Stamtąd i z powrotem, czyli Return to Castle Wolfenstein (zmodyfikowany)

BLOG RECENZJA GRY
1133V
Stamtąd i z powrotem, czyli Return to Castle Wolfenstein (zmodowany)
Rankin | 07.02.2022, 12:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W ostatnich kilku lat latach marka Wolfenstein miała swój mały wzlot, który został szybko rozmieniony na drobne i zbeszczeszczony. Warto zatem przypomnieć sobie jak działał Wolfenstein z ostatnich lat panowania staroszkolnych FPSów; Wolfenstein, który - pośrednio, poprzez Enemy Territory - wyrżnął dla siebie solidny kawałek sceny multiplayerowych FPSów.

Uwaga: aczkolwiek RtCW zestarzało się całkiem solidnie, w dzisiejszych czasach warto również dołożyć nowoczesny touch & go pakiet modyfikacji zwany RealRTCW, który wymiernie ulepsza obsługę nowoczesnych systemów, podmienia modele i tekstury na ładniejsze, dodaje nowe bronie, a także przebudowuje nieco mechaniki aby można było czerpać większą przyjemność ze strzelania. Właśnie tak zmodowany RTCW jest przedmiotem dzisiejszej recenzji.

Początek XXI wieku był okresem dominacji tematyki drugowojennej. Medal of Honor, od groma strategii, Commandosi, wkrótce Battlefield 1942 i Call of Duty. Być może dlatego właśnie idsoft dało Gray Matter (wcześniej Xatrix - Kingpin, Redneck Rampage, dodatek do Quake 2) do stworzenia nową grę opartą na dość leciwej wtedy marce. Nieco w opozycji do trendu, nowy Wolf nie porzucał korzeni na rzecz realizmu - owszem, wiele rzeczy było odtworzone dość wiernie i wiarygodnie, ale gra, tak jak Wolf3D, śmiało idzie w drugowojenną pulpę i mity okultystycznej Trzeciej Rzeszy - dopakowany bohater, akcje szpiegowskie, superbronie, moce paranormalne, esesmanki odziane w ciasny lateks i kult postaci historycznych. Pomaga to Wolfowi utrzymać coś unikatowego, coś co oddziela go od innych gier 2WŚ, a wątki i postacie tutaj rozpoczęte (Uberżołnierze, generał Totenkopf) będą się ciągnęły po dzień dzisiejszy.


gigachad BJ zaraz spuści łomot frycom

Projekt map/misji jest zdecydowanie najsłabszym elementem gry. Bardzo często trzeba się włóczyć po labiryncie tłukąc nazistów aż w końcu gdzieś się od tego zabijania uaktywni trigger i otworzy drzwi, które dotąd były zamknięte. Do tego labirynt jest z reguły monotonny, szarobury lub w odcieniach brązowego. Dość sporadycznie pojawiały się zagadki, głównie w formie naciśnij guzik lub kilka. Gra też ma opcje stealth (dość nielogicznie głośny pistolet maszynowy sten też liczy się jako stealth), tyle że stealth ma problemy głównie losowo nadludzkiej czujności wrogów. Dlatego też misja gdzie trzeba było stealth trzymać cały czas była bodaj najmniej przyjemną w całej grze. Innym mniej intuicyjnym problemem z takim podejściem jest fakt, że wielu wrogów zabitych cichcem nie zdąży wyciągnąć broni, co oznacza że tej broni nie upuści. To może generować problemy z dostępnoscią amunicji i przynajmniej raz może sprawić że trudnego bossa trzeba będzie tłuc okrojonym arsenałem.


może nie aż tak, ale blisko

Walka jest zdecydowanie najlepszą częścią gry i sprawia dużo więcej przyjemności od eksploracji. Bronie dają w miarę solidne odczucia; co prawda jest ich trochę przydużo (cztery pistolety maszynowe, dwa różne pistolety i rewolwer, kilka karabinów półautomatycznych...), co utrudnia szybką nawigację, ale w sumie dzięki temu w grze jest większość klasyków okresu - MP40, Sten, Thompson, Kar98K, Luger P08, Colt 1911, FG42 i wiele innych, w tym szereg broni "ciężkich" - MG42, panzerfaust (nie wiedzieć czemu traktowany jak IRL panzerschreck czyli konkretna broń do której się tylko zbiera ammo), futurystyczny Venom Gun, steampunkowy Tesla Gun, oraz mój ulubieniec - flammenwerfer, czyli miotacz ognia.


ja póki starczy ammo

Jak BJ targał to wszystko ze sobą, nie mam pojęcia, ale w sumie nie przeszkadzało mi to w jakoś znaczącym stopniu, dzięki ulepszonym dźwiękom i modelom broni większość z nich aż chce się używać - kościć głowy z Kar98K, czyścić pomieszczenia stenem, czy robiąc trick shoty za rogiem płomieniami miotacza ognia. Zwykli żołnierze reagują, jakoś - umówmy się że nie jest to poziom AI z Unreala, ale też wielkiej tragedii nie ma i czasem potrafią zaleźć za skórę. Gorzej jest z bossami i na szczęście nie ma ich za wiele - wszyscy są jednak o wiele za szybcy i zadają w moim odczuciu za wiele obrażeń, przez co walka szczególnie z ubersoldatem uzbrojonym w teslę wymaga wielu, wielu powtórzeń


urban combat (nie mylić z j. urbanem)

Oprawa... jest słaba. Nawet po upgrade tekstur i biorąc poprawkę na rok wydania szału, delikatnie mówiąc, nie ma. Monotonny brąz, odcienie szarego, sporadycznie wyblakła, rozmyta zieleń, to są dania główne serwowane przez RTCW.  To chyba generalnie wada wrodzona silnika, bo większość gier na idtech 3 mi się takimi kojarzą, ale wizja artystyczna też taka se. Jedyna rzecz dostarcza niezmiennie ekscytacji, a mianowicie paranormalne siły specjalne SS.


?

Oceń bloga:
11

Ocena - recenzja gry Return to Castle Wolfenstein

Atuty

  • mnogośc uzbrojenia
  • walki z żołnierzami top
  • rzadka kombinacja realizmu z pulpą i fantastyką

Wady

  • eksploracja ssie
  • bossowie bardziej upierdliwi niż trudni
  • oprawa okrutnie się zestarzała

Rankin

Z pozoru kolejny drugowojenny FPS, czyli gatunek który był właśnie w okresie szczytowym, ale z paroma twistami, nietypowymi klimatami, znaczącym brakiem upierdliwości będącej plagą takiego Medal of Honor, oraz ogólną radością z eksterminacji nazistów, zombie nazistów i cyborg zombie nazistów. Nie ma co się dziwić że na bazie tej gry wyrósł jeden z najpopularniejszych fpsów multiplayer tamtej dekady.
Grałem na: PC

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper