Piątkowa GROmada #126 - Platforming Edition

BLOG
1687V
Piątkowa GROmada #126 - Platforming Edition
BZImienny | 01.03.2019, 00:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiaj - zgonie z życzeniem czytelników - będzie dużo platform. A przy okazji zagadek logicznych oraz potworności. I łez.

I pamiętajcie - Ciastko to kłamstwo. Grube kłamstwo.

Witam was w kolejnej odsłonie pisanych przeze mnie GROmad w ramach którego przeprowadzę was przez kilka produkcji, gdzie istotnym elementem są platformy oraz wzruszenia.  I poruszanie głową w celu rozwiązania zagadek logicznych. Gatunek z którym po raz pierwszy miałem okazję zapoznać się dzięki pierwszym odsłonom Raymana oraz Croc: The Legends of Gobbos, produkcji które choć wspominam z łezką w oku, to nie wiem czy chciałbym do nich dzisiaj wrócić.

Tyle celem wstępu - w końcu mamy m. in. klasyk Valve oraz retroturówkę do opisania.

Spis treści:

  • Ronin
  • Ori and the Blind Forest
  • Broforce
  • Portal 
  • Prince of Persia (2008)
  • (modyfikacja) Portal Stories: Mel
  • (bonus) Icy Tower

Patronem dzisiejszego odcinka jest ciastko. Zafundowane przez kobietę w kasku motocyklowym, który szuka zemsty za pewne krzywdy. A w tle tego las, który ciągnie się w nieskończoność, bo są tam portale.

 

Ronin

Na start niech będzie produkcja z którą z wymienionych w ramach GROmady - nie licząc bonusu - zapoznałem się najwcześniej za sprawą Bundle'a od Devolver Digital (w tym samym był chociażby Shadow Warrior (2013)). Ciekawy pomysł, irytujące zakończenie i widowiskowość. 

Zemsta za dawne krzywdy 

Fabuła tej produkcji jest do opisania w jednym zdaniu - kobieta w kasku przy pomocy mocy oraz miecza wyrusza w podróż celem zemsty za śmierć pewnej bliskiej osoby, przynosząc przy tym pożogę, śmierć i zniszczenie. A to opowiedziane za pomocą plansz - prawie jak w pierwszej odsłonie serii Doom.

Taka fabuła w Roninie ma znaczenie. A właściwie to nie ma - zwyczajny pretekst, którego nijak nie dało się jakoś sensownie rozwinąć. I to do tego stopnia, że cała jest schematem - kilka map z szukaniem miejsca pobytu celu, a następnie walka z celem. Gdyby uznać historię za ważną, byłby to problem. Ale jako pretekst sprawdza się bardzo dobrze.

Turowa walka, płynne poruszanie

Siła Ronina tkwi w mechanice walki - "płynnie turowej"* w trakcie, gdy wróg nas nie widzi i turowej, gdy nas widzi.  Istotnym elementem jest pauza, która w przypadku pierwszego wariantu rozgrywki Dobre opanowanie tego pierwszego wariantu sprawia, że większość gry można przejść dość spokojnie. Ta druga, niczym szachy, wymaga planowania oraz przewidywania, które zwłaszcza w momentach gry jest wymagające. Zwłaszcza jak się gra na New Game+, który wprowadza kilka drobnych zmian.Na tyle, by nie czuć, że to inna gra, a z drugiej strony nie usnąć z powodu "gdzieś to już widziałem?".

Co do poziomu trudności - na pierwszym cyklu, jeśli preferuje się tryb "skradania", można bez problemu ją przejść. Dopiero na drugim widać wyraźną trudność, przy czym wciąż daleko do oszukiwania. Z tego wybija się ostatnie zlecenie, które co poniektórym może napsuć sporo krwi. Ale, jakby co, jest wykonalne.

O warstwie audiowizualnej słów kilka

Przystępne i odpowiednio ostre retro, tyle można powiedzieć. Ma to swój specyficzny urok i nie wygląda źle. Warstwa audio natomiast - o dubbingu jako takim nie będę mówił, bo go nie ma. Natomiast audio, choć dobre, cierpi na monotematyczność i dość szybko zaczyna nużyć.

Podsumowanie

Jak na grę robioną przez jednego człowieka, produkcja wypada bardzo przyzwoicie. To, co platformówka powinna mieć dobrze zaprojektowane, ma, a ponadto kończy się zanim zacznie nudzić. W ogólnym rozrachunku, polecam.

 

Ori and the Blind Forest

Piękna, ciekawa, wyciskająca siódme poty z laptopa oraz łzy. I rozgrzewająca laptop do czerwoności, choć wynagradzając przy tym magią, jakiej się nie spodziewałem.

Szukałem przyjemnej rozgrywki...

Pewnej burzliwej pory z drzewa spada biały liść - po dość długim locie opada na ziemię, co jest początkiem istnienia istoty znanej jako Ori, która to spędza początki swojego życia u boku pewnej sympatycznie wyglądającej istoty (coś jak panda bez "okularów"). Jednak sielanka nie trwa długo, bo wskutek działań pewnego ptaszyska zaczyna się okres smutku. Ori pada jego ofiarą, choć nie na długo - drzewo "wskrzesza" go dając przy tym misję - uratuj świat, zanim umrze.

Tak więc widać, że początek historii jest standard, tak potem robi się ciekawie. Z zakończeniem, którego uczciwie się nie spodziewałem, a po jego obejrzeniu zadałem sobie pytanie "Co. Ja. Właśnie. Przed. Chwilą. Zobaczyłem?". Wcześniej uroniwszy łzę. Pod tym względem majstersztyk, bo na kilkadziesiąt (set) zakończeń udało się to tylko tej grze i Call of Duty 4: Modern Warfare. Przede wszystkim ze względu na jego moc oraz przesłanie.

Ale zanim do tego dotrzemy, przyjdzie "posłuchać" pewnych postaci. Tak samo jak w przypadku opisywanego wcześniej Ronina, to napisy oraz otoczenie opowiada historię, a nie głosy. 

....a przemieszczałem się w łzach

Podstawowe - z perspektywy tematu GROmady pytanie - jak trudny jest Ori i jak się nim porusza? Ze wszystkich opisywanych tu gier zdecydowanie wypada on jako najtrudniejsza. Nawet na normalnym poziomie trudności gra wymaga cierpliwości, precyzji oraz refleksu. Po 2/3 gry zastanawiałem się, jak komuś udało się to przejść bez zgonu, bo ja sobie tego nie wyobrażam. Jednak jest w tym jedna miła rzecz, która niestety rzadko się czasem udaje (a twórcy wspomnianego Skyrima nie wiedzą o niej nic), czyli DOBRZE zrobiona trudność. Nigdy nie czułem, że porażka wynika z nieprecyzyjnego sterowania, wrogów absorbujących trafienia niczym gąbka wodę czy zwyczajnego oszukiwania.

Wywołane do tablicy sterowanie (czasem na ciepłej klawiaturze), które jest wykonane dobrze. Jeszcze nigdy skakanie, wspinanie czy latanie nie było przyjemniejsze. Choć z drugiej strony ciepło wspominam pierwszego Croca, gdzie podobno sterowanie było słabe. :P

Przyjemne audio, miła dla oka grafika

Produkcję ogrywałem akurat nie na stacjonarce, a niezbyt wiekowym laptopie w HD* znośnymi efektami graficznymi. Rezultat - po godzinie/dwóch grania wyczuwalne ciepło, a granicznie palące klawisze. Efektem tego była produkcja, którą pod względem wizualnym można traktować niczym majstersztyk. I myślę, że w tym przypadku nie będzie to zbytnia przesada. Mimo tego przez całą rozgrywkę przeszedłem bardzo płynnie i nie miałem do czynienia ze zwiechami czy co gorsza wylotem do pulpitu.

No i jeszcze warstwa audio. A ta też wykonana jest nadspodziewanie dobrze. Już od wejścia czuć magię tytułu z jakim się ma do czynienia.

* - pierwszą odpaloną grą był Wolfenstein: The New Order w którego grałem wtedy z 20 minut, po czym się wywalił i dawał błędy graficzne. Potem ogrywałem go dopiero na stacjonarce, ale o tym więcej, jak wypadną strzelaniny. :P

 

Podsumowanie

Podsumowanie można by napisać "Przedstawiłem wam platformówkowy majstersztyk. Dobranoc". Bo taka ta produkcja jest - niecodzienna, dobrze zrobiona i wywołująca wzruszenia. Zdecydowanie do ogrania, szczególnie gdy na horyzoncie kontynuacja. 

 

Broforce

Produkcja, która w wersji konsolowej spodobała mi się na tyle, że jak tylko zauważyłem, że jest w promocji, bez wahania nabyłem ją i przeszedłem. Z nietypowym pomysłem oraz prostym, acz genialnym rozwiązaniem. Tylko podczas grania w nią istnieje ryzyko stania się Amerykaninem. :P

ps. Jakby co, u mnie wszystko w porządku. A teraz dobranoc, bo idę oglądać finał Super Bowl. ;)

Oni nienawidzą demokracji, przekonajmy więc ich do niej ołowiem 

"Przed sobą masz grupę potworności/terrorystów/istot z innego wymiaru (niepotrzebne skreślić), które nienawidzą demokracji. I twoim zadaniem jest ich przekonać do niej wykorzystując do tego wybuchy/broń palną/białą (także niepotrzebne skreślić). Jakieś pytania żołnierzu? Nie? Tak myślałem - a teraz ruszaj i pokaż im, jak wspaniała jest demokracja!!!oneoneone"

I tak kształtuje się fabuła produkcji studia FreeLives. Już na dzień dobry widać, że traktować tego poważnie się nie da - w końcu nawet recenzje na Steam wskazują, że dawka typowych Amerykanizmów przytłacza do tego stopnia, że granie w grę może zmienić twoją narodowość. A wrogowie - "cliche" kina akcji "made in America", choć zrealizowani w miarę różnorodny sposób. Widać to także w podatności otoczenia na destrukcję. Mówimy tu o możliwości "zabijania otoczeniem" (jako broń obosieczna) czy równania całych lokacji. Choć flagi USA nie da się zniszczyć (co za zaskoczenie :P).

Najważniejsze pytanie pozostaje - jak ze sterowaniem? To jest wykonane bardzo dobrze - a mówię tu zarówno o towarzyszącej mi od lat kombinacji myszka/klawiatura czy padzie. Dodatkowo odbywa się ono płynnie. Z przyzwyczajenia wolę klawiaturę (i to nawet, jeśli wydaje się ona średnio logiczna, jak w przypadku Dark Souls: Prepare to Die Edition bez fanowskich łatek czy Injustice), choć w przypadku pada nie jest źle. Przy okazji grania z padem w ręku ujawnił się mój nemezis z tej gry - drabiny. Wskoczenie na nie było dość problematyczne. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi.

Konsolowe granie a wersja z pieca, samotnie i w grupie

Co wyróżnia tą grę na tle pozostałych produkcji z listy? Otóż najpierw u znajomego ogrywałem wersję na PlayStation 4 (he he he), gdzie w trybie kanapowego grania (wspólny ekran) przeszliśmy solidny kawał gry. Jak było na premierę - problemy techniczne podobno występowały. Niemniej, przez kilka solidnych godzin nie uświadczyłem żadnych poważniejszych błędów. Jedynie dziwne wibrujący pad i problemy z użytkowaniem drabin. Wersja na PC działa tak samo. Płynnie, stabilnie i bez większych zastrzeżeń. Choć biorę pod uwagę, że to szczęśliwy przypadek albo produkcja została solidne połatana (chociażby kilka dyskusji w tutejszej encyklopedii wskazuje na problematyczną wersję na PS4).

Inną kwestią jest rozgrywka z innym graczem - na kanapie w trybie wspólnego ekranu (ta ogrywana na konsoli) oraz przez sieć z innymi (tu na PC). W obu przypadkach było bardzo sympatycznie, choć szczerze lepiej było mi na konsoli u znajomego. Choć granie ze znajomym zawsze lepiej wypada niż z nieznajomymi - ale tam nie ma co narzekać, o ile nie uznają, że cię nie chcą. Bo to mi się kilka razy zdarzyło.

A ta całą rozgrywka w konwencji retro. Przyzwoicie wykonanego retro z dobrą muzyką, której niestety jak na lekarstwo.

Podsumowanie

I jak wypada najbardziej amerykańska gra w jaką przyszło mi zagrać? Bardzo sympatycznie, zarówno w wersji konsolowej jak i tej pc-towej. I myślę, że zwłaszcza dla rozgrywki z innymi warto się zapoznać z tym tytułem. Ciekawe przy tym, jak wygląda ta na Switcha. 

 

Portal

Jedna z tych gier wobec której nie można przejść obojętnie. Gdzie ważnymi postaciami są 2 roboty i niema osoba z dziwnym działkiem i maź.

Tworzenie portali, część pierwsza

Budzisz się w odosobnionym miejscu, a z głośników wydobywa się dziwny głos. Przechodzisz kilka prostych testów i w swoje ręce dostajesz broń. Tylko zamiast z nich strzelać do innych, mierzysz w odpowiednie ściany i tworzysz portale, by potem się podrapać czy przechodzić tam, gdzie się nie da. I wyruszasz w podróż celem odpowiedzi na pytanie "Dlaczego tu jest taki syf?". Jakby streścić początek pierwszej produkcji serii Portal, tak by się kreował. Z typową niemową jako głównym bohaterem, typowym dziwnym pomocnikiem oraz wrogim bytem z którym należy walczyć.

Istotnym elementem fabuły są postacie oraz dialogi, a te w obu przypadkach (w odróżnieniu od następnej produkcji) wypadają bardzo dobrze. Choć podejrzewam, że Ellen McLain, głos kultowej GLaDOS stała się za sprawą tej gry rozpoznawalna na poziomie "Hej, to pani od tej złowrogiej maszynerii z Portala". Szkoda przy tym, że ta niecodzienna przygoda kończy się dość szybko, bo nawet średnio wprawni gracze są w stanie ukończyć produkcję główną historię produkcji Valve w 3-4 godziny. Ale z drugiej strony dzieje się to zanim mogłaby się wkraść nuda.

Portal stoi nie tylko ciekawie zrealizowanym światem, ale przede wszystkim poruszaniem się po siedzibie tajemniczej organizacji i rozwiązywaniem zagadek logicznych. I te elementy są zrealizowane nadzwyczaj dobrze - w końcu po kilku minutach główkowania czuć radość, że się udało. W odróżnieniu od Talosa nie można wybierać kolejności ich rozwiązywania, co jest podyktowane faktem, że mamy do czynienia z liniową produkcją. 

Produkcja jak na dzisiejsze standardy, wygląda dobrze, choć niektórzy mogą uważać, że ząb czasu zostawił na niej swój ślad. Natomiast warstwa audio nie budzi zastrzeżeń, choć poza menu jest jej jak na lekarstwo.

Podsumowanie

Jak wypada jedna z wielu serii, która jest ofiarą tego, że Gaben nie potrafi liczyć do 3? Bardzo dobrze, nawet po tak długim czasie od premiery. Idea, choć dość ekscentryczna, zadziała dając nam ponadczasową grę logiczną z elementami platformówki.

 

Prince of Persia (2008)

Seria z którą zetknąłem się w ramach jednej gry wideo i jednego filmu. Jak zobaczyłem kiedyś dość przystępną cenę za wydanie pudełkowe księcia z 2008 roku, bez namysłu nabyłem. Miałem nadzieję na więcej tego samego, co w Warrior Within. O matko, jakie to było zderzenie. Ale jakoś udało mi się je przetrwać.

Nota: Nie ukończyłem jej jeszcze, tak więc nie będę mówił o całej historii. Ale myślę, że większość za mną. Choć może gra zaskoczy mnie tym samym, co Darksiders II. Zresztą ogrywając ten tytuł miałem wrażenie, jakbym część rozwiązań widział w drugiej odsłony serii o jeźdźcach.

W niektórych przypadkach wersja na PC wymaga włączenie synchronizacji - bez niej gra u mnie nie chciała się ładować. 

Czo ten książę?

Książę przechodzi przez pustynię w czasie burzy piaskowej, szukając swojej oślicy. Niespodziewanie spada do dołu, a następnie leci na niego księżniczka. Ta, po uciszeniu go ucieka - bohater goni ją celem poznania (?) w efekcie czego wplątuje się w intrygę, od której przebiegu zależą losy krainy. W efekcie tego musi skakać, wspinać się po gzymsach i latać, by uratować świat przed zagładą z rąk wielkiego złego.

Tak więc ta odsłona księcia posiada standardową linię fabularną, kilka ciekawych postaci i dialogi. O matko, nie pamiętam kiedy ostatnio miałem do czynienia z tak momentami przeciętnymi dialogami (nawet niewypadający pod tym względem najlepiej Skyrim jest lepszy). Momentami miałem wrażenie, że Kapitan Oczywistość musiałby rozdać pół kamieniołomu (np. wróg z groźnymi atakami, o których książę zdążył się już przekonać, a tu "Uważaj"), a momentami zamiast dwójki dorosłych ludzi mamy dziewczynkę i chłopczyka na placu zabaw. Do tego podryw taki, że..... brak słów po prostu. Choć ta żenada przebija granicę i staje się urokliwa - choć trzeba być do niej cierpliwym, bo dziecinada momentami przekracza granicę. No i do tego powtarzanie pewnych kwestii w określonych momentach. Już wolałbym milczenie niż kolejny raz uwagę o tym, że jest niebezpiecznie albo trzeba naostrzyć miecz. Aż się chce zapytać, kto pisał te dialogi? No chyba, że polonizacja je tak położyła, ale o niej więcej w przedostatnim rozdziale. 

Wygibasy nad przepaścią

O ile w warstwie fabularnej oraz związanej z nią elementami jesteśmy na pustyni, tak twórcy wywiązali się należycie z zaprojektowania warstwy audiowizualnej oraz kluczowej z perspektywy gatunku mechaniki poruszania.

Projektowana z wykorzystaniem technologii cel-shading grafika ma swój urok i jak na rok wydania wygląda nadspodziewanie dobrze. Zwłaszcza w dużych lokacji, gdzie można po prostu stać i podziwiać okolice. Zwłaszcza, że nasza towarzyszka podróży wtedy milczy. A jedyne co towarzyszy to muzyka, bardzo dobrze zaprojektowana i klimatyczna. Wystarczy chwilę jej posłuchać, by stwierdzić, że ma się do czynienia z czymś unikatowym.

Ale czym byłby książę, gdyby nie responsywna mechanika poruszania się czy dobry projekt lokacji. A to w tej grze występuje. Pokonywanie przepaści skacząc, łażąc po suficie czy huśtając się na prętach (nie pytajmy się przy tym, dlaczego ktoś je tak postawił :P) nigdy nie było przyjemniejsze. Zwłaszcza, że w przypadku upadku w dół można dość szybko przystąpić do ponownej próby. Zestawiając jakość tego elementu z elementami fabularnymi mam wrażenie, że po tym momencie (kiedy twórcy mieli już grafikę oraz warstwę audio) skończyły się pieniądze.

Gdzie jest ta walka, czyli coś tu nie zagrało

Coś, co zapamiętałem z 'Warrior Within' była walka z jedną z istot (zresztą gigantem, która była dobrze zrealizowana). Tutaj natomiast... jest bardzo kameralnie i to niezależnie czy mamy do czynienia z bossem (choć jako takich bym na ten moment 4). No i dodatkowo ciężko nazwać ją jakoś dobrze zaprojektowaną. Podobny system był w serii Batman, ale tam był on zaaplikowany w efekciarski sposób. Tutaj ciężko nie uznać czegoś więcej niż meh - w końcu co więcej można powiedzieć o systemie, który nawet w walce z bossami to nic więcej nic mało inteligentne przyciskanie LPM oraz R/Spacji/E. I jak jeden youtuber nazwał system walki z Batmana "przeciętnym", tak tu pewnie by zrezygnował z rozgrywki.

Sami wrogowie natomiast - różnorodności nie stwierdzono. Choć ci ważniejsi wyglądają przyzwoicie i co ważniejsze jakoś brzmią. Co za czasy, że jakaś istota dziwnego pochodzenia brzmi lepiej niż książę.

Inna kwestia to polonizacja i nie mam tu na myśli literówki w jednym dość często przewijającym się tekście czy w pewnym momencie niezgodność napisów z tym co się słyszy, ale jej ogólna jakość. Nie, nie i jeszcze raz nie - jest źle. Wróć - mamy tragedię, milordzie. Jak kiedyś ogrywałem Singularity, akurat ktoś usłyszał tą próbkę i przypomniał sobie bazarowe polonizacje. Tu mamy coś identycznego - a mówimy o grze wydanej przez firmę o dość sporym zasięgu. Tak jakby ktoś zrobił coś, by to po prostu zrobić, a następnie się tym pochwalić "paczcie, mamy polonizację!!one!!!one" - jakby ktoś się zastanawiał, czemu uważam, że Pełny PL nie powinien być zawsze aplikowany, zna odpowiedź. Przesłuchałem oryginalną ścieżkę (fragment) i nawet on utwierdza mnie w przekonaniu, że polonizatorzy się nie popisali

Podsumowanie

Czy w finalnym rozrachunku mogę polecić produkcję? To zależy, czego szukasz - jeśli dobrego platformera, to jesteś  pod dobrym adresem. W każdym innym aspekcie - chociażby gry akcji czy z dobrymi elementami fabularnymi - bym się wstrzymał. Zwłaszcza,  że kluczowe dla tych gatunków elementy są zrobione przeciętnie.

 

Portal Stories: Mel

Na długo przed wypuszczeniem potworności jaką był Hunt Down the Freeman, Valve wsparł małe Prism Studios i wspólnie z nią wydał bezpłatną produkcję na Steam. Która - patrząc na jakość wykonania - mogłaby spokojnie kosztować te kilka dolarów. Bo jest ona tego warta. I nie musieliby odbijać sobie tego czegoś, HTDF, który miał cenę niewiele ponad 70 złoty, a był syfem jakich mało.

Tworzenie portali, część trzecia

Do Aperture Science przybywa pewna pani. Po dość długiej przejażdżce koleją trafia do jednego z budynków, gdzie zapada w długi sen. Po długim okresie budzi się i stwierdza w myślach "ja tu widzę niezły burdel". Chwilę potem słyszy znany sobie głos i wyrusza w podróż. Celem poznania, co się tu właściwie stało.

Jeśli logika fabuły pierwszej odsłony serii Portal przypadła ci do gustu, poczujesz się tu jak u siebie w domu. Jej logika wygląda.. no cóż, identycznie. To samo tyczy się postaci - ich poziom nie odbiega jakoś znacząco od tego z czego znana jest seria.

Wyprawa po pustce

Poza nietuzinkową lokacją oraz historią Portal znany jest także z elementów platformowych wymieszanych dość mocno z zagadkami logicznymi. The Talos Principle to to nie jest (jak dla mnie najlepsza gra logiczna ostatnich 10-15 lat), ale jest bardzo dobrze. Zwłaszcza, jak porówna się ją do Portal 2.

Podstawy poruszania się czy responsywności sterowania pozostały niezmienione względem oficjalnych odsłon, tak więc jeśli tam było dla was dobrze, poczujecie się jak w domu.

Podsumowanie, czyli profesjonaliści a moderzy

To, co dostajemy mogłoby sugerować obcowanie z produkcją od Valve albo firmy składającej się z twórców Portal 2. Niemniej - tu mamy do czynienia z modyfikacją. Na tyle dobrze zrobioną pod tymi względami, które czyniły Portal unikatową, że tego po prostu nie czuć, że to fani stworzyli to dzieło sztuki.

Czy polecam kupić? Nie, bo się nie da. :P Jeśli masz Portal 2 na PC, sugeruję czym prędzej to pobrać i ukończyć. Taki skarb za darmo bez promocji rzadko się zdarza. Stąd ten dość oszczędny opis, bo nic się nie ryzykuje testując ją - no może poza transferem, bo czasowo podobnie jak główne odsłony serii nie jest zbyt długa.

 

Bonus - Icy Tower, czyli skaczemy w górę

Idąc duchem 122 odcinka GROmady, przybliżę wam produkcję z mojego dzieciństwa, która to wpada w tematykę tej GROmady. Jako bonus, bo i o niej niewiele można powiedzieć. Zawartości, choć dobrej, jest tam niewiele. Icy Tower to "endless plarformer" od Free Lunch Design. W jej ramach gracz steruje pewnym gościem w uroczej czapce i skacze w górę. To tyle. Brak fabuły, dialogów, zakończenia, a liczył się jedynie rekord. Choć im wyżej tym trudniej jest się wspinać.

Pytanie więc, jaka magia sprawiła, że pamiętam ten tytuł - tak samo jak chociażby Croc: The Legend of Gobbos czy Twisted Metal 2, chociaż nie grałem w niego od tylu lat? Przede wszystkim prosta, ale niesamowicie przyjemna mechanika rozgrywki. Opierająca się na zasadzie, że dość łatwo nauczyć się podstaw, ale wywijanie wyników po kilkaset pięter będzie czymś, do czego trzeba będzie się chwilę przygotowywać. 

Podsumowanie

Pomysł z ankietą wciąż cieszy się popularnością, więc powtórka. Standardowo wygrywa najbardziej popularna opcja, a w przypadku remisu będzie losowanie. Ta opcja, wraz najmniej popularną/ymi będzie wymieniona. Temat techniczny "cieszył się" znikomą popularnością, dlatego też ten pomysł zarzucam - zamiast tego będzie do wyboru zarówno historia dewelopera jak i marki.

  • Piątkowa GROmada - Age of Empires Edition

Czyli omówienie trzech odsłon kultowej serii od nieistniejącego Ensemble Studios. W przygotowaniu na czwartą od Relic Entertainment.

  • Piątkowa GROmada - BATMAN: Arkham Ediion

Pojedynek pewnego tytana w czterech odsłon, czyli próba odpowiedzi, która odsłona serii Batman: Arkham wypada najlepiej.

  • Piątkowa GROmada - FPS Edition

  • Piątkowa GROmada - Quake History Edition

Czyli o historii rozwoju legendarnego "wstrząsu". Od pierwszej odsłony po ostatnich czempionów.

Oceń bloga:
28

Przy następnej prowadzonej przeze mnie GROMadzie, jaki widzielibyście temat (ankieta zakończona)?

Piątkowa GROmada - Age of Empires Edition
134%
Piątkowa GROmada - BATMAN: Arkham Edition
134%
Piątkowa GROmada - Bungie History Edition
134%
Piątkowa GROmada - (Cry)Engine Edition
134%
Piątkowa GROmada - FPS Edition
134%
Piątkowa GROmada - Quake History Edition
134%
Piątkowa GROmada - Strategy Edition
134%
Pokaż wyniki Głosów: 134

Komentarze (174)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper