Piątkowa GRomada #418 - Zarządzanie umysłem, czyli kilka słów o Psi-Ops: The Mindgate Conspiracy
Motywem przewodnim dzisiejszej opowieści będzie przygoda o agencie walczącym ze złą organizacją. Pełna drewna, skoków w przepaść czy dziwnie lewitujących przedmiotów. Przygotujmy więc wspomnienia z obcowania z niewytłumaczalnymi zjawiskiem, bo to przyda się podczas opowieści o Psi Ops: The Mindgate Conspiracy.
Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej Gromady, gdzie tym razem przedstawię swoje wspomnienia z odgrywania Psi Ops: The Mindgate Conspiracy w wersji na Windowsa (polskie wydanie z CD Action). Produkcja to przedstawiciel gatunku gier akcji z elementem psionicznym. Gracz, jako jakiś agent, podróżuje więc przez tajne miejsca i bawi się ze sługusami tych złych. Tytuł obecnie ma status trochę zapomnianego, sprawdźmy więc czy słusznie.
Zarządzanie umysłem
Pewnego dnia w siedzibie jednej organizacji dzieją się rzeczy za sprawą wojskowego Nicka Scryera, który to wskutek czego zostaje zamknięty w odosobnieniu. Skąd oswobadza go pewna pani, która to potem robi mu coś dobrego - efektem czego ten zaczyna przypominać sobie rzeczy, a potem wyrusza w podróż celem obalenia złej organizacji. W międzyczasie walczy z amnezją, co jest pretekstem do poszerzenia wachlarza umiejętności.
I tak w dużym skrócie prezentuje się historia do ogrania w dwa wieczory. W ogólnym rozrachunku wypada ona solidnie ze względu na postacie oraz ich motywacje - choć obecność motywu amnezji w takiej ilości może zniechęcić. Zdecydowanie na plus wypada tzw. endgame, bo w jego ramach można pobawić się w wyglądzie innym niż domyślnym. I jest to o tyle istotne, że może to dawać pewne bonusy do zdolności.
Przy okazji topki wspomniałem, że lubię gry gdzie od samej eliminacji istotniejsza jest pomysłowość eliminacji. I Psi Ops zdecydowanie należy do drugiej kategorii, bo określam go jako tzw liniową piaskownicę. Gra daje bowiem daje masę narzędzi mordu w formie mocy PSI i tylko wyobraźnia ogranicza przed ich wykorzystaniem. Widac to zwlaszcza w przypadku telekinezy, gdzie gracz może podnieść przeciwnika i rzucić w ścianę/przepaść/przeciwnika albo rzucić coś w niego. Potem dochodzi do tego możliwość zrobienia kaboom odnawiając energię albo zmuszenie wroga do niekoniecznie dobrych zachowań jak testowanie grawitacji. Niech ktoś więc wyobrazi sobie nowe odsłony Dooma, tylko nie demoniczne, a zabójstwa chwały to mocy Psi. Gra idealna do relaksu i uzewnętrznienie wariata.
Jeśli któraś z mocy jest problematyczny, to niestety także telekineza. Bo o ile dobrze radzi sobie w walce z wrogami na wysokości gracza, tak wystarczy coś ciutke wyżej, by irytować. Duża w tym zasługa systemu maksymalnej wysokości na jaką można podnieść przedmiot (trzeba go upuścić i natychmiast chwycić). Utrudnienie dla utrudnienia i nic poza tym.
Czasem zdarza się jednak, że konieczne będzie korzystanie z broni palnej.... i o niej można powiedzieć tyle dobrego, że jest w miarę różnorodna. Bo ani nie ma zbytniej frajdy z korzystania ani nie jest ona szczególnie dobra w eliminacji zagrożenia. I szczerze byłbym zaskoczony, gdyby ktoś dał ja do zalet gry.
Graficznie tytuł prezentuje się.. no cóż, znośnie, jak na gry z epoki gdzie dominowały brązowe/czarne barwy. Jest schludniej, czytelnie i stabilnie. A jeśli chodzi o udźwiękowienie, to jest to przyjemnie wykonany standard i nic poza tymi.
I tak w dużym skrócie prezentuje się symulator relaksu/sadysty. Jeśli ktoś ma kopię tego tytułu, to warto go odpalić dla relaksu. Pozostali mogą wybrać się na portale aukcyjne, ale tam ceny... o dziwo są znośne, przynajmniej w wersja na Windowsa. Bo o ile 100 zł za wersję na Xboksa to aberracja, tak 2 dychy z wysyłką za wydanie od Wydawnictwa Bauer brzmi nawet dobrze.
WERDYKT: Polecam, ale...
Ankieta
Tradycyjnie, kto ma pomysł na tytuł do recenzji, niech da znać.
- Wyprawa do Giptu, czyli kilka słów o urlopie w Egipcie
WRGOoG (W Ramach GROmady Opowiadamy o Grach), ale tym razem na 10%, bo miałem koszulkę z logiem PlayStation Move przez którą pomylono mnie kiedyś z Czechem. Dobrze, że nie z przedstawicielem innego kraju ze względu na opaleniznę. :)
- PC-towy shmup, czyli kilka słów o Raptor: Call of the Shadow
Klasyk, bo klasyk – ale jaki wyborny. :)
- Papierowa ekonomia dla wytrwałych, czyli kilka słów o Splendorze
Grzebiąc po beczce z pomysłami stwierdziłem - czemu nie dać planszówki? To daje, zwłaszcza jak premierę miało nowe wydanie.
- Zagłada w mrokach eksperymentów, czyli kilka słów o Quake IV
Kolejna gra z kategorii tych mniej pamiętanych. Sprawdźmy, czy słusznie.
- Meksykański boks, czyli kilka słów o Guacamelee! Super Turbo Championship
Szukając gry do opisu odkopałem taka osobliwość w którą to grałem dawno temu. Czemu więc jej nie odkopać i nie przejść jeszcze raz.