Piątkowa GROmada #398 - Pełnokrwista przygoda, czyli kilka słów o The Butcher
Dzisiejsza opowieść będzie krótka, bo i gra jest z kategorii na jeden krwisty wieczór, gdzie trupów jest więcej niż dużo. Przygotujmy więc wspomnienia ze szkoły, bo to przyda się podczas ogrywania Butcher, mięsistej strzelaniny od twórcy nieśmiertelnego Soldata.
Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, gdzie tym razem przedstawiony zostanie „Butcher”, wydany początkowo na PC (Win/Lin/Mac) a potem konsole. Deweloperem tego tytułu jest Transhuman Design, którego założyciel znany jest za sprawą gry akcji „Soldat”. Jest to przedstawiciel gatunku akcji w 2D z pixelową otoczką i minimalistyczną opowieścią. Tak więc gracz przemieszcza pewną kosmiczną jednostkę na innej kosmicznej jednostce i strzela do wszystkiego, co wykazuje ruch. Nie przedłużając, lektura na temat „Butcher” poniżej.
Pełnokrwista przygoda
W dalekiej przyszłości w jakimś miejscu mają miejsce nieokreślone wydarzenia - nie wiadomo jakie, ale prawdopodobnie bardzo złe. Zapewne w związku z tym na jego pokład wchodzi robot z jednym prostym zadaniem, czyli eliminacją wszystkiego co żywe. Na jednym z 5 poziomów trudności, przy czym na początku dostępne są tylko 4 (wybór padł i tak dający w kość „Trudny”). Jest to przygoda dość krótka, bo i na tym poziomie trudności to około 3 godziny. A jakby ktoś i tak był zmęczony tymi krótkimi posiadówkami, to przygoda ta jest podzielona na rozdziały, a te na krótkie misje do ukończenia w kilka minut każda. I w sumie tyle można rzec o opowieści, bo spełnia ona ten sam cel co ściany tekstu w DOOM, czyli daje pretekst dla historii. I robi to dobrze (chociaż chyba nie jest to szczególny powód do dumy).
Na koniec drobny dodatek dotyczący poziomów trudności, swoją drogą opis najniższego do złoto (brakuje tylko nazwy w stylu „Tryb Dziennikarza” :P). Może i pomysł był nawet dobry, tak niestety realizacja jest tu średnia, bo już z opisu widać, że to stara szkoła deweloperska ukrytego podbijania statystyk do poziomu absurdu z dodatkowymi utrudnieniami. Może są fani zmniejszenie poziomu zdrowia połączonego z brakiem apteczek, ale tu takiego nie ma. W końcu ciężko być fanem trudności zabijającej istotną część rozgrywki.
Butcher to przedstawiciel gatunku gier akcji perspektywy 2D i to tych z prostszym podejściem do rozgrywki i sterowaniem łączącym myszkę (celowanie, strzelanie) i klawiaturę (chodzenie, skakanie, zmiana wyposażenia). Tak więc gracz ląduje na małej przestrzeni i musi on dotrzeć do finałowego punktu po drodze eliminując wszystko co żywe. Zaliczając po drodze progres w formie nowych narzędzi anihilacji, od piły łańcuchowej po dobrą strzeblę, a kończąc na wyrzutni granatów i „snajperce”.
Całość ta się sprawdza, dając do pewnego stopnia wspomnienia z Soldata, współtworzonego przez założyciela studia Transhuman Design. Działa dobrze i responsywnie, a broń ma moc niezależnie od tego czy dzierży ją protagonista czy wróg. Pewnym problemem może być tu niski maksymalny stan amunicji, ale jeśli nie pruje się na prawo i lewo, tylko stara wykorzystać „otoczenie jako broń” i trafia się w miarę precyzyjnie, to nie powinno być z nią większych problemów. Niestety w grze występuje element pośrednio związany z rozgrywką, którego to nie da się obejść. A dokładnie grafiką
Butcher to tytuł z prostą pixelową szatą graficzną z dość mrocznym otoczeniem, przywodzącym na myśl trochę gry w tej stylistyce z lat 90. jak pierwsze Wormsy. Niestety, o ile takie Motion Twin dobrze przemyślało „pixel art.”, tak Transhuman Design chyba nie do końca to przemyślał. I nie chodzi tu o samą jakość grafiki, którą to trochę ciężko ocenić, a kolorystykę – przy pierwszych Wormsach można zauważyć, że ciemniejsza stylistyka średnio współgra z tym stylem i pogarsza czytelność. Przy „Butcher” widać to przy finałowej konfrontacji, gdzie jeden z groźnych ataków jest średnio widoczny. Jak nie ma problemów z czytelnością, można nacieszyć oko pixelową stylistyką przypominający brudny przemysł z pewnego rodzaju nowoczesnością. To wszystko ze standardową, ale dobrze brzmiącą, ciężką muzyką.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o „Butcher” w wersji na Windowsa. Krótki specyficznie wyglądający tytuł przypominający, że kiedyś to było czasy a teraz nie ma czasów. Idealne do odetchnięcia i niczego poza tym.
Ankieta
Za dwa odcinki okrągłe wydanie GROmadki, gdzie tym razem będzie wyjątkowa recenzja starego sprzętu naprawionego za pomocą trzech monet, tak więc ta ankieta dotyczy #402 odcinka cyklu (a miał być Elden Ring :P). Tradycyjnie, kto ma pomysł na tytuł do recenzji, niech da znać.
- Przeładowane robaki, czyli kilka słów o Worms: Reloaded
Czyli opowieść o eksperymencie, którego rezultat oceniam jako „No tak średnio bym powiedział”.
- Wyprawa do Giptu, czyli recenzja urlopu w Egipcie
WRGOoG (W Ramach GROmady Opowiadamy o Grach), ale tym razem na 10%, bo miałem koszulkę z logiem PlayStation Move przez którą pomylono mnie kiedyś z Czechem. Dobrze, że nie z przedstawicielem innego kraju ze względu na opaleniznę. :)
- PC-towy shmup, czyli recenzja Raptor: Call of the Shadow
Klasyk, bo klasyk – ale jaki wyborny. :)
- Kooperacja ogrywana samotnie, czyli kilka słów o Overcooked! 2: Rozgotowani
Gra widocznie opracowana dla kooperacji ogrywana w pojedynkę. Co może pójść nie tak?
- Wyścigi mydelniczek na 5 minut (Horizon Chase Turbo)
Czyli kilka słów o tytule z kategorii „można ograć u kumpla na imprezie, ale poza nią to średnio ma to sens”.