Niezwyciężony (gra) - Lem przypomniany
Dawno, dawno temu żył sobie pewien doktor, pisarz, cynik, mizantrop i geniusz humoru znany publice jako Stanisław Lem. Pisał książki głównie z gatunku bardzo szeroko pojmowanej fantastyki naukowej. Wśród jego dzieł można znaleźć poważne traktaty naukowe (Summa Technologiae), wywody filozoficzne (Golem XIV), ale też groteski, parodie i humoreski najwyższej klasy (Dzienniki Gwiazdowe!). Przez lata popełnił też parę prawie kompletnie normalnych opowieści sci-fi, za którymi może nie przepadał zbytnio i prawie zawsze potem się od nich odsądzał (z drugiej strony, o której swojej książce później nie smęcił i nie marudził...).
Ot chociażby Niezwyciężony, wydany już prawie 60 lat temu. Tematycznie jeden z wielu jego tworów poświęconych, cóż, nazwijmy to "trudnościom kontaktów mędzyświatowych", tak samo jak chociażby dużo bardziej znany Solaris czy dużo mniej znany Głos Pana. Niezwyciężony był dość nietypowy nawet w szerokiej twórczości Lema, gdyż jako jeden z niewielu jego tytułów był całkiem blisko zachodniego nurtu sci-fi, a to znaczy, że o ile tło filozoficzne nadal jest dość ważkie, to cały czas jest dość sporo akcji, dzieją się rzeczy, są sceny nieironicznie batalistyczne (u Lema!), jest nawet klasyczny protagonista (a nawet - bohater) w osobie nawigatora Rohana. Ponieważ jednak Lem tworzył po tej stronie żelaznej kurtyny po której tworzył, do ekranowych adaptacji niezmiennie wybierano rzeczy typu Solaris (i to w formie okrojonej albo modyfikowanej). Sytuacja ta wreszcie uległa zmianie z wydaniem gry polskiego studia Starward Industries.
marudna załoga wybudzona z podróży
Nie będę ukrywał, że początkowo byłem do tematu nastawiony dość negatywnie. Lem nie jest łatwy do adaptacji; dotychczasowe adaptacje były albo kiepskie, albo daleko odbiegały od materiału źródłowego (i też były kiepskie). Szczególnie gdy usłyszałem, że bohater jest nowy i fabuła też, zaczynałem sobie wyobrażać jak tragicznie będzie wyglądał efekt końcowy. Zdążyłem zresztą o tym projekcie kompletnie zapomnieć, ale kilka miesięcy temu pojawiło się publicznie dostępne demo przedstawiające środkowy fragment gry. Bardziej z poczucia obowiązku niż czegokolwiek innego zaraz się za to demo zabrałem. Po kilkunastu minutach kontaktu z demem szybko je zamknąłem i wywaliłem z dysku... ale jednocześnie dodałem grę do wishlisty i kupiłem oraz ograłem zaraz na premierę!
Konstrukcyjnie Niezwyciężony jest w zasadzie grą przygodową przedstawioną z perspektywy pierwszej osoby. Nacisk jest mniej na rozwiązywanie konkretnych indywidualnych zagadek, a bardziej na eksplorację dość liniowego (choć nieprzesadnie, są rozwidlenia i opcje) świata gry, na interakcję z otoczeniem i na dialogi prowadzone przede wszystkim z uwięzionym na orbicie (ze względu na uraz nogi) astrogatorem. Przy czym należy zaznaczyć, że gra nie jest tylko kilkugodzinnym filmikiem z minimalną interaktywnością - podjęte decyzje, wykonane czynności, znalezione rzeczy będą miały wymierny wpływ na dalszy ciąg gry. Nie jest to oczywiście jakiś freeform open world symulator, ale jest tego dość aby był konkretny replay value. Nacisk na taką indywidualność historii akcentuje rysowany komiks sklejany przez grę na podstawie tego, co w ramach danej konkretnej rozgrywki się wydarzyło i który można w każdej chwili podejrzeć.
Scenariusz i dialogi gry stoją na całkiem wysokim poziomie. N (gra) bierze z N (powieści) tło - konstrukcję świata generalnie i (pra)historię Regis III konkretnie, ale wydarzenia gry i "krąg" protagonistki - statek badawczy "Dragonfly" - są kompletnie nowi. Protagonistka, Jasna, jest specjalistką w dziedzinie astrobiologii, osobą samodzielną i inteligentną, ale inne jej cechy będą w znacznej mierze determinowane przez gracza, szczególnie w ramach prowadzonych przez lwią część gry dyskusji z siedzącym na orbicie astrogatorem, Nowikiem. Podobało mi się bardzo, że postacie zachowują się generalnie jak profesjonaliści, są w swoich rolach wiarygodni, a nie, jak często teraz bywa, mentalnie gdzieś w późnej gimbazie. Nie są to też postacie wykute z marmuru, faktycznie posiadają emocje i czasem dają im wyraz, szczególnie w sytuacjach ekstremalnych. Mimo, że wydarzenia są przekazane w przystępny sposób, to nie miałem w żadnym punkcie wrażenia że obcuję z produktem rozmydlonym, ogłupionym, żeby każdy gwóźdź w ścianie zrozumiał co się dzieje, a w paru miejscach pojawiają się iście Lemowe dyskusje filozoficzne (w których też nie trzeba zaraz koniecznie brać udziału jeśli ktoś nie ma ochoty), adekwatne do sytuacji. Gra nie moralizuje i pozwala podjąć własne kroki i wykształcić własne opinie, niekoniecznie zgodne z tym co było w materiale źródłowym, ale zareaguje też w sposób odpowiedni. Gra aktorska też stoi na wysokim poziomie choć szkoda, że język polski jest tylko w formie napisów.
Osobne pochwały muszę złożyć oprawie graficznej. Art direction jest absolutnie niesamowity i jest to bodaj najlepsza reprezentacja atompunku, a ściślej mówiąc naszego ("naszego") lokalnego sowietpunku jaką widziałem i żadne atomic hearty nie mają w ogóle startu do przedstawionej tutaj wyidealizowanej estetyki gatunku, którą można określić jako "okładki polskich wydań scifi circa 1960". Sporo pracy - jak sądzę - włożono też w przemyślenie jak ten czy tamten gadżet powinien działać, oraz utrzymanie spójnej, swoistej logiki i konsekwencji mechanicznej, co przydaje światowi sporo naturalnej wiarygodności, mimo że z dzisiejszej perspektywy ta technologia kompletnie nie powinna mieć sensu - antymateria, loty międzygwiazdowe, pola siłowe obok komputerów opartych na lampach, gałkach i taśmach szpulowych... Wszystko, rzecz jasna, zgodnie z duchem czasu, tego, jak 60 lat temu wyobrażano sobie potęgę technologii. Od strony technicznej też jest generalnie bardzo dobrze, co zresztą, jak sądzę, widać na screenach - w sumie mogę się przyczepić tylko do dwóch rzeczy. Po pierwsze, animacja biegu Jasnej, którą często widać jako cień na ziemi, jest trochę komiczna (choć z drugiej strony cały czas nosi ona gruby skafander, w grawitacji niższej niż ziemska). Po drugie, optymalizacja jest trochę słaba; nie jest to może poziom niektórych świeżych wydań, ale autorzy zastrzegają że nawet przy spełnianiu zalecanych wymagań może trochę klatkować przy bardzo intensywynch scenach. Demko pamiętam trochę muliło na moim starym RX590, teraz mam 4070tkę i problem z głowy.
ultra nowoczesny detektor-radar!
Negatywy... W sumie mam jeden główny zarzut. W związku z liniową (choć rozwidlającą) konstrukcją gry obszary są trochę przesadnie podzielone na sektory, których nie można przemierzać inaczej niż to zamyslili sobie twórcy. Zazwyczaj tego nie widać zbytnio, ale ze dwa-trzy razy bardzo zirytowała mnie sytuacja gdzie chciałem jeszcze cofnąć się i coś sprawdzić i nagle blokowała mnie niewidzialna ściana. Chociażby zaraz na początku gdy chciałem, a nie mogłem, wrócić po zostawioną linę z czekanem, oraz później, gdy chciałem odhaczyć na liście ostatni pojazd konwoju, a nie mogłem, mimo że stałem na jego dachu i wyraźnie widziałem jego desygnację.
Poza tym jednak? Z wielką przyjemnością spędziłem w świecie gry jakieś 9 godzin i zdecydowanie mam zamiar za jakiś czas powrócić i spróbować ponownie, parę rzeczy zrobić inaczej, zobaczyć co się wtedy stanie.