(krótko i na temat) Dlaczego jeszcze nie kupiłem konsoli nowej generacji
Pierwsze oficjalne wzmianki o PS5 pojawiły się w 2019 roku w magazynie "Wired". Project Scarlet pojawił się na targach Electronic Entertanment Expo tego samego roku. Od samej premiery konsol nowej generacji minęło już kilkanaście miesięcy. Siedzę więc przed moim wysłużonym laptopem zerkając na Nintendo Switch (krzyczące z biurka Eejj, człowieku, dotknij mnie i moich delikatnych joyconów") i zastanawiam się, co poszło nie tak? Dlaczego nie mam jeszcze Dual Sensa, dlaczego (dla mnie) piękna bryła XSX nie zdobi jeszcze mojego salonu?
Pamiętacie ten sprzęt? Mokry sen każdego nastolatka. 94' - Japonia, 95' - Stany Zjednoczone Ameryki i Europa (w naszych domach najczęściej z co najmniej kilkuletnim poślizgiem). Seria Tekken, Wipeout, Gran Turismo, Final Fantasy, Metal Gear Solid, Castelvania, Tony Hawk's Pro Skater, Medal of Honor, Spyro, Tomb Raider, Resident Evil, Crash, Colli MacRae Really, Oddworld, Tenchu, Silent Hill, Metal Slug, Persona... mógłbym tak długo. Dlaczego wymieniam te tytuły? Bo są tak różnorodne i przełomowe, że do dzisiaj wystarczy zrobić z nich remastery, żeby poczuć magię świata gier.
A pamiętacie tytuły z PS2? Większość wymienionych wyżej gier otrzymała kolejne (kapitalne) części, ale pojawiły się też zupełnie nowe perełki. God of War, Killzone, Shadow of The Collosus, Okami...
Co dalej? Ponownie wyższe iteracje wymienionych wyżej tytułów (a także seria dla której kupiłem PS3) czyli Uncharted, Little Big Planet, The Last of Us...
Czy tych nowości nie ma z każdym rokiem jakby mniej? Czy czasy gdy twórcy rozpieszczali nas różnorodnością rozgrywki i wciąż zaksakiwali odeszły do lamusa? Nie do końca. Na PS4 mamy przecież Death Stranding, Horizona, Ghost of Tsushima, Detroit: Become Human, Bloodborne i niewiarygodnie dopracowane kolejne odsłony znanych nam tytułów (God of War, Spiderman, Uncharted, The Last of Us a nawet Last Guardian czy Shadow of the Collosus).
Gry są dobre. Są bardzo dobre. Tak dobre, że przy ostatnim wpisie na strefie blogowej z zapytaniem czy warto pokazywać kolejnym pokoleniom "klasykę" zacząłem się nad tym głęboko zastanawiać. Pewnie że można, ale czy trzeba? Przecież mamy więcej i piękniej z każdą kolejną odsłoną sprzętu, tak od Sony, jak i Microsoftu czy Nintenedo.
Wspomnijmy więc o skokach technologicznych. Takich subiektywnych, nie rozmawiajmy o liczbach rdzeni i taktowaniu procesora. Od "naszego" Pegasusa (vel. NES'a), przez PSone, Xbox'a, PS3 do PS5... Jest lepiej, ale czy faktycznie przełomowo? Pamiętacie reklamy Crasha? A kolejne odsłony FIFA? Już kilka lat temu grając na PS3 wmówiłem moim dziadkom, że to faktyczny mecz a oni nie byli w stanie odróżnić wirtualnego boiska od tego prawdziwego.
Przełomowy dla domowej rozgrywki NES, prezentujący możliwości 3D - PlayStation, sterowanie ruchowe na Wii, kinect od Xboxa 360, VR na PS4. To luźne myśli które kołaczą mi się w głowie, a które pozwalały poczuć że nadchodzi nowe. Nawet jeżeli ostatecznie z nich nie korzystałem z największą możliwą intensywnością, czułem że to kolejny milowy krok w rozwoju elektronicznej rozrywki.
Tak jak wspominałem na początku - rozumiem że to dopiero kilkanaście miesięcy od premiery. Wiem że czekamy na przełom i zupełnie nowe produkcje. Ale póki czekamy, ja postanowiłem poczekać z moim Nintendo Switch w dłoniach. Nie jestem purystą graficznym. FHD, 4K, 12K, 30/60/90 FPS'ów - dla mnie płynność w większości tytułów może zaczynać się od tej podstawowej stawki.
Kosmiczne kwoty nowych konsol, sprzedawanych powyżej ich cen sugerowanych. Nakręcanie się scalperskiej spirali, remastery czy gry międzygeneracyjne... Za dużo tego. Na dzisiaj mówię pass. Nie przekonał mnie nawet nowy Ratchet. Uwielbiam platformery (choć z tą serią nigdy nie było mi po drodze). Jeżeli poczuję potrzebę mogę ją ograć w niezłym stanie na PS4, i co najważniejsze przełomu na miarę odświeżenia marki God of War tutaj też nie uświadczę. Jak czytam o dopłacie 50 pln (co w obecnych czasach nie jest majątkiem) do odświeżenia wrażeń z Uncharted na PS5, jednocześnie zerkając na skalę różnic... Ehh...
Dla jasności - jeżeli kupiłeś XSX lub PS5 to świetnie. Na pewno bawisz się bardzo dobrze, a kontrolery nowego plejaka pewnie urywają tyłek. Ja postanowiłem poczekać na gry. Gry dla których warto będzie zapłacić kupę kasy, jednocześnie odkładając minioną generację na półkę z napisem "dla potomnych".
Póki co planuję zakup XSX. Mam zasadę co generację wymieniać producenta konsoli (m.in. ze względu na wspomnianą chorobę remastervidu). Plan mogą pokrzyżować (póki co najwyraźniej nie ujawnione) przełomowe produkcje na PS5. Wracam więc do Loop Hero ogrywanego na Switchu, nadal czekam na Steam Decka i liczę na "lepszą" przyszłość.
PS. Pamiętam jak biegłem do MM po premierową PSVitę, pamiętam Nintendo Switch i N3DS day one. To samo było z PS3. Nie mogę też doczekać się wspomnianego Steam Decka - na koniec zupełnie serio - jest mi przykro że "nie czekam" na PS5 i XSX.