Steam Deck - moje pierwsze wrażenia
Oto i on. Duży, masywny, czarny... doszedł w ubiegłym tygodniu. Nie, nie mówię o tym łysym murzynie z PornHuba!
Od autora
Steam Decka - bo o nim mowa - zarezerwowałem jakoś w pierwszych godzinach po zapowiedzi urządzenia. Przyznam że nie do końca byłem przekonany co do tego konceptu, jak i co do tego co też finalnie z tego wyjdzie, ale obietnice Valve były dość kuszące więc stwierdziłem a co mi tam, biere. W końcu handheldy to moja pasja i każdy kto choć trochę mnie zna, wie że cenie je sobie znacznie wyżej niż konsole podpinane pod TV. Sama rezerwacja to równowartość raptem 17 pln więc w razie gdybym się rozmyślił - strata nie wielka. Ale nie rozmyśliłem się. Za to rozmyśliło się Valve bo sprzęt choć pierwotnie miał trafić do pierwszych nabywców już z końcem ubiegłego roku, to jednak zaliczył kwartalny poślizg. Oficjalnie - z uwagi na problemy z produkcją, co obecnie jest dość wygodnym bo i wiarygodnym tłumaczeniem dla producenta elektroniki użytkowej. Ja osobiście podejrzewam jednak, że akurat tym razem to nie o dostępność podzespołów się rozchodziło, a twórcy po prostu potrzebowali trochę więcej czasu na dopracowanie software'u. Koniec końców mój pierwotnie datowany na pierwszy kwartał 2022 Steam Deck dotarł do mnie 11 kwietnia i w ciągu tego nieco ponad tygodnia nawet udało nam się zaprzyjaźnić, a tu dla wszystkich potencjalnie zainteresowanych postanowiłem opisać swoje pierwsze wrażenia z kilkudniowego obcowania z nowym i aktualnie chyba najmocniejszym sprzętowo handheldem dostępnym na rynku.
Przy okazji w tym miejscu drobny disclaimer - nie jestem osobą która jakoś namiętnie grywa na PC. Owszem, zdarza mi się coś tam od czasu do czasu odpalić, ale na co dzień zdecydowanie bardziej cenie sobie wygodę korzystania z konsoli więc moja biblioteka na platformie Valve pomału dobija dopiero do stu pozycji. Warto to nadmienić, bo mam świadomość że wśród części potencjalnie zainteresowanych tym sprzętem, z tyłu głowy wciąż tli się pytanie - czy to jest konsola czy nie, a jeżeli nie to jak się to do konsoli ma. Gdzieś po drodze spróbuję odpowiedzieć i na to pytanie więc stay tuned, keep on reading, czy coś tam ;)
Disclaimer drugi - sponsorem dzisiejszego odcinka jest Bankai84 który natchnął mnie do napisania tegoż tekstu swoim niedawnym wpisem "Napisz bloga, nie bój się". Może nie jestem taką portalową świeżynką, wszak blogi zdarzało mi się tutaj popełniać już wcześniej - średnio gdzieś tak nawet ze dwa wpisy rocznie, no ale przeczytawszy jego tekst stwierdziłem ok, nie będę się bał. No dobra, stwierdziłem w sumie dawno nic już nie napisałem, więc czemu by tego nie zmienić. Ale tak czy inaczej - poczułem się zachęcony i to się liczy, tak że kudos dla Ciebie stary.
Disclaimer trzeci - wszystkie błędy językowe jak i literówki popełnione w tekście są zamierzone. Prawdopodobnie ;)
I disclaimer czwarty - to mój pierwszy blog na nowym PePE więc może być różnie.
Prolog
Na samą przesyłkę czekałem blisko tydzień. E-maila informującego o możliwości dokonania zakupu dostałem w poniedziałek 4 kwietnia. Nie wiele myśląc czym prędzej uiściłem opłatę i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Sprzęt fizycznie nadany został do moi z Holandii w środę wieczorem. Gdy mniej więcej dobę później sprawdziłem trackera, okazało się że jest w Niemczech. W tym momencie jasnym stało się dla mnie że na przesyłkę przed weekendem nie mam co liczyć. Z doświadczenia wiem że firmy kurierskie u naszego zachodniego somsiada działają dość ospale i niektóre przesyłki potrafią się tam przeleżeć nawet kilka dni nim zostaną przekazane dalej. I wiele się nie pomyliłem, chociaż prawdę mówiąc i tak obstawiałem że Deck wyląduje u mnie nieco później, gdyż spodziewałem się go najprędzej w okolicach wtorku-środy, a o dziwo kurier z paćką dotarł już w poniedziałek. Oczywiście jak byłem w pracy. Na szczęście w domu była moja mama która pod naszą nieobecność zajmuje się młodszą córką (sorry, taki los babci, serio kocham córkę jak własną ;) ale nie wiem jak moja mama wytrzymuje z nią te osiem-dziewięć godzin bo ja czasami mam serdecznie dość już po dwóch), więc nie musiałem krążyć po osiedlu w poszukiwaniu punktów zrzutu. Samo pudło ze sprzętem przyznam że wyglądało dość niepozornie i... chyba nawet rozczarowująco. Przyzwyczajony do kolorowych pudełek, ładnych grafik etc. (każdy kto choć raz w życiu sprawił sobie nową konsolę do gier chyba doskonale wie o co kaman) nieco podejrzliwie patrzyłem na dość duży, szaro-brązowy karton wyglądający raczej jak niewielka paczka z Ikei aniżeli opakowanie zawierające kawałek solidnej elektroniki. Tym większe było moje zdziwienie gdy po jego otwarciu od razu zobaczyłem etui, a w nim samo urządzenie i praktycznie zero zbędnej czy niezbędnej makulatury. Tak, cała instrukcja do Steam Decka to jedna kolorowa kartka z paroma grafikami. Tyle. Może to i poniekąd słusznie, wszak koń jaki jest każdy widzi i tłumaczenie tego na 20 języków świata jak ma to w zwyczaju wyżej wspomniana Szwedzka sieciówka, nie bardzo ma sens. Niemniej jednak po produkcie klasy premium (bo chyba tak można określić SD wśród urządzeń swojej klasy) spodziewałbym się czegoś więcej.
Rozdział I – Duży On
No tak - rozmiar SD nie powinien być dla mnie niczym dziwnym. Widziałem zdjęcia, przeglądałem recenzję i zasadniczo byłem na to przygotowany, a jednak na taki rozmiar nie da się przygotować jak rzekła pewna aktorka filmów dla dorosłych na widok swojego nowego partnera na planie... Anyway, rozmiar - samego urządzenia i tak okazał się dla mnie zaskoczeniem. Zdjęcia tego nie oddają. Urządzenie jak na handhelda jest po prostu OGROMNE. Jeżeli komuś Switch w wersji classic/OLED wydawał się duży, to powiem tylko tyle że przy Steam Decku konsola Nintendo wydaje się być drobna, wręcz filigranowa. Oczywiście ma to swoje zalety - ergonomia jest jak najbardziej na plus. Urządzenie trzyma się w dłoni pewnie i wygodnie. Osobiście obawiałem się o dostęp do najdalej wysuniętych na zewnątrz elementów jak krzyżak czy przyciski ABXY. Moje obawy okazały się jednak na wyrost - idzie z nich normalnie korzystać i nie trzeba wcale przy tym gimnastykować dłoni. Podobnie zresztą z pozostałymi przyciskami. Jedynymi problematycznie rozmieszczonymi są te zupełnie opcjonalne znajdujące się na tyle (spodzie) urządzenia - L4, L5, R4, R5. Na pochwałę z pewnością zasługują też pełnowymiarowe gałki. Wreszcie ktoś pomyślał i zrobił wklęsłe grzybki. Brawo! Szkoda tylko że są tak wysoko osadzone. Osobiście przy tego typu konstrukcjach preferuję nieco mniej wystające/głębiej osadzone analogi lub też coś na kształt Circle Padów z 3DSa lub PSP. Wracając jednak do rozmiaru - dołączone do zestawu etui, jakkolwiek fajnie że jest, tak pod względem gabarytów tak na prawdę tylko pogarsza sprawę sprawiając że SD zajmuje na prawdę sporo miejsca w torbie lub plecaku. Rozumiem że to cena jaką płacimy za mocarne podzespoły, niemniej jednak trochę kłóci się to z ideą sprzętu mobilnego. Sam kiedyś zastanawiałem się nad tym gdzie jest granica i teraz chyba już wiem. Od wielu bowiem lat kolejne urządzenia - smartfony, tablety, ale i handheldy, z roku na rok, z generacji na generację, są coraz większe i większe. W swoim czasie, po przesiadce z GBA to PSP wydawało mi się duże. Później przyszła Vita i 3DS. Ten drugi z uwagi na swoją budowę, nawet w wersji XL był akurat dość poręczny, ale już Vita - jak mi się wówczas wydawało - mogła sprawiać problemy w codziennym transporcie. Ale człowiek się przyzwyczaił. Później przyszedł Switch. No tu już faktycznie było gorzej, ale sprzęt jest dość wąski, a odłączane Joy Cony sprawiają że przy odrobinie chęci zawsze można go gdzieś jeszcze upchnąć. Ale Steam Deck? Oj tak - on faktycznie już przekracza granice i to do tego stopnia że z trudem mieszczę go w torbie z laptopem. Może gdybym całkiem zrezygnował z tego drugiego, ale na czymś trzeba jeszcze pracować ;)
Nie lepiej sprawa się ma z wagą urządzenia. Wg oficjalnych danych producenta, SD waży 669g. Ktoś powie że spoko, ale prawda jest taka że to bardzo dużo jak na tego typu sprzęt. Handheld Valve waży tyle ile waży klasyczny Switch i Switch w wersji Lite razem wzięte. I powiem więcej - tą wagę po prostu czuć. Jeżeli położycie się wygodnie w łóżku ze Switchem to leżąc można na nim grać na prawdę dość długo i bez odczuwalnego zmęczenia. W przypadku Steam Decka - mnie osobiście już po 20-30 minutach zabawy zaczynają drętwieć grabie i po prostu muszę zrobić sobie krótką przerwę lub przynajmniej zmienić pozycję. Nie jest to oczywiście coś co dyskwalifikowało by go jako sprzęt do gier, niemniej jednak warto fakt ten odnotować i mieć na uwadze.
Rozdział II - Soft znaczy miękki
Oprócz mocarnych bebechów o których będzie za chwilę - muszę się na moment zatrzymać i wspomnieć o softwarze Steam Decka, bo tak na prawdę zasługuje on na osobny akapit. Jasne, jak już większość zainteresowanych pewnie wie, a kto nie wie - ten sobie doczyta - SD chodzi na Arch Linuchu (pierwotnie miał być ten no... Debil... yyy.. wróć, Debian), a opcjonalnie można na nim również zainstalować Windowsa (czego sam nie robiłem, robić nie zamierzam, a po zapoznaniu się z paroma materiałami z YouTube - przynajmniej na ten moment wręcz szczerze odradzam). To z czym jednak styczność mamy już na wejściu to nie żadne tam okienka ani graficzny desktop Pingwina (choć ten jest i aby się do niego dostać wystarczy uruchomić urządzenie w trybie bez nakładki) a opracowana specjalnie z myślą o Steam Decku nakładka producenta zwana krótko SteamOS w wersji 3.0, chociaż przyznam się bez bicia że jako osoba grająco stosunkowo mało na PC - w życiu na oczy nie widziałem ani wersji 2.0 ani nawet 1.0. Jest to natomiast swoista wariacja nt. znanego (lub nie - jeśli nie grywacie na PC) trybu Big Picture i przyznam że ta sprawdza się na prawdę dobrze. Na tyle dobrze, że gdyby nie świadomość siedzącego pod spodem Linuxa i PeCetowych bebechów, można by wręcz pomyśleć że to jakiś dedykowany OS wcale nie gorszy od tego co dostajemy od Sony czy Nintendo. To właśnie SteamOS nadaje Deckowi trochę takiego quasi-konsolowego feelingu i chwała Valve za to.
Po odpaleniu urządzenia i zalogowaniu się do naszego konta Steam od razu uzyskujemy dostęp do już zakupionych gier, sklepu, profilu etc. Do wywołania menu konsoli służą dwa przyciski. Ten po lewej opisany jako STEAM zawiesza uruchomioną aktualnie grę i wywołuje wszystkie opcje, pozwala przejść do sklepu, biblioteki gier, ustawień, przeglądać czat, znajomych czy zapisane w pamięci urządzenia (lub na opcjonalnej karcie microSD) multimedia. Ten z prawej oznaczonej trzema kropkami wywołuje z kolei podręczne menu z powiadomieniami, szybkimi ustawieniami jak jasność wyświetlacza, włączenie/wyłączenie wibracji etc. To co istotne w tym drugim przypadku to zakładka Wydajność. Valve na poziomie SteamOS zaimplementowało bowiem kilka bardzo ciekawych funkcji. To właśnie tu w każdej chwili i bez przekopywania się przez często bardzo rozbudowane opcje grafiki konkretnej gry, możemy szybko włączyć/wyłączyć limit ilości generowanych klatek przez nasze urządzenie (dostępne opcje to 15/30/60 fps), ustawić skalowanie obrazu (w tym FSR) bądź ręcznie dostosować TDP (zakres 3-15W) układu bez grzebania w sterownikach karty graficznej. Aby łatwiej było nam dostosować te szybkie ustawienia dla uruchomionej aktualnie gry, możemy też na szybko wyświetlić dane diagnostyczne takie jak obciążenie GPU, CPU, RAM, ilość generowanych klatek animacji itp, a urządzenie na bazie aktualnego obciążenia układów dynamicznie wylicza nam przewidywany czas pracy w uruchomionej grze i przy wybranym setupie. I powiem szczerze - dla mnie te szybkie opcje wywoływane jednym przyciskiem to prawdziwy gamechanger. Mam GPD WIN 2 i przyznam że ilość pierd... wróć... - "zabawy" przy tego typu ustawieniach, tak aby znaleźć jakiś złoty środek była dla mnie męczarnią. Tu jest to po prostu bajka, wszystko robimy w oka mgnieniu i to jednym paluchem. Oczywiście - nadal nie jest to tak "bezobsługowe" jak w przypadku typowej nowożytnej konsoli gdzie w najlepszym (albo najgorszym - jak kto woli) razie do wyboru mamy tryb jakości, wydajności i ew. coś pomiędzy, ale i tak jest to zdecydowany krok w dobrą stronę w stosunku do tego co znamy z PeCetów. Oczywiście te szybkie opcje nie przekreślają możliwości grzebania w ustawieniach grafiki danej gry, ale ładnie z tym współgrają i sprawiają że ktoś kto nie chce spędzić w menu gry pół dnia, w ciągu dosłownie minuty-dwóch znajdzie odpowiednie dla siebie ustawienia, po czym będzie się mógł po prostu zająć graniem w swój ulubiony tytuł.
Kolejną rzeczą związaną z softem którą dość mocno chwali się Valve jest Quick Resume, czyli możliwość wyłączenia sprzętu w dowolnym momencie oraz jego ponownego włączenia i kontynuowania rozgrywki od momentu w którym uśpiliśmy urządzenie. Z pozoru wydawać się może że to nic wielkiego i zwłaszcza wśród konsolowej braci może wręcz dziwić że Valve tak akcentuje ten element, ale dzieje się tak nie bez powodu. Quick Resume jest bowiem czymś z czym typowym PocketPC nie bardzo jest po drodze. Winny najczęściej jest tutaj sam Windows który po prostu nie bardzo radzi sobie z takim zawieszeniem i wznowieniem rozgrywki. Sam znam to właśnie z GPD WIN 2 i powiem szczerze że dla mnie jako osoby która niekiedy w ciągu 15 minut potrafi nawet 3-4 razy uśpić i wybudzić takiego np. Switcha, było to mega upierdliwe i często sprowadzało się do tego że po ponownym uruchomieniu urządzenia musiałem po prostu ubić proces i grę odpalić ponownie gdyż system nie bardzo wiedział co właściwie ma zrobić. Nie radził sobie z tym elementem nawet tryb Big Picture Steama, bo po wygaszeniu urządzenia po prostu wychodził z gry do menu. Na szczęście wygląda na to, że Valve w SteamOS faktycznie uporało się z tym problemem i Decka możemy wygasić i wybudzić jednym przyciskiem w dowolnym momencie, a po ponownym uruchomieniu, urządzenie nie ma żadnego problemu z kontynuowaniem rozgrywki. Świetny ficzer, choć podkreślam - z punktu widzenia konsolowca raczej dość oczywisty, a przynajmniej takowym być powinien.
Na koniec, choć być może powinienem od tego zacząć, w temacie softu wspomnieć trzeba o Protonie, bo tak się składa że to właśnie ta technologia tak na prawdę jest podstawą SteamOS i bez niego takowy system nie miał by racji bytu. Czym jest Proton? Otóż jest to autorska technologia od lat rozwijana przez Valve, która to stanowi swoistą softwarową warstwę zgodności pozwalającą w środowisku Linuxa odpalać gry i aplikacje pisane pod Windowsa. To właśnie Proton sprawia że na Steam Decku odpalamy gry tworzone pod Windowsa, ale bez Windowsa. Technologia ta jest bardzo wydajna w efekcie czego sporo gier na SteamOS działa wręcz lepiej niż na Steam Decku z zainstalowanymi okienkami. Może się to wydawać dość abstrakcyjne, ale tak po prostu jest. Dzieje się tak z uwagi na to że sam Windows jest dość ciężkim i topornym systemem, po drugie natomiast - Valve dopiero dopracowuje swoje sterowniki dla Decka pod system MS i prawdę mówiąc nie ma pewności czy w ogóle, a jeżeli nawet to na ile ludziom Gabena będzie zależało na tym aby Windows faktycznie dobrze na ich handheldzie chodził. Niestety, nie ma róży bez kolców i tak też jest z Protonem. W przypadku Protona problem jest taki że część gier jest po prostu niezgodna z tą technologią w efekcie czego nie wszystkie gry na SteamOS zadziałają. Valve cały czas rozwija tą technologię dzięki czemu liczba wspieranych gier wciąż rośnie, ale na ten moment po prostu trzeba mieć świadomość tego że nie każda gra dostępna na Steam będzie mogła być na Steam Decku uruchomiona. Jeżeli zastanawiacie się ile i jakie gry współpracują z Protonem (a więc i ze SteamOS), polecam odwiedzić https://www.protondb.com/
Rozdział III - Teh powah that comes with a price
Przejdźmy zatem do hardware, bo nie ma się co oszukiwać - większość osób które kupują, albo przynajmniej rozważają zakup Steam Decka robi to z uwagi na bibliotekę gier oraz potężne jak na handhleda bebechy. A tu przenośniak Valve zdecydowanie ma się czym pochwalić. Jego sercem jest dedykowane mu APU AMD Van Gogh znane również pod nazwą Aerith. Ten 4-rdzeniowy 8-wątkowy układ wykonany został w technologii 7nm i oparty jest o mikroarchitekturę Zen2 i RDNA2. Oznacza to nie mniej nie więcej jak tyle, że jest to układ z tej samej rodziny i generacji co APU które znalazły się w konsolach PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S, choć z racji swojego przeznaczenia jest on rzecz jasna odpowiednio słabszy. O ile słabszy? GPU Steam Decka osiąga teoretyczną wydajność na poziomie 1,6 TFLOPa. To z pozoru więcej niż Xbox One i nieco mniej niż PS4, choć te konsole z racji dość leciwej już architektury nie będą najlepszym benchmarkiem. Ciężko to jednoznacznie odnieść do tak leciwych już układów, ale szacuje się że przyrost faktycznej wydajności Zen2/RDNA2 względem układów z PS4 i XO wynosi od 30 do nawet 50% co na "stare" oznaczało by że GPU Steam Decka realnie jest nawet mocniejsze od bazowego PS4.
Ale zostawmy to, bo znacznie lepszym punktem odniesienia będą nowe konsole. Układ w PS5 osiąga ok 10,3 TFLOPa, Xbox Series X 12 TFLOPów, ale już Xbox Series S tylko 4 TFLOPy. Moc SD wynosi zatem ok 40% mocy najsłabszej konsoli 9 generacji. Wynik z pozoru może się wydawać słaby, ale pamiętajmy że mówimy tu o urządzeniu przenośnym które wcale nie musi generować rozdzielczości FHD. O tym jak mocny jest Steam Deck najlepiej świadczyć może porównanie z popularnym Switchem. Konsola Nintendo w trybie przenośnym osiąga bowiem zaledwie 0,2 TFLOPa. Mówię tu oczywiście o obliczeniach pojedynczej precyzji czyli tzw. FP32 - tu mój ukłon w stronę Macieja Zabłockiego który ostatnio w jednym z artykułów upierał się że Tegra X1 w Switchu ma 1 TFLOPa. Jak zatem widać - teoretyczna moc handhelda Valve to aż siedmiokrotność tego co oferuje przenośniak Nintendo. Oczywiście ktoś zaraz powie że Switch to konsola pełno gębo i gry pod niego są specjalnie optymalizowane, dzięki czemu chodzą lepiej. I oczywiście będzie miał rację. Ale wystarczy że dla porównania odpalicie sobie Wiedźmina 3 na Switchu i porównacie z tym jak ta sama gra wygląda i chodzi na Decku. Różnicę widać gołym okiem i o przewadze Decka w tym temacie nikogo przekonywać raczej nie trzeba. Prawdę mówiąc to nawet bardzo się nie zdziwię jeżeli okaże się, że nawet następca Switcha będzie słabszy sprzętowo od tego co już teraz oferuje handheld Valve. Jako ciekawostkę - bo tym w zasadzie jest, wspomnę jeszcze że układ SD podobnie jak układy z PS5 i XS posiada sprzętowe wsparcie dla Ray Tracingu. Wspominam o tym jako o ciekawostce, gdyż póki co Proton nie obsługuje tej technologii wcale. Jeżeli jednak ktoś zdecyduje się zainstalować na Steam Decku Windowsa - wówczas włączenie RT w grach obsługujących ta technologię faktycznie będzie możliwe. Co prawda przy tak lichych parametrach Van Gogha, obsługa RT staje się trochę sztuką dla sztuki i ciężko się temu dziwić skoro nie najlepiej radzą sobie z nią nawet znacznie mocniejsze układy w PS5 i XS, niemniej jednak technicznie układ technologię tą wspiera i być może w przyszłości doczekamy się również jej wsparcia w natywnym systemie Decka.
Jak natomiast ma się wynalazek Valve do innych PocketPC czyli gadżetów pokroju Aya Neo, GPD WIN, ONEXPLAYER itp? Przeglądnąwszy trochę benchmarków (wszak sam mam jedynie porównanie z nie najmłodszym już WIN2), powiem krótko - maszynka Valve to obecnie najmocniejsze tego typu urządzenie na rynku. I o ile w temacie CPU znajdą się jeszcze mocniejsze urządzenia, o tyle w przypadku Decka największą różnicę robi jednostka graficzna. Wszystkie PocketPC bazujące na Windowsie, a dostępne aktualnie na rynku, w temacie grafiki albo wykorzystują integry Intela, albo znacznie starsze i słabsze konstrukcje AMD Vega oparte jeszcze na architekturze GCN będące poprzednikiem pierwszego RDNA.
Uciekając już trochę od tematu APU warto nadmienić że Steam Deck wyposażony został w aż 16 GB pamięci RAM LPDDR5 (to 4x więcej RAMu niż w Switchu), 60Hz wyświetlacz LCD 16:10 o rozdzielczości 1280x800px oraz w zależności od wersji - storage o pojemności 64 GB eMMC w najtańszej opcji lub 256/512 GB NVMe SSD. Niezależnie od wersji, pamięć masową można rozszerzyć za pomocą karty microSD, co szczerze mówiąc przy obecnych rozmiarach gier na PC, jest zabiegiem w zasadzie koniecznym - o ile nie ograniczacie się do starszych gier, tudzież nie macie w zwyczaju ogrywać w tym samym czasie więcej niż 2-3 pozycji. Ja osobiście zdecydowałem się na opcję pośrednią. Co prawda część zainteresowanych aby trochę przyoszczędzić decyduje się na zakup wersji 64 GB oraz wymianę dysku we własnym zakresie. Rzeczywiście - jest taka opcja i nawet wychodzi to nieco taniej, niemniej jednak ja na nią się nie zdecydowałem z uwagi na obawę o utratę gwarancji producenta. To bardzo młode urządzenie i wolę mieć swoisty dupochron niż zaoszczędziwszy te plus minus 300 zł drapać się później po tyłku zastanawiając co zrobić w razie jakiejś awarii.
Jeżeli chodzi o sam ekran - tu nic mi nie urwało. Ot zwykły, niczym nie wyróżniający się dotykowy IPS. Dobry w swojej klasie i chyba na tym stwierdzeniu można by poprzestać. Rozdzielczość jak na przekątną 7" jest w mojej ocenie w zupełności wystarczająca, choć trochę dziwią mnie przywodzące na myśl Switcha v1 i v2, grube czarne ramki okalające wyświetlacz. Przy tych gabarytach spokojnie można było się pokusić o wyświetlacz o przekątnej 7,5", może nawet 8". Gry uruchamiane w natywnej rozdziałce wyglądają świetnie i ani przez moment nie odniosłem wrażenia że przydało by się więcej pikseli na ekranie, a wręcz jestem zdania że był by to tylko i wyłącznie gwałt na i tak już nazbyt krótkim czasie pracy baterii (o czym za moment). Bardzo żałuję jedynie że tu producent nie pokusił się o sięgnięcie po wyświetlacz w technologii OLED. Nie ukrywam że w tej kwestii trochę się już rozpaskudziłem. OLED w telefonie, OLED w TV, OLED w Switchu... No w temacie kolorystyki i nasycenia barw po prostu widać że panel Decka to wyświetlacz o półkę niżej niż w/w i jakkolwiek rozumiem potrzebę cięcia kosztów (wersja OLED pewnie kosztowała by o kolejne 100 baksów więcej) tak uważam że przynajmniej w topowej wersji urządzenia można się było o takowy połakomić. Dziwie się też że zamiast klasycznego 16:9, mamy tu format obrazu 16:10. Te dodatkowe 80 linii tak na prawdę nie wiele zmienia, a nie każda gra obsługuje taki format obrazu (przykład pierwszy z brzegu - Monster Hunter World) sprawiając że w niektórych pozycjach trzeba się liczyć z wąskimi czarnymi pasami na dole i górze ekranu. Hmmm....
Całość urządzenia zasila bateria o pojemności 40Wh (to ponad dwukrotnie więcej niż w Switchu) która wedle zapewnień producenta powinna wystarczyć na 2 do 8 godzin zabawy. I tu na chwilę się zatrzymajmy. Bo o ile wartość 8 godzin wydaje się być dość obiecująca, tak dolna granica ustalona na poziomie ok 2 godzin bynajmniej nie zachwyca. Jak na urządzenie do przenośnego grania, rzekłbym nawet że jest to bardzo słaby wynik. Już przy pierwszej wersji Switcha wiele osób krytykowało Nintendo za czas pracy na baterii, a przypomnijmy że tam dolny pułap wynosił 2,5 godziny i prawdę mówiąc chyba był on nawet trochę zaniżony, bo przy co bardziej wymagających grach, prundu przeważnie wystarczało przynajmniej na te ok 3h, a przynajmniej ja nie kojarzę gry w której udało by mi się zejść jakoś wyraźnie poniżej tego pułapu. Ale dwie godziny? To już jednak niebezpiecznie mało. Jasne, wszystko zależeć będzie od konkretnej gry jak i konkretnych jej ustawień. Nie bez powodu SteamOS "pod ręką" oferuje nam ogranicznik ilości klatek animacji oraz ręczne ustawienie TDP urządzenia. Wszystko właśnie po to aby w miarę łatwo i szybko znaleźć takie ustawienia które z jednej strony pozwolą nam nacieszyć oko ładną grafiką, ale z drugiej strony - nie pozwolą urządzeniu na połknięcie baterii w kilkanaście minut. I jakkolwiek te kilkanaście minut to gruba przesada, to jak pokazują liczne testy czynione przez szczęśliwych (chyba) nabywców tego sprzętu, przy topowych ustawieniach, gdy do tego jeszcze celujemy w 60fps, okazuje się że nawet te dwie godziny to jedynie pobożne życzenia, bo co bardziej wymagające gry potrafią rozprawić się z baterią nawet w czasie poniżej 90 minut. Auć. To boli. Ale jednocześnie jest to też spora zmiana w stosunku do tego co znam z GPD WIN 2. Tam trzeba było kombinować, podnosić TDP, ciąć rozdzielczość i detale w grach do czasami karygodnie wręcz niskich wartości, aby w jakiejś stosunkowo nowej grze wyciągnąć okolice tych względnie stałych 30 fps. A czasami nawet to było mało i sporo gier trzeba sobie było po prostu odpuścić. W przypadku Steam Decka sytuacja jest zgoła inna. Tu wręcz można odnieść wrażenie że mamy sporą nadwyżkę mocy i zamiast iść z detalami, klatkami itd. w dół po to aby grę w ogóle uruchomić, idziemy w dół ale po to aby pograć w nią możliwie jak najdłużej. Chcesz więcej klatek i ładniejszą grafikę? Spoko, nie ma problemu. Ale przygotuj się na to że szybciej będziesz się musiał rozglądać za ładowarką. Osobiście nie mam z tym problemu bo w przeciwieństwie do tych wszystkich płaczków którym nagle od roku "oczy krwawią" gdy na ekranie liczba klatek choćby na moment spadnie do wartości poniżej 60 (serio liczycie te klatki?), ja zadowalam się stałymi 30 fps. Jestem prosty chop (nie z mazur), nie wiele mi do szczęścia potrzeba, więc dzięki temu w grach typu Days Gone bakteria w Decku wystarcza mi na te 2,5-3 godziny zabawy. Niemniej jednak czas pracy na jednym ładowaniu to chyba największa bolączka SD i prawdę mówiąc - w połączeniu z gabarytami oraz wagą urządzenia, nie zdziwię się jeżeli będzie to główny czynnik odrzucający potencjalnych zainteresowanych zakupem.
Kończąc ten już i tak przydługi "rozdział", z kronikarskiego obowiązku, wspomnę jeszcze tylko o kulturze pracy. Po PlayStation 4 w przypadku którego Sony za punkt honoru chyba przyjęło sobie zagłuszenie dźwięku pracującego odkurzacza, jestem dość mocno wyczulony na tym punkcie. Steam Deck jak na urządzenie przenośne, dość mocno się grzeje. Nie jest to może odczuwalne podczas normalnego grania, ale gdy dotkniemy spodu obudowy, jest ona wyraźnie ciepła. Podobnie zresztą jak wydmuchiwane powietrze. Podczas pracy słychać też szum pracującego wentylatora. Nie jest to może jakoś szczególnie dokuczliwe, ale osoby przyzwyczajone do starszych urządzeń z pasywnymi układami chłodzenia jak 3DS lub Vita, tudzież do praktycznie bezgłośnego Switcha, z pewnością odnotują ten delikatny szum stale towarzyszący zabawie.
