Final Fight - Nostalgiczny Beat'em Up
Final Fight budzi u mnie masę wspomnień i nostalgii, kiedy jako dzieciak zagrywałem się w to na automatach. Zazwyczaj daleko nie przechodziłem bo miałem zawsze maksymalnie na 2-3 żetony. Tym samym fajnie było wrócić do tego tytułu jako dorosły gracz. W czasie pandemii było darmowe rozdawnictwo właśnie final fight i bodajże 1943 na capcom arcade stadium dla ps4, do którego w końcu przysiadłem.
Capcom Arcade stadium jest natomiast darmowym pod-klientem w którym mamy się poczuć jak w salonie gier. Jest dostępny na ps4 i ps5, gdzie można dokupować gry po 9zł (pewnie w promce będą jeszcze tańsze). Same gry odpalają się w ramce, jakbyśmy stali przy automacie do gier.
Przyznam, że mało jest gier starego typu, których mechanika mnie jeszcze bawi, ale gatunek beat'em up dalej mnie kręci. Tym samym w Final fight'a grało mi się naprawdę miło. Grafika jest niby pikselowa, ale jakby ktoś powiedział, że to nowoczesny pixel art to chyba nikt by się nie sprzeczał. Muzyka 8bitowa też już trąci myszką, ale jednak uszu nie kaleczy. Brakowało mi na pewno większej ilości okrzyków bohatera, bo cały czas słyszałem praktycznie to samo. Mała jest też ilość dostępnych ciosów i combosów, ale chyba nie można tego wymagać od gry z 1989 roku. Natomiast sam system walki jest naprawdę przyjemny.
W połowie drogi najwięcej zgonów miałem przy bossie policjancie, a jeśli liczyć ile żetonów musiałbym wrzucić, aby przejść całość to myślę że około 40-50. Jeśli zginiemy trzeba wcisnąć R3, aby wrzucić kolejną monetę.
Długość gry to około godzinka mashowania pada. Jak na 35 letnią grę to ja się nie mam do czego przyczepić. Polecam w opór.