Nintendo „Switch 2” nigdy nie powstanie?
Plotki, plotki, plotki.
Doniesienia o następcy Nintendo Switcha są stałym elementem krajobrazu portali traktujących o grach wideo. Nie ma dnia, w którym do graczy nie docierają plotki dotyczące nadchodzącego sprzętu od Giganta z Kioto. Niestety, brakuje faktów a pojawiają się głównie domysły. Jedyne wiarygodne źródło – czyli szefostwo Nintendo – wypowiada się w tym temacie enigmatycznie. Pojawiają się pewne przecieki dotyczące procesorów Nvidii mających znaleźć się w japońskim sprzęcie czy wypowiedzi deweloperów współpracujących już z Nintendo nad nowymi grami. Domniemana moc konsoli dalej pozostaje jednak tajemnicą. Dodatkowe informacje pochodzące od różnej maści insiderów należy więc traktować z przymrużeniem oka. Oczywiście, część z nich może się sprawdzić, ale wyłowienie tych odpowiadających rzeczywistości jest aktualnie niemożliwe. Dopiero premiera sprzętu będzie weryfikacją wspomnianych doniesień. W tym momencie pewna jest tylko jedna rzecz – nowa konsola Nintendo powstaje, a może już powstała. Tylko co to za konsola? Moim zdaniem, nie jest przesądzone, ze będzie to bezpośredni następca Switcha. Dlaczego tak uważam? Zapraszam do lektury tego krótkiego tekstu.
Dwa argumenty.
Historycznie, Nintendo nigdy nie nazwało bezpośredniego sukcesora swojego sprzętu kolejną cyfrą z rzędu. Ta specyficzna niechęć wynika z dwóch faktów. Po pierwsze, Nintendo od czasu Wii wycofało się z graficznego wyścigu wyścigu szczurów. Po drugie, firma zawsze starała się proponować graczom nowe formuły zabawy dzięki wprowadzaniu wcześniej niespotykanych rozwiązań technologicznych, choćby tych dotyczących sterowania. Dlatego nazwanie konsoli „Switchem 2” byłoby sygnałem, że firma zmieniła swoją strategię i po prostu dostarczyła ten sam, tylko mocniejszy sprzęt, ewentualnie charakteryzujący się na wstępie OLED-owym ekranem. Tym właśnie są kolejne wcielenia konsol Sony – więcej, lepiej ale w gruncie rzeczy bez większych zmian, co widać choćby na przykładzie podobnych do siebie padów z niezmiennym od lat układem przycisków.
Surowa moc.
W graficznym wyścigu, Nintendo ma niewielkie szanse. Konkurencja pod postacią PlayStation i Xboxa jest mimo wszystko silna. Nie brakuje także innych rywali spod znaku Steam Decka i powstających jak grzyby po deszczu kolejnych przenośnych sprzętów. A Nintendo niemal zawsze wybiera technologicznie tańsze i sprawdzone opcje. Tak było w przypadku pierwszego Game Boy'a, który charakteryzował się wyjątkowo podłym ekranem. Konkurencja dysponowała kolorowymi wyświetlaczami, jednak ostatecznie poniosła w starciu z Nintendo druzgocącą klęskę. Game Boy zwyczajnie działał dłużej na baterii i był bardziej poręczny. Dodatkowo zapewnił masę doskonałych gier. Widzieliśmy to już na Switchu, który obiektywnie dzierży palmę pierwszeństwa w tej generacji pod względem dostarczonych tytułów ekskluzywnych. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie jego relatywnie słabe graficzne możliwości. Nakłady na Super Mario Odyssey czy nawet The Legend of Zeldę: Tears of the Kingdom to ułamek kosztów ponoszonych przez Sony czy Microsoft. Ale przede wszystkim, ułamek czasu. Nie wydaje mi się, żeby w nowej konsoli, Nintendo podniosło sobie poprzeczkę graficzną zbyt wysoko. Spowodowałoby to automatycznie stworzenie mniejszej liczby gier. Niewykluczone, że odbiłoby się także na ich jakości. Firma nie ma bowiem zbyt dużego doświadczenia w dostarczaniu światów szczególnie zaawansowanych pod względem wizualnym. Ich graficzna siła wynika raczej z przemyślanych projektów estetycznych i dobieranej kolorystyki, a nie z hiperrealizmu w stylu Hellblade: Senua's Sacrifice czy Red Dead Redemption 2.
Nowatorskie rozwiązania.
Co do nowatorskich rozwiązań Nintendo, „Switch 2” także nie byłby kontynuacją wyznawanej przez korporację filozofii. Analogi, sterowanie ruchowe i dotykowe, stereoskopowe 3D czy hybrydowość to kluczowe cechy konkretnych konsol firmy. Mało kto pamięta, ale to Super Mario 64 zdefiniowało poruszanie się w środowisku 3D dzięki rozwiązaniu sprzętowemu rezygnującemu z poruszania się jedynie krzyżakiem. To dzięki tego typu pomysłom Nintendo pozostaje niezmiennie jednym z najważniejszych graczy na rynku konsolowym. Wątpliwe jest, żeby zrezygnowało z podejmowania ryzyka w tym obszarze. Shigeru Miyamoto został wprowadzony do firmy przez twórcę Game Boy'a, Gunpei Yokoia. Twórca Mario wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że od swojego mistrza przejął dbałość o wzajemne relacje hardware'u z software'm. Nintendo projektuje swoje konsole z myślą o nierozerwalnym powiązaniu sprzętu z grami. Specyfika danej konsoli ma sprawiać, że doświadczenie rozgrywki będzie niepowtarzalne. Oczywiście firma odnotowała w tym zakresie zarówno ogromne sukcesy jak i dotkliwe porażki, takie jak choćby konsola Virtual Boy. Nikt nie odmówi jednak Nintendo, że niezmiennie próbuje nas zaskakiwać.
Pytanie o przyszłość.
Koniec końców, artykuły z rodzaju „Wszystko co wiemy o Switchu 2” to w mniejszym lub większym stopniu tytuły klikbajtowe. Nie powstają one jednak bez powodu – wszyscy jesteśmy ciekawi, co nowego zaproponuje nam Nintendo. Moje ewentualne intuicje byłyby tylko jednymi z wielu domysłów. Niedługo przekonamy się kto miał rację. Po cichu liczę na to, że nikt.