Like a Dragon: Infinite Wealth - recenzja
Wstęp
Like a Dragon: Infinite Wealth to 9 odsłona popularnej serii stworzonej przez Ryu Ga Gotoku Studio, traktująca o honorze, zdradzie, walce o władzę i przetrwanie oraz tytułowych organizacjach Yakuzy, których rola z biegiem lat coraz bardziej traci na znaczeniu. Po doskonałej poprzedniczce z niecierpliwością wyczekiwałem na kolejną odsłonę cyklu. Poniżej postaram się przedstawić moje wrażenia po ponad 45 godzinach zabawy. Zapraszam do recenzji.
Uwaga - recenzja zawiera spoilery związane z fabułą i ważnymi dla niej postaciami. Chcąc uczciwie podejść do tematu nie sposób było nie poruszyć kilku istotnych kwestii, których pominięcie wpłynęłoby na ogólny odbiór i ocenę produkcji.
Fabuła
Akcja Like a Dragon: Infinite Wealth toczy się po wydarzeniach mających miejsce w Yakuza: Like a Dragon oraz Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name. Główny protagonista nowej serii Ichiban Kasuga otrzymuje od dawnego przełożonego informacje o miejscu pobytu swojej biologicznej matki i postanawia ją odwiedzić, by dowiedzieć się więcej o wydarzeniach, które miały miejsce w przeszłości. W tym celu udaje się do Honolulu, gdzie pozna nie tylko nowych sojuszników, ale też będzie miał okazję pokrzyżować plany pewnej charytatywnej organizacji, która nie do końca jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje.
Jednocześnie do dyspozycji dostaniemy także drugiego protagonistę - weterana serii - Kiryu Kazumę, który nie tylko wesprze Ichibana w jego misji, ale również będzie musiał stawić czoła upiorom z przeszłości i rozliczyć się ze swoich podjętych wówczas decyzji (poniżej drobny bonus - jedno z najważniejszych miejsc w historii Kiryu - z pewnością dobrze znane fanom serii ;) ).
Akcję gry obserwujemy zatem początkowo z perspektywy Ichibana, by po kilku rozdziałach podzielić wydarzenia na dwóch protagonistów mających nieco odmienne zadania do wykonania. Odwiedzimy zatem legendarne już Kamurocho, Yokohamę oraz nowe miasto - Honolulu. Przedstawiona nam tym razem fabuła jest dość ciekawa (lecz moim zdaniem zauważalnie gorsza od części pierwszej), chociaż niestety wolno się rozkręca, a finalnie jej zakończenie pozostawia trochę do życzenia w kwestii Kiryu, który powoli odchodzi już na zasłużoną emeryturę i ta gra miała być pewnego rodzaju domknięciem jego wątków. Nie zostało to jednak należycie poprowadzone i przykładowo nie byliśmy świadkami pewnej rozmowy, która wręcz prosiła się o zaprezentowanie podczas sceny końcowej. Ponadto jego znajomi i rodzina z pewnością widzieli zamieszczone w sieci materiały ukazujące go żywego, co kompletnie nie wpłynęło np. na reakcję Kaoru czy próbę skontaktowania się z nim przez Harukę (np. z pomocą Date). Zapewne usłyszymy o nim jeszcze przy okazji kolejnej części gry, ale moim zdaniem Infinite Wealth po Gaidenie było idealnym momentem na zakończenie tej pięknej i pełnej emocji historii.
Postacie
W nowej odsłonie serii twórcy postawili nie tylko na znaną z poprzedniczki ekipę, ale wprowadzili również nowe twarze. Ichibana wspierać będzie zatem Kiryu, Saeko, Nanba, Adachi, Zhao, Joongi Han i niegrywalna wcześniej Seonhee. W Honolulu z kolei napotkamy niezwykle sympatyczną Chitose i Tomizawę, który niezbyt przypadł mi do gustu swoją aparycją i sposobem wysławiania się (serię Like a Dragon przechodzę z angielskim dubbingiem). Nowi bohaterowie wnoszą lekki powiew świeżości do znanego już składu i z pewnością znajdą swoich sympatyków.
W tym momencie dochodzimy do niezbyt lubianego przeze mnie rozwiązania. Mianowicie nasza spora ekipa zostaje podzielona na dwie grupy. Jedna wyrusza z Kiryu, a druga z Ichibanem. W związku z tym możliwości tworzenia składu drużyny są bardzo mocno ograniczone (w zasadzie można stwierdzić, że drużyny są predefiniowane, zwłaszcza ekipa Ichibana, ponieważ potraktowany po macoszemu Joongi Han walczy u naszego boku zaledwie w końcowych rozdziałach przygody). To rozwiązanie ma swoje uzasadnienie fabularne, jednak mimo wszystko nie podoba mi się takie sztuczne ograniczanie graczy, biorąc pod uwagę fakt, że w poprzedniej części do naszej dyspozycji mieliśmy więcej postaci, które można było dowolnie wymieniać w zależności od potrzeb.
Ponadto w grze spotykamy ponownie kilku znanych z poprzednich części bohaterów takich jak Daigo, Majima i Saejima. Niestety wskazany "wątek" został wykonany wręcz tragicznie, a ich udział w wydarzeniach jest tak mocno symboliczny, że wręcz niepotrzebny. Spodziewałem się po twórcach czegoś bardziej znaczącego (biorąc pod uwagę pełną emocji rozmowę z całą trójką).
Oprawa wizualna
Oprawa wizualna omawianego tytułu stoi na wysokim poziomie. Zauważalny jest tutaj postęp technologiczny względem Yakuza: Like a Dragon, ale odnoszę wrażenie, że Gaiden prezentował się nieco lepiej. Wiele odwiedzanych lokacji potrafi nas oczarować (szczególnie w nocy lub podczas zachodu słońca). Oferowane mapy są spore i wypełnione atrakcjami po brzegi. Zwiedzamy zatem parki, kluby, dzielnice handlowe, plaże, wieżowce, pośredniak, domy uciech i wiele innych. Wszystko to wygląda i działa niezwykle płynnie. Brawa dla twórców za ten element.
Oprawa dźwiękowa
Aspekt ten podobnie jak w poprzedniczce to klasa sama w sobie. Otrzymujemy do dyspozycji zarówno stare (w tym moje ukochane Koi no Disco Queen oraz legendarne już Baka Mitai), jak i nowe kawałki. Wszystkie bardzo fajnie pasują do wydarzeń rozgrywających się w danym momencie na ekranie. Wielkie brawa za ponowne bardzo realistycznie oddane udźwiękowienie otoczenia. Wchodząc do galerii handlowej, czy też spacerując wieczorem po porcie lub plaży odnosimy wrażenie, że faktycznie znajdujemy się w tych miejscach. Twórcy doskonale potrafili odwzorować feeling tętniących życiem lokacji.
Gameplay
Seria Yakuza zgodnie z wieloletnią tradycją oferuje graczom całą masę aktywności pobocznych. W przerwach pomiędzy misjami wątku głównego możemy m.in. wykonać kilkadziesiąt zadań pobocznych, odwiedzić kluby z hostessami, zagrać w kasynie, spróbować szczęścia w Shogi i rzutkach, rozwozić jedzenie, zaśpiewać na karaoke, łowić ryby, czy też zagrać w klasyki na automatach. Odnoszę wrażenie, że w Infinite Wealth skumulowano najwięcej aktywności pobocznych spośród wszystkich wydanych dotychczas części serii, co jest niemałym wyczynem zasługującym na uznanie.
W tym miejscu warto wspomnieć nieco więcej o dwóch bardziej rozbudowanych minigrach. Pierwszą z nich jest wyspa Dondoko, która jest swego rodzaju symulatorem polegającym na rozbudowie infrastruktury turystycznej, sprzątaniu okolicy i pozbywaniu się niemilców, którzy uprzykrzają nam życie. Działania te zapewniają nam dodatkowe punkty atrakcyjności, które pozwalają na przyciąganie większej ilości turystów. Mnogość opcji jakie oferuje nam wyspa potrafi przytłoczyć, a zwolennicy wielogodzinnego craftowania przedmiotów i budowania będą zachwyceni. Drugą minigrą jest Liga Sujimon. To swego rodzaju forma turnieju, w którym wystawiamy trenowaną przez nas drużynę do walk z coraz to silniejszymi przeciwnikami. System pozwala nam zdobywanie kolejnych wojowników, trenowanie ich i tworzenie różnorodnych kombinacji ataków. Zdobywane podczas eksploracji przedmioty ułatwiają nam ten proces i całościowo przypomina to mocno kolekcjonerskie gry gacha.
Jednym z aspektów Yakuza: Like a Dragon, który podobał mi się najbardziej były zadania poboczne. Nie tylko były one ciekawe, ale też potrafiły wzbudzić spore emocje i zapaść na długo w pamięć (np. dziewczynka zbierająca datki na operację chorego brata). W Infinite Wealth też znajdziemy kilka tego typu zadań (np. chłopaka sprzedającego lemoniadę, który chce uzbierać pieniądze na prezent pożegnalny dla ważnej w jego życiu osoby), ale niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wiele z nich jest po prostu nudnych i nie trzymają poziomu poprzedniczki. Odnoszę wrażenie, że twórcy chcieli za wszelką cenę wypchać tytuł zawartością po brzegi, co niekoniecznie poszło w parze jakością.
Na szczęście nie pozbyto się znanego z poprzedniej części wszechobecnego humoru. Wykonywane ataki specjalne, przywoływani do pomocy towarzysze, zachowania postaci podczas wykonywania zadań i rozmów - wszystko to nadal przeładowane jest gagami i potrafi przyprawić o bolący ze śmiechu brzuch.
Tym razem miejscem spotkań i bazą wypadową ponownie stanie się bar Survival oraz nowy bar Revolve na Hawajach. W tych miejsach możemy rozmawiać z naszymi towarzyszami, poznając lepiej ich osobowość i historię oraz rozwijać więzi, które przekładają się na dodatkowe bonusy w czasie potyczek. Warto też wspomnieć, że poznawane podczas tych rozmów historie są często kontynuacją wątków znanych z poprzedniczki dlatego też nie polecam grać w ten tytuł bez znajomości części pierwszej.
Gra posiada również tryb New Game+ zawierający nowe wyzwania, bardzo silnych ukrytych przeciwników i nowe znajdźki. Sam jednakże z niego nie korzystałem. Ponadto należy wspomnieć, że w Infinite Wealth za dostęp do tego trybu trzeba dodatkowo zapłacić. Wstydź się Sega!
Mapa lokacji ponownie oferuję masę miejscówek, znajdziek, zadań i bonusów. Poruszamy się po niej pieszo, za pomocą nowej elektrycznej hulajnogi (musimy ładować ją w wyznaczonych strefach) a z czasem gdy się wzbogacimy i odblokujemy odpowiednie miejsca, zaczniemy korzystać z taksówek. W tym miejscu ważna kwestia - gdy zobaczymy na mapie nowy postój taksówek, trzeba go aktywować ręcznie bo inaczej będziemy zmuszeni biegać na piechotę. Przydatną opcją jest tutaj ponownie wskazywanie celów na mapie.
Jeszcze jednym fajnym gadżetem oddanym nam do dyspozycji jest smartfon, który pozwala na odsłuchiwanie ulubionych utworów, robienie sobie selfie z drużyną, kolekcjonowanie zdjęć z wyznaczonych w zadaniach miejsc, czy też odbieranie wiadomości od różnych postaci.
System walki
Od lat jestem wielkim fanem turówek i z otwartymi ramionami przywitałem nowy system (Live Command RPG) zaimplementowany w Yakuza: Like a Dragon. Sprawiał on wiele satysfakcji, a dzięki sprytnie dodanym elementom takim jak np. większe obrażenia zadawane powalonym przeciwnikom lub blokowanie ataków w odpowiednim momencie, zyskiwał sporo na dynamice. Nasi bohaterowie do dyspozycji otrzymali ponownie ataki zwykłe, specjalne, przedmioty leczące i ofensywne, przyzywanych pomocników, blokowanie i unikanie obrażeń. Ponadto jeżeli postać napotka jakiś przedmiot na drodze do przeciwnika, może użyć go zadania większonych obrażeń. Dodatkowo w tej części system wzbogacono o możliwość poruszania się po określonym obszarze w celu odpowiedniego wycelowania naszych umiejętności, ataki przy wsparciu towarzyszy zależne od poziomu relacji jakie z nimi utrzymujemy, ataki grupowe dostępne po naładowaniu paska Infinite, czy też możliwość wykorzystania otoczenia np. ścian do sprawniejszego radzenia sobie z oponentami. Jedynym minusem jest tutaj fakt, że po wycelowaniu umiejętnością w przeciwników, nie mamy już możliwości dokonania korekty, a przeciwnicy potrafią zejść z linii ciosu w trakcie animacji, co mocno irytuje gdy chcemy wyprowadzić atak obszarowy. Reasumując uznaję ten system za coś niesamowitego i gratuluję twórcom udanego przeobrażenia całkiem statycznych potyczek w coś bardzo dynamicznego i przyjemnego. Taki pomysł jest o wiele lepszy niż próby zadowolenia wszystkich dziwnymi hybrydami pokroju Final Fantasy VII Remake/Rebirth.
Kolejny istotny aspekt walki to ponownie klasy bohaterów (z ang. Jobs), które możemy przypisać członom drużyny. Każda ma predefiniowany zestaw statystyk, który powoduje, że jest dobra w czymś konkretnym (np. Saeko jest świetnym healerem, a Namba magiem ofensywnym). Specjalizacje możemy tym razem zmieniać w biurze turystycznym Alo-Happy Tours po zapłaceniu odpowiedniej kwoty pieniędzy i uzyskaniu właściwego poziomu statystyk osobowości (np. charyzmy, pasji, stylu, czy intelektu). Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że możliwość zmiany klasy odblokowuje się dopiero w 5 rozdziale przygody, a niektóre z nich (np. Samuraj czy Kunoichi) wymagają tak wysokiego poziomu cech osobowości, że dostęp do nich otrzymujemy znacznie później, co niezbyt mi się podobało. Każda profesja używa innego rodzaju broni. Te (oraz zbroje i akcesoria) możemy ulepszać w specjalnym sklepie zbierając różne materiały podczas ekploracji mapy i w lochach, które są też dobrym miejscem do treningu. Na szczęście tym razem nie jesteśmy zmuszeni do tak ostrego grindu jak w pewnych dwóch momentach fabularnych poprzedniej odsłony. Owszem co jakiś czas trzeba nieco wzmocnić naszą drużynę, ale nie jest to aż tak czasochłonne. Nie mogłem również narzekać na brak pieniędzy. Rozgrywkę ukończyłem w okolicach 48-50 poziomu doświadczenia i nie miałem żadnych problemów z finałowymi przeciwnikami.
Podsumowanie
Like a Dragon: Infinite Wealth to interesująca i satysfakcjonująca gra jRPG, którą doceni wielu zwolenników tego gatunku i fanów serii. Stanowi ona godną kontynuację poprzedniczki, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że wątek fabularny jest słabszy i wolniej się rozkręca, a zakończenie przynosi pewien niedosyt. Do tego poszerzona ekipa bohaterów z jednej strony oferuje więcej, ale z drugiej jej podział na 2 protagonistów mocno ogranicza nam wybór składu każdej z drużyn. Oprawa audiowizualna ponownie stoi na bardzo wysokim poziomie, ilość aktywności pobocznych przyprawia o zawrót głowy, a system walki jest piekielnie satysfakcjonujący i przyjemny. W rezultacie spędziłem z tym tytułem ponad 45 godzin, które uważam za bardzo dobrze wykorzystane i czekam z niecierpliwością na kolejną grę w tym uniwersum.