Stojąc w kolejce po The Last of Us 2
Sami widzicie jak to jest
Byłem przedwczoraj z mamą w Auchan na zakupach. Poprosiłem ją, żeby kupiła mi The Last of Us 2, argumentując że to eks i dostał ocenę 10/10 od redaktora Wojciecha Gruszczyka z ppe.pl. Zbliżaliśmy się już do kasy, kiedy mama spostrzegła, że zapomniała kupić rękawy do pieczenia. No to mówi do mnie, “Bartek, to ty już stań w kolejce, a ja pójdę po te rękawy”.
Więc ustawiam się w tej kolejce i czekam. Bardzo tego nie lubię, bo stresuję się wtedy, że dojdę do kasy, a mama do tego czasu nie wróci. No i stoję tak i stoję, a kolejka idzie coraz dalej. Grrr, kurła, tyle negatywnych myśli w tak krótkim czasie. No i ostatnia osoba przede mną została już obsłużona, a mamy dalej nie ma. W koszyku dużo zakupów, bo w czwartek przyjeżdża wujek Grzesiek (któremu obiecałem, że pokażę jak gram) z ciocią Zosią, więc postanowiłem zaryzykować i zacząć wykładać już zakupy na taśmę. Tak wykładam, wykładam, pani na kasie pik, pik. Mi się już gorąco robi, bo mamy wciąż nie ma, w tle pani cały czas robi pik, pik, a moje serce łup, łup, łup, łup jak głupie napierdziela. Pik, pik, pik, będzie trzysta dziewięćdziesiąt siedem złoty i siedemdziesiąt dwa grosze. Kurde, mamo, gdzie jesteś, kiedy jesteś najbardziej potrzebna? Olej te rękawy, w mikrofali się zrobi.
Już nie wiedziałem co tej babce powiedzieć, a za mną tłum ludzi zdenerwowanych stał (ja też się denerwuję, bo wolałbym już grać). ,,Pani poczeka chwilę, bo mama jeszcze poszła coś kupić, zaraz będzie, obiecuję, proszę się nie gniewać". Pociłem się jak szalony, a mamy na horyzoncie wciąż nie było widać. Jakaś babka zdenerwowana zaczęła już coś pod nosem mruczeć, czy długo jeszcze i że do kasy to się podchodzi, jak zakupy są kurde zrobione. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, minuta trwała tyle co godzina, mamo wróć. I jest, biegnie mama i pod nosem mamrocze „już jestem, już jestem”. Ostatni raz tak się ucieszyłem na jej widok, jak byliśmy na wycieczce szkolnej w Lublinie i mnie brzuch rozbolał i mnie mama odebrała w połowie wycieczki i poszliśmy razem do Padbaru grać w gierki.
Pani piknęła na kasie jeszcze te zasrane rękawy do pieczenia i poszliśmy do domu. W domu to tak mamę skrzyczałem. Powiedziałem, że nie powinna mnie tak już nigdy zostawiać, że naraziła mnie na ogromny stres, co jest bardzo niewskazane przy moim nadciśnieniu tętniczym. A ona mi coś tylko gada, że w tym wieku to ja powinienem być na takie sytuacje przygotowany i np. mieć już swoje pieniądze, żeby zapłacić za zakupy, nie wspominając nawet o głupiej gierce (sic!) bo to chyba już najwyższy czas, żeby w końcu pójść do pracy ty kur*a gnoju. Oczywiście nie dociera do niej argument, że mam dopiero 34 lata i jeszcze się swoje w życiu napracuję. Młodość jest po to, żeby się z niej cieszyć- a nic tak nie cieszy jak granie w ekskluzywnego hiciora- a nie żeby zapierdzielać jak wół i umrzeć przedwcześnie jak babcia Wiesia, bo zapierdzielała po dwanaście godzin dziennie. Rozpisałem się trochę, bo wkurzony byłem strasznie i następnym razem powiem mamie, żeby to ona stanęła w kolejce, kiedy ja będę szukał rękawów. Niech zobaczy sobie jakie to jest uczucie.