2021 rok z mojej perspektywy
Mój blog podsumowujący moje przygody z grami w roku 2021.
2021 rok był… na podobnym poziomie co poprzedni. Zachodni rynek gier i komiksów stacza się bardziej na dno, manga i anime dominują. Chyba jedyne co się zmieniło, to łzy fanatyków Hamiltona po tym, jak w końcu ktoś przypomniał mu, jakie to uczucie przegrać. Naprawdę dobra sól. Szkoda, że Latifi również musiał ucierpieć (ci kibole w końcu pokazali swoje prawdziwe oblicze). No dobra, ale kogo obchodzą jacyś tam brytyjscy „fani motorsportu”. Jeśli chodzi o same gry, to ogrywałem parę nowych tytułów, ale w dużej mierze nadal robiłem zaległości.
Na pierwszy ogień idzie Abzu. Dostałem ją za darmo na PS4 i jest to niezwykle krótka, relaksująca podwodna przygoda z bardzo ładną stylistyką. W sumie nic więcej nie mogę powiedzieć.
Wróciłem również po dłuższej przerwie do Hyperdimension Neptunia. Wcześniej zraził mnie okropny gameplay, przez który zostawiłem ten tytuł. Ostatecznie dałem mu drugą szansę na 10-lecie serii i tym razem poprowadziłem to do końca. Nienawidziłem wielu decyzji podjętych w kwestii gameplayu, jak również i paru NPC-ów. Ale ogólnie była to fajna przygoda w świecie fantasy.
Dokończyłem również Steins;Gate. Jest to produkcja uważana za jedną z najlepszych visual nowelek. Z całą pewnością jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak jest. Tytuł trzyma w napięciu do samego końca, ma świetny soundtrack, plejadę świetnych postaci i potrafi doprowadzić do łez w niejednym momencie. Oglądałem również anime (oraz kanoniczny(?) film), które też było na poziomie. Jedyny zarzut, jaki miałbym, to fakt, że jak chcę wysłać wiadomość przez telefon, to nie mam opcji cofnięcia się, jeśli popełnię błąd. Raz nie zaliczyło mi z jakiegoś powodu zakończenia Mayuri, więc musiałem je powtarzać od początku. Ostatecznie mam jednak platynowe trofeum. Myślałem również nad Zero, ale słyszałem, że ponoć jest gorsze.
Valkyria Revolution to jedyna gra z serii, po jaką sięgnąłem. Po raz kolejny – ponieważ była rozdawana za darmo na PS4 z dodatkami. Jakoś nie jestem fanem wojskowych klimatów, więc nie zainteresowały mnie mainline’owe części. Gameplay według mnie zły nie jest (choć miałem osobiście wrażenie, że więcej czasu spędzam oglądając cutscenki aniżeli grając), ale ekrany ładowania? Uhhh… Nie skończyłem ponieważ mój DualShock 4 się rozładował i kabel nie chce mi go ładować.
Horizon: Zero Dawn to kolejna gra, którą wyrwałem na promocji Sony. Darmowej, ma się rozumieć. Spodziewałem się, że będzie mi się w to grać równie nieprzyjemnie, co w Uncharted. Okazało się jednak, że postacią steruje się znacznie przyjemniej. Sama Aloy jest ok. Tyle mogę powiedzieć. Ta gra uświadomiła mnie, że ludzie narzekający na głośną pracę PS4 mieli rację. Sprzęt działał niejednokrotnie chyba głośniej niż sama gra. Dodatkowo zgotował mi nieprzyjemną niespodziankę, kiedy się po prostu spalił (kiedy ja już zapisywałem postępy przy ognisku). Przez długi czas nie mogłem korzystać ze sprzętu, ponieważ uruchamiał się, ale nie wyświetlał obrazu. Ostatecznie po dłuższym okresie nieużywania w końcu uruchomiłem go jeszcze raz. Gdzieś tak na dwudziestym poziomie trafiłem na obszar dodatku The Frozen Wilds i tam już zostałem. I tak nie mogę iść dalej, ponieważ miałem problem z pewną misją i kontrolerem.
Gal Gun: Returns to była jedna z moich wyczekiwanych gier tego roku. Udało mi się ją dorwać w okolicach premiery i był to bardzo przyjemny rail-shooter z paroma, zapadającymi w pamięć postaciami i przyjemną stylistyką.
Po ostatnim Gal Gunie nabrałem ochoty na pozostałe dwie pozycje. Gal Gun: Double Peace według mnie jest najsłabsze z całej trójki, ale mimo wszystko miałem nieco frajdy z tym tytułem. PC-towa wersja nie ma jednak otwierającego filmu, nie wiem dlaczego.
Gal Gun 2 ma kompletnie przebudowane mechaniki w porównaniu do poprzednich części i poważnie zastanawiam się nad tym, która część podoba mi się bardziej – to czy remaster pierwszej części. Miałem problem z paroma minigrami, ale poza tym była to przyjemna produkcja. Fabularnie też idzie inną ścieżką aniżeli poprzednie dwie odsłony.
Na 10-lecie serii postanowiłem spędzić trochę czasu z Neptunią. Jedną z gier z tej serii było Hyperdevotion Noire: Goddess Black Heart. Całkiem ciekawa gra ze stylistyką chibi, chociaż główny bohater to osoba z już ustaloną osobowością, co przeszkadzało mi trochę, bo ciężko mi było się z nim utożsamić. Gra ma również poważne problemy z optymalizacją. Nie dość, że działa w 30fps-ach na PC, to jeszcze cierpi na crashe w losowych momentach. Doszło do tego, że musiałem zapisywać rozgrywkę co kilka tur, żeby nie stracić postępu na skutek takowego. Przy okazji, Tiara jest OP.
Hyperdimension Neptunia U: Action Unleashed była całkiem przyjemnym slasherem z destrukcją ubrań (choć nie był to poziom Senran Kagury). Parę misji było bardziej irytujących, ale sam tytuł był w moim odczuciu bardzo przyjemny w odbiorze.
MegaTagmension Blanc + Neptune VS Zombies przyniósł gameplay Neptunii U (choć bez destrukcji ubrań) z szkolnym settinigiem, co dało w moich oczach naprawdę fajną mieszankę. Główne postacie mają bardzo dobre designy, a humor też był na podobnym poziomie. Uni jednak nie da się grać. Myślałem, ze w Neptunii U było z nią słabo. No ale cóż, wygląda na to, że Vert to teraz jedyna główna postać bez swojej własnej gry.
Nekoparę mógłbym najprościej opisać jako uroczą visual novelkę z całkiem dobrym humorem. Każda postać ma swoją własną osobowość, muzyka jest bardzo relaksująca i w sumie ciężko mi powiedzieć, co mi się nie podoba. Na pewno nie jest dla każdego, ale tego można się było spodziewać.
Jeśli chodzi o Bandai Namco, wszyscy zachwycają się najnowszymi Talesami. Ja jednak wybrałem Scarlet Nexus, głównie ze względu na porównywanie tego tytułu do Astral Chain, które mi się podobało. Moje ogólne wrażenia są takie, że pomimo mojego pozytywnego nastawienia do tej produkcji, Astral Chain jakoś bardziej mi podszedł. Postacie i ich relacje są bardzo dobre w Scarlet Nexus, Kasane Randall jest świetną protagonistką, świat i potwory są bardzo dobre, a różnorodne sposoby na walkę z przeciwnikami robiły pojedynki bardziej interesującymi. Muzyka była ok, ale niestety nie zapadła mi w pamięć. Pomimo grania na wysokim poziomie trudności, gra nie była specjalnie wymagająca, przeszkadzało mi czasami notoryczne gadanie, że moi kompani za często spędzają ze sobą czas, nie mam zielonego pojęcia od czego zależy to, czy twój kumpel z drużyny cię wskrzesi gdy polegniesz, jeden z questów nie był trudny, a nieziemsko frustrujący. Została jeszcze droga Yuito i anime do ogarnięcia. [spoiler]Przy okazji, Karen. Cóż za wspaniałe imię dla głównego przeciwnika.[/spoiler]
Senran Kagura: Reflexions to po prostu kolekcja mini-gier. Porzuciłem ten tytuł, ponieważ z niewiadomego powodu, niezależnie jak grałem, tytuł cały czas wybierał mi jeden konkretny fragment serca (jeśli dobrze pamiętam, potrzebuję ich pięć). Mogę za to powiedzieć, że stylistycznie to całkiem ładny tytuł, a dostępne stroje cieszą oko.
Sonic CD to jedyny Sonic jakiego ukończyłem. Mam dziwne (z całą pewnością nieodwzajemnione przez nikogo) uczucia odnośnie serii. Lubię Sonica X, na którym dorastałem, ale gier jakoś nie mogę ukończyć. Sam Sonic CD był całkiem ok, chociaż kompletnie nie leżał mi w dużej mierze design poziomów.
Super Neptunia RPG jest według mnie dowodem na to, że Unity powinien zostać zostawiony w spokoju, a twórcy powinni po prostu siedzieć na Unreal Engine. Ciągłe ścinki i problemy z wyświetlaniem tekstu przeszkadzały mi w odbiorze tytułu. W Cyberdimension Neptunia problemem jest co najwyżej długi ekran ładowania przy otwarciu gry. Random encountery również były czasami nieco denerwujące, kiedy chodziło o questy związane z eksterminacją konkretnych potworów.
Superdimension Neptune vs Sega Hard Girls wprowadziła nową postać jako drugą bohaterkę, która najzwyczajniej w świecie mnie irytowała. Cieszy mnie, że jest tylko na tą jedną grę. Poza tym był to całkiem dobry jRPG.
[img]1432672[/img]
Zdecydowałem się również odwiedzić świat Syberii. Gra była całkiem dobra, a sam świat był na swój sposób interesujący. Większość NPC-ów, z którymi się porozumiewałem przez telefon było według mnie irytujących, a niektóre teksty w albumach były niemalże niemożliwe do odczytania. Gra z jakiegoś powodu nie dawała mi również opcji zmiany dubbingu na angielski, więc musiałem zostać przy polskim.
W kwestii Bayonetty zamierzałem zacząć od pierwszej części. Nie miałem jednak miejsca na dysku Switcha, więc zacząłem od anime Bloody Fate. Bayonetta 2 jest według mnie niezwykle efektownym i przyjemnym w odbiorze tytule. Ma również w moich oczach najlepszy design tej ikonicznej wiedźmy.
Super Mario 3D World + Bowser’s Fury to tytuł, który do tej pory mnie ominął. Słyszałem opinie, że jest ponoć lepszą grą od Super Mario Odyssey. Z całą pewnością podoba mi się to, że zdecydowano się na coś innego niż standardowe „musisz uratować księżniczkę, Bowser ją porwał” oraz można dowolnie wybrać jedną z czterech postaci na kolejny etap. Dodatkowo nowy power-up zmieniający Mario i spółkę w kota jest niesamowicie zabawny. Liczę na ukończenie tej gry na 100%.
Moim priorytetem na ten rok było SMT V, które planowałem wyrwać w specjalnej edycji. Ostatecznie jednak nie wytrzymałem i dałem się ponieść hype’owi na Metroid Dread. Nie pożałowałem, ponieważ okazał się to być naprawdę świetny dwuwymiarowy tytuł z niesamowitą swobodą eksploracji. Po raz kolejny pokazuje siłę Samus i dlaczego jest to jedna z najlepszych żeńskich postaci w grach wideo. Dodatkowo stanowi sprawiedliwe wyzwanie. Trochę musiałem przywyknąć do tego, że Samus steruje się analogiem zamiast D-Pada (pomimo tego że jest to tytuł 2D, a nie 3D). Mapa jest również ogromna, więc ciężko się będzie odnaleźć (szczególnie jeśli jest to pierwsze przejście). Same ekrany ładowania, choć wyglądają ładnie, to są stosunkowo długie.
Shin Megami Tensei V był jednym z moich głównych wyborów na ten rok. Dorwałem go później, niż się spodziewałem. Media Markt próbował to opchnąć za tyle samo co kolekcjonerkę (przynajmniej jeśli wierzyć stronie internetowej). Na całe szczęście to był zwykły błąd i gra w sklepie miała rozsądną cenę. Na razie zwiedzam sobie jeszcze pierwszy świat tej gry, ale póki co mi się podoba. Zaskoczyło mnie to, że zupełnie jak w Personie, buffy działają na jedną konkretną postać, a nie na całą drużynę. Jeśli miałbym przyczepić się do czegoś konkretnego, to według mnie przywoływanie demonów z kompendium jest zbyt drogie. Pierwszego prawdziwego bossa pokonałem bez używania buffów/debuffów, a jedynie zwiększając potencjał ataków na samym początku walki.
Ponieważ SMT V nie mogę jeszcze określić mianem gry roku, to mój głos w tej kategorii idzie na Metroid Dread. Z tytułów wydanych w 2021 roku, które chciałem ograć i nie są remasterami bądź portami, są jeszcze Neptunia Virtual Stars i Forza Horizon 5. Przy okazji tego pierwszego słyszałem raczej mieszane opinie, ale mimo wszystko myślałem chociaż spróbować. Co do Forzy słyszałem, że pomimo świetnego wykonania cierpi na problemy techniczne. Nie wiem, czy zostały załatane, ale póki co wstrzymałem się z tą produkcją. Nad czym zastanawiam się w kwestii 2022 roku póki co?
-
Splatoon 3 – jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie gier na Switcha po jej ogłoszeniu na Nintendo Direct (mam nadzieję, że zrobią coś z rozgrywkami sieciowymi, bo gra wywalała mnie za często bez powodu z pojedynków, w związku z czym ją porzuciłem)
-
Neptunia X Senran Kagura na PC – słyszałem że ma ponoć oferować dodatkowe rzeczy, których nie miała wersja PS4; chcę zobaczyć jak się będą miały sprawy z tym tytułem
-
Hyperdimension Neptunia: Sisters Vs Sisters – jeśli wyjdzie na PC (czyli pewnie w przyszłym roku)
-
Dimension Tripper Neptune: TOP NEP
-
Gran Turismo 7 – szczerze im bardziej zastanawiam się nad tym tytułem, tym bardziej mam wątpliwości. Wziąć wersję na PS4 z niepełnym doświadczeniem? Wziąć droższą wersję na PS5, do której i tak będę potrzebował wiecznie niedostępnego PS5? Czy może zaczekać na ewentualną wersję na PC?