Devils Hunt : Bokser w piekle [Recenzja]
Devil’s Hunt … ciekawie zapowiadająca się gra akcji polskiego studia Layopi Games, wydana prawie cztery lata temu. Tytuł tworzony od podszewki na podstawie opowiadania Pawła Leśniaka pt. „Równowaga”. Miało być mrocznie, dynamicznie a przede wszystkim wciągająco … wyszło niestety na odwrót.
Dla lubiących oglądać poniżej, a dla lubiących poczytać jeszcze niżej:
Piekielne początki
Bohaterem kampanii fabularnej jest Desmond Pearce, dwudziesto-sześciolatek ze sporymi ambicjami. Już na początku dowiadujemy się, że chłopak ma trudne układy ze swoim ojcem – prezesem dużej firmy. Ma to związek z tym, że nasz bohater uczestniczy w lidze nielegalnych walk, toczonych w nocnych klubach. Niedawne oświadczyny oraz wizja rozwoju brutalnej kariery w całości przesłania mu perspektywę nadchodzącej porażki. Desmond przegrywa, traci wysoką pozycję w lidze, a po powrocie do domu zostaje zdradzony przez swoich najbliższych. Postanawia wymierzyć sprawiedliwość, co ostatecznie kończy się samobójstwem.
Nasz protagonista budzi się w piekle. Po wstępnym rozpoznaniu sytuacji, w której się znajduje, postanawia przebić się przez zastępy demonów niskiego stanu i znaleźć wyjście z koszmaru. Jako że nasz bohater jest mocno zaprawiony w boju, przychodzi mu to z wielką łatwością. Ostatecznie staje twarzą w twarz z samym Lucyferem, który ma dla niego bardzo interesującą propozycję. Ten oferuje mu pracę piekielnego egzekutora, który miałby za zadanie pozyskiwać dla niego złe dusze. Stojąc na granicy wiecznego potępienia a namiastki wolności, zgadza się na ten szemrany układ.
Pearce zostaje obdarzony ponadnaturalną mocą, która wykorzystuje jego wrodzony talent do sztuk walki. Korzystając z mocy piekła, razimy we wrogów ognistymi atakami, zbieramy dusze pokonanych i rozwijamy piekielne drzewko umiejętności. Po zapełnieniu paska wściekłości, przybramy cielesną formą demona, uzyskując na pewien czas nieśmiertelność oraz gamę zabójczych ataków.
Szybko jednak pojmujemy, że nasza praca ma zupełnie inny wymiar niż to, co przekazał nam sam władca piekieł. Zostaliśmy wplątani w wieczną wojnę demonów z aniołami i to właśnie od nas będzie zależało, po której stronie się ostatecznie znajdziemy. W trakcie przesuwania głównego wątku fabularnego do przodu, Desmond odkryje, że został wmanewrowany w całkiem przemyślaną intrygę.
Devil’s Hunt to gra, która oferuje przyzwoity poziom wykonania, choć nieco odbiega swoją jakością w dzisiejszych czasach. Mechanika jest bardzo drętwa, często wymusza na graczu stosowanie się do jednego klawisza akcji. Nasz bohater bez odpowiedniej pomocy nie będzie w stanie sam wdrapać się na piedestał, zeskoczyć z niskiej półki skalnej lub wejść w interakcję z otoczeniem. Takich przykładów jest mnóstwo i wielokrotnie miałem wrażenie, że twórcom zabrakło czasu, by taką czynność zautomatyzować. A szkoda, bo powtarzanie w kółko tego samego, potrafi bardzo zniechęcić do zabawy. Reszta rozgrywki zresztą wygląda tak samo. Poruszamy się po tajemniczych, zamkniętych lokacjach, rozwiązujemy proste zagadki i uczestniczymy w starciach z przeciwnikami. Niestety, ale i potyczki nie wybijają się niczym szczególnym. Nasze zadanie to ciągłe napieranie na wroga, zadawanie mu obrażeń i używanie demonicznych mocy gdy zajdzie taka potrzeba. Przydadzą się też uniki, parowanie ciosów czy dobrze nam znane QTE (quick time event), w których dokonamy brutalnej egzekucji na przeciwniku.
Ale to i tak za mało by móc wsiąknąć w grę na dłużej. Świadczy też o tym tempo rozgrywki i nieustanne parcie fabuły na przód. Grę można skończyć w mniej niż 5 godzin co jest jasne gdy mamy do czynienia z tytułem liniowym, a tak właśnie jest w tym przypadku. Mimo wszystko Devil’s Hunt to dobry tytuł na odstresowanie się po ciężkim dniu pracy, doskonały sprawdzian szybkich reakcji … taki Painkiller w świecie boksu …
PS: Wybaczcie za jakość audio w filmie, ale wciąż walczę z mikrofonem i odpowiednią obróbką audio :)