STREET FIGHTER - FILMY, czyli co warto obejrzeć? cz. 2
"Street Fighter" to franczyza długa i szeroka. Oprócz gier, figurek i komiksów, możemy również zobaczyć filmy opatrzone tą znaną nazwą. Są to produkcje z żywymi aktorami, ale także pełno i krótkometrażowe filmy i seriale animowane. Co zatem warto zobaczyć? Które z tych filmów, to propozycje tylko dla fanatyków, a które można śmiało polecić wszystkim fanom gier? Postaram się ułatwić Wam trochę dokonanie wyboru.
Pierwsza część tego tekstu pojawiła się na PPE dokładnie rok temu, możecie się z nią zaznajomić tutaj.
https://www.ppe.pl/blog/67354/8740/street-fighter-filmy-czyli-co-warto-obejrzec-cz-1.html
Nie planowałem kontynuować tego wątku po tak długim czasie, ale tak jakoś wyszło. W poprzedniej części opisywałem wszystkie filmy i seriale animowane ze świata "Street Fightera". Teraz czas na filmy live action.
5. Street Fighter The Movie (1994)
Film legendarny ze wszystkich niewłaściwych powodów. Nie oglądałem go od lat, więc stwierdziłem, że sobie odświeżę na potrzeby pisania tego tekstu. Myślałem, że być może, tak jak wiele słabych filmów z lat 90-tych, urosła w nim wartość pt.: siadamy z kolegami (koleżankami?) przed telewizorem, bierzemy żarcie, otwieramy alkohol i toczymy bekę z tego co się dzieje na ekranie. „Batman & Robin”, czy nawet „Super Mario Bros.” świetnie się sprawdzają w takiej roli (nie mówiąc o ‘najgorszym filmie świata „The Room”). Niestety „Street Fighter The Movie” nawet do tego się nie nadaje. Naprawdę, nie mogę uwierzyć w to jaki ten film jest kiepski. W trakcie seansu, bezwiednie zaczynałem zajmować się innymi rzeczami, bo było tak koszmarnie nudno.
A przecież to film akcji! Nie wiem jakim cudem producenci nakłonili Raula Julie do udziału w tym cyrku. Uwielbiam Van Damme’a, ale on się w tym filmie po prostu ośmiesza. Ostatnio przyznał zresztą, że był wtedy non stop naćpany, co wiele wyjaśnia. Nie zobaczycie nawet ciekawych i dobrze zrealizowanych scen walki, bo przez większość filmu postacie do siebie strzelają. Autorem scenariusza (i reżyserem) jest Steven de Souza, który ma na swoim koncie naprawdę dobre filmy (Die Hard, Commando, 48 Hrs). Co się stało tutaj? Chyba on sam nie wie. Jeśli chodzi o fabułę, to można to ująć tak, że jest to jakaś interpretacja gry „Street Fighter II”, ale rzadko kiedy coś tutaj trzyma się kanonu (i kupy). Wygląd postaci prezentuje czasami niezły poziom (Vega, Zangief, Bison), a czasami wręcz przeciwnie (Ryu i Ken, Dhalsim, czy anemiczny Blanka). Prawda jest jednak taka, że to wszystko od poczatku nie mogło się udać. Wytwórnia popędzała twórców i wszystko było kręcone na pałę. W dodatku choroba Raula Julii (grającego Bisona) i ostatecznie jego śmierć, mocno zaburzyła cały proces. Żeby nie męczyć dalej tego tematu, fanatycy „Street Fightera” obejrzą żeby się przekonać, ale reszcie polecam dwa razy się zastanowić zanim zasiądziecie do tego filmu. 24 lata, które minęły od premiery wcale nie wpłynęły na „Street Fighter The Movie” pozytywnie (jak to czasami bywa). Nawet bez licencji, nie dałoby się tego obronić.
Plusy: Raul Julia
Minusy: cała reszta.
Reżyseria: Steven de Souza
CZas: 102 minuty
4. Street Fighter: The Legend of Chun-Li (2009)
Film powstał trochę od czapy, ale Capcom podpisał się pod nim swoim lśniący jak psie jaja logiem. „Street Fighter: The Legend of Chun-Li”, to typowa produkcja „straight to dvd”, ale jak się okazało, nie jest tak źle jak wszystko sugeruje. Film, jak można się domyślić po tytule, opowiada historię Chun-Li i jest niejako prequelem gry „Street Fighter II”. Fabuła jest dosyć luźno oparta o „Street Fighter Alpha 3”, ale znawcy serii będą nieraz kręcić nosem. W skrócie – kiedy Chun-Li jest jeszcze dzieckiem, jej ojciec zostaje porwany przez Bisona. Wiele lat później, nadarza się okazja aby dowiedzieć się co się z nim stało. Chun-Li wyrusza do Tajlandii, aby odszukać Gena, który ma jej pomóc w znalezieniu ojca, itd. Nic wyszukanego, ale jednocześnie ma jakikolwiek sens w przeciwieństwie do „Street Fighter The Movie”. Ogólnie, muszę pochwalić ten film za całkiem niezłą muzykę i to że przez większą część wszystko tu trzyma się w miarę kupy. Aktorsko mamy dziwną mieszaninę. Vegę gra koleś z Black Eyes Pees (lol), a Charlie’ego Chris Klein, który znany jest chyba tylko z „American Pie”. Z drugiej strony mamy tu dosyć popularną Kristin Kreuk w roli Chun-Li oraz nominowanego do Oscara Michaela Clarke’a Duncana jako Balroga. Fanów filmu „Mortal Kombat” ucieszy, że Gena zagrał sam Liu Kang, czyli Robin Shou. Niestety (a może stety?) mało kto wygląda tutaj jak pierwowzór z gry.
„Street Fighter: The Legend of Chun-Li”, to film mocno przeciętny. Finansowo okazał się klapą zarabiając o 5 milionów dolarów mniej niż kosztował, ale to o niczym nie świadczy, bo o wiele słabszy „Street Fighter The Movie” zarobił 100 baniek, przy budżecie 35. Nie nastawiajcie się na nie wiadomo co. Tak jak pisałem, to typowe „straight to dvd” kino ze wszystkimi jego zaletami i wadami, ale jak najbardziej oglądalne. Szkoda tylko, że po raz kolejny nie wysilono się przy choreografii walk, które występują dosyć rzadko (jak na taki film) i są raczej mało spektakularne.
Plusy: muzyka, niektórzy aktorzy, klimat
Minusy: słabe walki, bywa tandetnie, niektórzy inni aktorzy
Reżyseria: Andrzej Bartkowiak
Czas: 96 minut
3. Street Fighter: Legacy (2010)
"Street Fighter: Legacy", to krótki (3 minuty) fanowski filmik wyreżyserowany przez Joeya Ansah. W rolach Ryu i Kena, wystąpili odpowiednio Jon Foo i Christian Howard, a w postać Akumy wcielił się sam reżyser. Film pokazuje nam krótką walkę między Ryu i Kenem. Produkcja miała zwrócić uwagę Capcomu i to się udało. Korporacja dała swoje błogosławieństwo i „Street Fighter: Legacy” ukazało się oficjalnie 6-tego maja 2010 roku. Było to swego rodzaju filmowe „tech demo” i spełniło swoją rolę ponieważ Capcom zdecydował się dać zielone światło na powstanie pełnego sezonu web serii pod tytułem „Assassin’s Fist”. "Legacy" nadal robi świetne wrażenie. Piszę o tym krótkim fan-filmie ponieważ bez niego nie otrzymalibyśmy następujących web serii autorstwa Joeya Ansah. A jak zaraz przeczytacie, są to dzieła wybitne.
Plusy: nadal doskonale wygląda, przetarł szlak dla „Assassin’s Fist”.
Minusy: to nadal niewiele więcej niż trailer.
Reżyseria: Joey Ansah
Czas trwania: 3 m 12 s
2. Street Fighter: Resurrection (2016)
„Street Fighter: Resurrection”, to krótka web-seria, która została wypuszczona w postaci czterech odcinków, między marcem, a kwietniem 2016 r., tak aby zahaczyć o premierę gry „Street Fighter V”. Jest to sequel „Assassin’s Fist” (o którym za chwilę), ale nie bezpośredni („World Worrior”, oficjalny drugi sezon „AF”, jest w produkcji). "Resurrection" dzieje się 10 lat po wydarzeniach z tamtej mini serii. Ryu i Ken, mają już za sobą jedną walkę z Bisonem, która zakończyła się jego przegraną. Okazuje się jednak, że big boss żyje i planuje coś, co będzie zagrażało całemu światu. Ryu i Ken oraz nowe postacie – Laura i Charlie, decydują stanąć do walki z siłami wroga. "Resurrection", to tak naprawdę wstęp do większej całości, która być może powstanie w przyszłości. Można się trochę zamotać w chronologii wydarzeń produkcji Machinimy spod znaku Street Fightera, ale jest to do przełknięcia. Całość ma tylko cztery odcinki (łącznie niewiele pond 32 minuty oglądania), ale wszystko zrobione jest z nieco większym rozmachem niż w „Assassin’s Fist”. Tamta seria działa się głównie w lesie. Tutaj dostajemy trochę miasta, salę treningową Kena, czy obskurną fabrykę idealną do szemranych spotkań. Mimo, iż pojawia się broń palna, to podstawą nadal są walki wręcz (i wnóż), których choreografia odstaje może odrobinę od tych z poprzedniej web-serii, ale nieznacznie. To nadal wysoki poziom. Za "Resurrection" ponownie odpowiedzialny jest Joey Ansah, a w role Ryu i Kena wcielają się aktorzy znani z „Assassin’s Fist” (Mike Moh i Christian Howard). Nie jest to dzieło tak doskonałe jak serial/film z 2014 r., ale nadal bardzo przyjemnie się to ogląda. Dbałość o detale (stroje!), przyzwoite walki oraz to uczucie, że oglądamy produkcję tworzoną przez prawdziwych fanów Street Fightera, to już bardzo dużo.
Plusy: aktorzy, stroje, szacunek dla materiału źródłowego, walki
Minusy: introdukcyjny charakter, długość
Reżyser: Joey Ansah
Czas trwania: 4 odcinki po około 8 minut.
1. Street Fighter: Assassin’s Fist (2014)
Web seria pt.: „Assassin’s Fist” powstała dzięki sukcesowi, jaki odniósł krótki fan-film „Legacy”. Capcom wyraziło zgodę na jej produkcję, a dystrybucją zajęła się Machinima. Nad serią pracowała prawie ta sama ekipa, czyli reżyser Joey Ansah, kompozytor Patrick Gill i Christian Howard w roli Kena. Scenariusz napisali wspólnie Ansah i Howard. W rolę Ryu wcielił się nowy aktor – Mike Moh. „Assassin’s Fist” pokazuje nam historię przyjaźni Ryu i Kena, jak się poznali, jak wspólnie spędzili lata na treningu w dojo Goukena, jak się kształtowali jako wojownicy. Jednocześnie poznajemy historię samego Goukena, jego relacji z bratem Goukim i wydarzenia, które sprawiły, że ten drugi stał się Akumą.
Ponad 20 lat przyszło nam czekać na naprawdę satysfakcjonującą live-action adaptację „Street Fightera”, ale było warto. Wszystko tutaj zostało zrealizowane doskonale. Aktorzy zostali świetnie dobrani, świetnie ubrani, a ich gra prezentuje bardzo przyzwoity poziom. Fabuła nie pędzi, a rozwija się miarowo, jednocześnie rytm narracyjny jest dobry, przez co nie będziemy się nudzić. W końcu dostajemy choreografię walk na poziomie. Wprawdzie większość to czyste sparingi między Ryu, a Kenem, ale to nie znaczy, że nie ma na co popatrzeć.
Większość filmu dzieje się na terenie dojo i w okolicznym lesie (to jednak bardzo budżetowa produkcja), ale to wcale nie znaczy, że robi się zbyt monotonnie.
Muzyka w „Assassin’s Fist” jest bardzo dobra. Jej autorem jest Patrick Gill. Usłyszymy zarówno utwory inspirowane klasykami takimi jak „Kickboxer”, ale też sporo epickich, orkiestrowych motywów. Pojawi się też odrobinę mocniejszego uderzenia. Dla każdego coś się znajdzie.
Czy „Assassin’s Fist” czymkolwiek rozczarowuje? To zależy od widza. Niektórzy mogą uznać film za przydługi (wersja wydana na blu-rayu ma 146 minut), a rozwój fabuły za zbyt wolny, ale nie sądzę żeby znalazło się wielu zawiedzionych. Jako, że serial/film skupia się na młodości Ryu i Kena, to z oczywistych względów zabrakło lwiej części ulubionych postaci serii. Na spotkanie (prawdopodobne) z Chun-Li, Guile’m, Cammy, czy Dalshimem, będziemy musieli poczekać do kolejnego sezonu, który będzie oparty o „Street Fighter II: World Warrior” (produkcja niedługo startuje). Myślę jednak, że perspektywa kontynuacji, osłodzi brak ulubionych wojowników, a jeżeli ktoś faworyzuje Ryu, Kena, Goukena, czy Akume, to na pewno będzie zadowolony.
Krótko mówiąc, jest to adaptacja niemal idealna. Jeżeli nadchodzący „World Warrior” utrzyma poziom „Assassin’s Fist” ukazując historię znaną ze „Street Fightera II”, to czeka nas coś naprawdę wyjątkowego. Póki co, wszystkim gorąco polecam obejrzenie pierwszego sezonu (najlepiej w formie filmu), bo to na ten moment najlepsza filmowa wersja "Street Fightera".
Plusy: prawie wszystko, doskonały wizualnie i fabularnie, w końcu dobre walki
Minusy: może niektórym wydać się za długi, ale istnieje telewizyjna wersja skondensowana (105 minut)
Reżyseria: Joey Ansah
Czas trwania: 146 minut
I tak dotarliśmy do końca tej listy. Jak widać, historia filmów live action na podstawie "Street Fightera" jest nieco bardziej wyboista niż w przypadku filmów animowanych. Wiele lat musieliśmy czekać, aby otrzymać zadowalającą adaptację, ale najważniejsze, że w końcu komuś się udało. Przed nami drugi sezon "Assassin's Fist", który może okazać się jednym z najważniejszych i najlepszych filmowych tworów na podstawie gier video. Czekamy z niecierpliwością!