Wiedźmak z Netflixa - bo za mało było o nim postów. Luźne podsumowanie, co zagrało a co nie ?
Wybaczcie, że wrzucam na ruszt temat tak mocno przewałkowany już przez niemal każdego. W samej blogosferze jednak wynalazłem tylko pojedynczy przypadek w postaci recenzji, na którą porywać się nie zamierzam. Wpis ten ma na celu jedynie luźne podsumowanie wyselekcjonowanych przeze mnie składowych serialu, które mi osobiście bardzo się podobały lub kompletnie w mojej opinii nie wypaliły i wreszcie, konfrontacja tych odczuć z Waszymi !
***Uwaga na spoilery z serialu i książek !
Piszę na gorąco i mogę omawiać właściwie losowe aspekty jakie przychodzić mi będą do głowy. Może być chaotycznie (chociaż nie tak jak chronologia serialu heh....) ale przede wszystkim całkowicie nieprofesjonalnie i z przymrużeniem oka.
Od czego by tu zacząć ? Tak ! Geralt z Rivii lub Gerwant z Rybli jak kto woli, w wykonaniu trochę zbyt ładnego kolegi Henry'ego Cavilla. Superman jako "Wiedźmin", "The Witcher" lub "Zaklinac" jak preferują nasi koledzy z Czech.
Wydaje mi się że tutaj moja opinia nie będzie nad wyraz oryginalna, bo chyba podobnie jak większość z Was miałem mieszane uczucia i nie mogłem się pozbyć wrażenia że Henry był jedynie tym gorącym nazwiskiem, które miało zaognić hype na "Zaklinacza od Netflixa". Szczęka zbyt kwadratowa, muskulatura over 9000 a przy jego budowie nawet w postprodukcji miecz który nosi na plecach zdaje się być jak taki śmieszny, zabawkowy mieczyk dla dzieciaczków.
Gerwant jak wiemy z książek został trochę w grach podrasowany pod względem aparycji. Wydaje mi się że najwierniejsze odwzorowanie Geralta to wersja z pierwszego Wiedźmina. Szczupły, acz wyrzeźbiony i to jedynie tymi mięśniami których rzeczywiście mógł używać. Całkiem wysoki ale jednak nieduży chłop, zwinny jak kot i brzydki jak noc. Netflix przemyślał tą kwestię bardzo mocno i wybrali gościa, który wpadłby na moje urodziny, wszyscy by o mnie zapomnieli, skradłby moją dziewczynę a ja zostałbym z rozdartym sercem i pytaniem "czemu wybrał ją a nie mnie ?" -...no homo.
W każdym razie...Geralt wypadł świetnie i wszelkie moje obawy zostały rozwiane. Kupuję go jako postać, czasami może tylko jego twarz wyraża za dużo emocji, jest za mało kamienna a jego głos brzmi trochę jakby Kevin Conroy wstał lewą nogą, ale...kupuje gościa. Tak ma być. Jego możliwości atletyczne z mieczem chociaż wyniesione na absolutne wyżyny w pierwszym odcinku to trochę zmarnowane im głębiej w las sezonu. Wiemy jednak, że z odpowiednim choreografem walk, Henry Cavill we własnej osobie, bez pomocy kaskaderów i dublerów jest w stanie dokonać sieczki jakiej nie widzieliśmy dotąd w żadnym serialu/filmie fantasy.
A co z resztą barwnej (heh) załogi ? Czy jest jeszcze ktoś kto również zasłużył sobie na oklaski tak samo mocno jak Geralt ? No cóż, tutaj bywa różnie. W kwestii dywersyfikacji rasowej obsady powiem tylko, że szkoda strzępić... W związku z czym, przejdźmy od razu do znanych bohaterów. Poza Geraltem najbardziej wybija się prawdopodobnie Jaskier. Chłopak jest kapitalny i szybko sprzedał mi swoją rolę. Jego chemia z Wiedźminem jest odczuwalnie przyjemna, tak jak sobie to wyobrażałem. Śmiem twierdzić że sceny wspólne tej dwójki to aktualnie najfajniejszy element serialu. Jedną z najlepszych scen to ta, gdy Geralt wraca po walce z selkimorą (chyba dobrze napisałem) do karczmy. Uwielbiam każdą sekundę tej sceny i jest to jeden z tych niewielu fragmentów, do których w przyszłości będę wracał na YouTubie dla samej przyjemności.
Na uznanie zasługują również MyAnna Buring (Tissaia De Vries), Björn Hlynur Haraldsson (Est Tuirseach), Adam Levy (Myszowór), Jodhi May (Królowa Calanthe), Eamon Farren (Cahir) oraz Mahesh Jadu (Vilgefortz).
Zbaczając z tematu w kwestii tego ostatniego i jego walki z Cahirem...przepraszam, co ? Co scenarzyści mieli na myśli ?
Tego w książkach nie było, więc kto wie ? Może przegrał umyślnie aby móc zniknąć ?
Książkowy Vilgefortz zamiótł by podłogę Cahirem nie wstając z fotela i siorbiąc na spokojnie wino, które nosiłaby dla niego Yennefer.
No i właśnie, kończąc temat obsady zarówno Ciri jak i Yennefer wykonują dobrą pracę. Na razie nie mam nic więcej do powiedzenia. Triss nawet bym nie poznał gdyby się do niej nie zwrócili po imieniu a poza tym nic nie pokazała co byłbym w stanie zapamiętać.
Na pewno ich wątki były tymi słabszymi ogniwami w porównaniu z duetem Geralt/Jaskier ale to nie aktorek wina więc nie ma co im wytykać scenariusza. Wątek Yen zrobił pełne 180 stopni zestawiając początek historii z jej końcem. Ku dobremu oczywiście. Z kolei wątek Ciri był przez cały sezon niezmiennie i stabilnie "średnio ciekawy". Liczę że jednak będzie się dziewczyna rozwijać chociaż fizycznie aby doszło kiedyś do widowiskowej walki bez cięć z Leo Bonhartem, której Cavill by się nie powstydził.
Co ze scenami walk ? Tutaj temat jest ciekawy, ponieważ serial już w pierwszym odcinku zapodał mi prawdziwą szermierczą ucztę dla oczu. Walka z gangiem Renfri, która dała Białemu Wilkowi przydomek "Rzeźnika z Blaviken". Coś pięknego do czego wracać będę jeszcze dziesiątki, może i setki razy. Ręce i jajca opadają. W dobrym sensie. Ktokolwiek wątpił w Cavilla najprawdopodobniej zmienił zdanie natychmiast po tej scenie. Majstersztyk. Gra o Tron rzeczywiście nie ma nawet startu do czegoś takiego.
Niestety nic nie trwa wiecznie, a choć serial zaczął z ogromnym przytupem w kwestii choreografii walk, tak też go gdzieś po drodze szybko utracił. Znów zaczęły się klasyczne cięcia i trzęsienie kamerą niedługo potem. Wciąż kilka momentów może się podobać ale to już pojedyncze fragmenty.
I teraz proszę spojrzeć jak zmasakrowali mojego Torque, co Oni z nim zrobili ? On nie tylko wygląda jakby był ofiarą oszczędzania budżetu na smoka. Ale jakby nosił maskę z jakiegoś rynsztokowego teatru. Wygląda tragicznie i cały ten wątek, notabene bardzo fajny w opowiadaniach, to zrobiony na odwal się w serialu. W takich momentach zapominałem czy ja oglądam Wiedźmina czy może jakiś fanowski remake Xeny.
Właściwie to nie tylko tutaj, wiele wątków zostało uproszczonych i spłyconych do granic możliwości. Najbardziej pokrzywdzona to chyba była wyprawa na smoka mimo że oszczędzili na Sylvanie a czasu nie brakło - bo w końcu cały odcinek - to i tak kpina straszna. Z rębaczy zrobili zwykłych wieśniaków bez tożsamości, Yarpen to żaden krasnolud a zwykły karzeł ale przynajmniej fajnie zagrany z kolei Borch był ciekawą i dobrze zagraną postacią...dopóki się nie przemienił.
"Myślisz że wyglądam średnio ? Poczekaj aż się odezwę"
Wygląda jak kurczak przygotowany na głębokim złocistym oleju w sam raz na reklamę zupek chińskich. A głos to mu dogrywali chyba na ostatnią chwilę przez domofon. Nie akceptuje, nie popieram, jestem zawiedziony.
A swoją drogą może ktoś z Was mi przypomni czy w książkach Yennefer miała takie zdolności wywijania mieczem jak podczas walki w obronie smoka ? Tak mieszała ostrzem w tłumie że zapomniałem o Geralcie, który został gdzieś na trzeci plan odsunięty w całym tym wydarzeniu.
Muszę jeszcze zwrócić uwagę na natłok przesadnie wzniosłego pierdzielenia, który za bardzo nawet nie osiąga zamierzonego efektu. W głowie mało co zostaje w kwestii dialogów. Jeszcze to durnowate machanie kamerą na bok, w dół, dookoła jakby symulacja choroby morskiej kiedy próbują pokazać coś mistycznego albo stan odurzenia. Dramat, proszę tego więcej nie robić.
To samo się tyczy choćby momentu z Ciri, która zaczęła głosić przepowiednię zachowując się jak opętana i całość tej sceny była zrobiona po najmniejszej linii oporu. Serio ? Kręcąca się głowa na wszystkie strony w nienaturalnym tempie i zmieniony głos ? Mnie pewnie na świecie jeszcze nie było jak ten myk był wykorzystywany w pierwszych filmach i chyba każdym horrorze w historii ludzkości. To było tak słabe i niezręczne że musiałem odwrócić wzrok bo mi głupio było przed dziewczyną co ja jej kazałem oglądać.
"latająca głowa + bulbulbubllbubl + straszny głos z niskim tonem = opętanie.
~ Każdy reżyser ever."
Dziwacznie przedstawiona magia. Czasem czarownicę potrafią machnąć nadgarstkiem i skręcić kilka karków czy rzucić zaklęcie które rozbije mały oddział. A czasem decydują się zginąć w szczytnym celu wykonania jednej bezsensownej kuli ognia czy też dramatycznie jęczeć przy tworzeniu kilku pnączy blokujących bramę (patrzę na Ciebie, Triss). A jeszcze później Yenn robi taki rozpierdziel przy pomocy ognia że smok wygląda jeszcze głupiej w porównaniu. Innym razem Yenn prędzej otworzy trzy portale jeden po drugim, nim rozwali małego robala. Jak dla mnie ? Masa nieścisłości w poziomie mocy czarodziejów. Jako zielony widz kompletnie bym nie zrozumiał jak działa.
O tym że był tam Vilgefortz i wolał skakać z mieczem i przygotowywać bomby niż pokazać chociaż część swojej prawdziwej mocy to już nie ma co się rozwodzić. Ale hej, to mogło być przemyślane posunięcie akurat.
Muzyka robi robotę, nastraja fajnie i uważam ją za solidny element Wiedźmina. Mimo że ballady Jaskra trochę trącą czasem popową nutą.
Serial ogląda się bardzo przyjemnie, ale to głównie ze względu na słabość do uniwersum niż na wysoką jakość produkcji.
Świetne momenty przeplatają się ze słabymi i miałkimi wykonaniami. Coś mi jednak mówi że spójna historia może dobrze wpłynąć na ten serial jako że drobne wątki były przyśpieszone i przedstawione z małą dbałością, to z nimi poradzili sobie najgorzej.
A klimat ? Klimat Wiedźmina od Netflixa jest niepodobny do niczego co znamy. Jest po prostu unikalny na swój sposób i to wcale nie oznacza nic złego.
Czekam na drugi sezon !