Zew Prypeci jest wyśmienity
Jakie to jest dobre!
W sumie spoilery, ale raczej niegroźne.
Niedawno doszedłem do wojskowych śmigłowców. Postanowiłem pozostać w Zonie, bo z rozpoczętych zadań zostało mi jeszcze znalezienie Oazy i Kawalarza. Cień Czarnobyla ma poprzeczkę ustawioną wysoko w pizdu.
Najlepszy z najlepszych
Po ukończeniu Czystego Nieba rozpocząłem po raz drugi Zew Prypeci, tym razem w wersji "waniliowej" (nawet nie myślcie o instalowaniu Complete'a, proszę). Widać w tej grze napracowanie projektowe i, przynajmniej w porównaniu do jej poprzedniczki, techniczne. Ona jest po prostu za-je-bi-sta i nie tylko Cień Czarnobyla - z którego pewnie niedługo napiszę jakiś rzut narządem wzroku - ma wysoko ustawioną poprzeczkę, ale i S.T.A.L.K.E.R. 2. I mam obawy, że na tej poprzeczce upadnie i sobie zabugowany ryj rozwali, a może i nawet nie będzie próbował jej przeskoczyć... bo go nie będzie.
albo mam - co tu robicie?
Zacznijmy od elementów erpegowych. Jest to coś więcej niż "no cześć, mamy nieskończoność różnie pokolorowanych broni różniących się jedną cyferką w statystykach, to erpeg" z Borderlands. Statystyki też tu występują, są modyfikatory w postaci artefaktów, ekwipunek podzielony na kratki - ale nie tylko to zostało wzięte z rolplejów. Otóż rzeczy, które robimy i podejmowane przez nas podczas gry (nie pod koniec!) decyzje wpływają na zakończenie. Ba, po otrzymaniu propozycji napadu na stalkerów możemy o tym donieść ich szefowi i powystrzelać napastników. Boleśnie brakowało mi takiej opcji w Heliosie Jeden w New Vegas.
A zadania poboczne! To właśnie na nich opiera się praktycznie cała gra. Nie są to bzdety pokroju "przynieś mi pistolet, to dam ci ileś rubli", tylko questy zrobione z widocznym napracowaniem. Wpływają one na zakończenie gry, więc jak chce się mieć najlepsze, to trzeba je robić. Niekiedy jest kilka opcji, i zależnie od tego, jak postąpimy, ujrzymy inną planszę po wylocie z Prypeci i zdobędziemy inne osiągnięcie. Pomóc Powinności (nie), Wolności (też nie), czy może odsprzedać znalezione PDA Sowie (po raz wtóry nie, ale z jakiegoś powodu po zrobieniu tego dostaje się rajcującego mnie "Obrońcę równowagi")? Oddać bandytom artefakt czy wystrzelać sobie drogę do zakładnika? Zapłacić dług czy zrobić sieczkę?
typowy pejzaż słowiański
Wypełnianie pobocznych działań daje nam wspomniane osiągnięcia. I tutaj pozwolę sobie na dygresję.
W pewnej recenzji owej gry recenzujący wspomina, że przez całą grę zdobył dwa osiągnięcia. Ja uzbierałem jedenaście. Recenzje pisane na czas, polecam i pozdrawiam.
Owych osiągnięć nie otrzymuje się za włączenie noktowizora pięćdziesiąt razy, tylko za sensowne aktywności - ukończenie zadania dodatkowego tudzież, niespodzianka, osiągnięcie czegoś, to jest uzbieranie odpowiedniej kwoty czy zwiedzanie. Odblokowanie aczika zapewnia coś poza samym jego uzyskaniem. Czy to regularne dostawy środków medycznych, czy amunicji, a może też zniżki u handlarzy i techników albo możliwość ulepszenia egzoszkieletu tak, żeby dało się w nim biegać.
Poza zadaniami pobocznymi możemy zająć się też czymś innym, chociażby szukaniem artefaktów. Polowanie na nie to czysta przyjemność, zwłaszcza po wyposażeniu się w jakiś lepszy detektor, najlepiej we Swaroga. Miejsca, w których się znajdują, z łatwością się rozpoznaje, a złapanie artefaktu po lawirowaniu między anomaliami czy wspinaniu się po rozrośniętym drzewie daje masę radości, zwłaszcza, jeżeli uda nam się znaleźć lepszą sztukę. Zresztą same poszukiwania to czysta luksja.
Ogólnie Zew Prypeci jest grą, której dobre poznanie procentuje przy ponownej grze. Przypomina mi to KOTORa - od razu wiadomo, gdzie iść, co zrobić w pierwszej kolejności, rozumiecie. Bardzo mi się to podoba.
anomalia
Przechodząc do strony technicznej. Nie przypominam sobie, aby gra się wywracała z rowerka (może czasami kiedy ją alt-tabowałem... chyba), a nawet jeśli, to nie było to jakoś specjalnie uciążliwe. Poważnych błędów też nie zapamiętałem, jedynie ragdolle potrafiły miejscami cudować. Ogółem zdecydowana poprawa względem Czystego Nieba.
Jeżeli chodzi o grafikę, jest ładnie i klimatycznie. Sporo osób pewnie będzie na stronę wizualną gry narzekać, bo niska rozdzielczość tekstur, rozmazane i takie tam, ale mi się podoba. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to dość biedny dystans rysowania, nawet po przesunięciu suwaka do maksimum. Niżej odrobina zrzutów.
Nie ma jednak róży bez ognia, co nie? Chyba jednak jest, bo gra nie pali się szczególnie do utrudniania nam życia. To znaczy, dzieci, które grają w Kolofdjuti na eszi będą płakać i pewnie wyrzucą monitor przez okno, ale do najtrudniejszych to ta produkcja nie należy. I nie chodzi tu tylko o trudność walk, ale dotyczy to również płaszczyzny ekonomicznej. Rubli raczej nie brakuje, a po zakupieniu i wykokszeniu SEVY nie miałem problemu zrobić tego samego z egzoszkieletem (...czy on przypadkiem nie kosztuje w Cieniu 200 000? Tutaj nie dałem za niego nawet 50 000...).
To, co jest dobre, to poczucie progresu. W ulepszonym egzoszkielecie można się poczuć tak, jak gość w ulepszonym egzoszkielecie. Czyli nad wyraz dobrze. Nie ma też tutaj miejsca na idiotyzmy pokroju skalowania trudności, chociaż takiej chimery długo się cykałem (w sumie to jeszcze nie stawiłem jej czoła w egzo i z Gaussem, ale z takim ekwipunkiem to raczej przysmak turysty z wódką).
Ach, czuć w tej grze kunszt projektantów. Postaranie. Coś więcej niż pierdolnięcie tysiąca znaczników dla nic nieznaczących bzdur. Tak przy okazji, questy tutaj nie mają znaczników, trzeba samemu pytać ludzi, przysłuchiwać się ich rozmowom i eksplorować. To jest sztuka. Ale nie ta, o której myślicie. Sztuka robienia gier.
I jeszcze Redux czeka na zainstalowanie...
Główny obrazek pochodzi z gry-online.pl. Zrzuty ekranu wykonałem sam.