Przegląd Eroge #38 Brave Alchemist Colette - erotyczny Atelier i Mage Kanade's Futanari Dungeon Quest [+18]
Słowem wstępu, witam was w kolejnym przeglądzie gier z gatunku eroge. Tekst jest przeznaczony dla oczu osób, które ukończyły 18 rok życia.
Tytuł: Brave Alchemist Colette
Wydawca: Kagura Games
Producent: Acerola
Gdzie kupić: GOG, Kagura Games, Steam
Notka: Steam wymaga patcha ze strony wydawcy, aby odblokować zawartość 18+
Wstęp:
I tak oto, znowu prezentuję wam produkcję wydawaną przez Kagura Games, jest to jeden z tych tytułów, których wcześniej omawianie omijałem. W każdym razie, jak zawsze z tym wydawcą, jest to gra zrobiona w Wolf RPG czyli programie "RPG Makero podobnym", a do tego jest to produkcja od twórców Treasue Hunter Claire, którą to omawiałem jakiś czas temu na łamach tej wspaniałej serii blogów.
Fabuła:
W grze przyjdzie nam wcielić się w, jak to nazwa sugeruje, pewną dzielną kobietę o imieniu Colette, jednakże muszę was ostrzeć, bo tytuł kłamie... Nasza piękna bohaterka nie jest żadną nędzną alchemiczką, ale czymś znacznie potęzniejszym. Colette, to alcumistka, która to używa spermy, do tworzenia najróżniejszych przedmiotów, od magicznych artefaktów po lek na kaszel (z afrodyzjakiem w pakiecie). Młoda dama jednak dopiero zaczyna w swoim fachu i posiadaj jedynie wiedzę czysto teoretyczną o tym, jak to wszystko powinno wyglądać. Całe szczęście Priscilla, jej nauczycielka, która już w tym wszystkim jest niezwykle zaprawiona, z poświęceniem uczy swą uczennicę tajnik tej ciężkiej sztuki.
Tak więc pierwsze chwile gry, rozpoczynają się od przedstawienia typowej lekcji tego rzemiosła. Tak więc Priscilla wychodowała sobie penisa i pokazała Colette z czym się to wszystko je. Tak, gra rozpoczyna się od gorącej, lezbijskiej sceny seksu między cycatą (lub też nie, bo mamy dwa rozmiary do wyboru) młodą damą i jej nauczycielką, które nie tylko jest futanari z wielkim członkiem, ale także małą loli.
Po tej produkcji nie ma co spodziewać się rozbudowanej fabuły. Po chwili rozkoszy, niekoniecznie obustronnej, trafiamy do miasta, gdzie to Colette będzie teraz żyć sama, a jednocześnie dalej szkolić się w alcumii, tym razej na własną ręką, pomagając przy tym mieszkańcom miasta. Fabuła, to tutaj trochę takie tło, niby coś się dzieje, są jacyś lordowie demonów czy coś, ale gra się na tym nie skupia. To trochę, jak seria Atelier (grałem tylko w Ryza), ale z masą scenek erotycznych.
Gameplay:
Rozgrywka przybiera formę bardzo podobną do wcześniej omawianego Treasure Hunter Claire (i to mocno, dlatego parę aspektów pominę, bo już je omawiałem w blogu o tamtej grze) i na dobrą sprawę, Colette, to taki trochę reskin tej gry z innymi postaciami. Nawet lokacje są do siebie bardzo podobne, a także i same scenki erotyczne, ale znalazło się tu też miejsce na parę mniejszych urozmaiceń np. w postaci czegoś na wzór gry planszowej.
Czyli w skrócie, to dosyć typowy jRPG, gdzie zbieramy zadania poboczne do wykonania, no i cóż, robimy je. Przynieś, podaj, pozamiataj, a czasem nawet napraw dach. Oczywiście, wszystko to mocno ociekające erotyką, gdzie questy chyba zawsze kończą się erotyczną scenką (gdzie można wiele z nich pominąć i przejść grę jako dziewica). Do tego mamy sporo ubrań do ubrania, i wpływają one na wygląd pewnej części scen, do innych są zaś wymagane, abyśmy w ogóle mogli te zadania przyjąć. Postać ma tu statystyki, które są wymagane do robienia zadań, np. Colette nie podejmie się pewnych czynności, gdy jest odpowiednio napalona, ani nie ubierze się zbyt wyzywająco, gdy nie jest bezwstydnicą.
Największa różnica względem innych gier Acerola, to prosty system craftingu czyli alcumii (jak to przetłumaczyć na polski? Alspermia?). Można się chyba domyślić, co jest jego głównym elementem. Otóż, w różnych okolicznościach, w ręce naszej zdolnej Colette wpaść może wiele różnego rodzaju spermy, bo tu trzeba mieć na uwadze, że różne przedmioty wytworzymy przy pomocy płynów od innego gatunku. Ludzie, potwory, insekty, zwierzęta i coś tam jeszcze, oczywiście chyba wiadomo, jak ten cenny materiał powstaje. Czyli tak, w grze dostaniemy trochę ejakulatu, dzięki, oczywiście, stosunkom płciowym z męskimi przedstawicielami różnych gatunków. W mieście, mamy dostęp do sporej gamy ludzi, a także potworów, jak furrasy, szlamy i inne szkaradztwa. Tu już od początku Colette może zaproponować im uczciwą wymianę, oni dostają ją, ona dostaje ich cenny płyn. No i oczywiście poza tym smacznym napojem, zbierać będziemy musieli różne chwasty, minerały i takie tam. Wypada to z przeciwników lub zebrać możemy takie z ziemi, wiecie, standard jRPG.
Teraz trochę zagłębię się w system walki, bo pojedynki też są sposobem na zdobywanie tego minerału. Otóż, oczywiście, Colette, jak i jej towarzyszki (towarzysze już nie, cóż za seksizm) mogą zostać zgwałcone podczas walki, i jeżeli dojdzie, to dostaniemy troszkę płynu zawierającego plemniki. Nasze zdolne panie, posiadają tu też wspaniałe umiejętności, które w czasie walki pozwalają im no, zrobić dobrze przeciwnikom. Da nam to trochę nasienia, jak i sprawi, że na jakiś czas będą oni niezdolni do ruchu.
No i nie wspomniałem o samym systemie alchemicznym... Powód jest prosty, nie ma zbytnio o czym mówić. W naszym domostwie mamy kocioł i tam możemy wytwarzać rzeczy, generalnie to mamy listę przedmiotów i podane wymagane rzeczy, do ich stworzenia. Mamy te przedmioty, to tworzymy przedmiot, niestety nie ma tu nic bardziej zaawansowanego, jak to było w serii Atelier (grałem tylko w Ryza, przypominam).
Postacie:
W grze przyjdzie nam poznać parę całkiem ciekawych osobistości, gdzie to każda z nich ma swoją własną linię fabularną. Wiadomo, jakie sceny nas w nich czekają. Zdaje się jednak, że na coś więcej z panami, przyjdzie nam poczekać. Podoba wam się ta słodka osóbka powyżej? Uważajcie, pod jego spódniczką coś się kryje.
Myślę, że warto wspomnieć, że nasi towarzysze też mają parę strojów, które to mogą przywdziać, a także specjalne zadania, dostępne w mieście, kiedy to się na nich przełączymy. Bo tu jest fajna sprawa, każdym z towarzyszy możemy posterować i nawet NPC będą na nich inaczej reagować, nie tylko samym faktem, że nimi gramy, ale i ubiorem. Zwłaszcza, jeżeli zaufają nam tak bardzo, że będą skłonne się dla nas rozebrać (panowie nie mają takiej opcji).
A odnośnie samych scen erotycznych, nie mam wiele do powiedzenia, pomimo, że motyw przewodni to alchemia, to nie spodziewajcie się tutaj zbyt wiele więcej niż typowe hentajowe sceny. No, może was jedynie zdziwić, że nie wszystko tutaj, to gwałt (niespotykane). Była taka fajna scena, która wymagała stworzenia magicznej obroży, która dawała jakiemuś gościowi pełną kontrolę nad Colette i zmusił ją do występu w klubie, to było ciekawe.
Koniec:
Z gier Acerola mam jeszcze parę pozycji, ale szybko chyba o nich nic nie opowiem.
Tytuł: Mage Kanade's Futanari Dungeon Quest
Wydawca: Dieselmine
Producent: Dieselmine
Gdzie kupić: Steam. JastUSA <- gra ma treści 18+ w wersji Steam od początku, ale z pewnych powodów pełna zawartość jest dostępna tylko w patchu dostępnym na twitterze twórców
Wstęp:
Dieselmine, to bardzo ciekawy twórca, a raczej tak mi się wydaje, bo to ich jedyna produkcja z jaką to się zapoznałem. Zacznę od tego, że gra jest wyjątkowo droga, zwłaszcza, jak na zawartość którą oferuje, ale na takie poświęcenia, jestem gotów (mam grę od kolegi, dzięki P*****e <- jak ocenzuruję jego imię, to wygląda zabawnie).
Fabuła:
Gra opowiada o naprawdę potwornych rzeczach.
Młoda mag, tytułowa Kanade trafia do przeklętego zamczyska i spotyka tam prawdziwą potworność.
Loli! Która do tego jest sukubem! Kto by chciał spotkać coś tak potwornego?
(😭😭😭) I jak szybko się okazuje, ta seksowna istota posiada potworną moc, w mgnieniu oka rzuca na Kanade potężną klątwę, która zmienia jej ciało nie do poznania!... To znaczy, wyrasta jej wielki fallus, który to zawsze jest gotów do działania.
Reszta fabuły jest prosta, idziemy przed siebie i staramy się nie umrzeć ze zbyt nadmiernej ilości ejakulacji. Bo tak, każda pułapka, każdy przeciwnik, nie atakuje Kanade jak w tych głupich i brutalnych grach, tylko stara się zrobić jej nowo nabytej części ciała dobrze.
Gameplay:
Rozgrywka jest słaba, ale niewiele brakowało, aby była choć trochę bardziej angażująca. Zacznijmy od tego, że gra to w sumie typowa gra akcji, wiecie chodzimy sobie, możemy unikać ataków przy pomocy przewrotu, a także atakować magią. No i właśnie to ostatnie sprawia, że ten prosty system mi się nie podobał. Kanade jest magiem, więc atakuje magią, w tym przypadku przyzywa magiczny pocisk. Czyli co robi, jak myślicie? Ciska nim z odległości we wroga? Nie, przyzywa go sobie pod nogi, czyli na dobrą sprawę atakuje w zwarciu, z bliska. Nie wiem jak to opisać, ale walka właśnie przez to wydała mi się trochę dziwna. Wolałbym, aby atakowała mieczem czy coś albo właśnie atakowała dystansowo, no ale ok.
Do tego w grze są całkiem nieźle zaprojektowani bossowie, przerażające pułapki, jak afrodyzjakowy gaz czy... ten, ściana z cycków, potworność, kto chciałby zostać zgnieciony przez coś takiego? Przeciwnicy, to też niezwykle ciekawe indywidua. Mamy latające ręce, które bardzo dobrze pocierają magiczne różdżki, latające cycki i wiele więcej. Walka z nimi to utrapienie, ale przynajmniej jest na co popatrzeć.
Aspekty erotyczne:
Gameplay może i ssie, ale za to pod względem erotycznym, to już najwyższa półka produkcji z futanari (to też jedyna gra o futanari w jaką grałem). Powiem tak, nie jestem gejem, ale jest coś wyjątkowego w tym, jak zanimowane zostało tutaj nowo nabyte męskie przyrodzenie żeńskiej protagonistki. To jak drga po ejakulacji, jak jest pocierany czy w inny sposób maltretowany, to coś... wyjątkowego. Animacje po prostu pierwsza klasa. Dostajemy je, kiedy "dostajemy obrażenia", a zaś gdy uda nam się umrzeć, a raczej przegrać, bo jako tako postać tu nie umiera, dostajemy kilka wyborów, dostępnych w zależności od tego kto i kiedy nas "uśmiercił".
Po wybraniu "zakończenia" dostajemy inną scenkę, tu niestety zamiast pięknych animacji, dostajemy dosyć przeciętne statyczne obrazki. Te już mi się niezbyt podobały. W każdym razie, gra jest krótka, całą zawartość można odblokować w jakieś 3h, to mało, zwłaszcza jak za cenę prawie 115zł na Steam (na Jast jest o połowę taniej), ale dla fanów futanari będzie jak znalazł.
W każdym razie, wracając do samych animacji "atakujących nas wrogów", to jest tu dosyć różnorodnie. Są rzeczy przyziemne, jak "boob job" robiony przez latające piersi, ale też jakieś dziwny laser wystrzeliwany prosto w członka czy oczywiście różne potwory, które to przybierają kształt pięknych kobiet. Grzyby, drzewa, wróżki czy szlamy, jest w czym wybierać. Do tego, w każdej lokacji dostajemy inny kostium, w jednym nawet zmienią nas w małpę. Cudo.
Niestety jednak, jestem ograniczony odnośnie tego, jakie obrazki mogę z tej gry tu pokazać. Mam nadzieję, że taka cenzura wystarczyła.
Kącik zboczeń:
Ten tekst ma już ponad 1600 słów, całkiem sporo. W każdym razie, jest majówka, znaczy zbliża się, wykorzystuję okazję i wziąłem sobie mały urlop. Chciałbym podczas jego trwania pokończyć parę gier, które zacząłem, ale przede wszystkim wziąć się za moje zaległości mangowe, light novelowe i przede wszystkim Personę 5. Grałem jeszcze niedawno w Granblue Fantasy: Relink, fajna gra, choć fabuła krótka. Zrobiłem finałowy rozdział i niespodzianka, fabuła trwa dalej, a właściwie gra każe nam zrobić wiele kopiuj + wklej misji, jak walka z reskinami bossów i takie tam, aby to dostać prawdziwe zakończenie. Tu się srogo zawiodłem, choć pewnie jakoś już te misje porobię i grę skończę. To mój pierwszy kontakt z serią i w sumie chyba spróbuję innych gier lub anime, bo wydaje mi się to całkiem spoko.
I teraz już zbliżam się do 1800 słów, jak ten czas leci. W każdym razie żegnam, do zobaczenia, a raczej przeczytania, a raczej nie wiem. Narazka.