Reklama

Outlast II - recenzja (PC)

BLOG RECENZJA GRY
785V
user-84305 main blog image
hrabia | 24.11.2021, 08:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Red Barrels zapraszają na kolejną krwawą przygodę w symulatorze uciekiniera, tym razem zapuszczając się w gęste i mroczne lasy Arizony. Okultystyczna masakra, prowadząca do odrodzenia się Antychrysta nie dla wszystkich będzie spokojnym, wieczornym spacerkiem.

Outlast w 2013 roku pokazał światu, jaki potencjał drzemie w konwencji chodzonych horrorów. Gra inspirowana Amesią: Mrocznym Obłędem, uzyskała miliony sprzedanych egzemplarzy i przyniosła niezależnemu studiu Red Barrels branżowe nagrody oraz kilkadziesiąt milionów dolarów zysku. Oczywistym było więc, że twórcy pójdą za ciosem i zwiększając budżet kolejnej części, będą chcieli po raz kolejny zachwycić graczy. Outlast II ujrzał światło dzienne w 2017 na PC, PS4 i Xbox One i udowodnił, że pierwsza część nie była przypadkowym sukcesem i że w tej metodzie jest przepis na sukces.

Pomimo cyferki "2" w tytule, gra nie jest w żaden sposób powiązana fabularnie z pierwszym Outlastem. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bez wchodzenia głębiej w temat. Nowy bohater - Blake Langermann, udaje się wraz ze swoją żoną Lynn (dziennikarką ślądczą) w odległe lasy Arizony, by zbadać sprawę morderstwa ciężarnej kobiety, odnalezionej niedawno w tych okolicach. Spokojny lot helikopterem kończy się awarią maszyny, a w konsekwencji katastrofą. Pogruchotany kamerzysta po odzyskaniu przytomności zauważa, że wokół wraku śmigłowca nie ma ciał jego żony ani pilota.

Fabularny początek, choć oklepany i przewidywalny, jest całkiem dobrym tłem dla dalszych wydarzeń. Główny bohater w końcu ma "jakąś" motywację do dalszego brnięcia w koszmar, czego trochę brakowało protagoniście pierwszej części. A co może lepiej zmotywować zdesperowanego człowieka, od chęci uratowania ukochanej osoby. Twórcy wykazali się również nie lada odwagą, zmieniając całkowicie charakter lokacji i oddając nam do eksploracji półotwarte przestrzenie, na których zależnie od poziomu trudności, będziemy mierzyli się z bardziej lub mniej wyczulonymi przeciwnikami. Czołganie się przez pola kukurydzy i przemykanie uliczkami małej wioski, jest miłym odejściem od maksymalnie korytarzowej części pierwszej.

Rozgrywka nie zmieniła się zasadniczo względem jedynki. Bezbronny bohater ma do swojej dyspozycji jedynie kamerę z trybem noktowizji, dzięki której widzi w ciemności oraz która pozwala mu na dokumentowanie wydarzeń w grze. Użytkowanie kamery ponownie musi być oszczędne, jeśli nie chcemy przedwcześnie wyczerpać zapasu bateryjek. Nowymi mechanikami z kolei są m.in. możliwość załączenia mikrofonu w kamerze, dzięki czemu możemy nasłuchiwać przeciwników z dalszej odległości oraz bandaże, którymi możemy opatrzeć rannego bohatera. Obydwie nowości są ciekawe i faktycznie przydają się w kilku momentach. Mikrofonu używałem rzadko i spokojnie można przejść całą grę bez niego. Bandaży z kolei nie musimy w ogóle używać, jako że w miejscu checkpointa wystarczy wyjść do menu głównego i ponownie załadować grę - nasz bohater jest cały i zdrowy, z zapasem bandaży w kieszeni.

Skradaniu się i ucieczkom przed okultystami, podobnie jak w jedynce towarzyszy cały zestaw kryjówek takich jak szafy, łóżka, beczki. Znanego z pierwszej części grubego prześladowcę (Chrisa Walkera) zastąpili Marta - wysoka egzekutorka i najbardziej niebezpieczna członkini sekty (w pierwszej części gry) oraz mięśniak z karłem na grzbiecie, którzy polując w lesie regularnie strzelają do nas z łuku (w drugiej połówce gry). I tu niestety mam największy problem z Outlastem II. O ile w pierwszej części tzw. Strongfat był prawdziwie przerażający, a zabawa w kotka i myszkę pomimo wąskich szpitalnych i więziennych korytarzy, miała sens, tak tutaj spotkaniom z Martą towarzyszyła mi przede wszystkim irytacja. Antagonistka widzi nas wszędzie, nawet gdy zostawimy ją za trzema zakrętami i wskoczymy do beczki, ona zawsze wie gdzie zajrzeć. Każdą potyczkę z nią zaliczałem w podobnym tonie - kilkukrotny zgon przy próbach zgubienia jej, po czym pełen irytacji biegiem próbowałem dobić się jakoś do wyjścia z lokacji. Nie muszę chyba nadmieniać, że po którejś z kolei śmierci, strachu czy napięcia nie było już we mnie żadnego. Na szczęście drugi boss jest znacznie lepiej zbalansowany i unikanie go bardziej przypomina doświadczenia z jedynki.

Ponownie jak to było w części pierwszej, znajdujemy masę notatek do przeczytania. Modlitwy, fragmenty biblii, nic nie znaczące listy pomiędzy członkami sekty. Z jednej strony budujące klimat, z drugiej wydają się zbędne i nie wnoszące nic do opowiadanej historii. Poza nimi, fabuła uzupełniana jest gameplayowymi retrospekcjami z czasów szkoły, gdzie główny bohater przyjaźnił się z dziewczyną o imieniu Jessica. Większość tego typu wstawek polega jedynie na przebiegnięciu kilku korytarzy, aby aktywować jeden bądź dwa jumpscery. Bardzo słabe rozwiązanie, które niepotrzebnie wytrąca z klimatu głównej opowieści. Jest co prawda kilka fajnych rozwiązań, zwłaszcza w drugiej połówce gry, gdy w szkole również przychodzi nam uciekać przed śmiercią, ale w końcowym rozrachunku uważam ten zabieg za niepotrzebny.

Historia jest trudna do zrozumienia i wytłumaczenia. Wiele rzeczy dzieje się nie wiadomo skąd i dlaczego. Zakończenie to również jedna wielka zagadka. Tak naprawdę żeby w pełni je zrozumieć i docenić, należy wykonać konkretny research, łącznie z przeczytaniem komiksów "The Murkoff Account", wydawanych przez Red Barrels w formie pdfów w latach 2016-17 (6 numerów). Okazuje się wówczas, że nasze wyobrażenie o tym co się stało zostaje mocno zweryfikowane. Tak naprawdę Outlast II jest bardzo mocno powiązany z częścią pierwszą, a kilka ostatnich scen nabiera całkowicie nowego sensu.

Brutalność i surowość - z tego głównie zasłynął pierwszy Outlast. Pamiętne makabryczne sceny, jak odcinanie palców nożycami, czy rozcinanie genitaliów piłą tarczową robiły piorunujące wrażenie. Tutaj uświadczymy kilka podobnie szokujących i krwawych scen. Nie zdradzę o co chodzi, aby nie psuć zabawy, ale warto czekać do samego końca. Dodatkowo jako fan gatunku, zauważyłem sporo większych bądź mniejszych nawiązań do serii Silent Hill, zwłaszcza jej drugiej części. Komu przy wiosłowaniu na zamglonej tafli jeziora lub podczas kolejnych retrospekcyjnych wizji głównego bohatera włączyła się lampka nad głową, ten wie o co chodzi.

Outlast II jest solidnym sequelem, który proponuje nam więcej tego, za co gracze docenili część pierwszą. Wykorzystanie tematyki religijnej oraz półotwarte lokacje to odważne zmiany, które mogą Wam się spodobać lub nie. Dla mnie to bardzo dobra gra. Miało być krwawo, brutalnie, surowo - i tak jest. Jako całość dwójka wypada ciutkę gorzej od części pierwszej, zwłaszcza jeśli rozpatrujemy jedynkę z dodatkiem Whistleblower, ale trudno mi nie docenić wykonanej pracy, wizji artystycznej i odwagi w jej realizacji. Polecam, zwłaszcza jeśli dobrze wspominacie część pierwszą.

Oceń bloga:
11

Ocena - recenzja gry Outlast II

Atuty

  • Fabuła i motywacja głównego bohatera
  • Okultyzm jako motyw przewodni
  • Klimat sekty i obłąkania
  • Brutalność
  • Grafika i udźwiękowienie

Wady

  • Mniej straszny od pierwszej części
  • Kilka irytujących etapów
Avatar hrabia

hrabia

Udany sequel. Nowe miejsca są świetne, a okultystyczny klimat wylewa się z ekranu, ale mimo to przy pierwszej części bałem się o wiele bardziej. Jeśli pierwszy Outlast przypadł Wam do gustu, również tutaj się nie zawiedziecie.
Grałem na: PC

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper