Dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli otwarcie?
Life is Strange przeszedłem kilka razy. Before the Storm również. Od przepełnionej polityką dwójki odbiłem się w połowie. Jak zatem wypada przy tym True Colors? Zapraszam do mojej recenzji.
(pierwszej w życiu, więc z góry przepraszam za błędy i niedociągnięcia ;) )
Budować ściany wokół siebie marna sztuka
Główną bohaterką LiS:TC jest Alex Chan, posiada ona zdolność ... empatii. Przyjeżdża do Haven Springs na zaproszenie dawno niewidzianego brata. I w sumie na tym mógłbym poprzestać jeśli chodzi o opis fabuły żeby nie zdradzać zbyt wiele - tak, na ciebie patrzę zdradziecki trailerze! Odkrywanie historii rodziny Chan oraz samej Alex jest na tyle świetne że każdy powinien zrobić to sam. Historia nie jest może najbardziej oryginalna ale została opowiedziana w taki sposób że jeśli gracie wieczorami to lepiej zaopatrzcie się w porządna kawę na rano.
Głównej bohaterki nie da się nie pokochać, przypomina mi mocno Max z LiS i podobnie jak w poprzednich częściach mamy dostęp do pamiętnika i smsów które wnoszą nam nowe informacje do fabuły. Poza główną bohaterką przewija się plejada świetnie napisanych postaci taki jak Stephanie Gingrich którą kojarzymy
z części pierwszej czy Ryan Lucan, przyjaciel brata Alex. Wspominam o tej dwójce nie bez powodu bo, podobnie jak poprzednich częściach, będzie można wybrać czy obdarzymy którąś z tych postaci szczególnym uczuciem.
Niektórzy mogą w tym momencie uskarżać się na propagandę LGBT ale przecież te motywy pojawiały się już w poprzednich tytułach i w tym tytule również można je spotkać. Jeśli dla kogoś jest to problem to nie musi się martwić bo takich motywów jest bardzo mało. Wypadają tutaj wręcz naturalnie i trzeba by wykazać się gigantyczna porcją nietolerancji oraz brakiem empatii aby odrzucić tak dobrą grę tylko z takiego powodu.
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą Czasami tylko tego pragnę, tego szukam
Skoro o empatii mowa. Tutaj wypada wspomnieć trochę szerzej o umiejętności głównej bohaterki. Pomysł żeby empatia była super mocą z początku wydawał mi się dosyć karkołomny. Na szczęście po odpaleniu gry okazało się że moje obawy rozwiały się jak pył na wietrze. Wielka moc w tym wypadku wiąże się z wielkimi problemami głównej bohaterki z dostosowaniem do otoczenia. Alex nie tylko wyczuwa czyjeś uczucia
(o czym marzy każdy psycholog) ale te uczucie również przechodzą na nią. W grze napotkamy mnóstwo postaci i to od naszych decyzji będzie zależało czy pomożemy rozwiązać ich problem, zabierzemy od nich to uczucie czy też pozostawimy ich samemu sobie. Od naszych decyzji będzie zależeć dalszy rozwój wydarzeń.
Nie ma co jednak liczyć na ogromne zmiany w fabule. Seria podąża utartą drogą i o ile mamy wpływ na poszczególne postaci czy życie poszczególnych osób to główna oś fabuły zostaje taka sama.
Na miły Bóg...
Jak ta gra wygląda! Oczywiście jest to ten sam silnik co przy poprzedniej produkcji ale twórcy wycisnęli
z niego jeszcze kilka dodatkowych kropel. Szczególnie pięknie prezentują się tutaj animacje twarzy widoczne na przerywnikach filmowych. Można tu dostrzec refleksy świateł na okularach czy uczucia na poszczególnych twarzach. Mi osobiście spodobał się rysunkowy wiatr. Żeby oddać sprawiedliwość tytułowi to szczególnie pięknie wyglądają tutaj kolory emocji. Każda z nich ma szczególną aurę która otacza daną osobę. Najpiękniej widać to w finałowej scenie gdzie kaskada kolorów przewija się przez twarz jednego
z bohaterów i świetnie współgra z oświetleniem które w tej części wygląda po prostu rewelacyjnie.
Ale! Grafika grafiką - pierwsze skrzypce gra tutaj muzyka! Widać to między innymi na okładce samej gry czy równie przy kręcącej się płycie winylowej podczas wczytywania. Jeśli ktoś kocha muzykę to po prostu musi zagrać w tą grę! Świetnie wypadają zarówno licencjonowane kawałki jak i muzyka stworzona specjalnie na potrzeby gry. Buduje klimat i nadaje odpowiedni nastrój poszczególnym scenom. Jest tak ważne że musiałem ją wrzucić nawet do tej recenzji! A jeśli miałbym się do czegoś przyczepić ....
Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzucie kamień, niech rzuci
Brak soundtracku na płycie lub w wersji cyfrowej! Jest to prawdziwa zbrodnia zwłaszcza przy produkcji gdzie muzyka odgrywa taką ważną rolę. Square Enix przepuściło doskonałą okazję żeby wyciągnąć od graczy dodatkowe banknoty które sam bym z przyjemnością im oddał bo niektóre kawałki stworzone na potrzeby gry aż się proszą o rozbudowanie i umieszczenie na ścieżce dźwiękowej.
Skoro przy grzechach jesteśmy. Zabrakło mi trochę więcej interakcji interakcji z dwójką przyjaciół naszej bohaterki. Gra w sama w sobie jest krótka i bez lizania ścian można ją skończyć w 10h. Aż pros się o kilka dodatkowych misji z ludźmi bo chemia między nimi jest bardzo autentycznie i chciało by się spędzić z nimi więcej czasu.
Ogrywając grę na PS4 pro zdarzyły mi się również drobne spadki płynności i dziwne efekty graficzne
w postaci fioletowych twarzy. Na szczęście te bolączki zdarzały się bardzo rzadko i szybko ustępowały.
Daleko raj gdy na człowieka się zamykam
Kolejny tytuł z serii Life is Strange jest pozycją obowiązkową dla tych którzy grali w poprzednie części.
Ci którzy nie grali mogą śmiało zacząć od tego tytułu bo jest na tyle dobry że nie musi obawiać się porównania do pierwszej części. Tytuł jest o tyle ciekawy że im większy bagaż emocjonalny niesiemy tym gra bardziej nas poruszy i pokazuje też że wcale nie trzeba cofać czasu żeby zmienić czyjeś życie na lepsze.
Grając w True Colors miałem po raz kolejny wrażenie że gry z tej serii powinny być obowiązkowymi lekturami w szkołach. Było by w nas więcej empatii, więcej otwartości na człowieka i w tedy nasz świat stałby się na pewno lepszym miejscem. Czy może być lepsza laurka dla tej produkcji?