Rozliczenie z Wiedźminem 3 - Recenzja (PS4, XONE, PC) [Reupload]
Dla części z was może zaciekawić, czemu ponownie widzicie ten tytuł. Otóż kasowałem kilka blogów, z których nie byłem szczególnie dumny i przypadkowo usunąłem ten o Wiedźminie 3, którego nie zamierzałem tykać. Na całe szczęście znalazłem kopię bloga, więc mogę go ponownie opublikować. Musiałem tylko poprawić to i owo. Zapraszam ponownie.
Zupełnie nowe zdania będą charakteryzować się tak.
Na wstępie zaznaczę, że nie jest to pełnoprawna recenzja, a zbiór przemyśleń dotyczących owej gry. Dodam również, że nie byłem większym fanem części pierwszej i drugiej, które mnie znudziły bądź wymęczyły. Czy dam im jeszcze drugą szansę? Może kiedyś... ale nie o nich będzie pisane. Przyjrzyjmy się trzeciej odsłonie przygód Geralta z Rivii.
Zacznę od fabuły, która jest bardzo podobna do Wiedźmina 2, ale dużo lepsza pod każdym względem. Geralt zbiera strzępki informacji z różnych miejsc w celu odnalezienia pewnej persony, jednak zmienia się jednak postać szukana przez naszego bohatera. Zamiast wykreowanego na potrzeby gry wiedźmina Leto, białowłosy szuka ważnej z książek Ciri, która jest dla niego jak córka. I to założenie naprawdę daje radę. Gra nawet pokazuję m.in dla osób nieznających prozy Sapkowskiego, jak ważna jest dziewczyna dla naszego Rzeźnika z Blaviken. Widać cierpienie bohatera, gdy nagle wymyka mu się z rąk lub gdy grozi jej niebezpieczeństwo. Jest to naprawdę ładnie nakreślone. Sama postać Ciri jest dobrze napisana, ciekawa pod kątem charakteru i co mogę jej zarzucić, to czasami z zaradnej dziewczyny staje się typową, zbuntowaną nastolatką oraz jej wygląd będący żeńską wersją Geralta. Ten problem z wyglądem wynika jedynie z tego, że od zawsze mam problem z identyfikacją wieku Ciri. Zawsze nie mogłem sobie wyobrazić, czy jest ona w książkach dzieckiem, czy dorosłą osobą. Podczas śledztwa napotkamy postacie, na których wcześniej zrobiliśmy jakieś wrażenie. Te wątki są wykonane dużo lepiej niż słabo powiązane wątki z dwójki, którymi zajmowaliśmy się przez znaczną większość gry zamiast szukać tytułowego zabójcy królów. Sama końcówka gry gna na złamanie karku, zadania są coraz bardziej liniowe i chociaż nie blokuje otwartego świata, można stracić ochotę eksploracji i lepiej zakończyć wszystko i dokopać Dzikiemu Gonowi. Sam Dziki Gon oraz ich Król są bez charakteru. Najważniejszych członków (czy tak to można nazwać) wyróżniają się jedynie stereotypami: wielki zły, siłacz, ten mądry.
Ogólne moje wrażenie co do fabuły jest pozytywne. Nie jest to poziom jeszcze bardziej detektywistycznej jedynki, ale również jest wysoki. Część wyborów była interesująca, wątki główne ładnie przeplatają się z pobocznymi i...niestety część z nich nie jest do końca dobra. Przede wszystkim wątek końca świata, który jest widocznie doczepiony na siłę. Niby był jakoś podbudowany w poprzednich grach, lecz ostatecznie pojawia się znikąd, na sam koniec gry. Można było się go obejść. Nie podobał mi się też wątek szukania Ciri w Novigradzie, który niewiele wnosił. Oczywiście Geralt musi zebrać informacje dotyczące Ciri i w tym celu brata się podejrzanym elementem miasta, chodzi po kanałach, ratuje czarodziei, by tylko usłyszeć przedłużoną wersję zdania: Ciri tu była i się teleportowała. Trochę rozczarowująco po kilku godzinach służenia części postaci. W pozostałych miejscach świata zostało to zrobione dużo lepiej.
Nie przeszkadzał mi wątek ścigania czarownic i magicznych istot. Na początku myślałem, że wytłumaczono to tak z dupy, temy za nim nie przepadałem. Po prostu Radowid się nachlał i sodówa uderzyła mu do głowy. Po czym doszedłem do wniosku, że czarownice przecież pomagały w mordowaniu królów, a kościół przez cały czas miał z nimi problemy, zatem....to w sumie jest logiczny powód, a jako że Radowid od zawsze był szaleńcem, to jak kościół miałby nie skorzystać ? Chociaż z drugiej strony ten wątek upodabnia Wieśka do innego RPGa, który również zajmuje się wątek uprzedzeń to magów, a konkretnie Dragon Age'a.
Zatem większość głównej fabuły mam za sobą. Do wątku miłosnego i zadań pobocznych jeszcze wrócę. Najpierw świat przedstawiony. Nigdy nie przepadałem za ogólnym światem growego wiedźmina. Głównie za to, jak próbuje być mroczny na siłę i przesadnie polski. I zanim wleci to zdanie ,, No tak, za dużo mroku to od razu jesteś na nie" to wyjaśnię, że chodzi mi o jakość tego mroku. O ile z większą ilością mrocznych gier jak Bloodborne czy Mortal Kombat X nie mam problemu (albo buduje świat, albo jest związany z fabułą, albo jest do niego jakiś kontrast, albo chodzi o estetykę itd.), tak mam problem z mrokiem starającym się być na siłę fajnym, aby co chwilę tłumaczyć za co dana gra dostała czerwone 18+. Przekleństwa dla fajności w co drugim zdaniu, co chwilę pokazywanie jak jest nieprzyjemnie itd. W zasadzie taki mrok jest w grach CD Projekt Red. Łączy się to też z przesadną polskością świata przedstawionego.
W poprzednich grach jawnie nie trawiłem pokazywanych co chwilę polskich stereotypów, ciągłych żartów o chlaniu, ruchaniu i o okradającej wszystkich polityce. W Wiedźminie 3 pokazano, że można zrobić normalnego RPGa bez dodawania tych powyższych elementów. Oczywiście dalej są, ale nie są już wpychane w mordę. Teraz służą bardziej jako taka mała odskocznia i powiew świeżości od tych wszystkich poważnych rozmów czy sztampowych dialogów. Niby w jedynce i dwójce też są odskocznią, ale było ich tak dużo… że można się porzygać, a tutaj tak nie jest. Pod tym kątem Wiedźmin 3 stara się być normalnym RPGiem i to wychodzi mu na dobre. Tylko są w grze momenty, gdzie scenarzysta daje mroczne i poważne momenty na siłę, bo zapomniał jaki to DOJRZAŁY RPG DLA DOROSŁYCH. Jednym z przykładów jest ostatnia scena w białym sadzie, gdzie nawalona kobieta uderzała właścicielkę gospody o stół tak mocno, że nie było już co zbierać. A jak wiedźmini chcieli pomóc, to od razu wszyscy rzucają się na nich i mówią, że to ich wina. To było niepotrzebne i nie pasowało mi. Swoją drogą, czy to miało symbolizować, jak to za dużo wypitego alkoholu jest zła? Innym przykładem jest zadanie z odnalezienie sprawcy podpalenia kuźni krasnoluda, gdzie winowajca nie jest w stanie powiedzieć dlaczego to zrobił. Wiecie, bo przesadny rasizm jest zły. Jakby ktoś nie miał o tym pojęcia. Ostatnim moim przykładem są ataki wieśniaków lub złodziei, którzy w tym momencie mają ochotę spuścić nam łomot, pomimo wiedzy o tym, kim jest Geralt. Na środku miasta, obok strażników, za dnia, wśród innych ludzi. No trzeba pokazać jak źli są ludzie, nie?
I nie mówię tutaj o wszystkich przeciwnikach. Cała reszta jest naprawdę dobra i całkiem fajne jest to, że spora część potworów jest wyrwana ze słowiańskich wierzeń. Południce, Baby Wodne, Strzygi czy Utopce to naprawdę ciekawe i odświeżające potwory, z którymi dane nam będzie się zmierzyć. Sztampowe stworzenia jak krasnoludy lub elfy dalej są, jednak miło zobaczyć coś oryginalnego i budującego świat Wiedźmina. Przeciwnicy typu bandyta czy nomadzi dalej są, bo co to za RPG bez nich? O wojownikach dzikiego gonu nie mówiąc, bo wykonani są naprawdę dobrzy i zabijanie ich to sama przyjemność. Krótko mówiąc jest z czym walczyć i dobrze, że te stwory mają własny charakter. W sensie, że są charakterystyczne dla danych wierzeń. Jedynie nie wyszło do końca z trolami, bo teraz są jakieś takie skaliste, ale to tylko moje czepialstwo. Po prostu nie podoba mi się ich projekt.
Ostatnia rzecz, z jaką mam problem w kwestii scenariusza/świata gry to wątek romantyczny. Jest dużo lepiej wykonany niż w poprzednich grach. Geralt nie jest już gościem, który po kilku zdaniach potrafi zaciągnąć do łóżka każdą kobietę, a każda ładna kobieta nie jest już potencjalną postacią do zaliczenia. Teraz trzeba się postarać. I teraz co do kwestii Triss iYennefer... zacznę tak. Mówi nam się w grze, że Yen jest prawdziwą miłością Wiedźmina, leczy po jej odnalezieniu nie dochodzi do żadnej romantycznej interakcji między nimi. Nasza czarodziejka zostaje sprowadzona do roli ekspozycji fabularnej i tłumaczy, że trzeba odszukać Ciri, mówi gdzie zacząć i koniec. Bez żadnego ciepłego słowa. Potem gra nam sugeruje, byśmy zaczęli poszukiwania w takiej kolejności: Velen, Novigrad, Skelige. Prawdopodobnie tak postąpi większość nowych graczy. Tu pojawia się pewien problem. Jest nim Triss. A ona jest dość denerwująca w romansie z Geraltem, ale nie każdy to wyłapie. To nawet zaleta, bo w poprzednich grach rudowłosa była stereotypem wesołej przyjaciółki zakochanej w białowłosym. Tutaj wreszcie przypomina nam postać z książek i jest wreszcie czułą, myślącą o innych osobą. Problem romansu wiąże się też z problemem narracyjnym, a konkretnie z niepowiązaniem poprzednich gier. Można grać w Wiedźmina 3 bez znajomości poprzednich gier. I nowi gracze mogą być zakłopotani po tym, że z Yennefer nie ma żadnej chemii (wbrew temu, że to ma być prawdziwa miłość bohatera), następnie spotyka Triss, która mówi o tym, jak zerwali ze sobą w pokoju, lecz widać co chwilę jak bardzo potrzebuje Geralta i jeśli ten nowy gracz podąży jak gra nam wskazuje i wybierze rudowłosą to zgadnijcie co....na Skelige dalej czeka na nas Yen, która nagle ma czas na ciepłe słówka i romansowanie z Geraltem. Jak grający jest wtedy zakłopotany? Słyszy, że ta pierwsza jest prawdziwą miłością, potem widzi brak chemii. Następnie spotyka drugą panią, która przypomina o tym, że Geralt kiedyś z nią był i chociaż mówi o rozstaniu to ciągle chce być z bohaterem, a następnie spotyka Yen już skorą do romansowania. Chyba więcej tu pisać nie muszę.
Ogólnie te dwie panie są pod kątem charakteru całkiem spoko....póki chodzi o główną fabułą, bo przy romansach to są odwrotnościami samych siebie. Triss jest napaloną nastolatką zakochaną w głównym bohaterze, gdyż jest głównym bohaterem. Yennefer natomiast jest zimną s*ką przez prawie całą grę, gdzie powie do nas jakieś miłe słowo po dłuuuugim czasie. Rozumiem, że te panie miały się od siebie różnić, lecz czemu w ramach romansu zachowują się jak parodie? Na samiuteńki koniec...na którą panią padł mój wybór? Na Yen, bo jest najbardziej logicznym wyborem. A skoro mowa o charakterach to widać, że każda postać jest napisana dużo lepiej niż w poprzednich grach. Nie są już stereotypami i nie rzucają co chwilę typowych żartów o chlaniu. Mówię tu o wszystkich postaciach z poprzednich gier i nowych. O dziwo najlepszą personą, która ma najlepszy rozwój w całej serii to Jaskier. Postać, która od początku była typowym śmieszkiem popadającym w problemy/najlepszym przyjacielem głównego bohatera. Teraz widać, że dojrzał i z czym musi się razić. Przeżywa również pewien ważny problem, o którym nie chcę mówić...bo lepiej samemu to odkryć.
Tyle w kwestii fabuły. Mam tu dużo zastrzeżeń, ale oceniam ją za dobrą. Przy przechodzeniu tej gry fabuła była naprawdę wciągająca... poza kilkoma elementami. Wiele dobrego powiedziałem, wiele złego. Momentami zależało mi na losach postaci, innych nienawidziłem, a inni po prostu irytowali. Jednak te wszystkie złe rzeczy to tylko drobnostki. Formalnie można by powiedzieć na siłę, że fabularnie jestem zadowolony. Normalnie powiedziałbym, że fabuła była po prostu spoko. Ni dobra, ni zła. Teraz czas na rozgrywkę i jeśli uważacie to wszystko z góry za czepianie się (momentami na siłę), tak teraz będę mówił o najgorszej wadzie tej gry, która mnie cały czas denerwowała. O kilku innych wadach też, ale również będzie sporo zalet.
No to jaka jest najgorsza wada tej gry ? System rozwoju postaci. Jedyne co trzeba było zrobić to trochę zbalansować system rozwoju z Wiedźmina 2, który wypada chyba najlepiej w całej serii. Tutaj to jakieś dziwaczne pomieszanie elementów jedynki i dwójki, gdzie dorzucono ograniczenie w postaci slotów, co zabija frajdę z rozwijania postaci. Zacznę od początku. Są tutaj 4 drzewka. Szermierka, znaki, eliksiry i inne. Eliksiry można kompletnie olać, bo jedyne co może nam się faktycznie z tego przydać to zmniejszenie toksyczności. Nienajlepsze są pozostałe umiejętności. W większości to są te nielubiane przeze mnie g*wna pokroju: Teraz twój atak podstawowy ma 5% szans na 3 sekundowe podpalenie itd. Niemal cały system rozwoju jest wypełniony tym... czymś. To trochę jak system rozwoju z jedynki, ale tutaj jest jeszcze gorzej. Za tym wszystkim są rzeczy, które naprawdę się przydadzą podczas walki i wprowadzają w niej więcej dynamiki m.in. Młynek. Ale żeby to wszystko odblokować trzeba władować z 15 punktów w tamte g*wna. Do tego nieważne jaką rzecz zechcemy odblokować, trzeba ją umieścić w jeden z kilku slotów. Nie mówiąc już o tym, że umiejętności się ze sobą łączą. A kiedy zdobędziemy umiejętność, na którą musieliśmy zbierać po tak długim czasie... to żal z niej korzystać, bo fajne jest zabijanie Utopca na 2 ciosy. To psuje system walki (o którym jeszcze wspomnę). Zamiast analizowania słabych stron przeciwników oraz uczenia się jak z nim walczyć (co samo w sobie jest świetnym pomysłem), lepiej zainwestować w te 300% obrażeń. To jest ograniczające i zabija sens rozwijania postaci.
Wspominając już o systemie walki...jest naprawdę dobry. Walka nie zależy już od losowego ciosu jak w dwójce (zamiast powolnego zamachu Geralt uderzy ciosem przecinającym przeciwnika na pół) oraz nie jest już nudny jak w jedynce. Jest normalny, dobrze zrobiony i przyjemny. Bardzo podoba mi się fakt, że nie możemy zabić wszystkiego jednym mieczem. Oczywiście że wiedźmini używają dwóch broni (stalową na ludzi i srebrną na potwory), lecz chodzi mi o to, że w poprzednich grach dało się walczyć bronią stalową z potworami. Troszkę psuło mi radochę. Tutaj na szczęście tego nie ma (da się, tylko trzeba się mocno postarać do takiej sytuacji). Ciosy podzielone są na lekkie i ciężkie. Mnóstwo petard, użyteczne znaki, kusza służąca do zestrzeliwania istot w powietrzu (bo normalnie jest g*wnem i z jakiegoś powodu pod wodą zabija na hita). Prawie bym zapomniał o dwóch unikach, które co prawda są dziwne, ale pasują na konkretnych przeciwników. Minusami samej walki to tylko sam fakt, że Geralt może z jakiegoś powodu machnąć sobie mieczem w powietrzem zamiast we wroga lub za późno wyciągnie broń. Niekiedy Geralt automatycznie doskoczy do przeciwnika, a pasek wytrzymałości nie maleje podczas atakowania. Co jest dziwne, gdyż walka wygląda na inspirowaną Soulsami, do której poziomu wiele brakuje. Mamy dużo opcji w walce i szkoda tylko, że powyższy system rozwoju go psuje. Żeby było jasne, lubię walkę w tej grze.
Następnie konstrukcja świata, która bardzo przypomina gry Ubisoftu. Wiem, że to co powiedziałem od razu skazuje mnie na śmierć , ale... to prawda. Mapy są obsypane tymi typowymi dla współczesnych gier znajdźkami, którymi w 85% to są te cholerne skrzynie ze skarbem. Zawsze z tą samą formułką, czyli martwe ciało z listem i kluczem, a skrzynia jest kilka kroków dalej. Nie wspomnę o tym, że Wiedźminowi nawet nie oberwało się za ten sam element (te znajdźki), za co dostały inne gry (każdy Assassin's Creed czy Shadow of Mordor). Pozostała reszta to są oczywiście zadania poboczne, wiedźmińskie zlecenia czy kapliczki podwyższające moc znaków i dające 1 punkt umiejętności. To w sumie całkiem dobrze, ale to tyle? Gra zyskałaby jeszcze bardziej, gdyby konstrukcja świata byłaby w stylu Skyrima. Co mam na myśli ? Każdy znak zapytania oznaczałby loch, ruiny, wioski, miasta, miejsca kultu lub inne miejsca służące do eksploracji. To byłby świetny pomysł zamiast tych cholernych skrzyń. A cały świat jest stworzony pięknie, wyróżnia się od innych RPGów. Jest dużo ciekawszy niż świat w takim Skyrimie. Spory potencjał, lecz niestety niewykorzystany. Całe szczęście można te bezczelne znaki zapytania ukryć. Jednym z genialnych elementów jest sposób podróżowania. I nie mam na myśli łódek, które są strasznie wolne. Mam tu na myśli naszego wierzchowca, Płotkę. Jest chyba najlepszym koniem, jakim dane mi było podróżować w grach. Nic nie ma do niej startu. To najlepszy koń w grach... nawet jeśli dopadną ją bugi, gdzie zwiesi się, gdzieś skoczy czy zrespi się na jakiejś górce.
Zadania poboczne jak wcześniej wspomniałem ładnie łączą się z zadaniami głównymi. To w sumie całkiem odświeżające dostać takie zadania, które choć trochę starają się nam opowiedzieć jakąś historię. Bardzo dobrze wykonane i dobrze, że w kolejnych grach zadania poboczne próbują być chociaż podobne jak w Wiedźminie 3. Idealnym przykładem są Assassin's Creed Origins i Odyssey. Sprytnym posunięciem było osadzenie jednego z najlepszych wątków pobocznych na samym początku gry. No może nie na samiuteńkim, ale po dotarciu do Velen. Mam tu oczywiście na myśli wątek Krwawego Barona. Ba, nawet takie zadanie poboczne jak znalezienie patelni potrafi zaciekawić. Zlecenia wiedźmińskie były.... ok. Jest ich pokaźna ilość i pokazuje normalną pracę wiedźmina, tylko są tworzone pewnym schematem. Mamy wieśniaka, który coś nam zleca. Następnie targujemy się w kwestii nagrody i idziemy do określonego miejsca. Idziemy po czerwonych śladach, zabijamy potwora i wracamy po kasę. Nie żebym miał coś przeciwko, ale miłe było to, że część z tych zleceń robiło coś ciekawego. W sumie to te zlecenia bardziej by pasowały jako typowe zadanie poboczne. Takie mam wrażenie.
Wisienką na torcie jest polski dubbing, który często jest uznawany za jeden z najlepszych. Osobiście dalej uważam, że Gothic najlepiej miał zrobiony polski dubbing (aż dziwnie się w niego gra po angielsku), a to wynika z kilku problemów polonizacji Wiedźmina 3. Nie chodzi mi o samą jakość, bo ona jest na wysokim poziomie. Aktorzy głosowi głównych postaci spisują się na medal, gdzie do zarzucenia mam jedynie krzyki Geralta. To tak jakby Rozenek miał zacząć krzyczeć, ale po chwili mu odechciało się. Taki mały element, ale bohater chyba powinien nie mieć problemu z krzyczeniem. Widać w kilku momentach, jak gra była robiona pod dubbing angielski. Część dialogów została przyspieszona, by pasowały do ruchów ust postaci. Pojawiają się również zdania, które na nasze nie mają najmniejszego sensu. Większości idą z ust przeciwników. To są zdania, które za granicą są normalnością lub memami, ale w Polsce nikt ich nie używa. Niekiedy problemami są imiona postaci, które są wymawiane w różnych wersjach np. Ciri jest nazywana Siri. Na plus mogę dać to, że dzięki temu dubbingowi można jeszcze bardziej wczuć się w klimat. Z trudem zmuszałem się do grania po angielsku. Nie jestem w żadnym stopniu przyzwyczajony do tych głosów. Poza głosem Geralta, który mówi po angielsku w innej grze, którą katowałem od dłuższego czasu, jaką był wtedy Soul Calibur VI (spoko, ale widać wszędzie niski budżet).
Klimat tych gier jest niemożliwy. O tej całej słowiańskości nawet nie muszę mówić, czuć również lodowate zimno Skelige czy francuską baśń w jednym z dodatków. Świetnym pomysłem było oddanie słowiańskich czy pogańskich zwyczajów. Najlepszym przykładem są dziady. Do nich problem mam jedynie taki, że duchy są niewyraźnie, jednak czuć klimat tego obrzędu. Aż sam Mickiewicz byłby dumny z tej (tym razem nie ze swojej) pracy. Pomaga temu również muzyka, która jest genialna. Jest bardzo charakterystyczna, dobrze zrobiona i prawdopodobnie każdy Polak słysząc chociaż trochę skojarzy z czego dany utwór pochodzi. Jeśli ktoś jakimś cudem nie grał lub (co gorsza) nie słyszał muzyki z tej gry to poniżej macie cały soundtrack z tej gry. Dobra, może nie cały, ale większość utworów tam znajdziecie.
Na sam koniec dodatki. Trochę szkoda, że REDzi zrezygnowali z tworzenia trzeciego dodatku, bo są one wykonane naprawdę solidnie i zdecydowanie dużo lepiej od dodatków w innych grach. Serca z Kamienia oferują całkiem klimatyczną i mroczną opowieść główną z prawdopodobnie najlepszym/najciekawszym antagonistą w serii. Mroczną w takim sensie, że zintegrowaną z Olgierdem von Everec. Można mu współczuć, można go nienawidzić, można go oceniać na różne sposoby i zakończyć jego historię w różny sposób. Czy skupienie się na jednej postaci jest problemem to zostawiam wam. Większym problemem jest nowy teren, który.....zawodzi. To tylko nowy kawałek Velen. Zamiast jakiegoś zupełnie nowego miejsca to dano do dość zmęczonego już terenu jeszcze jeden fragment. Zawodzi również wątek ludzi Ofiru. Jest beznadziejny, a sami Ofirczycy pojawiają się na bardzo krótką chwilę. Widać tutaj, że to miał być pomysł na zupełnie nowy dodatek. Ostatni boss zawodzi. Nie mam tu na myśli Pana Lusterko a koszmary. Doskonale wiecie jakie. A no i system glifów. No więc...nie używałem go. Nie przydał mi się ani razu. I wraca Shani. Czego chcieć więcej.
Kompletnie mnie zachwyciło Krew i Wino. Piękny baśniowy świat czerpiący inspiracje z dobrze nam znanych bajek, idealnie zbudowany kontrast między mrokiem a jasnością. Gra wtedy wie, kiedy jest potrzebny a kiedy nie. Mamy mnóstwo rzeczy do zrobienia. Od prowadzenia winnicy po typowe zadania poboczne. Ludzie są mniej chamscy niż w głównej grze. Znaczniki faktycznie oferują jakieś przygody niż listy ze skrzyniami. Wątek główny jest całkiem spoko, lecz widać, że to bardziej rozbudowane zlecenie wiedźmińskie i pod tym kątem może zawodzić. Uwielbiam za to umieszczenie tu na główny plan wampiry. Chyba nie muszę wyjaśniać. Absolutnie uwielbiam Regisa. Definitywnie moja ulubiona postać w serii. Jeszcze jedna kwestia. Rzekomo zadania są tu bardziej w stylu tych z Assassin's Creed. Nie mam z tym najmniejszego problemu. Uwielbiam Assassin's Creeda, ale część osób może się rozczarować. Koniec końców wolę dużo bardziej ten dodatek od Serc z Kamienia.
Dotarliśmy do końca. Zatem jaki jest mój ostateczny werdykt ? Czy uważam Wiedźmina 3 za lepszą grę niż poprzednio (gdzie uważałem ją tylko za dobrą) ? Tak. Jest dużo lepiej. Bardzo szanuję tę grę za to jak pokazała, że Polacy nie są jedynie pijakami, złodziejami i chamami. Szanuję za to jak ta gra wpłynęła na branżę i jak zmieniła wiele. Assassin's Creed kompletnie odmienione czy Horizon Zero Dawn czerpiące kilka mechanik z tej gry. Szanuję również autorów, którzy nie traktują gracza jak kompletnego idiotę. Życzę CD Projekt Red powodzenia przy Cyberpunku, gdyż będzie to dla pewien sprawdzian. Mianowicie czy są w stanie stworzyć grę niebędącą w uniwersum Wiedźmina. Jeśli im się to uda (i pewnie wszyscy dookoła będą trąbić, że im się udało), to mają jeszcze wiele do zaoferowania w branży. Jeśli nie....poszedłbym na pogrzeb i zostawiłbym chociaż kwiatka. Czy jest najlepszą grą tej generacji czy w ogóle najlepszą grą w historii? To już oczywiście zależy od was, ale dla mnie nie. Nie zrozumcie mnie źle, bawiłem się naprawdę dobrze, a po kolejnych przejściach lubię Wiedźmina 3 jeszcze bardziej, ale zabawę psuło mi sporo rzeczy. Mimo to gorąco polecam spróbować.
W ramach pewnej rekompensaty napiszę jeszcze o jednej kwestii. Blog swego czasu był dla mnie dość ważny, gdyż do tej pory byłem zwykłym hejterem wiedźmina, a w jednym z starszych wpisów (który usuwałem) obrazował mnie jako gościa, który nie cierpi ,,za mrocznych gier" oraz jako hipokrytę, gdyż uwielbiam przesiąknięte mrokiem gry od From Software. Zdałem sobie również sprawę, że pisanie rozliczeń jest naprawdę odświeżające od kanapek i oczekiwań, że mam ochotę na więcej. Dlatego też wstawiam ankietę dla was (jeśli rozliczenia się spodobały), gdyż mam kilka gier, o których chciałbym popisać, lecz nie jestem pewny, od czego zacząć. Będzie to coś na luzie, jak to zrobiłem z Uncharted 4, a nie będzie jakoś specjalnie ważne, jak tu. Miłego dnia... czy też wieczoru. Nie wiem, o której porze będzie to czytane.