Play MORE #65 - Tales of Arise
Błyskotliwa walka, dynamiczne postacie i mistrzowsko zrealizowany świat gry sprawiają, że nowa produkcja Bandai Namco jest jednym z ciekawszych japońskich RPG w 2021 roku.
Fabuła gry dzieje się w trakcie konfliktu między dwoma światami – Dahną i Reną. Inwazja zaawansowanej technologicznie populacji zakończyła się podporządkowaniem Dahny i jej mieszkańców, niegdyś dumnego ludu, który został sprowadzony do niewoli, a ich bogata kultura została wymazana z annałów historii. Trzy wieki po swojej klęsce niedobitki znajdują się w żałosnym i w pełni zniewolonym losie. Typowy dzień zastaje robotników zakutych w kajdany, podczas gdy często są bici przez strażników z najdrobniejszych powodów. Co gorsza, każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku wszczepia się urządzenie, które stopniowo wysysa ich siłę życiową, aby zapewnić ogromną moc władcy każdego regionu w ramach „Konkursu o koronę”. Ten z lordów, który zgromadzi najwięcej władzy, zostaje wybrany na kolejnego suwerena Renańczyków i zasiada na szczycie wszystkich innych. Jako gracz wcielamy się w postać Alphena, cierpiącego na amnezję mężczyznę, wyposażonego w żelazną maskę, gdzie żyje wśród zniewolonej społeczności. Główny bohater nie dość, że kompletnie nie odczuwa bólu, to dość szybko zostaje uwikłany w proces między obiema kulturami, gdzie na swojej drodze spotyka tajemniczą kobietę, która, jak się okazuje, musi mierzyć się z klątwą sprawiająca, że rani każdą osobę, którą dotknie. W dalszej fazie opowieści losy tej dwójki łączą się na stałe i obie postacie postanawiają wspólnie wyruszyć w dalszą podróż, której celem jest obalenie lordów Reny zarządzających Dahną.
ZOBACZ W YOUTUBE
Historia porusza się nieco zbyt szybko w ciągu pierwszych kilku godzin, ustalając punkty fabularne, a jednocześnie wyjaśniając stan światów i ogólną politykę między rasami. Mimo wszystko cała opowieść jest koniem napędowym produkcji i z czasem tonuje kwestie fabularne, a co najważniejsze, jest tu wystarczająco dużo inwencji, aby wszystko było interesujące. Natomiast sama gra jest na tyle odpowiednio dojrzała, aby stawić czoła przynajmniej niektórym mrocznym realiom sytuacji, które przywołuje. Z drugiej strony niewolnictwo i imperializm są tematem, który zbyt często wykracza poza jego wyrafinowanie – mile widziane byłoby trochę więcej introspekcji.
Produkcja obfituje w sporą ilość ekspozycji dialogów. Oprócz typowych wstawek fabularnych mamy także opcjonalne rozmowy, w których członkowie drużyny będą rozmawiać ze sobą. Niektóre są krótkie, inne dłuższe, ale są świetnym sposobem na odprężenie się, jeśli gracz chce usłyszeć więcej ciekawostek. Oczywiście można je pominąć lub w ogóle nie uruchamiać, a wolnej chwili raz jeszcze obejrzeć podczas kempingach przy ognisku.
Niezwykły poziom wyrafinowania obecny w historii Arise jest również wyrażony wizualnie. W królestwach Dahny znajdują się wspaniałe struktury geograficzne, takie jak pomarańczowe kaniony z widokiem na jeziora lawy i zimowe krainy z błyszczącymi arkuszami śniegu. Elde Menancia, zielona przestrzeń, szczyci się widokiem godnym z pocztówki: kwitnącego królestwa znajdującym się na szczycie starożytnego lasu. Znajdziemy także segmenty lochów, opuszczone ruiny i wielopiętrowe zamki, które niestety oferują głównie eksplorację w celu zdobywania kluczy umożliwiające dalszą podróż lub innych nudnych, istotnych w fabule przedmiotów.
Walka jest oczywiście sednem zbieranego doświadczenia i jest małą ewolucją w stosunku do już usprawnionego systemu, który Tales of Berseria zaprezentował kilka lat temu. Wbrew pozorom minimalistyczny interfejs podczas strać, nie oznacza, że konfrontacje są łatwe. Skuteczne łączenie kombinacji w celu uzyskania optymalnej liczby obrażeń jest trudniejsze, niż może się to wydawać. A co najważniejsze, wspólne umiejętności bojowe Alphena oraz pozostałych postaci są ograniczone, więc trzeba sensownie planować ataki drużyny. Przede wszystkim brać pod uwagę należy mocne i słabe strony oponentów, ich odporność na żywioły i dość umiejętnie unikać ich ataków. Bohaterowie pod kontrolą SI przez cały czas będą aktywnie pomagać i w wielu przypadkach są całkiem przydatni. Korzystają aktywnie ze swojej puli ataków, a w razie potrzeby leczą nas w krytycznym momencie. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze zachowają się tak, jakbyśmy tego chcieli, więc kwestie dotyczące zdrowia, lepiej opanować samemu. Kiedy zadamy wystarczająco dużo obrażeń przeciwnikowi, mamy możliwość wykonać tak zwany Boost Strike, w którym to dwóch członków drużyny połączy siły, aby spowodować ogromne spustoszenie wśród wrogów. Te krótkie, ale efektowne animacje w ruchu wyglądają fenomenalnie.
Zwycięstwa wynikają ze słabości żywiołów, dobrze zaplanowanych „ataków wzmacniających”, które pozwalają postaciom do samodzielnego obezwładnienia wrogów, oraz wspomnianych przed chwilą finiszerów drużynowych. Proste kombinacje przycisków i swobodna kamera usprawniają akcję, dzięki czemu można skupić się na tym, co najważniejsze: wielokolorowych eksplozjach i stylowych przerywnikach filmowych, które pojawiają się podczas każdego pojedynku. Ataki z powietrza i uniki w ostatniej sekundzie zapewniają dodatkowy bonus i, co ważniejsze, tymczasowe zwiększenie obrażeń. Co więcej, tytuł umożliwia także sterowanie inną postacią dostępną w drużynie, która jest wyposażona we własne atuty i styl gry. Na przykład Alphen operuje bronią biała w postaci miecza, który jest łatwy w użyciu, podczas gdy Shionne wykorzystuje bardziej przemyślany styl dystansowy, posługując się bronią palną. Kolejno, czarodziejka Rinwell używa typowej dla tej klasy postaci księgi, która może ładować i gromadzić magiczne zaklęcia, aby wzmocnić efekt jej ataków. Unikalne ataki dodają również opcje strategiczne w bitwie. Te ruchy można wykorzystać do spowolnienia szybkich wrogów, którzy często wykorzystują uniki lub przystopować szarżowanie w kierunku gracza.
Warto również zwrócić uwagę na tak zwane Cure Points, które służą do leczenia bohaterów. Te niestety można uzupełniać tylko podczas snu, natomiast ogólny ich limit wynosi 15 sztuk, więc trzeba dobrze korzystać z dostępnych zasobów i starać się mądrze prowadzić pojedynki, tym bardziej że walki z bossami bez odpowiedniej taktyki i przemyślanego ataku, to najczęściej szybki i nagły zgon. Tales of Arise oferuje mnóstwo możliwości przygotowania się do najtrudniejszych starć — spożywanie posiłków w miejscach odpoczynku dla dodatkowych punktów atrybutów, dostosowywanie zachowań drużyny w celu nadania priorytetu odnośnie do walki, takich jak leczenie kompanów, czy bardziej agresywne nastawienie względem wroga itp. Początkowo można się pogubić odnośnie do tego, jak ustawić drużynę podczas konkretnej walki, ale z czasem ten mechanizm staje się mniej skomplikowany.
Każda postać zdobywa punkty doświadczenia i punkty umiejętności po zakończonej batalii, co pozwala odpowiednio awansować i inwestować w różne ulepszenia. Podczas gdy zdobywanie kolejnych poziomów prowadzi do lepszych statystyk postaci, punkty zdolności działają na nieco innym systemie rozwoju. Skill Points są powiązane z pięcioma atrybutami, a gdy ulepszymy je wszystkie, otrzymujemy specjalną premię za zrealizowanie całego rozwoju. Całość odblokowuje się w miarę upływu czasu i podczas wykonywania określonych zadania w grze. Z czasem w menu rozwoju może pojawić się nowa, wyblakła umiejętność i stosowna informacja, jak je odblokować. Sporym minusem jest fakt, że nie otrzymujemy punktów umiejętności za każdą bitwę, więc to gracz musi skorzystać z innych środków, aby móc robić postępy, niezależnie od tego, czy jest to wykonywanie zadań pobocznych, czy też zakup przedmiotów w formie mikrotransakcji.
Tak jak w większości gier RPG, tak i tutaj nie brakuje różnej maści akcesoriów, które możemy ulepszać u stosownych handlarzach, jak i sporej ilości nowego oręża czy zbroi. Te ostatnie niestety poza statystykami nie mają wpływu na wygląd postaci i każdy nowo założony armor wygląda tak samo. Personalizować postacie możemy tylko poprzez ubrania, które mogą być elementami znajdziek, lub po prostu pełnią dodatkową zawartość jako DLC.
W grze znajduje się duży, półotwarty świat podzielony na wiele regionów i terenów, pomiędzy którymi można się przemieszczać, korzystając z systemu szybkiej podróży po wcześniejszym jej odblokowaniu. Pozwala to na przyjmowanie, wykonywanie i oddawanie mnóstwa zadań pobocznych. Większość z nich, jak to zwykle bywa, opiera się na zabijaniu potworów i zbieraniu składników – np. do uwarzenia pomyj dla miejscowego pijaka. Są też mniej powszechne przypadki, w których przykładowo Shionne odgrywa rolę stylistki lub leczy napotkanych biedaków. Podczas pozostałych sekwencji pojawią się też specjalne sceny, które pozwolą zbadać relacje między postaciami, ich uczucia, aspiracje i cele. Możemy podnieść gotowanie, aby zwiększyć różne cechy swoich postaci, zbierając zasoby i przepisy do wytwarzania. Są też takie zajęcia jak rolnictwo, wędkarstwo, polowanie na sowy i stare dobre koloseum. W dużej jednak mierze, jeśli chodzi o zadania poboczne, te są nudne i mało zróżnicowane, co trochę wybija z przyjemności ich wykonywania.
Jeśli chodzi o lokacje każda mapa jest zasadniczo korytarzem z kilkoma gałęziami, które kryją mini-bossów, skrzynie, sekrety, a nawet dodatkowe informacje o świecie. Lokacje mają kilka poziomów, a sposób ich przemierzania jest niezwykle interesujący: gdzieś można wspiąć się na kamienny postument, gdzie indziej zanurkować do jeziora lub skorzystać z drabiny. Możliwości nie brakuje.
Względem grafiki najnowsza odsłona jest niewątpliwie najładniejszą częścią cyklu. Główną zmianą jest przejście gry na silnik Unreal 4. Dzięki niemu wszystkie lokacje wyglądają pięknie i klimatycznie, a także mają swój własny styl wizualny. Postacie mogą pochwalić się niezwykłą dbałością o szczegóły, z pomysłowymi akcentami, takimi jak artystyczne pociągnięcia naśladujące pędzle akwarelowe, a także skomplikowane fryzury i ubrania. Przerywniki filmowe utrzymane są w bardzo dobrze wyglądającym stylu anime i są wizualną atrakcją gry Tales. Potwory również wyglądają interesująco i całkiem ładnie się animują, a większe bestie, to już imponujące wykonanie. Zresztą ogólne środowisko gry także stoi na wysokim poziomie. Liście i trawa tańczą subtelnie w odpowiedzi na delikatne podmuchy wiatru, podczas gdy padający śnieg w brutalny sposób potrafi pojawić się na ekranie. Podłoże czy ściany lochów, które w starszych grach wyglądały jak szare zastępcze tekstury, posiadają teraz dodatkowe szczegóły, zamiast wyglądać jak wyblakłe modele.
Szczególnie ulepszone są ciemne obszary, nie tylko dzięki większej dbałości o szczegóły, ale także solidnemu oświetleniu. Różne gradacje, od jasnych do ciemnych terenów, dodają głębi scenom i poprawiają immersję, zwłaszcza podczas gry na dużym ekranie. Oświetlenie odgrywa również dużą rolę w cyklach dnia i nocy, co może całkowicie zmienić charakter lokacji i daje poczucie czasu i miejsca, a także niemal melancholijną perspektywę, gdy przedzieramy się przez różne krajobrazy.
Do tego dochodzi całkiem przyzwoita aranżacja muzyczna japońskiego kompozytora Motoi Sakuraba. Od wspaniale brzmiących chórów z pełnym zespołem orkiestrowym po nagie, kapryśne piosenki z fletami, ścieżka dźwiękowa dobrze się sprawdza w tworzeniu nastroju dla różnorodnych scenerii produkcji, choć nie jest ona czymś niezwykłym.
Techniczne, gra działa bardzo płynnie bez większych niespodzianek w trybie jakości na PlayStation 5. Co prawda podczas rozgrywki da się zauważyć doczytywanie tekstur, słabą odległość rysowania obiektów czy zbyt długie ekrany wczytywania, ale nie są to rażące błędy wpływające na niestabilne działanie tytułu.
Grę można ukończyć w czasie 30 godzin, jeśli skupiamy się tylko na głównej opowieści. Ukończenie tytułu w stu procentach to zabawa na jakieś 70 godzin. Niestety produkcja nie doczekała się polskiej wersji językowej w żadnej dostępnej formie, a szkoda, bo tekstu nie brakuje, a sama historia potrafi być miejscami mało klarowna i za to należy się spory, srogi minus.
Tales of Arise nie jest najlepszy w swoim gatunku, ale urzeka historią od początku do końca, mimo że niektóre twisty fabularne są dość przewidywalne dla wytrawnego gracza JRPG. Walka jest wizytówką gry i oferuje cudowną głębię, rzucając wyzwanie zdolnościom taktycznym gracza oferując ucztę dla oczu.