Rozdział IV - Dzie som moje gry
Jak pisałem wyżej, po zalogowaniu się na swoje konto Steam uzyskujemy dostęp do całej swojej biblioteki gier. Interesujące nas pozycje wystarczy pobrać i odpalić. W teorii. W praktyce nie jest to bowiem aż tak oczywiste. Jasne, samo znalezienie gier i ich instalacja z poziomu SteamOS jest bardzo łopatologiczna i nikomu nie sprawi problemu. Pojawia się jednak pewien zgrzyt pod postacią zgodności konkretnych tytułów ze Steam Deckiem. Pisałem o tym już kilka akapitów wyżej wspominając o Protonie. Samo Valve również wprowadziło swoistą klasyfikację gier i te zasadniczo podzielono na 4 kategorie - wszystko po to aby już z poziomu Steama/Steam Decka można było łatwiej połapać się w tym którymi grami należy się interesować, a które - przynajmniej na razie, lepiej sobie odpuścić. I tak zielona ikonka oznacza "Zweryfikowane" i faktycznie są to gry które tak na dobrą sprawę wystarczy pobrać i z miejsca można cieszyć się graniem nawet specjalnie nie fatygując się zaglądaniem w ustawienia grafiki. Wśród takich gier znalazły się zarówno pozycje starsze jak również całkiem nowe propozycje, w tym gry AAA, że wśród nich wymienię choćby doskonale znane fanom i posiadaczom konsol Sony - Horizon Zero Dawn czy God of War. Aby jednak nie było zbyt różowo, wspomnę tylko że wśród ponad 80 gier w mojej bibliotece Steam, zaledwie kilkanaście z nich to pozycje oznaczone jako zweryfikowane. Prym wiodą tu zdecydowanie gry z kategorii drugiej, określanej jako "Grywalna". Co to dokładnie oznacza? Ano tyle że grę odpalimy na Decku i powinna ona działać bez problemu, może jednak wymagać od nas poświęcenia chwili na ręczne dostosowanie ustawień. Jedną z takich gier jest wspomniane już wyżej w tekście Days Gone. Po włączeniu frame-capa na 30 fps i redukcji TDP do poziomu 10W (z uwagi na chęć wydłużenia czasu pracy na baterii), gra na mieszance średnich i wysokich ustawień i przy natywnej rozdzielczości Decka chodzi bardzo dobrze, a czas zabawy przy takim setupie to pomiędzy 2,5 a 3 godziny, więc zupełnie przyzwoicie jak na tytuł z którym na PS4 bawiłem się raptem ze 2-3 lata wstecz.
Trzecia kategoria gier to tytuły nie działające i o dziwo, bo jakby trochę wbrew pierwotnym obietnicom Valve, gier takich jest całkiem sporo, a wśród nich znalazły się choćby takie Gearsy czy Halo. Co ciekawe, to że gra nie działa na Steam Decku nie koniecznie musi oznaczać że nie będzie ona działać na nim w przyszłości. Część gier nie działa tu bowiem z uwagi np. na software przeciwko cheaterom który niekoniecznie jest kompatybilny z obecną wersją Protona. Valve ponoć pracuje nad rozwiązaniem różnych tego typu niezgodności, więc pozostaje czekać i trzymać kciuki. To samo zresztą dotyczy gier niezweryfikowanych. To ostatnia grupa gier, oznaczona szarym znakiem zapytania. Tu już po prostu może być różnie i taką grę odpalamy na własne ryzyko. Taki tytuł może działać świetnie, może działać źle, albo wcale. Valve obiecuje że cały czas zbiera feedback i koryguje listy gier w ramach wszystkich kategorii, a docelowo być może pojawią się nawet jakieś predefiniowane setupy dla każdej z nich, które sprawią że odpalając dany tytuł nawet nie trzeba będzie się bawić ręcznie ustawieniami grafiki, bo system na bazie propozycji graczy sam dobierze najkorzystniejsze dla Decka parametry. A wtedy będzie jeszcze bardziej kąsolowo, za co trzymię kciuki ;)
Jak natomiast działają same gry, bo pewnie to wielu będzie interesowało? Przyznam że nie specjalnie miałem czas i ochotę na sprawdzanie wielu tytułów, bo odpaliwszy kilka pozycji stwierdziłem że działają one na tyle dobrze, że dalszych testów zwyczajnie nie chce mi się robić bo wolę ten czas spożytkować na granie. Tym sposobem sprawdziłem tak na prawdę tylko kilka gier. Days Gone, Shadow of the Tomb Raider, Monster Hunter World i Cyberpunk 2077. Każda z nich działa bardzo dobrze, wygląda świetnie, jest w 100% grywalna - a przynajmniej na taką wygląda, bo póki co żadnej z nich nie skończyłem, nabiłem jedynie ok 15 godzin w DG i dla każdej z nich włączyłem ogranicznik do 30fps - z uwagi na baterię... Mam świadomość tego że dla niektórych może to być dość skromne info, ale szczerze - jeżeli interesuje Was jakiś konkretny tytuł to polecam po prostu odpalić JuTuba i wpisać tytuł gry + Steam Deck i w większości przypadków znajdziecie odpowiedź na nurtujące Was pytanie.
Aby jednak nie było tu tylko samych ochów i achów, muszę też nadmienić że w ciągu tego nieco ponad tygodnia mój SD raz podczas gry zawisł i musiałem go po prostu przerestartować. Być może winna była temu wisząca aktualizacja softu, bo po ponownym odpaleniu pierwsze co to właśnie system został zaktualizowany do najnowszej wersji. Raz także udało mi się go przymulić – gra przy zredukowanym TDP zaczęła wyraźnie się dławić gdy w tle odpaliłem pobieranie innej pozycji. W ogóle co ciekawe – SteamOS na ten moment zdaje się nie wspierać pobierania w trakcie uśpienia, więc jak będziecie ściągać gry, to przygotujcie się na to urządzenie cały czas musi być przy tym włączone. Podejrzewam, że docelowo zostanie to poprawione, ale tak jak wspominałem już na wstępie – ekipie najwyraźniej po prostu zabrakło czasu na dopracowanie oprogramowania.
Na koniec, uprzedzając jeszcze ew. pytania - Steam Deck nie ogranicza nas jedynie do platformy Gabena. Jeżeli chcecie odpalić jakąś grę z EGS, również jest to możliwe. Co więcej - nie trzeba do tego nawet przesiadać się na Windowsa – co samo w sobie jest ogromnym plusem zważywszy na fakt że SD póki co nie oferuje dual-boota. Instalacja obcego klienta jest co prawda odrobinę bardziej skomplikowana niż odpalenie gry z platformy Valve, ale dzięki Protonowi możemy launcher EGS dodać do SteamOS jako aplikację spoza sklepu i w ten sposób uzyskać dostęp do wszystkich swoich gier na platformie Epica. Torturial jak to zrobić bez problemu znajdziecie w sieci.
Epilog - Słodko gorzki początek długiej przyjaźni?
Pochwalilim, ponarzekalim i co dalej? No właśnie. Moja ocena urządzenia, po niespełna dwóch tygodniach jest jak najbardziej pozytywna. Oczywiście, z czasem może się to zmienić. GPD WIN 2 też na chwilę mnie porwało, acz ostatecznie i z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć abym je polecał. Czy tak samo będzie ze Steam Deckiem? Na ten moment nie wiem, aczkolwiek mam nadzieję że nie. Pierwszy ogląd i pierwsze dni pozwalają mi stwierdzić już teraz, że Valve wielu bolączek typowych dla tzw. PocketPC, a więc urządzeń tylko udających konsole przenośne, faktycznie udało się uniknąć. Ogromna w tym zasługa samego OSu, który nawet jeżeli jest tylko sprytną nakładką na Linuxa, to po prostu spełnia swoją rolę bardzo dobrze, a na pewno lepiej niż zrobiłby to Windows. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje natomiast to jak będzie się kształtowała przyszłość tej platformy. Przed Valve jeszcze długa droga, ale na ten moment mogę powiedzieć, że zdali egzamin. Może nie wzorowo, ale na mocne 4 z plusem. Udało im się stworzyć sprzęt który pomimo PeCetowego rodowodu jest znacznie bliższy konsolom niż jakiekolwiek inne urządzenie w tej klasie. Nie bez znaczenia jest też cena, bo chociaż w odniesieniu do takiego Switcha, Steam Deck jest urządzeniem po prostu drogim (topowa wersja to ponad 3 tys. pln), to jednak w kategorii PocketPC jest to bezwzględnie najlepszy i najkorzystniejszy cenowo handheld dostępny na rynku. Choć może nie koniecznie dla fanów emulacji jak i osób które z nie do końca zrozumiałych dla mnie przyczyn koniecznie chciały by na tym zainstalować system MS, należało by dodać. Nie wiemy też jak Steam Deck poradzi sobie z nowymi grami w kolejnych latach. Na ten moment nie ma chyba na rynku gry której - przynajmniej z punktu widzenia samego hardware'u, SD by nie odpalił. Nawet najnowszy Elden Ring działa po prostu świetnie a cięcia graficzne są bardziej wymuszone czasem pracy na baterii niż samą mocą obliczeniową urządzenia. Może się to jednak zmienić za rok-dwa, gdy pojawiać się będzie coraz więcej typowo nowo-generacyjnych tytułów. Na ten moment handheld Valve dość słabo radzi sobie np. z Unreal Engine 5. Ale to też wciąż bardzo nowa i jeszcze dopracowywana technologia. Nie mam też wątpliwości co do tego że rozwijany będzie również Proton więc i tu może być różnie. Celowo nie podejmuje tu kwestii ew. sprzedaży Decka, bo odnoszę wrażenie że ta nie będzie istotnym czynnikiem dla tego sprzętu. To nie jest konsola która aby odnieść sukces musi sprzedać się w ilości przynajmniej kilkudziesięciu mln egzemplarzy. Jeżeli jednak sam pomysł chwyci to nie wykluczone, że na rynku pojawi się więcej tego typu urządzeń działających pod kontrolą SteamOS. Z pewnością była by to świetna alternatywa dla wszystkich tych bądź co bądź dość topornych handheldów bazujących na Windowsie.
A już tak na prawdę na koniec - polecam świetny materiał Digital Foundry - dla tych co chcą zobaczyć na ile stać Steam Decka: