Cyberpunk 2077 – luźne przemyślenia na dwa tygodnie przed premierą.
Odliczanie dni do premiery nowej gry REDów dobiega końca. Hype wśród fanów zdaje się przebijać sufit, ale nie brakuje też osób, których dosyć duża zajawka, wywołana początkowo przez kolejne zwiastuny i ogłoszenia, powoli opada. Jestem wśród nich również ja. O tym, dlaczego – zapraszam do lektury.
Do dziesiątego grudnia jeszcze nieco ponad dwa tygodnie. Premiera Cyberpunka zdaje się być już faktem dokonanym. O ile znowu go nie przesuną. Może nie. Nie ma to znaczenia. Jaka gra jest, każdy widzi (a może właśnie i nie, co daje się zauważyć wśród ogromnej ilości różnego rodzaju komentarzy, o czym za chwilę). Kolejne przesunięcia nic nie zmienią, ponieważ gra w mojej skromnej ocenie od wiosny 2019, czyli okresu, na który przypadać miała pierwotna data premiery, jest w fazie debugowania. I ten okres nie miał nam raczej zapewnić ładniej wyglądającego tytułu, tylko tytuł, w który da się w ogóle grać. Chociaż, w przypadku bazowych konsol i z tym może być ciekawie.
Bardzo ciekawi mnie selektywna amnezja wielu osób, które w swoich wypowiedziach zdają się zapominać, na jakie konsole zapowiedziana była ta gra, gdy pierwszy raz ujawniono fakt jej istnienia. Widzimy nagle komentarze typu a tam, całkiem dobrze wygląda, oby fabuła była dobra albo ogra się na PS5, jak już wyjdzie next-gen patch. No i w sumie jest to bardzo rozsądne posunięcie, gdy spojrzeć na to, co REDzi dotychczas pokazali. Tylko szkopuł w tym, że jeżeli zrobiłeś preorder dwa lata temu, to zrobiłeś to na konsolę PlayStation 4, czy Xboksa One, a nie PlayStation 5 albo Xbox Series X/S (które, o ile się nie mylę, na czas pokazania pierwszych materiałów z gry okupowały sferę hipotez i były produktem teoretycznym, niezapowiedzianym nawet jeszcze przez gigantów Sony i Microsoftu). Teraz może okazać się, że gra na konsole już poprzedniej generacji może być średnio grywalna. Czy za taki produkt zapłaciłeś pieniądze? Czy dopisane tam było małym druczkiem, że do cieszenia się w pełni z tego, co gra ma do zaoferowania do bazowej ceny 259 złotych musisz doliczyć jeszcze dziesięciokrotność w postaci ceny systemu nowej generacji? Chyba nie tędy droga. Dlaczego The Last of Us: Part II zostało obsmarowane po całości, mimo że wyglądało ostatecznie lepiej niż na materiałach promocyjnych, a w przypadku ewidentnie niedomagającego Cyberpunka z takowym hejtem nie mamy już do czynienia? Czyżby hype totalnie wyłączył w ludziach zdrowy rozsądek?
Warto zwrócić uwagę na ostatnio opublikowane w ramach Night City Wire pokazy rozgrywki zarejestrowane na konsolach PlayStation 4 PRO i Xbox One X. W obydwu tych przypadkach pokazano etapy najmniej obciążające system i poprzez sprytne kadrowanie dosłownie „zapchano” materiał statycznymi ujęciami, w których niewiele się dzieje. Zarówno „jazda” po terenie gry jak i oskryptowane cutscenki ze strzelaniną na skrzyżowaniu to niezbyt zasobożerne momenty gry. Wolna jazda po mieście przywołuje tylko jedno na myśl – zabieg taki sprawia, że szarpanie animacji spowodowane niską ilością klatek na sekundę jest mniej widoczne. Dodatkowo maskuje się ewentualny pop-in, który jest raczej nieunikniony w produkcji tej wielkości i na konsolach o tej mocy. A etapy te niestety znacząco różniły się nie tylko natężeniem akcji na ekranie, ale i ilością różnego rodzaju obiektów i detali wewnątrz okna od tych, które pokazano w wersjach na PS5/XSX. A gdyby tego było mało – nie muszę chyba przypominać o tym, jak wydajnościowo plasują się bazowe modele PS4/XONE w zestawieniu z PS4PRO/XONEX, na których to modelach pokazano gameplay, o którym mowa.
Podsumowując ten wpis – mam duże obawy co do tego, jak będzie prezentował się Cyberpunk. Wiadomo, fabuła jest najważniejsza i mam nadzieję, że to zostanie dowiezione. Ale od strony technicznej niestety jestem mocno rozczarowany grą i jako posiadacz bazowych modeli PS4 i Xboksa One mam dużo pytań odnośnie tego, czy w grę w ogóle będzie się dało grać, gdyż tych wersji nawet mi nie pokazano. Bo nie oszukujmy się, granie w dwudziestu klatkach w grę, która domyślnie pisana była na te właśnie platformy to zwyczajnie kiepski, niesmaczny żart. Uważam również, że CDPR poprzez swoją kampanię marketingową o szeroko zakrojonej skali poniekąd spiłowało gałąź, na której samo siedziało. Poprzez stworzenie niebotycznych rozmiarów hype’u na grę i pozwolenie fanom na rozdmuchanie oczekiwań wobec tejże, obawiam się, że doprowadzili oni do sytuacji, którą Cyberpunk może podzielić ze wspomnianym wcześniej The Last of Us: Part II. Chodzi mianowicie o to, że nie ważne, jak dobra będzie to gra (a technicznie, w mojej ocenie, niestety raczej taka nie będzie), to nigdy nie spełni ona oczekiwań fanów. Obym się mylił.
A co Wy sądzicie o tym, co pokazano na ostatnio opublikowanych materiałach? Czy Wam również brak zapisu rozgrywki z bazowych konsol zalatuje próbą ukrycia ewidentnie niedziałających tak, jak trzeba wersji gry?