Reklama

Nintendo Switch przed sądem. Osobistym

BLOG
1555V
user-4732 main blog image
roivas | 22.10, 13:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Brązowy medal to nie w kij dmuchał

Nintendo Switch. Sprzęt, który trafił na najniższy stopień podium najlepiej sprzedających się konsol wszechczasów. Kto wie, czy ostatecznie nie przesunie się w tej klasyfikacji jeszcze wyżej. Jednak czy jest to rzeczywiście, jak twierdzi wielu graczy, najlepsza konsola Nintendo w historii? Czy nawet, jak chcą niektórzy, najlepsza konsola w ogóle? W moim odczuciu daleko jej do takiego miana, bardzo daleko. Cóż, pewnie nie uniknę pokaźnej dawki minusów, ale podzielę się z Wami osobistymi spostrzeżeniami w tym temacie. A jako, że jest to spojrzenie osobiste, nie będę w każdym zdaniu dodawał frazy „moim zdaniem”. Ona w każdym zdaniu po prostu jest, tyle, że niezapisana.

Switch? Paniee, fajny sprzęt naprawdę. Prosty ale fajny!

Zacznę od zalet Switcha, które są naprawdę mocne. Przede wszystkim jest to jego hybrydowość. Preferencje graczy są różne – jedni wolą grać w trybie zadokowanym, inni częściej używają konsoli jako handhelda. Niezależnie od tego, możliwość wyboru jest jego niewątpliwym plusem. Nie ma sensu powtarzać znanych frazesów o przyjemności grania „w trybie leżącym”, czy możliwości podróżowania z konsolą w plecaku i podłączenia jej do telewizora zaledwie parę chwil później. Dzisiaj jest to dla wszystkich oczywista oczywistość, ale do niedawna, przed wysypem steamo-podobnych sprzętów wcale taka nie była. Charakterystyczna dla Switcha jest także jego prostota – wkładasz kartridż i grasz (w przeważającej liczbie przypadków). Warto docenić, że to chyba ostatnia już, „prawdziwa” konsola.

Kolejną sprawą, jest kluczowa kwestia  biblioteki gier. Jest ona ogromna. Poza dziesiątkami, czy nawet setkami gier Nintendo (wliczając w nie tytuły z Nintendo Switch Online) mamy szeroki wybór indyków. Nintendo w końcu ogarnęło temat, a ich ceny na promocjach są niejednokrotnie zaskakująco atrakcyjne. Do tego dochodzą gry innych wydawców, którzy zachęceni popularnością sprzętu rzucili się do portowania starszych tytułów, ale także stworzyli odpowiedniki gier z mocniejszych sprzętów. Do tego dochodzi parę tytułów ekskluzywnych zewnętrznych deweloperów i naprawdę mamy w co grać. Przynajmniej w teorii, bo wcale nie jest to takie oczywiste jakby się mogło wydawać, ale o tym za chwilę.

W konsoli chodzi o gry, prawda?

Być może jestem już grami Nintendo znudzony. Koniec posiadam większość konsol japońskiej firmy i grałem w niemal wszystkie ważniejsze tytuły. Mimo wszystko mam wrażenie, że pod względem jakości, obecnie gry giganta z Kioto wcale nie stoją wyżej niż te z Wii, 3DSa czy GameCube’a. I tutaj przechodzę do najważniejszego punktu mojej wypowiedzi. W zasadzie jest to powodowana rozczarowaniem,  smutna wyliczanka.

Nie jestem fanem nowej formuły Zeldy zaproponowanej w Breath of the Wild. Brak lochów z prawdziwego zdarzenia, powtarzalni bossowie, itd. – dla mnie jako fana serii było to ogromne rozczarowanie. Jak możecie się domyślać – dla kogoś, komu nie podeszła Zelda BotW i TotK, Switch traci część swoich najmocniejszych argumentów.

Gry sportowe przy których doskonale bawiłem się z przyjaciółmi na GameCubie czy na Wii nie były tu delikatnie mówiąc zachwycające. Ani switchowa odsłona golfa, ani piłka nożna, ani tenis nie stały z różnych względów na najwyższym poziomie, podobnie zresztą jak Switch Sports. Brakowało w nich zawartości, z porządnymi trybami fabularnymi na czele (tak wiem, prawie zawsze ich nie ma, ale może – najwyższa ku temu pora?). Brakowało także satysfakcjonującego sterowania. Sportówki sprawiały wrażenie skleconych na szybko popierdółek służących łatwemu podreperowaniu budżetu firmy.

Jeśli chodzi o plaformówki, to najlepiej bawiłem się przy indykowym Celeste. Ta gatunkowa perła w koronie Nintendo nie zachwyciła mnie w tej generacji ani razu. Super Mario Odyssey owszem, trzymało wysoki poziom, ale daleko mu do Super Mario Galaxy, a pod względem klimatu wolałem nawet osławione Super Mario Sunshine. Yoshi był co najwyżej średni, nowego Donkey Konga nie uświadczyliśmy a Kirby Star Allies był wręcz słaby (gdzież porównywać go choćby do Kirby’s Epic Yarn). Z obowiązku wspomnę o usypiającym Mario Wonder, które przyznaje, bez żalu porzuciłem po kilku godzinach gry i raczej nigdy do niego nie wrócę.

Moje ukochane Paper Mario dalej szoruje po dnie, a genialny Miyamoto pozostanie już chyba do końca swoich dni hamulcowym serii (jest odpowiedzialny za naciski za likwidacją elementów RPG i rozbudowanych narracji). Znając jednak szacunek japończyków wobec autorytetów, cykl może już nigdy nie powrócić do swoich korzeni. Szkoda, ze młodsi gracze zamiast poznawać Paper Mario poprzez tytuły w stylu tych z N64, GameCube czy (w ostateczności) z Wii, zmuszeni są męczyć się z nijakim Origami King.

Cóż jeszcze mogę dodać, wspominając zdawkowo inne popularne, wysoko oceniane tytuły? Astral Chain dołowało swoją monotonią i pustymi lokacjami, pandemiczne Animal Crossing było dla mnie śmiertelnie nudne, Metroid Dread drażnił swoją upierdliwością, Super Smash Bros zasmucił brakiem trofeów co było potężnym regresem w serii a Game Freak zaaplikowało graczom najbardziej zabugowane Pokemony w historii. Aha, no i Wiedźmin, owszem, fajnie, że był, ale dlaczego taki brzydki? No dobra, żartuję, Chociaż rzeczywiście, niektóre tytuły niemiłosiernie straszyły w trybie przenośnym (Xenoblade Chronicles 2, widzę cię!).

Kwestie sprzętowe. Hybrydowość? Ekstra! Ale co z resztą?

W teorii, koncepcja konsoli  z odłączanymi padami możliwymi do przekazania innym graczom była genialna. Kiedy zobaczyłem zapowiedź Switcha, byłem zachwycony. Spodziewałem się wysypu doskonałych gier do kanapowego grania, w które dodatkowo można byłoby grać poza domem. W praktyce nie powstało jednak wiele projektów z powodzeniem wykorzystujących te możliwości. Najlepiej wspominam granie z kolegą w tramwaju w King of Fighters 98, ale zabrakło nowych tytułów samego Nintendo które wskazało by drogę innym deweloperom. Być może ekran okazał się za mały?

Na pewno nie pomogły też joy-cony, które nie pozwalały na tak dokładne sterowanie znane z  Wii, czego przyczyną było wykorzystywanie innej technologii. Pewnie przez to nie doczekałem się tenisa stołowego z prawdziwego zdarzenia, czy bardzo przyjemnych dzięki swojej responsywności, celowniczków na szynach.

Poza szeroko komentowaną awaryjnością sprzętu związaną głównie z joy-conami warto też wspomnieć o słabiutkim zasięgu Wi-Fi i braku analogowych triggerów. Te ostatnie wykluczyły możliwość tworzenia wyścigów reagujących na stopień nacisku pedału gazu, a także innych gier, które mogłyby zaskoczyć nowymi, ciekawymi rozwiązaniami.

Zabójstwo Virtual Console. Kara? Jak dla mnie – dożywocie

Nie zapominajmy, że Nintendo poszło w tej generacji drogą tych złych, wiecie — Sony i Microsoftu. Idą teraz wspólnie, trzymając się za ręce, z koszykami do których mamy im wrzucać pieniądze z abonamentów. Nintendo bez skrupułów uśmierciło Virtual Console. Przypominam, że był to sklep ze starymi tytułami. Tak, cyfrowymi, ale jednak. Kupiłeś, mogłeś grać do momentu zejścia z tego świata Ciebie lub Twojej konsoli. Teraz nie dość, że trzeba opłacać za nie abonament, to dawno dostępne w zlikwidowanym internetowym sklepie tytuły są od czasu do czasu łaskawie dodawane przez Nintendo do straszliwej usługi zwanej Nintendo Switch Online.

Dwa słowa na koniec

Wyszło nieco chaotycznie, ale chciałem zasygnalizować wiele istotnych dla mnie kwestii naraz. Nie twierdzę, że  Switch jest słabą konsolą i nie ma na niego dobrych gier. Są, i to niemało, ale mi osobiście albo nie podeszły, albo były zbyt podobne do poprzednich odsłon znanych serii. Niestety, nie zapamiętam Switcha jako konsoli powodującej szybsze bicie serca. Archetypem takiego sprzętu pozostaje dla mnie GameCube. Sprzedał się siedem razy gorzej, ale wyszło na niego co najmniej dziesięć tytułów, za które dałbym się pokroić. Na Switchu – ani jednego. No tak, co się dziwicie, prawdę mówię. A przynajmniej prawdę o swoich odczuciach. A co z Waszymi?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oceń bloga:
16

Nintendo Switch, to:

Najlepsza konsola wszechczasów
106%
Może nie najlepsza konsola wszechczasów, ale na pewno najlepsza konsola Nintendo
106%
Fajna konsola z mnóstwem dobrych gier
106%
Nic specjalnego. Nie jest zły, ale czegoś mi w nim zabrakło
106%
Przepraszam, że to powiem, ale dla mnie to szajs
106%
Pokaż wyniki Głosów: 106

Komentarze (37)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper