Piątkowa GROmada #327 - Powrót do Piekła, czyli recenzja Painkiller: Recurring Evil

BLOG RECENZJA GRY
892V
user-62289 main blog image
BZImienny | 06.01.2023, 01:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przedmiotem dzisiejszego odcinka cyklu będzie gra, o której to wspomniałem w zeszłotygodniowej GROmadzie w niezbyt znamienitej kategorii (kto nie czytał – link) . Wszystko dlatego, że po ograniu tego tytułu umieszczenie gry gdziekolwiek indziej byłoby błędem. Zapraszam więc na podróż po piekle zarówno w przenośni jak i dosłownie w formie Painkiller: Recurring Evil.

Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, gdzie tym razem przedstawię swoje wrażenia na temat Painkiller: Recurring Evil. Strzelanina autorstwa MedArt wydana wyłącznie na Windowsa nie była na moim radarze ze względu na ogólne rozczarowanie marką. Jednak gdy zauważyłem dość atrakcyjną, jak mi się wtedy wydawało, ofertę, wziąłem i zabrałem się za jej ogrywanie. Pierwotnie gra trafiła do „limbo” ze względu na błąd, który uniemożliwił mi dalszą rozgrywkę. Samo w sobie nie było to dla mnie problemem, ale jego opis (czy w zasadzie jego brak) połączony z brakiem porad od innych graczy, trochę przeszkadzał.

Niemniej pewnego razu wrzuciłem tytuł do ankietki i ku mojemu zaskoczeniu pozycja ta zdeklasowała inne, tak wiec ruszyłem na jej ponowne ogrywanie. Niestety błąd okazał się na tyle poważny, że musiałem uciec do drobnego oszustwa w formie zapisu stanu gry. Dobre chociaż to, że dziury w opowieści/rozgrywce nie mam (a przynajmniej to sugeruje „licznik ofiar”).

Ale czy męka/irytacja były tego warte? Przekonajmy się.

Powrót do Piekła

 „Battle never ceases in the realm known as Hell. This time around it's a battle for the freedom of your very soul. Will you be able to escape from the prison hidden in the darkest deepest chasm of Hell? Do you have enough courage to travel through the most dangerous and twisted areas, infamous for their unsafety, even among demons themselves? Are you prepared to significantly reduce the demonic population?”

Opis fabuły ze strony gry na platformie Steam

I tutaj opis muszę zakończyć opis historii przedstawionej w Painkiller: Recurring Evil. Zasiadając do odsłony tej marki nie spodziewałem się rozbudowanej historii czy lore związanego z walką między aniołami i demonami. Jednak w pierwszej odsłonie serii Painkiller od People Can Fly oglądałem dość przyjemne, choć dzisiaj wyglądające średnio, sceny. Tutaj natomiast ujrzałem plansze z tekstem i tyle. Niby jak z DOOM, tylko tam to było ciekawsze i pasowało do czasów w jakich gra została wydana. No i pod koniec mamy wybór moralny polegający na tym, czy idziemy w prawo czy lewo, a jego efektem jest…. Inna plansza tekstu na koniec. Parafrazując klasyka „Po kiego to tworzono, nie wiem”.

Dodatkowo całość nie jest za długa do ukończenia, bo gdybym pominął wszelkie związane z błędami „ceregiele”, to ukończyłem ją w jakieś 3 godziny. Jak na coś, co domyślnie kosztuje 40 złotych to trochę lekka przesada.

Zwłaszcza, że te 3 godziny to była trochę droga przez mękę.

Painkiller to strzelanina z perspektywy pierwszej osoby skonstruowana w systemie aren. Tak więc jest jakiś zestaw broni z legendarną kołkownicą w zestawie i przekraczam kolejne areny eliminując stwory. W międzyczasie skacze się niczym Daniel Garner, byle by to piekielne sługi zniknęły zostawiając duszyczki, a nie protagonista. Właśnie, poruszanie się i bronie to element wykonany dobrze i niestety tylko to.

Bowiem produkcja leży najbardziej w kwestii konstrukcji map. Niemal każda z zaproponowanych przez MedArt miejscówek jest mała i zapchana różnymi utrudniającymi drogę przeszkodami. Nawet samo w sobie nie byłoby to problematyczne, bo oryginalny Painkiller miał kilka takich miejscówek, tylko tam było to zrobione lepiej. No i wskaźnik zabitych przeciwników nie mówił o ponad 500 trupach, gdzie na raz jest ich tylu, że jakikolwiek ruch graniczy z cudem. To trochę tak, jakby ktoś chciał zrobić „ciasnego Serious Sama”, co dla każdego znającego chorwacką markę jest gotowym przepisem na nieszczęście. Bo zamiast bezskrępowanego tańca jest notorycznie patrzenie pod nogi, byle się nie potknąć.

Wisienką na torcie tego zepsucia była cała druga misja. Pomijając jej problematyczność*, to jej konstrukcją zajmował się człowiek niemający do czynienia z tworzeniem mapek do FPS-ów. Bardzo ciasne korytarze utrudniające jakikolwiek ruch w stopniu znacznym z miejscami, gdzie o wypadnięcie z areny nie trudne to tylko cząstka problemów. Bowiem te lokacje są wręcz wypełnione wybuchającymi pojazdami, a przy fizyce Painkillera z łatwym przesuwaniem obiektów jest to prosty przepis na nieszczęście. A przy okazji irytację.

No i finałowe starcie z bossem….. Każdy z nas miał pewnie do czynienia z grą, gdzie finałowe starcie było nieklimatyczne albo złe pod względem rozgrywki. Tutaj twórcy dokonali cudów i połączyli te obie kategoria. Bo nie dość, że wygląda brzydko, to jeszcze jest to po prostu walka ze zwykłymi przeciwnikami, gdzie jakiś anioł (pewnie ważny dla lore, ale obchodzi to 0 na 10 ogrywających to coś) miotający tak, że autentycznie nie chce on trafić celu.

* - Pierwsza rzecz to wywalanie do pulpitu, jeśli wczyta się po określonym momencie. Drugie to znikający przeciwnicy.

O aspekcie wizualnym czy dźwiękowym ciężko nie powiedzieć nic innego niż „sroga bieda panie”. Ale o ile to pierwsze jakoś ratuje jeszcze projekt przeciwników (tych starych, bo nowy nabytek jest w najlepszym razie średni), tak w przypadku audio jest słabo. Mając w tyle głowy dźwięki z pierwszej odsłony serii od zespołu Mech nie sposób nie zadać sobie pytania o „downgrade” aspektu audio. Mówimy bowiem o muzyce niewpadającej w ucho i na tyle nijakiej, że nawet serwis informacyjny w tle brzmi jako ciekawsza alternatywa.

Koniec końców mam do tej gry jednoznaczny stosunek i jest on przytłaczająco negatywny. I jakakolwiek pozytywna nota dla tej gry będzie dla mnie szczerym zaskoczeniem, bo jest to po prostu zła gra. I nawet grzebiąc po dnie beczki z zaletami to ciężko jest się do czegokolwiek dogrzebać bez ryzyka uszkodzenia owej beczki. Tylko tych 8 złotych i 4 godzin szkoda. Bo nawet oglądanie legendarnych kartonów byłoby dla mnie ciekawsze niż powrót do tego czegoś.

Ankieta

Tradycyjnie dane o odcinku zbieram do następnego odcinka, dotyczą one tego który wypadnie za dwa tygodnie od publikacji bloga. Za tydzień będzie o Pegasusie (wspominałem o tym w zeszlotygodniowej, przy okazji zeszłorocznej GROmadzie)

  • Droga do zemsty usłana trupami i krwią, czyli recenzja Blood: Fresh Supply

Kilka słów o najlepszej odsłonie serii Blood (co nie oszukujmy się, że jest jakimś wyczynem :P) – w formie technicznej reedycji od Nightdive Studios. Gdzie Caleb najpierw wstaje z grobu, a po wygłoszeniu kultowej frazy wyrusza celem zemsty. Gdzie istotnym elementem jest kopanie głów zombie i mierzenie z dwururki do kultystów.

  • Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley

Krótka recenzja krótkiej, ale pięknej gry o spacerowaniu i zwiedzaniu opuszczonego świata. Która to gwarantuje coś więcej niż piękne widoczki o poranku.

  • Gdy sterować nie można a trzeba płacić, czyli recenzja Majesty: Symulator Królestwa Fantasy

Kilak słów o strategii znanej z tego, że nie można bezpośrednio sterować jednostkami, tylko trzeba im płacić.

  • Odświeżenie za późno wydanej gry, czyli recenzja The Original Strife: Veteran Edition

Kilka słów o grze pierwotnie wydanej za późno i przez to wyglądającej na przestarzałą. Choć miała swoje do zaoferowania.

  • Na chwałę Imperium, czyli recenzja Praetorians

Kilka słów o strategii od Pyro Studios osadzonej w czasach Starożytności.

  • Flashówka z odrobinę za dużą ceną, czyli recenzja Zombotron

Kilka słów o pewnej grze, która to uciekła na Steama. I zabrała ze sobą coś więcej niż osobliwą stylistykę.

Oceń bloga:
28

Ocena - recenzja gry Painkiller: Recurring Evil

Atuty

  • Mechanika rozgrywki (ctrl+c ctrl+v tej z Painkillera)
  • Kołkownica

Wady

  • Sposób prezentacji historii
  • Konstrukcja map (ta na autostradzie zasługuje na szczególne wspomnienie)
  • Liczba wrogów (to Pain Sam czy Serious Killer?)
  • Stosunek długość/cena
  • Warstwa audio
  • Brak wersji PL, ale tego nie zauważycie :P
BZImienny

BZImienny

Gdyby ktoś poprosił mnie o wskazanie tytułów zbędnych, to bez wahania byłyby to niepolskie odsłony Painkiller. I o ile rozumiałbym pewne zdziwienie z perspektywy Overdose, tak przy późniejszych tworach jakakolwiek inna decyzja niż zgoda byłaby dla mnie zaskoczeniem. Bo po prostu nie mogę się odnieść inaczej do gry, która jest zła na tak wielu płaszczyznach, że momentami rozgrywka w nią to męka

O której grze chciałbyś poczytać w następnej recenzenckiej części Piątkowej GROmady? (ankieta zakończona)

Droga do zemsty usłana trupami i krwią, czyli recenzja Blood: Fresh Supply
3%
Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley
3%
Gdy sterować nie można a trzeba płacić, czyli recenzja Majesty: Symulator Królestwa Fantasy
3%
Odświeżenie za późno wydanej gry, czyli recenzja The Original Strife: Veteran Edition
3%
Na chwałę Imperium, czyli recenzja Praetorians
3%
Flashówka z odrobinę za dużą ceną, czyli recenzja Zombotron
3%
Pokaż wyniki Głosów: 3

Komentarze (82)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper