Piątkowa GROmada #148 - Half-Life Edition
W ramach dzisiejszego odcinka powiem kilka słów o pewnej strzelaninie z niemym bohaterem, naukowcami i złym rządem. Wróć - dzisiaj parę słów o jednym z arcydzieł game-devu, pierwszym projekcie twórców Steam oraz pierwszych dwóch projektach twórców serii Borderlands.
Czyli pora na opowieść o Half-Life oraz dodatkach do niego - Blue Shift i Opposing Force.
Witam cię, drogi Czytelniku, w kolejnym odcinku GROmady w ramach którego przedstawię swoje wrażenia z obcowania z serią Half-Life. Projekt nieznanego ówcześnie dewelopera Valve Software spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, zyskiwała kilka nagród, a dodatkowo narodził serię, która choć od 10+ lat nie otrzymała dodatku czy głównej odsłony, żyje wciąż w wyobraźni fanów.
ps. Tekst dotyczy wyłącznie trybu dla pojedynczego gracza.
Kto inny może być patronem tego odcinka niż Gordon Freeman. :)
Gordon Freeman. Źródło: https://half-life.fandom.com/wiki/Gordon_Freeman
Nieprzewidziane konsekwencje
Half-Life w wersji na Windows na rynek amerykański. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life/cover-art
Do Black Mesa Research Facility przybywa niemy jegomość, geniusz i absolwent MIT, Gordon Freeman. Po spotkaniu się z kilkoma znajomymi oraz wysłuchaniu długiego wprowadzenia przywdziewa na siebie kombinezon HEV, a następnie wyrusza, by przeprowadzić eksperyment. W efekcie czego Ziemię nawiedzą nieproszeni goście, którzy zaczną w swoim stylu eliminować załogę.
Gordon Freeman, będący między młotem a niespodziewanym kowadłem, wyrusza w podróż z dwoma celami - najpierw by zrozumieć sytuację, a potem spróbować pokonać nieproszonych gości. Co bardziej wprawnej osobie zajmie dziesięć godzin na najwyższym poziomie trudności.
Złego dobre początki. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life/screenshots
Jedną z największych zalet Half-Life jest nie tyle spójna i trzymająca w napięciu opowieść, co przede wszystkim sposób jej prowadzenia. Opiera się on nie na licznych scenach przerywnikowych czy QTE (Quick Time Event), a obserwacji z perspektywy Gordona Freemana, który to bezpośrednio doświadcza ważnych dla historii zdarzeń jak np. Incydent z początku gry. Dzięki temu twórcom udało się uzyskać niezaburzoną niczym narrację przerywaną jedynie przez bardzo krótkie ekrany ładowania. Narrację trzymającą w napięciu od początku aż do zakończenia z charyzmatycznymi bohaterami jak Gordon (tak jak w przypadku Doom (2016), już sama interakcja z otoczeniem sprawia, że można stworzyć istotę, której się kibicuje, choć ta nie wypowiada ani słowa), bezimienny strażnik numer 32 czy panem naukowcem próbującym znaleźć rozwiązanie dla niespodziewanego problemu.
W tej całej historii można mieć zarzut jedynie do dwóch elementów - zakończenia oraz postaci. Pierwszy element sam z siebie nie wypada źle, ale na tle pozostałej zawartości to jedno wielkie "meh". W przypadku drugiej mogę stwierdzić, że w Black Mesa doszło chyba także do eksperymentów z klonowaniem, bo naukowcy to 2-3 warianty, podczas gdy strażnicy to jeden.
Szczęśliwie warstwa audiowizualna stoi na bardzo wysokim poziomie, mimo ponad 17 lat (ogrywałem wersję korzystającą z tekstur HD z Blue Shift) wciąż cieszy oko.
Pamiętaj, ciemność jest twym przyjacielem. Do czasu.... Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life/screenshots
Na początku ciekawostka - Na system Sztucznej Inteligencji w Half-Life miał wpływ GoldenEye 007 od Rare na Nintendo 64. Sam system opisałem tu w podrozdziale "Mądrzy zanim to było modne" - jest to dość krótki opis, bo i sama sztuczna inteligencja nie jest zbyt skomplikowana.
Ale nie tylko eksploracją Black Mesa żyje Gordon Freeman, ale także walką z różnymi (nie)proszonymi gośćmi, a tych trochę będzie - zarówno z naszego wymiaru jak i innego wymiaru. I o ile nie jest to najlepsze SI z okresu (chociażby Unreal Tournament), tak nie sposób jego jakości, zwłaszcza jak na rok w którym gra została wydana. Oparty o wykrywanie słuchu wojskowi potrafią, zwłaszcza na wyższym poziomie trudności, dać w kość, i to mimo tego, że Freeman może co rusz natknąć się na Barneyów - czy to w niebieskich kombinezonach czy naukowych kitlach. I o ile ci drudzy mogą być jakoś użyteczni (w skrajnych przypadkach dodatkowe 25 punktów zdrowia to różnica między życiem i śmiercią), tak ochroniarze czasem powinni tylko stać, bo ich użyteczność dąży do zera. Zwłaszcza, że dla nich takie rzeczy jak wentylacja to zdecydowanie za dużo.
Jak już opowiedzieliśmy sobie o to z kim walczymy, pora parę słów o tym, czym się walczy - w końcu Gordon to nie tylko ikoniczny łom, ale także zaskakująco skuteczny pistolet, rewolwer czy strzelba. I jakbym miał stwierdzić, co najbardziej mi to przypomina, to wskazałbym spowolnione o 50% RTCW bez możliwości wykonywania "trickjumpów" i upośledzonym systemem rzucania granatów (serio, to wygląda jakby Freeman miał problem rzucić coś na odległość większą niż 10 metrów). I w ramach tej konwencji Half-Life sprawdza się dobrze - siłę karabinów czuć, tylko zamiast omijania kul jak w Samie trzeba taktycznie podchodzić do każdego starcia.
Jakbym miał wskazać najsłabszy element zestawu, byłaby to latarka. Bo tak bezużytecznego sprzętu dawno nie widziałem, a oświetlanie różnych miejsc to zadanie godne jakiegoś wirtuoza.
Nie martw się Andrzej, wyklepie się. O ile będziemy kiedyś mogli to zrobić. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life/screenshots
Wersja krótka - Jak nie masz gry, otwórz czym prędzej Steam i kup grę. Zwłaszcza, że jak na swoją jakość i bezproblemowość w działaniu kosztuje grosze.
Wersja długa - Half-Life to jeden z tych przypadków, gdzie udało się bardzo dobrze zrealizować niecodzienny pomysł, dając przy tym coś, co jest na pograniczu gry wideo i dzieła sztuki. I choć gra ma elementy do których można się przyczepić, tak giną one przygniecione przez masę wspomnianych w tekście zalet. Myślę, że Half-Life można dać spokojnie jako tytuł z jakim powinien zapoznać się każdy gracz, a zwłaszcza jeśli tak jak ja lubi gatunek strzelanin.
Ta druga strona
[img]1431819[/img]
Po rozpatrzeniu, jak pierwszy Half-Life jest genialny i dlaczego, nastała pora, by przyjrzeć się dodatkom do tej gry. Na drugi ogień idzie pierwsza produkcja twórców serii Borderlands, Gearbox Software, czyli Opposing Force. Nie tyle pogłębiające informacje na temat uniwersum, co także dające poznać jego losy z innej perspektywy.
Przygoda w przypadku najwyższego poziomu trudności na 6 godzin.
Gdy trzeba posprzątać czyichś bałagan. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-opposing-force/screenshots
Stało się. Początkowo zapowiadający się na standardowy eksperyment wywołał międzygalaktyczne poruszenie, a na Ziemię poza energią zaczęły przybywać tajemnicze stwory i rasa X. Rząd USA, nie chcąc dopuścić do wybuchu skandalu oraz rozprzestrzenienia się informacji o tym zdarzenia, wysyła wojsko. Jeden z członków tej ekipy, cudem uratowany z katastrofy pojazdu jakim się poruszał Adrian Shephard, wyrusza w podróż po resztkach instytutu celem odpędzenia nieproszonych gości. A przy okazji także innych czyścicieli.
Tak w dużym skrócie można opisać historię pierwszego dodatku do Half-Life i jeśli pamiętasz coś o wersji podstawowej, mógłbyś to podstawić także przy analizie Opposing Force. Sposób narracji przeszedł bez zmian, czyli czasem w grupie średnio ogarniętych wojaków przedzieramy się przez pułapki, rasę X czy innych "czyścicieli, by świat się nie dowiedział o syfie z Black Mesa".
Zabrano ukochany łom, ale mamy za to klucz francuski. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-opposing-force/screenshots
Skoro o niezmiennie dobrej narracji, można coś powiedzieć o minimalnie zmienionej rozgrywce. Bo zabranie łomu i zastąpienie go POTĘŻNYM (na najwyższym poziomie trudności komandos przegrywa w starciu z czymś takim) kluczem francuskim i inne fabularne wyposażenie - o nim nic nie będzie, bo spoilery.
Poza nowym wyposażeniem nic się nie zmieniło w sposobie walki, czyli trzeba albo zajść od tyłu albo przyczaić się i walić ze wszystkich dział - najlepiej wyrzutni albo granatnika, bo na wyższych poziomach trudności gra może dać w kość. A jeśli za coś w tej materii należą się baty Gearbox Software oraz Valve Corporation:
[spoiler]Panie ze służb specjalnych, które są niewidzialne (w połączeniu z panami ze służb specjalnych). Natężenie tych wojaków może u mniej cierpliwych graczy wywołać atak frustracji. Zwłaszcza, że towarzysze broni do najskuteczniejszych nie należą[/spoiler]
Hologramowa instrukcja obsługi. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-opposing-force/screenshots
Z dwóch oficjalnych dodatków, jakie wyszyły na PC do Half-Life, zdecydowanie lepiej wypada Opposing Force. Nie tyle dłuższy, to jeszcze widać, że tworzono go z myślą czegoś więcej niż nowej historii w interesującym uniwersum. Tak więc opinia może być tylko jedna - polecam, zwłaszcza za tak niską cenę,
Niebieskie klony
[img]1431820[/img]
Po rozpatrzeniu, jak pierwszy Half-Life jest genialny i dlaczego, nastała pora, by przyjrzeć się dodatkom do tej gry. Na pierwszy ogień idzie produkcja twórców serii Borderlands, Gearbox Software, czyli Blue Shift. Czyli fragment zawartości eksluzywnej dla jednej z konsol, która to potem trafiła na PC.
Przygoda w przypadku najwyższego poziomu trudności na 3,5-4 godziny.
Aleś mnie zaimponował. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-blue-shift/screenshots
BELLEVUE, WA (August 29, 2000) - Sierra Studios(tm) and Gearbox Software announced today Half-Life: Blue Shift, the name of the exclusive mission being developed as an additional offering in Half-Life Dreamcast. This special mission surrounding the Black Mesa security guard from the original game is being custom created for the Dreamcast console system by Gearbox Software, the Texas-based development team that created Half-Life: Opposing Force(tm), the official PC expansion for Half-Life and winner of the 2000 Academy of Interactive Arts & Sciences' PC Action Game of the Year.
SIERRA STUDIOS(tm) ANNOUNCES HALF-LIFE: BLUE SHIFT, Źródło: https://valvearchive.com/press-releases
O ile jakość dodatku, ponownie jak w przypadku podstawki, stoi na wysokim poziomie, niestety cierpi na jeden problem - poza nowym bohaterem i kolejną perspektywą incydentu w Black Mesa wnosi jedynie wyższej jakości tekstury. Co jest zrozumiałe, zważając na fakt, że pierwotnie miała to być eksluzywna zawartość na port Half-Life - w finałowym rozrachunku słaba jakość wersji na DC oraz problemy finansowe tej konsoli sprawiły, że zdecydowano się anulować nad nim prace. Wspomniana dodatkowa zawartość jakoś się uchowała i jako Half-Life: Blue Shift zawitał w 2001 na Windowsa, a lata później także na Linuxa oraz Mac OS X
5638527685 brat-kopia Barneya. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-blue-shift/screenshots
Ale skoro mamy nową zawartość, przydałoby się o niej coś opowiedzieć. I jeśli ktoś ma w tyle głowy pierwszą odsłonę cyklu, poczuje się jak w domu. Z nieznanym i średnio przydatnym strażnikiem jako głównym bohaterem (wspomniane w kodzie gry imię Barney to nawiązanie do Bernard "Barney" Fife z The Andy Griffith Show, - głównie ze względu na rys twarzy, choć później doszła także jego bezużyteczność). Choć jak steruje nim gracz, to nagle staje się jedynym użytecznym w realizacji celu - ucieczki z Black Mesa. Taki urok gier, gdzie widać różnicę między kompanem zasilanym przez SI a żywym graczem - i jak pokazuje Wolfenstein: Youngblood, niewiele się w tej materii zmieniło. Brak zmian widać także w mechanice strzelania, tak samo przyjemnej jak w przypadku pozostałych odsłon serii.
Myślałem, że pomogą. Myliłem się. Źródło: https://www.mobygames.com/game/half-life-blue-shift/screenshots
Jeśli komuś spodobał się pierwszy Half-Life, bez problemu zaakceptuje także Blue Shift. Bo choć pod względem kampanii jest mało zawartości, to na tą obecną nie ma co narzekać, no i bez lustra można zobaczyć w grze głównego bohatera.
Czy warto było?
Okładka Half-Life: Source ze sklepu Steam. Źródło: https://steamcommunity.com/app/280
Na koniec będzie kilka słów o Half-Life: Source, oficjalnej wersji Half-Life na silniku Source (oryginał działał na GoldSrc). Zamiast opisywać swoje wrażenia z historii po raz drugi, będę próbował odpowiedzieć na jedno pytanie - czy lepiej wersję z 1998 roku czy Source z 2004 roku?
Na początku należy się opierdziel dla geniuszy od odświeżenia ponieważ w opcjach gry jest możliwość włączenia napisów, która nie działa. Nie działa, bo takowych napisów Half-Life nie miał i bez modyfikacji pozostaje jedynie miejscem w jakie można sobie poklikać bez konsekwencji. Plusem modyfikacji jest to, że jedna z nich jest w języku polskim - tak więc fani przychodzą na ratunek, tak samo jak w przypadku Half-Life: Decay. Miał oficjalnie wyjść na Windowsa, a wyszedł nieoficjalnie prawie 8 lat po HL na konsolę Sony - PlayStation 2. I jakbym miał wskazać jedną z przewag wersji Source nad podstawką, to właśnie nieoficjalna polonizacja. Dodatkowo jest lepsza fizyka otoczenia (choć i tak daleko jej do Half-Life 2) czy warstwa wizualna.
Przy próbie oceny odświeżenia staram się zawsze odpowiedzieć na dwa pytania: jak produkcja wypada jako gra i jak wypada jak odświeżenie - stąd chociażby moja niska nota dla Worms World Party Remastered, bo choć WWP to dobra strategia, tak odświeżenie to żart. Jakby co, HL: Source wypada pod tym względem lepiej, ale stawiane wtedy pytanie pozostaje - co ja, jako gracz, zyskuje ogrywając odświeżenie zamiast wersji nieodświeżonej.
Mimo tego, że pod względem technicznym gra wypada nieźle, zdecydowanie radziłbym ograć wersję z 1998 roku - i jeśli ktoś ograł tą starszy wariant, poza fanowską i łatwą w instalacji nieoficjalną polonizacją nie widzę sensu, by brał się za Source. Lepiej by chyba było znowu odpalić pierwszego HL i przejść od razu do dodatków. Zwłaszcza, że jeden drobny mod pozwala na ogrywanie wszystkich gier z perspektywy jednej gry, a dodatkowo zaznajomić się z jedną z ofiar problematycznego procesu powstawania serii - dodatku Decay. O tyle wartym ogrania, że skupiającym się na kooperacji zamiast rozgrywce z pojedynczym graczem czy rywalizacji w trybach sieciowych jak TDM, CTF czy S&D.
Ankieta
Reguły znane - wygrywa najbardziej popularna, a następnie wypada ona z bazy. Trwa ona do wtorku.
- Piątkowa GROmada - Battle Realms Edition
Czyli wrażenia z ogrywania Battle Realms, strategii od Liquid Entertainment.
- Piątkowa GROmada - BattleBlock Theater Edition
Wrażenia z ogrywania pierwszej odsłony serii BattleBlock Theater, sympatycznej platformówki stworzonej przez duet The Behemoth i Big Timber Studio.
- Piątkowa GROmada - FPS History Edition
- Piątkowa GROmada - Painkiller: Black Edition (Edition)
Czyli wrażenia z ogrywania Painkiler: Black Edition, strzelaniny od People Can Fly.
- Piątkowa GROmada - Shadow Warrior 2 Editon
- Piątkowa GROmada - Ubersoldier Edition
Czyli pewny, poniekąd słusznie, zapomniany FPS "Made in Russia" znany jako Ubersoldier (Eastern Front) i wrażenia z ogrywania go ze skupieniem się na drugiej odsłonie.