(Prawie) rok z Infinity - recenzja z doświadczenia

BLOG RECENZJA GRY
818V
(Prawie) rok z Infinity - recenzja z doświadczenia
PolishValsion | 09.05.2015, 14:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Niektórzy mówią, że gry Free to Play to zło. Gdy Bandai/Namco spróbowało poddać kilka swoich czołowych marek (Tekken, Soul Calibur i Ace Combat) temu eksperymentowi, rezultat okazał się mieszany. Soul Calibur: Lost Swords zawiódł, Tekken Revolution przyjął się nawet nieźle. A jak się miewa Ace Combat: Infinity? Niedługo minie rok od premiery gry i wbrew wszystkim rzucanym jej pod nogi kłodom, trzyma się, jak na "niszową" pozycję, całkiem dobrze.

"Dzień w którym rozdarły się nasze niebiosa i spadły ku nam pioruny światła."

Na wstępie trzeba zaznaczyć jedno: jako że Infinity jest grą F2P, każdy może ją ściągnąć i zagrać za darmo, lecz jeśli chcecie rozegrać więcej niż 3 misje online naraz, musicie zaczekać parę godzin (paliwo odnawia się jednostkowo co 4 godziny, co daje 12 godzin na pełne odnowieni trzech jednostek) lub pozaliczać specjalne wyzwania, po zaliczeniu których dostajemy kasę, zapasowe paliwo, raporty służące do przyspieszania rozwoju naszych samolotów i części do kustomizacji owych maszyn, a w przypadków specjalnych wyzwań nawet dodatkową skórkę dla określonego samolotu. Są one odnawialne, więc nic nie stoi na przeszkodzie by zaliczać je ponownie.

No i jest jeszcze trzecia, ta najbardziej kontrowersyjna opcja: płacić za dodatkowe paliwo prawdziwą gotówką. Ceny obecnie wahają od 4,15 zł za jedną beczkę paliwa aż do 144 zł za zestaw 60 beczek.

Każda jednostka paliwa to jedna misja do rozegrania. Część graczy słusznie była na początku rozsierdzona tym systemem twierdząc, że niepotrzebnie ogranicza on rozgrywkę i faworyzuje tych, którzy mają głębsze portfele. Jest w tym trochę racji, ale wbrew pozorom, ten system ma swoje plusy. Nie każdy bowiem ma czas (i pieniądze) by nieustannie siedzieć przed konsolą, więc najłatwiej rozegrać trzy misje rano i trzy misje wieczorem. W ten sposób, w ciągu paru dni, można uzbierać kilka / kilkanaście jednostek zapasowego paliwa (jeśli masz szczęście, paliwo wydropi ci także jako nagroda po ukończeniu misji online, choć równie możesz otrzymać też kasę, raporty lub skina / unikalny samolot - jeśli takowe są dostępne w dropach).

Zostawmy jednak na moment aspekt techniczny i przejdźmy do fabuły oraz samej rozgrywki.

Gra, podobni jak poprzednia część, Ace Combat: Assault Horizon, nie dzieje się w alternatywnej wersji Ziemi czyli Strangereal, lecz ponownie na naszej niebieskiej planecie.

Jest rok 2019, dwadzieścia lat po Katastrofie Ulissesa - fragmentów olbrzymiej asteroidy, które rozbiły się o Ziemię, czyniąc ogromne spustoszenie. Ogólny chaos niedługo doprowadził do wybuchu lokalnych konfliktów i wojen. W operacjach wojskowych przyjdzie nam wziąć udział jako Reaper, członek szwadronu Bone Arrows.

Jednak kampania da jednego gracza (zresztą śmiesznie krótka, bo oferująca tylko 8 misji!) to tylko przygrywka i swoisty tutorial, który ma przygotować graczy na zmagania w trybie Online Co-Op. Tu czekają na nas dziesiątki tysięcy graczy i (na chwilę obecną) 12 map, w tym 4 w wersji Hard. Każda z nich inspirowana jest jakąś kultową misją z serii Ace Combat (jak choćby Aerospace Center Defense, wzorowany na misji "Comona" z Ace Combat 04, czy ostatnio dodany Avalon Dam Invasion z Ace Combat Zero, łącznie z kultowym wlatywaniem do tuneli i wysadzaniu pocisków interkontynentalnych!). Nie jest źle, ale przydałoby się jeszcze kilka miejscówek. Ciągłe granie na tych samych mapach może grozić uczuciem wtórności.

Czasem do gry dodawany jest tryb "Team Deathmatch" - czy to w formie klasycznych walk powietrznych czy też Naval Fleet Assault, gdzie obie drużyny mają wspomagać swoją flotę w starciu z wrogiem. Tryb ogólnie miodny i fajnie by było, gdyby Namco/Bandai wprowadziło ten tryb na stałe.

Co jakiś czas, między misjami może też mieć miejsce tzw. Special Raid, gdzie rywalizujące zazwyczaj między sobą dwie drużyny (maks. do 4 graczy każda) łączą siły, by wspólnie zniszczyć wrogą super broń. Także i tu nawiązań do serii jest mnóstwo: latająca forteca "Aigaion" z Ace Combat 6, Stonehenge z Ace Combat 04, czy nawet satelita SOLG z Ace Combat 5! Podczas Special Raidów emocji nie brakuje, a nagrody pieniężne w postaci creditsów za które ulepszamy nasze samoloty, często przekraczają wartości 6-cio cyfrowe.

 

Grafika prezentuje się przyzwoicie, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Gra śmiga w pełnym 1080p i 60 FPS-ach, choć w sytuacji gdy na ekranie znajduje się kilkaset celów do zniszczenia, płynność spada do około 45 klatek na sekundę. Silnik graficzny z Assault Horizon przeszedł drobny lifting i teraz szczątki eksplodujących myśliwców wyglądają z bliska jeszcze bardziej widowiskowo. Mapy też prezentują się ładnie, szczególnie "Dubai Night Assault" - gra świateł na tej mapie, plus fajerwerki dodawane z okazji różnych świąt tworzą miły dodatek. Jedyne do czego można się przyczepić, to płasko wyglądąjące tereny przy leceniu tuż przy ziemi, ale taka już charakterystyka serii Ace Combat.

Dźwięk także jest solidny, jak zawsze zresztą. Muzyka z gier tej serii zawsze stała na wysokim poziomie. Choć znaczna część utworów została przeniesiona z poprzednich części, to dobrze się stało: mimo upływu lat, kawałki wciąż brzmią cudnie i doskonale oddają atmosferę danych map i tego jak rozwija się na nich sytuacja. Kilka utworów doczekało się nawet remiksów, wśród których najlepszych jest bez wątpienia "Blue Skies", grający podczas finalnej misji kampanii. Posłuchajcie go, polecam ;)

Jak się ma gameplay? Ci, którzy przeklinali tryb "Dog Fight Mode" z Assault Horizon niechaj się nie obawiają: w Infinity go nie uświadczymy. Tu gra się identycznie jak w poprzednich, klasycznych odsłonach serii. Nieważne, czy korzystasz z trybu standardowego (zwykłe, łatwe skręcanie) czy eksperckiego (który symuluje sterowanie prawdziwym samolotem) sterowanie jest bardzo przyjemne, a w zależności od wybranej maszyny, ta zachowuje się adekwatnie: myśliwce są zwrotne i szybkie, samoloty szturmowe są idealne do zwalczania celów naziemnych, a wielozadaniowe samoloty są wypośrodkowane i sprostają każdej sytuacji. Są jeszcze bombowce, które z celów naziemnych robią istną miazgę, ale z myśliwcami nie mają szans.

 

W samej grze znajduje się około 70 samolotów - w żadne jnnej grze z serii nie znajdziemy ich aż tylu. Dla każdego coś miłego: od F-16 "Fightning Falcona" poprzez Miga 29A, F-117A "Nighthawka", francuskiego Rafale, aż do killerów pokroju F-22A "Raptora" i rosyjskich Sukhoiów. Rozgrywając kolejne misje online rozwijamy nasze drzewko technologiczne i odblokowujemy kolejne części do udoskonalenia naszych samolotów, a także kolejne maszyny.


Dodatkowo, dzięki systemowi dropów lub turniejom, zwanym "Ranking Event", Gracze mają też szansę na zdobycia samolotów specjalnych, inspirowanych postaciami lub skinami z poprzednich części. Przykładowo: F-15C "Cipher" i "Pixy" (AC Zero) czy samoloty z postaciami z serii Idolm@ster ;)



I tu dochodzimy do sedna sprawy. Są tacy, którzy wyrzucają Ace Combat: Infinity, że jest grą Pay to Win lub, co gorsza, Pay to Play. Ja osobiście uznałbym ją prędzej za Pay to Obtain. Nie ma co ukrywać: jeśli chcesz pograć częściej, niż kilka misji dziennie i na przykład, uplasować się wysoko w rankingach, musisz sypnąć kasą na paliwo. Ale to czy tak uczynisz czy też nie zależy tylko od ciebie, drogi Graczu. Specjalne samoloty różnią się od zwykłych głównie wizualnie i mogą być doprowadzone tylko  poziomu 10, podczas gdy znaczna większość zwykłych może zostać wiwindowana aż na 15. Z tzw. "wallet warriorami" da się po jakimś czasie walczyć niemal jak równy z równym.

No i jeszcze uwaga na marginesie: choć ja przez niemal cały rok grania w Infinity wydałem na nią równowartość swojej miesięcznej pensji (możecie zgadywać ile konkretnie ;)) to dla porównania znam Polaka, do tego łodzianina, tak jak ja (hi Adrian :)), który też gra od dnia premiery, a nie wydał na paliwo ani złotówki. Przy tym wymaksował kilka samolotów! Można? Można! Bo mimo iż Gracze w Infinity są najemnikami, pieniądze to nie wszystko. Liczą się przede wszystkim umiejętności.

I trochę cierpliwości. Jeśli zdecydujecie się dołączyć teraz do blisko 3 milionów pilotów w tej grze, początki będą trudne. Każdy Gracz zaczyna z MR równym 1500, więc szukajcie pokoi, gdzie host nie ma więcej niż 1800. Taka mała rada na koniec. Inaczej traficie na "pro", którzy mogą was szybko zniechęcić do rywalizacji. Nie poddawać się.

 

Czas na małe podsumowanie. Ace Combat: Infinity to prawdziwa kopalnia nawiązań do serii i w pewnym sensie, mimo swoich problemów, jest swoistym "listem miłosnym" dla fanów. Mimo lekko ograniczającego zabawę systemu paliwowego, kilku bugów (rakiety czasem przelatują przez budynki) i wciąż nie do końca nasyconej społeczności, gra się naprawdę fajnie. Nawet jeśli nigdy nie słyszeliście lub nie interesowaliście się serią, spróbujcie tej pozycji; a nuż wam się spodoba.

 

"Wrogie wojska wycofują się! Operacja zakończona sukcesem!"

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Fanservice i liczba samolotów do wyboru
  • Świetny soundtrack
  • Klasyczne sterowanie
  • Team Deathmatch
  • Free to Play

Wady

  • Bardzo krótka kampania dla jednego gracza
  • Map mogłoby być trochę więcej
  • Brak możliwości przemalowania samolotów wg własnego widzimisię, jak to było w Assault Horizon

Andrzej Gołombiewski

Jeśli nie przeszkadzają ci mikrotransakcje związane z ewentualnym kupnem zapasowego paliwa, nie obawiaj się dołączyć do zabawy.

8,0

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper