mil podwodnej żeglugi. Występują oni w tak wielkich grupach, że przebicie się przez nie graniczy niemal z cudem. Strzelają niebieskimi, energetycznymi gwiazdkami. Nie są zbyt wytrzymali ale nadrabiają liczebnością.
Spotkamy też statki przypominające bardziej mechy. Strzelają podłużnymi pociskami energetycznymi w kolorze czerwonym. Nie są zbyt groźni jeśli eliminujemy ich stosunkowo szybko nie pozwalając się im pojawiać na planszy w nadmiarze.
Wspomniane mechy czasami żeby się nie męczyć używają transporterów do przemieszczania się. Na szczęście ujeżdżając ten pojazd nie strzelają więc można je szybko eliminować zanim się odłączą i zaczną strzelać
Przemierzając bezkresne głębiny natrafimy też na wielkie długie ryby. Jedyne co robią to próbują nas za wszelką cenę pożreć. Zajmują sporą część ekranu przez co nie pozostaje nam wiele pola do manewru i ucieczki.
W jednej z plansz natrafimy na wielki, pancerny spychacz. Jest on o tyle niebezpieczny, że przemieszcza się razem z nami przez co trudno jest go trafić. Może nas zaatakować przy pomocy rakiet, których nie da się zestrzelić a dodatkowo kiedy spadną na dno wywołują podwodny pożar. Nie było by w tym większego problemu gdyby nie fakt, że walczymy z nim na planszy, na której jest bardzo płytko i płomienie w niektórych miejscach dopadną nas nawet gdy będziemy płynąć przy samej powierzchni.
Ostatnim rodzajem przeciwnika jest wielka rakietnica rozpylająca torpedy w takim tempie, że jedynym sposobem jest ustawienie się na środku i staranie się ominąć wypluwanych przez nią pocisków. Na szczęście pojawiają się dopiero na ostatniej planszy.
To wszystko jeśli chodzi o podstawowe mięso armatnie. Oczywiście gra nie trzymała by się standardów jeśli każdego poziomu nie strzegł by wielki i zły boss. Jest ich w grze tylu ile plansz czyli sześciu. W sumie siedmiu jednak spowodowane jest to tym, że jeden z bossów to dwa takie same pojazdy współpracujące ze sobą. Każdy z bossów ma odpowiednio zwiększone gabaryty w stosunku do standardowych przeciwników, jednak chyba żaden z nich nie może się równać wielkością z krążownikiem, który jest największym przeciwnikiem w grze. Do stadka radosnych bossów zaliczają się głównie dziwaczne konstrukcje nie mające żadnych odpowiedników w rzeczywistym świecie. Są to futurystyczne maszyny , których tak naprawdę nawet nie umiem nazwać. Jedynym wyjątkiem jest boss na czwartej planszy, który jest wielkim smokiem opancerzony wielką muszlą. Zieje ogniem i strzela plazmowymi pociskami jednak wygląda na żywe stworzenie. Jest też jeden ciekawy boss będący wielkim kamiennym posągiem, który wspina się za nami po ścianach studni, którą próbujemy wydostać się na powierzchnie. Posada on niespodziewanie wyskakującą od dołu trzecią rękę.
teraz będzie trochę dokładniej o bossach więc dla niecierpliwych teleport.
Pierwszym z bossów jest spora łódź podwodna przypominająca kształtem wielką kluchę. Od czasu do czasu otwiera wyrzutnię rakiet i stara się nas nimi ustrzelić. Możemy je jedna strącić. Czasami używa dwóch łańcuchów zakończonych śrubami, które wypuszcza bezwładnie w naszym kierunku. Musimy prowadzić ciągły ostrzał żeby śruby te trochę odepchnąć i nie dać się im rozwalić. Czasami wypuszcza wszystkie cztery łańcuchy zakotwiczając się w podłodze i suficie zbliżając się do nas niebezpiecznie. Należy wtedy znajdować się maksymalnie po lewej stronie ekranu. W innym przypadku czeka nas zgon.
Drugi z bossów to aż dwa sporych rozmiarów pojazdy podwodne. Są w zasadzie identyczne i różnią się tylko kolorem. Jeden jest niebieski a drugi czerwony. Ustawiają się po przeciwnych krańcach ekranu mocno ograniczając nam pole manewru. W przedniej części posiadają turbiny, którymi wytwarzają wiry w wodzie i starają się nas unieruchomić ściągając w swoim kierunku. W tym czasie drug odpala kolejne torpedy w naszą stronę. Czasami zmieniają strony, po których się znajdują. Oprócz tego potrafią też z grzbietu wypuszczać baloniki unoszące się w górę i eksplodujące przy najmniejszym kontakcie.
trzeci z bossów to dziwna sercowata konstrukcja podwieszona pod sufitem. Znajduje się jeszcze w fazie montażu i kiedy pojawiamy się w okolicy, mechaniczne ramiona doczepiają jej uzbrojenie, którym są laserowe miotacze płomieni. Problem z tym bossem jest taki, że na trzeciej planszy jest bardzo płytka. Promienie tworzą na powierzchni coś w rodzaju błysku światła, a kiedy się skrzyżują, błysk ten wydłuża się w pionie i sięga do samego dna. Można niszczyć działka wytwarzające te promienie jednak cały czas podłączane mu są nowe. Kiedy odpowiednio długo atakujemy samego bossa, odczepia się on od sufitu i spada do wody. Wtedy zaczyna wystrzeliwać wirujące kule. Te na szczęście można niszczyć jednak nie jest to wielka pociecha. Boss jest dosyć spory co jeszcze bardziej utrudnia manewrowanie a do tego pod spodem na środku ma zamontowany kolec, którym dźga kiedy znajdziemy się pod nim.
Czwarty boss to wspomniany wcześniej wielki trzygłowy smok chowający się w pancernej muszli. Głowy plują w naszym kierunku plazmowymi pociskami. Od czasu do czasu zieją ogniem, a żeby nie było za łatwo, cały czas z małych wulkanów znajdujących się na planszy wylatują rozgrzane kamienie, które co prawda można zestrzelić jednak lecą na tyle szybko, że trudno jest zdążyć to zrobić. Jest to dość długa i uciążliwa walka gdyż trzeba bawić się z bossem w chowanego i w sumie dłużej czekamy na możliwość ataku niż atakujemy.
Kolejnym bossem jest wspomniany kamienny olbrzym. Ściga on nas przez całą planszę jednak dopiero na końcu jesteśmy w stanie mu cokolwiek zrobić. Posiada zakamuflowaną trzecią rękę, która niespodziewanie potrafi wyskoczyć z dołu i zrobić nam kuku. Nie możemy atakować go bezpośrednio ponieważ jest on nieczuły na nasze próby. Jedyny sposób to strzelanie w sufit, z którego po pewnym czasie spadają wielkie kamienne bloki. Każde takie trafienie robi krzywdę bossowi i osuwa go trochę w dół dzięki czemu zyskujemy trochę miejsca na manewry. Po każdym trafieniu w głowę jego twarz trochę się deformuje, po kilku trafieniach jedno oko zaczyna mu wypadać ze zmasakrowanej twarzy a sam boss zaczyna wypuszczać oczka pływające po planszy niczym kijanki.
Ostatni boss to wielka podwodna rakieta będąca ostateczną bronią przestępczej organizacji. Jest to walka składająca się z etapów. Musimy rozwalać każdy człon po kolei. Najpierw pojawiają się dwie dysze silników odrzutowych, z których wypadają kolczaste kulki, następnie pojawia się jakiś rdzeń, w który należy strzelać. Później znowu dysze ale tym razem wypuszczające łodzie podwodne, kolejny rdzeń i znowu dysze ale z rakietami. Ostatnim członem jest sam szczyt rakiety z wielkim silnikiem odrzutowym strzelający złotymi pociskami. Dopiero jego zniszczenie kończy walkę i powoduje zakończanie gry.
To już wszyscy bossowie, oraz wszyscy przeciwnicy jakich napotkamy w grze. Myślę, że nie jest tego jakoś strasznie mało.
Kolejny akapit chciałbym poświęcić lokacjom, które przyjdzie nam zwiedzać. Są one dosyć różnorodne i różnią się od siebie na tyle, że do każdej z nich potrzebne jest inne podejście. Nie wiem po co na początku każdej planszy jest podawane info o pogodzie panującej na powierzchni ale może dla kapitana łodzi podwodnej jest to istotna informacja. Przyjdzie nam pływać na otwartym morzu, w zatopionym mieście, spenetrujemy port wroga, odwiedzimy głębiny podwodnej jaskini. Będziemy pływać podwodnym korytarzem prowadzącym pionowo w górę, aby ostatecznie dotrzeć do głównej bazy złej organizacji przestępczej.
Teraz kilka słów konkretniej o lokacjach więc jeśli ktoś nie jest zainteresowany może przeskoczyć do następnego akapitu.
Plansza numer jeden. Otwarte może bieguna południowego. Pogoda: Pochmurno. Jest głęboko. Możemy swobodnie się poruszać albo wynurzyć się na powierzchnię. Mamy swobodę poruszania się. Jak to w pierwszej planszy, mamy czas na zapoznanie się z mechaniką gry i przeciwnicy nie atakują aż tak zaciekle.
Plansza druga to zatopione miasto. Pogoda: burzowo. Tutaj nie jest już tak głęboko, a na naszej drodze stają różne zatopione konstrukcje jak mosty czy wieżowce. Przeszkody te musimy niszczyć aby przedostać się dalej. Możemy patroszyć zalane budynki w poszukiwaniu dodatkowych gwiazdek. O nich napiszę później. Kończymy planszę na stadionie miejskim gdzie czeka nas potyczka z bossem, a w sumie to bossami bo jest ich dwóch.
Plansza numer trzy. Kanał portowy. Pogoda: bezchmurne, słoneczne niebo. Ta plansza jest dość specyficzna bo penetrujemy kanał portowy. Jest o tyle nieprzyjemna, że jest bardzo płytko i nie mamy specjalnie możliwości manewru. Jest on mocno ograniczony. Ta plansza jest popisem grafika. Mnóstwo detali, efektownie wypadające szyby budynków, niszczenie całych domów, a nawet pojedynczy ludzie uciekający w panice. Natrafimy też tu na niekończący się pociąg. Będzie jechał tak długo aż nie zniszczymy mostu, po którym się porusza i nie spadnie on do wody. Na prawdę jest co podziwiać. Walczymy tu głównie z latającymi przeciwnikami gdyż jest tu tak płytko, że nie byłoby miejsca na upchnięcie większej ilości łodzi podwodnych.
Plansza numer cztery. Ciemne głębokie morze. Pogoda: czyste, słonecznie niebo. Tutaj sprawa mocno się komplikuje i w mojej opinii jest to najtrudniejszy poziom tej gry. Na początku wpływamy do podwodnego tunelu gdzie musimy unikać spadających z góry kawałów lawy i wypychających nas na powierzchnię bąbelków. Później im głębiej tym ciemniej. Graficznie ta plansza prezentuje się najbardziej ubogo. Jednak jeśli chodzi o przeciwników to są naprawdę uciążliwi i walka w tych podwodnych tunelach jest naprawdę ciężka. Do tego musimy uważać na wyskakujące z podwodnych wulkanów wielkie kamienie.
Plansza numer pięć. Podwodne starożytne ruiny. Pogoda: niejasna. W sumie pogoda w tej planszy nie ma znaczenia, gdyż poruszamy się w pionowym tunelu cały czas w górę, więc nie widzimy żadnej pogody. Plansza jest o tyle trudna, że cały czas goni nas boss i nie możemy się specjalnie zatrzymywać gdyż wtedy czeka nas śmierć. Musimy omijać podwodne miny i niszczyć starożytne zabudowania w czym mogą pomóc nam kręcące się tu i tam kreciki.
Ostatnia plansza, numer sześć. Baza organizacji Dark Anarchy Society. Pogoda: Również niejasna gdyż nie wiemy co się dzieje na powierzchni. Walka toczy się wewnątrz bazy wroga. Tutaj jest dość płytko jednak nie tak bardzo jak na planszy trzeciej. Ogólnie penetrujemy główną bazę wroga, po drodze przepływamy obok ostatniego bossa, który później nas dogania i wyprzedza.
To tyle jeśli chodzi o lokacje. Myślę, że ich ilość jest wystarczająca i gra nie jest sztucznie przedłużana.
Oprawa graficzna. Tutaj myślę, że gra ma się czym pochwalić i wygląda całkiem efektownie nawet dziś, po ponad 20 latach. Gra powstała w roku 1993 więc była to końcówka generacji i to widać. Gra przypomina bardzo mocno inny tytuł tej formy, o którym wspominałem już wcześniej i pisałem w poprzednim sezonie Wozu Drzymały, czyli Undercover Cops. Widać, że grafikę opracowywał ten sam grafik. Już ta poprzednia gra była przygotowana z wielką dbałością o szczegóły a tutaj jest jeszcze lepiej. Na pierwszy rzut oka grafika może nie rzuca na kolana ale po dokładniejszym przyjrzeniu się jesteśmy w stanie docenić pracę wykonaną przez grafika. Wszelkiej maści eksplozje, czy to pod wodą czy nad jej powierzchnią robią bardzo dobre wrażenie. Rozpryski wody przy wylatujących z wody rakietach robią bardzo duże wrażenie, Trzecia plansza w porcie jest po prostu jednym wielkim popisem grafika. Ilość elementów otoczenia, które możemy zdemolować i rozwalić na drobniutkie kawałeczki. Efektownie wypadające szyby tworzące coś na wzór meksykańskiej fali. Widać nawet pojedynczych ludzi uciekających w panice i spadających z mostu do wody. Nasza łódź podwodna reagująca na przemieszczanie się w różnych kierunkach specyficzny chybotaniem się, to wszystko robi wrażenie nawet dziś, a w tamtych czasach powodowała niemal orgazmy przy oglądaniu tego majstersztyku. Co prawda to wszystko można dostrzec dopiero kiedy się trochę przyjrzy samej grze, bo na pierwszy rzut oka można uznać, że to nic takiego. W każdym razie grafika w In the Hunt stoi na najwyższym poziomie jak na tamte czasy.
Kolejny akapit poświęcę na oprawę dźwiękową. Tutaj niestety już tak świetnie nie jest. O ile Undercover Cops posiadało całkiem ciekawą muzykę tak tutaj jest ona raczej tylko dodatkiem i tak naprawdę nie słychać jej za bardzo. Możliwe, że to było powodem tego, że na PSXie zrezygnowano z niej całkiem rezerwując moc szaraka na osiągnięcie grafiki porównywalnej z oryginałem z automatu. O muzyce ciężko jest napisać coś konkretnego gdyż tak naprawdę jest ona zagłuszana przez ciągłe efekty dźwiękowe wystrzałów i wybuchów. Na dobrą sprawę można by wyłączyć muzykę i grać z samymi efektami, bo tak naprawdę i tak jest ona zagłuszana. Efekty dźwiękowe stoją na zadowalającym poziomie chociaż odgłosy wystrzałów po pewnym czasie mogą trochę męczyć. Ogólnie oprawa dźwiękowa, w mojej opinii stoi raczej na przeciętnym poziomie. Jednak da się to wybaczyć, a najważniejsze, że nie przeszkadza i nie kaleczy uszu.
Teraz skupię się na tym co tygryski lubią najbardziej, czyli na samej rozgrywce. Do sterowania używamy oczywiście gałki oraz dwóch przycisków, tutaj żadnych rewelacji. Jednak to co odróżnia tę grę od pozostałych shmupów to sposób zagospodarowania tych przycisków. Jeżeli napiszę, że jedne przycisk odpowiada za strzelanie, a drugi za strzelanie, to niektórzy pomyślą, że Ciapo się najebał i nie wie co pisze. Jednak w rzeczywistości tak właśnie wygląda zagospodarowanie przycisków w tej grze. Nie mamy tutaj żadnej bomby niszczącej wszystkich wrogów i pociski na planszy za to oba przyciski służą do strzelania. Pierwszym przyciskiem wystrzeliwujemy torpedy przed siebie, drugim za to odpalamy strzelanie pomocnicze, którym są wystrzeliwane pociski w górę oraz jednocześnie wyrzucanie bomb głębinowych w dół. W praktyce oznacza to, że przez cały czas musimy naparzać dwa przyciski jednocześnie, co może być dość męczące, a nie ma tutaj funkcji auto-fire.
Drugą rzeczą odróżniającą tę grę od innych pozycji tego gatunku jest to, że to my decydujemy kiedy przesuwa się ekran. W większości gier z gatunku shoot'em up ekran się przesuwa cały czas, a my poruszamy się w obrębie widocznego pola lub możemy trochę przesuwać ekran na boki lub w górę i dół. Tutaj ekran przesuwa się za nami więc to my decydujemy kiedy ruszymy dalej. Możemy się zatrzymać w miejscu i ruszyć dopiero kiedy opanujemy sytuację i uznamy, że możemy bezpiecznie kontynuować naszą misję. W pewnym sensie rekompensuje to brak bomby. Jednak mimo to w moim odczuciu gra jest dość trudna, ze szczególnym wskazaniem na planszę czwartą planszę, która jest już mocnym przegięciem i tam bomba zdecydowanie by się przydała. Ze względu na to, że możemy się zatrzymać i stojąc w miejscu rozwalać przeciwników, którzy często będą się pojawiać cały czas dopóki się nie ruszymy wprowadzony został limit czasowy. Nic dziwnego w beat;em upach jednak w shoot'em upach sprawa dość niespotykana. Jeśli nie ruszymy się a czas nam się skończy to po prostu giniemy.
W grze występują trzy rodzaje strzelania podstawowego oraz dwa rodzaje rakiet. Strzelanie podstawowe jest jednym z tych trzech rodzajów. Konkretnie czerwone. Są to zwykłe torpedy lecące prosto przed siebie i wylatujące za ekran jeśli nikogo nie trafią. Można je wzmacniać zbierając power upa o kolorze czerwonym. Ich zaletą jest szybkostrzelność jednak mają dość mocne skupienie i są stosunkowo słabe.
Drugim rodzajem torped są te oznaczone kolorem niebieskim. Są one dosyć wolne, bo możemy wystrzelić następną dopiero kiedy poprzednia rozbije się o coś albo wyleci za ekran. Jednak są dosyć mocne, a do tego płynąc wytwarzają za sobą wir, który wciąga i niszczy mniejsze jednostki oraz uszkadza twardszych przeciwników. Przy tym strzelaniu walcząc z bossami najlepiej jest unikać bezpośrednich trafień, a puszczać torpedy lekko ponad lub pod wrogami. Dzięki temu zadajemy większe obrażenia wirem wodnym, który ładnie czesze przeciwników.
trzecim rodzajem torped są te oznaczone kolorem zielonym. Ich szybkostrzelność plasuje je w środku tabeli jednak ich zaletą jest niezaprzeczalnie siła oraz rozproszenie ataku w końcowej fazie działania. Wadą jest krótszy niż w poprzednich dwóch przypadkach zasięg. Nie dolatują one do końca ekranu jednak w pewnym momencie rozpadają się na kilka części tworząc pionową zaporę. Siła bezpośredniego trafienia tym rodzajem torpedy jest dewastująca, a do tego niszczy wielu przeciwników jednocześnie.
Pozostają jeszcze dwa rodzaje rakiet. Oznaczone są literkami A oraz M. Te oznaczoną literką A działają na dwa sposoby. Kiedy jesteśmy zanurzeni nasza łódka wystrzeliwuje wybuchowe balony, które płyną ku powierzchni i przez chwilę się na niej unoszą. Kiedy się wynurzymy dostajemy do dyspozycji karabin maszynowy, który strzela w kierunku, w którym się poruszamy, czyli jeśli stoimy w miejscu strzelajmy pionowo w górę. Jeśli płyniemy do przodu strzelamy pod kątem w przód a cofając się strzelamy pod kątem w tył.
Drugim rodzajem broni dodatkowej są samonaprowadzające się rakiety. Jeśli znajdujemy się pod wodą, lecą po prostu w górę, za to kiedy się wynurzymy gonią każdego wroga, który pojawi się w zasięgu wzroku. Osobiście ten rodzaj rakiet najbardziej przypadł mi do gustu.
Jest w sumie jeszcze trzeci rodzaj rakiet. To ten, z którym zaczynamy po każdej stracie życia. Są to zwykłe rakiety, które lecą w górę niezależnie od tego czy jesteśmy pod wodą, czy na jej powierzchni. Tego rodzaju rakiet nie możemy ulepszać. Ich zaletą jest dosyć duża szybkostrzelność jednak wadą mała siła rażenia.
Wcześniej wspomniałem coś o gwiazdkach. Teraz wyjaśnię ten aspekt trochę dokładniej. Otóż w niektórych miejscach znajdziemy dziwaczne, niebieskie skrzynie, wyglądające mniej więcej tak.
Ich zawartość jest prawie zawsze taka sama. Są to szklane kule z zatopionymi w środku złotymi gwiazdkami. Kul tych są dwa rodzaje. Małe i duże.
Oprócz skrzyń zawierających gwiazdki w grze występują jeszcze dwa rodzaje pojemników, w których znajdziemy strzelania. Jeden z nich to śmigłowiec, a drugi specjalistyczna łódź podwodna. Oba mogą przewozić zarówno torpedy ja i rakiety.
Gwiazdki te są patentem znanym już od czasów Super Mario Bros. na NESa. Jeśli zbierzemy ich sto, otrzymamy dodatkowe życie. Ot cała filozofia. Dwie wielkości gwiazdek to oczywiście różne ilości, które zostają dodane do posiadanej przez nas puli. Mała to jedna gwiazdka, duża to od razu pięć. Warto więc w miarę możliwości zbierać te kulki, szczególnie te duże.
w grze natkniemy się też na kilka przeszkadzajek, które potrafią skutecznie zatopić naszą łódkę albo przynajmniej mocno zagrozić jej bezpieczeństwu. Pierwszym z tego typu przedmiotów są palczaste miny w dwóch rodzajach. Jedne po prostu wybuchają kiedy do nich strzelamy, drugie oprócz tego, wyrzucają we wszystkich kierunkach kolczaste kulki. Niebieskie po prostu wybuchają, czerwone rozpylają wspomniane kulki.
Drugim rodzajem przeszkadzajek są wielkie rakiety lecące w kilku rzędach, w górę. Nie możemy ich zniszczyć i musimy między nimi manewrować. Możemy jedynie trochę skorygować ich układ strzelając w odpowiednie miejsca na czubku lub u dołu rakiety. Kiedy strzelamy w górną część rakiety spowalniamy ją, a strzelając w górną część przyspieszamy, dzięki temu możemy sobie powiększyć szczelinę, która pozwoli nam bez szwanku prześliznąć się między rzeczonymi rakietami.
Ostatnim rodajem przeszkadzajki jest czerwony glut. Występują one tylko w jednym miejscu i nie są specjalnie groźne ponieważ lecą one z dołu do góry ekranu i kontakt z nimi nie oznacza zgonu jednak wypychają one nas na powierzchnie. Nie było by problemu gdyby nie fakt, że w miejscu gdzie one występują z sufitu kapie lawa, która przy powierzchni nas zabija.
Gra posiada też mnóstwo elementów otoczenia, które możemy niszczyć, jak wspomniane wcześniej mosty, czy wiadukty drogowe. Najwięcej znajduje się ich na planszy trzeciej, gdzie praktycznie całe otoczenie można demolować. Niestety nie jestem w stanie przedstawić ich na grafikach, gdyż są one przygotowane na tyle szczegółowo, że wycięcie ich z gry zajęło by mi zbyt wiele czasu.
Na koniec kilka słów podsumowania. In the Hunt jest grą dość nietypową. Po pierwsze ze względu na dość nietypową tematykę, jaką są łodzie podwodne niezbyt często wykorzystywaną w grach. Po drugie gameplay oparty na dwóch przyciskach ataku też nie był jakoś specjalnie często wykorzystywany w grach tego typu. Trzy to możliwość zatrzymania się w miejscu i ograniczenie samej rozgrywki limitem czasu. Gra jest przygotowana bardzo dobrze pod względem graficznym i znacznie mniej pod względem oprawy audio. Ogólnie mogę polecić fanom gatunku shoot'em up, którzy nie znają tego tytułu (są tacy? ;) )
Dla najwytrwalszych na koniec jeszcze filmik prezentujący grę. Nigdy nie byłem dobry w shoot'em upach, ale w tego wyjątkowo mi nie idzie ;)
Teraz będę się już z Wami żegnał, w imię Ojca i ducha, i syna... stop, nie tak ;) Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że spotkamy się w podobnym gronie już w następnym odcinku Wozu Drzymały, który zadebiutuje już w przyszłym tygodniu.
Tekst jak zawsze pochodzi z mojej strony www.Retro-Granie.info.