Reklama

Sony, it's time to stop

BLOG
2004V
Sony, it's time to stop
DawidThePlayer18 | 12.12.2018, 01:10
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Sony niewątpliwie dzierży miano tryumfatora, jeśli chodzi o aktualną generację konsol. Znakomicie sprzedające się PlayStation 4, zbierające wysokie noty od krytyków tytuły ekskluzywne oraz nieustające wsparcie technologii VR to tylko niektóre z ostatnich osiągnięć japońskiego producenta elektroniki użytkowej. Czy jako gracze powinniśmy jednak cieszyć się z takiego obrotu spraw?

Jak znaczna większość miłośników elektronicznej rozrywki od zawsze byłem wiernym fanem marki PlayStation i bezmyślnie akceptowałem wszelkie, mniej lub bardziej antykonsumenckie zagrywki ludzi odpowiedzialnych za narodziny mojej ulubionej konsoli. Jak pelikan łykałem kolejne zapewnienia Japończyków, że dla nich liczą się głównie uśmiechy graczy i regularne zadowalanie swoich oddanych sympatyków, a coś tak trywialnego jak pieniądze jest tylko miłym wynagrodzeniem za systematycznie czynione dobro. Z budującym hasłem - #4ThePlayers w głowie zamawiałem przed premierą każdy kolejny tytuł ekskluzywny wydany przez Sony Interactive Entertainment i to w droższym od podstawowego wariancie. Zaciekle broniłem wszelkich kontrowersyjnych decyzji mojej ukochanej firmy przed zawistnymi posiadaczami konsol konkurencji i sam wypominałem grzechy ich "bożków". Robiłem to wszystko, bo czułem w głębi duszy, że PlayStation jest jedynym słusznym sprzętem, zdolnym uruchamiać gry wideo. Wiele się jednak ostatnio zmieniło...

Moi drodzy, wreszcie przejrzałem na oczy. Tak naprawdę Sony, jak każda inna korporacja (oprócz Microsoftu i Nintendo oczywiście) chce zarabiać pieniądze! Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale niestety takie są fakty. Uprzedzając pytania podważające wiarygodność mojego kontrowersyjnego odkrycia, proszę o komentowanie wpisu dopiero po przeczytaniu całości. Kolejne linijki tekstu będą bowiem przepełnione dowodami potwierdzającymi sformułowaną przeze mnie tezę. Mam nadzieję, że rzeczonym wpisem pomogę niejednej osobie wybudzić się z transu, w który wprowadziło graczy Sony. Zanim jednak przejdę do argumentowania muszę poinformować wszystkich posiadaczy wszelakich kijów umiejscowionych tam, gdzie promienie słoneczne nie docierają o natychmiastowe usunięcie ów patyków, gdyż mogą one zaburzać zrozumienie poniższego opracowania. Z góry dziękuję za współpracę i zapraszam do lektury.

Zacznijmy od najważniejszego, czyli samego PlayStation 4, aktualnie wiodącej na rynku konsoli. Pewnie tego nie wiecie, ale Sony specjalnie umieściło w swoim sprzęcie słabsze podzespoły, aby po kilku latach móc bez problemu wydać jego mocniejszą wersję i tym samym zarobić na swoich klientach jeszcze więcej pieniędzy. Reklamowanie PlayStation 4 Pro udawanym 4K skutecznie zachęciło całą rzeszę graczy do ponownego wydania ciężko zarobionej mamony. Jednak ci, których nie było stać na ulepszoną wersję konsoli zostali przez Sony bezczelnie zignorowani. Jak mają się czuć te wszystkie osoby, które nabyły PS4 w dniu premiery? Dla nich nie przewidziano rozdzielczości 4K w takim God of War, czy Horizon Zero Dawn. I zanim ktoś napisze, że przecież zarówno Nintendo, jak i Microsoft również sprzedają mocniejsze modele swoich urządzeń, pragnę przypomnieć, iż Nintendo stosuje ów praktykę od dawna, więc nie są niczemu winni. Ponadto, to przecież Wielkie N, które przenigdy nie pokusiłoby się o łatwy zarobek. Natomiast Microsoft wypuszczeniem Xboksa One X tak naprawdę wyświadczył przysługę swoim fanom. Wszyscy, którzy byli zawiedzeni podstawowym modelem konsoli mogli teraz ponownie wydać ok. 2 tysiące złotych i otrzymać zdecydowanie lepsza wersję. Dodatkowo, gigant z Redmond w fenomenalny sposób rozwiązał problem graczy zmuszonych pozostać przy pierwszym Xboksie One. Po prostu o nich zapomnieli i teraz skupiają całą uwagę mediów na oferującym najlepszą jakość Xboksie One X. Zupełnie, jakby maszynka z 2013 roku nigdy nie istniała. Genialne! Tymczasem Sony dalej nie może się zdecydować, czy chce olać swoich klientów, czy nie, w wyniku czego ich gry tylko nieznacznie różnią się jakością na korzyść PlayStation 4 Pro, co irytuje jednocześnie posiadaczy ulepszonego sprzętu oraz pierwotnego modelu. Wniosek jest prosty - Japończycy chcieli najzwyczajniej w świecie nabić sobie kabzę. Tylko tyle i aż tyle.

Czym byłyby jednak konsole bez gier, zwłaszcza tych ekskluzywnych? Odpowiedź brzmi - niczym i Sony doskonale zdaje sobie z tego sprawę, zasypując swoją platformę całą masą najróżniejszych tytułów. Myślicie pewnie, że to dobrze? Cóż, ja też tak kiedyś myślałem, ale wreszcie dostrzegłem prawdziwy powód produkowania tylu niezwykle jakościowych gier. Nie powstają one bynajmniej w celu usatysfakcjonowania posiadaczy konsoli PlayStation. Sony chce zadowolić wyłącznie siebie regularną dostawą pieniędzy. Zastanówcie się nad tym przez chwilę. Jedna gra to ok. 250 zł wydatku. Jeśli więc w ciągu roku do sprzedaży trafia kilka, a nawet kilkanaście tytułów ekskluzywnych suma ta znacznie nabiera rozmiarów, doprowadzając mniej zamożnych klientów do bankructwa. Dodatkowo specjalnie ów gry reprezentują sobą najwyższą dostępną jakość, aby przyciągnąć uwagę możliwie jak największej liczby osób. Uncharted, Bloodborne, Horizon Zero Dawn, God of War, Spider-Man, Gravity Rush, The Last of Us, Gran Turismo Sport, Until Dawn, inFamous, Detroit: Become Human, The Last Guardian, Ratchet & Clank... Czy oni chcą, żebyśmy wszystkie ich produkcje brali na kredyt?!

Spójrzcie co w temacie gier ekskluzywnych robi konkurencja. Microsoft doskonale zdaje sobie sprawę, że wydatki ich klientów nie ograniczają się wyłącznie do hobby, więc wydaje znacznie mniej gier na swoją konsolę. Ponadto, ów tytuły przeważnie stoją kilka klas niżej od exclusive'ów przygotowywanych z myślą o PS4, aby zbytnio nie kusić niedzielnych, bądź niezdecydowanych graczy i nie zmuszać ich do impulsywnych zakupów. Był nawet taki moment, w którym gigant z Redmond uznał, iż zapowiedział za dużo gier i postanowił jedną z nich, dla dobra swoich sympatyków anulować. Mimo to, nawet jeśli mniej zamożni fani Xboksa One desperacko będą chcieli zagrać w te kilka produkcji niedostępnych nigdzie indziej (z wyjątkiem pecetów) to Microsoft oferuje aż kilka abonamentów, dzięki którym tanio można pozyskać dostęp do wielu hitów. A nie wspomniałem jeszcze o wstecznej kompatybilności, będącej mokrym snem miłośników pazernego Sony i faktycznym atutem Xboksa One. Nie ma przecież nic lepszego, od grania w stare gry na nowej konsoli, prawda? Udostępniając popularniejsze pozycje z poprzedniej generacji użytkownikom aktualnie wiodącego sprzętu Microsoft naprawił problem tych wszystkich osób, które pomimo chęci obcowania ze starszymi grami postanowiły sprzedać konsole uruchamiające rzeczone klasyki. Czy istnieje lepsze świadectwo na to, że gigant z Redmond stara się usatysfakcjonować każdego swojego klienta, zamiast tylko liczyć zarobione na sprzedaży wszelkich remasterów i remake'ów pieniądze?

No właśnie, remastery. Zdaje się, że Sony wprost uwielbia wielokrotnie sprzedawać te samy gry w wiadomym celu. Mało przy tym roboty, a pieniądz całkiem przyzwoity, więc czemu by nie powydawać większości popularnych gier z PlayStation 3 na aktualnie wiodący system? Zawsze przecież znajdzie się ktoś, kto nie zdążył nadrobić danego tytułu i z uśmiechem na twarzy sięgnie po jego odświeżoną wersję. Problem w tym, że niemal każdy posiadał jakiś model PS3, a co za tym idzie, gry na niego dostępne. Po co więc Sony produkuje kolejne remastery poszczególnych pozycji z bogatej i ogranej przez wszystkich biblioteki przestarzałego już sprzętu? Myślę, że na tym etapie odpowiedź powinna być wszystkim dobrze znana. Ktoś może jednak zauważyć, iż Nintendo również lubuje się w sprzedaży starszych gier na Nintendo Switch. Czemu ich nikt z tego powodu nie szkaluje? Po pierwsze, Wielkie N robi to głównie dla dobra graczy. Po drugie, nie każdy przecież miał Wii U, więc wydawanie tytułów z ów systemu ponownie za pełną cenę powinno być w tym wypadku nagradzane oklaskami. Przypominam, że każdy gracz na świecie posiadał, bądź wciąż posiada PlayStation 3, zatem argument ten nie dotyczy Sony.

Remastery to jednak nie wszytko. Jakiś czas temu w branży zrodziła się bowiem zupełnie nowa moda, pozwalająca zarobić korporacjom na prehistorycznych już grach. Mowa oczywiście o miniaturowych konsolkach, posiadających wbudowane przeważnie kilkadziesiąt specjalnie wyselekcjonowanych pozycji i... to tyle. Pomyślicie sobie pewnie, że takie sprzęty nie usatysfakcjonują nikogo, kto faktycznie będzie chciał na nich grać, zamiast traktować je jako zwykły, kolekcjonerski gadżet. Domyślacie się może, jaka firma rozpoczęła popularyzację tego typu nieopłacalnych zabawek? Odpowiedź brzmi: Nintendo! Zarówno zminiaturyzowany NES, jak i SNES zarobiły Japończykom sporą sumę pieniędzy, choć ich powstanie było całkowicie zbędne, aby Wielkie N mogło dalej prosperować. Nie myślcie sobie jednak, że obie konsolki miały stanowić wyłącznie łatwe źródło dochodu. Co to to nie! Nintendo chciało po prostu umożliwić swoim miłośnikom łatwy i przyjemny dostęp do nieśmiertelnych klasyków, takich jak Super Mario Bros., The Legend of Zelda, czy Metroid. No bo przecież, jak inaczej mniej zorientowani gracze mieliby poznać wspomniane hity? To nie tak, że Wielkie N dystrybuuje swoje najpopularniejsze i najbardziej dochodowe marki w jakikolwiek inny sposób.

No dobrze, ale co na to Sony? Dostrzegłszy sukces konkurencji oczywiście zerżnęli ów genialny patent i zapowiedzieli swoją własną, zminiaturyzowaną wersję pierwszego PlayStation. Fanatycy z "niebieskiego" obozu natychmiast zaczęli zamawiać egzemplarze świeżo zademonstrowanego kawałka plastiku, choć nawet nie znali jeszcze pełnej listy dostępnych na niego gier. Sam dałem się omamić i złożyłem pre-order, czego dziś, jako bardziej świadomy rzeczywistości odbiorca kultury szczerze żałuję. Sony potraktowało bowiem wszystkich klientów zainteresowanych swoistym powrotem do przeszłości jak zwykłe barany, które można bezkarnie ostrzyc i pozbawić najcenniejszego dobra materialnego - futra... to znaczy pieniędzy. Czy im nie jest wstyd żądać od ludzi kilkuset złotych za gierki, które można w łatwy sposób ukraść i odpalić na emulatorze? Moim zdaniem, PlayStation Classic to jeden z najbardziej antykonsumenckich produktów w historii, a każdy kto zakupił ów sprzęt dał się dobrowolnie "wydymać". Hańba wam!

Co ciekawe, to nie pierwszy raz, kiedy Sony bezczelnie kopiuje ciekawe pomysły od Nintendo i realizuje je znacznie gorzej. Pamiętacie PlayStation Move, będące odpowiedzią na popularne Wii Remote lub PlayStation All-Stars Battle Royale zawdzięczające swoje istnienie lepszemu Super Smash Bros.? Ech, szkoda gadać. Istnieje jednak coś, co Sony wprowadziło na swój system jako pierwsze. Mowa oczywiście o goglach do wirtualnej rzeczywistości, znanych pod niezwykle kreatywną nazwą - PlayStation VR. Imponujący ruch? Zanim zaczniecie chwalić Japończyków za stworzenie i wypuszczenie na półki sklepowe tak pomysłowego oraz niedrogiego gadżetu muszę się was spytać: Dlaczego? Przecież mało jest na to gier, u większości osób samo założenie gogli powoduje mdłości, a cały zestaw oferuje znacznie zubożone doświadczenie od np. HTC Vive. Tam, gdzie niektórzy widzą niszowy sprzęt z ogromnym potencjałem na rozwój, ja dostrzegam kolejny, sprytnie przemyślany skok na kasę w wykonaniu Sony. Pozostając w temacie niszowych gadżetów, o wiele bardziej do gustu przypada mi propozycja Wielkiego N, czyli Nintendo Labo. Nie dość, że jest to rozrywka dla graczy w każdym wieku, to jeszcze nikt podczas obcowania z kartonami nie będzie wymiotował.

Na koniec chciałbym poruszyć kwestię wysokiego ego Sony, które stało się zauważalne już jakiś czas temu i niewątpliwie jest konsekwencją dominacji twórców PlayStation na rynku konsol. Niedawno przecież Japończycy oficjalnie zapowiedzieli, że nie przygotują żadnej konferencji na następną edycję targów E3, czyli najważniejszej imprezy dla graczy z całego świata! Za kogo oni się mają? Myślą, że pokażą masę gier bez chociażby wstępnych dat premier i tak to zostawią bez podawania dokładniejszych informacji o poszczególnych tytułach? A może zaaranżują własne wydarzenie i zabiorą nam kolejne godziny z życia na coś, co mogło zostać zademonstrowane podczas innego, popularniejszego show? Pewnie jeszcze ich potencjalna konferencja odbędzie się późną nocą, abyśmy następnego dnia nie mogli normalnie pójść do szkoły lub pracy. Karygodne zachowanie w stosunku do swoich miłośników zostało chyba domeną Sony.

Moi drodzy, mam szczerą nadzieję, iż wpis ten otworzył Wam oczy i pozwolił, tak jak mi ujrzeć okrutną prawdę odnośnie aktualnego tryumfatora w branży. Głoście wszem i wobec, że Sony wcale nie jest takie #4ThePlayers, za jakie się uważa. Uświadamiajcie zaślepionych fenomenalnymi grami ekskluzywnymi męczenników, którzy żyją w świadomości, iż kupując PlayStation 4 wybrali słusznie. Sami nie dajcie się omamić wzniosłymi obietnicami, zapowiadającymi jeszcze lepsze czasy dla członków "niebieskiego" obozu, gdyż te nigdy nie nastaną. Sony zarobiło już bowiem tyle pieniędzy, że teraz z pewnością spocznie na laurach i wkrótce upadnie, przytłumione potęgą Microsoftu oraz Nintendo. Pewnie jesteście ciekawi, co sprawiło, że doznałem takiego oświecenia. Cóż, po prostu zagrałem w Forzę Horizon 4 w prawdziwym 4K na najpotężniejszej konsoli na świecie - Xbox One X, a niedługo potem sprawdziłem DOOM-a w wersji przenośnej na Nintendo Switch, bo przecież to właśnie możliwość zabrania gry do parku czyni z niej najlepszą dostępną wersję, a nie bardziej szczegółowa oprawa graficzna, czy przyjemniejszy dla rozgrywki klatkarz. Taka mieszanka musiała odpieczętować odpowiednie zwoje mózgowe w mojej głowie i pozwolić wreszcie przejrzeć na oczy. Dziękuję, Phil Spencer. Dziękuję, Reggie. Powodzenia w walce o pozycję lidera branży. Gracze Was potrzebują!

Postscriptum

Słowem wyjaśnienia, powyższy tekst nie miał zamiaru obrazić jakiejkolwiek grupy graczy, ani portretować Sony jako korporacji nie popełniającej błędów. Tym spontanicznym, nieco kontrowersyjnym wpisem chciałem zwrócić uwagę na problem hipokryzji i podwójnych standardów, które ostatnio dość często zdarza mi się zauważać w dyskusjach dotyczących branży. Strasznie irytuje mnie wytykanie antykonsumenckich zagrywek jednej firmie, przy jednoczesnym ignorowaniu podobnych praktyk u drugiej korporacji. Wygląda na to, że Nintendo może cały czas wydawać kolejne remastery swoich hitów, a Sony nie. Zdaje się również, iż zapowiadanie gier bez dat premier jest w porządku, jeśli mówimy o mitycznych, wysokobudżetowych produkcjach rzekomo zmierzających na Xboksa One, ale takie same zapowiedzi dotyczące kolejnych tytułów ekskluzywnych dla PlayStation 4 są uznawane za karygodne. Nie twierdzę, iż Sony nie zasługuje na żadną krytykę, ale skoro już takową otrzymuje, to czemu inne firmy są w tym wytykaniu grzechów pomijane? Apeluję, abyśmy jako gracze przestali przymykać oko na jakiekolwiek próby antykonsumenckiego traktowania. Prawda jest taka, że Sony nieco skopało sprawę z PlayStation Classic, Nintendo Switch niedomaga technicznie, a Xbox One cierpi na brak konkretnych, wysokobudżetowych gier ekskluzywnych. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej. Amen.

Oceń bloga:
40

Komentarze (129)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper