Civilization V - rzut narządem wzroku

BLOG
747V
Civilization V - rzut narządem wzroku
Blin | 14.04.2019, 12:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wiedzieliście, że Napoleon wydarł cały kontynent z rąk Montezumy, miał kosę z Aleksandrem Wielkim i przez pewien czas przyjaźnił się z Dariuszem I?

O tych niebywałych faktach historycznych dowiedziałem się z takiej jednej gry, a mianowicie Civilization V. To ostateczny dowód na to, że gry uczą.

Civilization V kupiłem w 2016 roku za coś koło trzydziestu złotych. Aż do kwietnia 2019 Steam wskazywał marniutke dwie godziny spędzone z grą. Wydaje mi się nawet, że przez pewien czas reagowałem na słowo "Civilization" alergicznie, i to bynajmniej nie dlatego, że uznaję tylko pisownię przez "s". Jedenastego dnia wspomnianego miesiąca postanowiłem jednak odkurzyć stare konto i starą płytę, a nuż gra mi się spodoba.

Dzisiaj Steam wskazuje 20 godzin.

Nasze jednostki charakteryzuje -20 na każdym oku i siła w nogach porównywalna do siły markowanych ciosów.

No to co, klik na "graj teraz" i gra rozpoczyna się ze swoimi własnymi ustawieniami. Wylosowało mi Napoleona. Początkowo spodziewałem się czegoś na kształt mapy świata, więc myślałem, że umiejscowi mnie to we Francji. Tak jednak się nie stało. W miarę odkrywania stwierdziłem, że wysłano mnie do Afryki. Kształt wyspy - tfu, kontynentu - był nawet podobny, no i ów kontynent był usadowniony pośrodku mapy. Nieopodal stolicy, Paryża, założyłem nowe miasto, to jest Orlean.

Warto wspomnieć, że na tym samym skrawku lądu otoczonym oceanem nie byłem jedyną cywilizacją. Poza paroma miastami-państwami, które nie stanowiły zagrożenia, ba, można było się nawet z nimi zaprzyjaźnić, napotkałem państwo greckie pod przywództwem Aleksandra Wielkiego. Chłop miał ambicje cokolwiek imperialistyczne i to on wypowiedział wojnę pierwszy. W wyniku walk utracił Mykeny i Spartę, a państwa-miasta, jakimi były Bruksela i Genua, zmieniły właściciela na francuskiego - no, de facto włoskiego.

Odkrycie nowego kontynentu - który wziąłem za Australię, chociaż w porównaniu do domniemanej Afryki była dziwnie duża - okazało się znakomitym wydarzeniem. Nie licząc oczywistych państw-miast lądem tym w całości rządził niejaki Montezuma. Postanowiłem założyć nowe miasto, Lyon, na wybrzeżu. Montezumie nie przypadło to do gustu, ale cóż z tego? Jego imperium i tak zaraz miało zniknąć z powierzchni Ziemi.

Wojna z Aztekami nie była prosta. Była prostacka! Miasta raz za razem zmieniały swoich właścicieli, a zacofane jednostki nie miały szans przeciwko muszkieterom i działom. Kiedy ostatnie azteckie miasto zostało zdobyte, wystarczyło ukrócić okoliczne państwa-miasta i cyk - cały kontynent w kolorze niebieskim.

Co tam jeszcze było? Nietrwałe przyjaźnie z Askią i Dariuszem, a poza tym Ghandi miał do mnie jakieś wąty. Na koniec wybuchła kolejna wojna z Grecją, która już tak dobrze nie szła. Szczęśliwie uratowało mnie nadejście roku 2050 i wygrana przez największą liczbę punktów.

Gra jest w stu procentach zgodna z faktami historycznymi, co w dobie Assassin's Creedów czy innych Wolfensteinów bardzo się chwali.

Potem przyszła pora na kolejną grę, gdzie już byłem bardziej zorientowany. Okazało się, że poprzednia mapa nie miała nic wspólnego z Ziemią, bo mapa ziemska co prawda istnieje... ale nie była wybrana. Przyszła więc na nią kolej. Jako przywódca Japonii szybko odkryłem, że od kilku stron bronią mnie góry - czyżby gra zrzuciła mnie na odpowiednią pozycję? Okazało się, że nie - Japonia w tym świecie zajmowała tereny... Ameryki Południowej. Moim sąsiadem był niejaki Bismarck, szkoda że nie Hitler, poza tym gdzie jest Austria? któremu, pomimo początkowej przyjaźni, nie spodobała się moja ekspansja. Postanowiłem więc zdobyć Berlin i dumnie wbić na Reichstagu flagę ZS... to znaczy - Japonii.

I nie udało się to, a ja rozpoczętą grę szybko rzuciłem w kąt. Dlaczego? Jednostki posuwały się okrutnie wolno z powodu gęstego zalesienia. Można było zasnąć, a Niemcy szybko zaczęły zdobywać przewagę. Meh.

Siema, wiesz może dlaczego Polska jest dopiero w DLC?

Teraz wybór padł na Haralda Sinozębego, twórcę Blutacza. I z powrotem na mapę kontynentalną, aby znów nie trafić w ten lesisty rejon, gdzie nie jest kolorowo. Duńska ekspansja oczywiście mało komu się podobała - Irokezi i Syjamczycy darzyli mnie niechęcią, ale szczęśliwie znalazł się ktoś, kto chciał się zaprzyjaźnić - Inkowie. Aż do końca gry byli moimi sojusznikami. Nastąpiły rozbiory państwa irokeskiego, a Syjam skurczył się do jednego miasta marionetkowego, które niegdyś zajął. I wszystko super, przez pewnie czas istniało nawet coś, co można było nazwać Wielką Trójką - trzy zaprzyjaźnione potęgi - Inkowie, Duńczycy i Osmanie - ale po jakimś czasie relacje z tymi ostatnimi zaczęły się psuć, a już po faktycznym końcu gry - czyli wygranej Inków - dawni sprzymierzeńczy postanowili na mnie napaść. Wynikiem była strata wielu miast, zyskanie jednego nowego, a sensowne warunki pokoju - czyli takie, w których nie żądał żadnych miast - inkaski przywódca wystosował dopiero wtedy, kiedy na znajdującą się w jego sferze wpływów Warszawę zrzuciłem bombę atomową.

Civilization V to najlepsza gra turowa od czasów King's Bounty i szachów.

To co, chyba pora wyposażyć się w Complete Edition...?

Screeny pochodzą z mobygames.com

Oceń bloga:
7

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper