Jako dzieciak byłem mistrzem Painta. Minęło 20 lat i odkryłem Passpartout: The Starving Artist.

BLOG
684V
user-77951 main blog image
lordjahu | 28.03.2023, 23:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Psst, mam dla was niusa. Za ledwo tydzień wychodzi druga część, sympatycznej przygodówki artystycznej, dla wielbicieli okienkowego Painta. W związku z tym zdecydowałem się wymodzić kilka zdań, by wprowadzić nowych graczy lub wysnuć wspomnienia tych nieco bardziej zapomnianych, o tej jakże udanej produkcji. 

Gdy byłem raczkującym graczem komputerowym, nie miałem ochoty przeglądać wszystkich zainstalowanych domyślnie programów w domowym komputerze, skupiając się bardziej na szybkiej instalacji gier z płyt przywiezionych przez wujaszka z niemcowni. Choć muszę przyznać, że w pewnym momencie się złamałem i jeden z programów bardzo mi się przypodobał. Mowa o wspomnianym Paincie – programie do rysowania, malowania, tworzenia grafik itp., w przystępnej, systemowej formie. Po kilku miesiącach zabawy z programem stałem się jego najlepszym uczniem – przynajmniej w domowym zagajniku. Rysowałem w nim domki, kolorowałem kontury, a gdy nieco podrosłem, zająłem się projektowaniem etykiet na jabole.

Mimo dostępu do zaawansowanych programów graficznych zawsze byłem wierny Paint’owi za jego banalną obsługę oraz możliwość szybkiego retuszu grafiki. Od najmłodszych lat po środek 2007 roku moje umiejętności pięły się ku wyżynom pikselowatych gór, przynajmniej do czasu premiery pewnej gry, która przewróciła całą moją twórczość do góry nogami. Mowa oczywiście o Passpartout: The Starving Artist!

Napiszę wprost – ta gra strasznie zniewala artystycznych twórców i potrafi mocno zbluzgać za ciężką pracę. Dość szybko się o tym przekonałem na własnej skórze… a raczej moją wirtualną „żabkę”. W grze wcielamy się bowiem w początkującego artystę, który postanowił nieco zarobić na swojej twórczości. By wyjść ze swoimi dziełami do ludzi, postanawia on rozstawić swój kramik na uboczu i … tworzyć. Jednak by za szybko nie wkradła się nuda, twórcy postanowili nadać grze nieco zarobkowy klimat. W tym momencie prócz twórczości dbać musimy o odpowiedni zysk.

Nasz bohater wydaje miesięcznie pewną kwotę, którą należy w jakiś sposób załatać. W tym celu postanawiamy tworzyć i upłynniać nasze dobra. Na schowanym w głębi stelażu, możemy stworzyć swój unikalny obraz. Do tego posłuży nam paleta kolorów, suwak grubości pędzla oraz bejca do zamazywania nieudanych maźnięć. Po stworzeniu prostego lub w pewnych wypadkach – dzieła sztuki, możemy nadać mu unikalną nazwę oraz rozłożyć na mini galeryjce. Przechodzący nieopodal przechodnie mogą zainteresować się naszą pracą, oferując niższą lub wyższą cenę, ale zazwyczaj rzucą do nas niemiłym słowem, że ten obraz nie do końca spełnia ich i tak wygórowane wymagania. Idąc tym tropem będziemy chcieli korygować swe dzieła pod zysk, tracąc wiele z własnych pomysłów, na rzecz cudzych.

Gra posiada przyjemną dla ucha, jak i oka, warstwę audiowizualną, od razu zachęcając każdego do zabawy. Jednak sterowanie gryzoniem i klawiszem odradzam na dłuższą metę, gdyż szybko wyjdzie problem z wygodnym tworzeniem. Polecę za to używanie tabletu graficznego, z którym to można wytworzyć w grze istnie cuda, a nic tak nie łechta ego, jak wizyta krytyka sztuki, pochwała i wzmianka w gazecie.

Psst: Uważnie dobierajcie nazwy swych dzieł – czasami mocno mogą namieszać w prasówkach.
Psst II: 4 kwietnia postaram się dla Was wymodzić także coś nowszego :)

Oceń bloga:
11

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper