Kena: Bridge of Spirits (PC) - Recenzja. Nic w przyrodzie nie ginie
Gracze powinni być zadowoleni ze września. W tym miesiącu dostaliśmy m.in. Deathloop, Lost Judgment czy Life is Strange: True Colors. Oprócz gier AAA wyszło też jeszcze wiele perełek. Do tej listy możemy zaliczyć pierwszą grę od Ember Lab, która was zaczaruje. Zapraszam do recenzji gry [gra]Kena: Bridge of Spirits[/gra].
Czas czytania: 12 min.
Gra dostępna na: PC, PS4, PS5
Główną bohaterką gry jest tytułowa Kena, duchowa przewodniczka. Jej zadaniem jest pomóc duchom w podróży przez świat śmiertelników do ziemi duchów. Niestety niektóre dusze zostają zatrute. W tym przypadku trzeba poznać jego przeszłość i zdobyć przedmioty związane z tą duszą, by później zawalczyć o jego spokój.
Podczas patrolowania jednej z jaskiń protagonistka spotyka innego duchowego przewodnika, który jak się okazuje, też jest zatruty. Konsekwencje tego będą straszne; las zaczyna umierać, więc Kena musi jak najszybciej go znaleźć i powstrzymać przed katastrofą. Pomoc znajduje w opuszczonej wiosce, w której spotyka dwóch chłopców. Pomogą oni jej, lecz musi na początku pomóc im. Jej zadaniem będzie albowiem znalezienie ich najstarszego brata, Toro.
I tak zaczyna się wielka podróż Keny, która zmieni losy świata. Po drodze spotka zatrute dusze, które będzie musiała wyzwolić. Na szczęście nie będzie sama; pomogą jej albowiem małe, czarne stworki zwane Rot'ami. Mimo że te tajemnicze istoty wyglądają słodko, to są bardzo przydatnymi towarzyszami, którzy w walce są wręcz niezbędni. Kim lub czym są tak naprawdę te małe potworki?
Na to pytanie nie odpowiem (ale gra już tak), gdyż zalicza się to do spoileru ;). Jeśli ktoś jest fanem dobrej fabuły, to śmiało może zagrać w Kenę, na pewno nie rozczaruje się. Historia, która została tutaj opowiedziana intryguje gracza do samego końca. Parę razy twórcy zaskoczyli mnie opowieścią, a to przez niektóre wątki, które są naprawdę dobrze napisane. Muszę przyznać, że raz nawet płakałam ze wzruszenia, co jest naprawdę niezwykłe, gdyż w grach rzadko tam mam. A jednak, produkcja zawiera wzruszających momentów, ale też ma parę śmiesznych scen (lecz jednak mało tutaj humoru). Niestety muszę poinformować, że gra nie zawiera języka polskiego, lecz twórcy ciągle mówią, że w przyszłości rozwiną produkcję o kilka nowych języków, w tym pewnie nasz.
Ogólnie to w Kenie nie skupimy się na samej głównej, lecz na postaciach drugoplanowych, czyli na zatrutych duszach. Myślę, że to dobry, ale też zły ruch. Dobry, bo właśnie z duchami spędzamy najwięcej czasu, więc wypadałoby ich dobrze napisać (co się na szczęście udało). A jednak też jest to zły, gdyż przecież Kena to główna bohaterka, tak? Momentami historia skupi się na niej, lecz jest tego zdecydowanie za mało. A szkoda, bo protagonistka ma w sobie wiele ciekawych wątków, które mam nadzieję, że zostaną rozwinięte w kolejnej części (o ile taka rzeczywiście powstanie).
Jestem zadowolona, że gra zawiera naprawdę dobre zakończenie. Pomijając już ostatecznego bossa, który jest świetny, to jest to naprawdę rewelacyjnie zrobiona końcówka. Wszystko co chcieliśmy wiedzieć, to zostaje wyjaśnione (oczywiście oprócz relacji przeszłości Keny). Naprawdę mam nadzieję, że będzie kolejna część, gdyż przedstawiony nam świat jest ciekawy, a sama protagonistka ma jeszcze wiele przygód do przeżycia.
Czas napisać o chyba najważniejszym elemencie gry, czyli o gameplay'u. Na początku może wydawać się, że Kena ma taki ,,zwykły" system walki. Wiecie, lekki i ciężki atak, strzelanie z łuku, uniki oraz jakieś dodatkowe moce/umiejętności, które później można ulepszyć. I przyznaje, że tak jest. Jednak jest on zrobiony, że nie czujemy znużenia ani razu. Tak jak pisałam przed chwilą, mamy specjalne moce, które ułatwiają nam walkę z przeciwnikami. Możemy robić m.in ,,atak młotem", specjalne strzały czy rzucać duże bomby. Aby takie ataki wykonać, będziemy musieli mieć zapełniony pasek zwany Atakiem Rota (mówiłam, że są bardzo pomocne). Na początku będziemy będziemy mieli tylko 1 taki slot, lecz po zebraniu pewnej ilości stworków odblokujemy kolejne Ataki Rota. Gdy o takich rzeczach jak laska czy łuk nie muszę pisać, to warto wspomnieć o tarczy, która ma ciekawe funkcje. Oprócz oczywiście bronienia gracza przed atakami, umiejętność ta pozwala także na parowanie ciosów przeciwników; trzeba po prostu użyć tarczy dokładnie przed uderzeniem. W późniejszej fazie gry tarcza dostanie kolejną funkcję, lecz nie chcę psuć zabawy w poznawaniu nowych umiejętności. Niby proste, ale daje wiele radości i satysfakcji.
Jednakże same walki nie są już takie proste. Nie spodziewałam się, że będą one aż tak wymagające. Na początku nie będzie problemu z wrogami, lecz w późniejszej fazie gry będzie coraz więcej ich rodzajów (co jest oczywiście na plus), a najgorsze jest to, że są oni coraz silniejsi i szybcy, co znacznie utrudnia potyczki z nimi. Jednak to nie oni nie stanowią kłopotów, a bossowie. Na początku myślałam, że to ja jestem po prostu słaba, lecz jednak okazało, że inni też mają z nimi większy lub mniejszy problem ;). Bardzo podoba mi się to, że każdy z nich jest inny; różnorodny wygląd oraz na każdego trzeba inną taktykę, a co najlepsze, są oni rewelacyjnie zrobieni! Choć niektórzy przypominają mi bossów z Remnant: From the Ashes (nawet czasami obie mają podobne scenerie), to są oryginalnie zrobieni.
Jako że Bridge of Spirits to gra z pół-otwartym świat, można spodziewać się aktywności pobocznych. Niestety nie są to misje poboczne z fabułą, a znajdźki i ukryte skarby. Znajdźki to po prostu są czapeczki dla naszych małych towarzyszy, które później na początku znajdujemy, a później kupujemy w specjalnym sklepie. Aby je kupić, to trzeba na początku zdobyć kryształki, które zdobywamy m.in w ukrytych właśnie skarbach, kamieniach czy w lampach. Oprócz tego mamy jeszcze duchowe wiadomości, dzięki którym odblokowujemy nowe tereny. Jednym najlepszym powodem, by zwiedzać poboczne ścieżki są albowiem miejsca do medytacji, którym możemy zwiększyć swój pasek żywotności (co jest bardzo ważne, gdyż niektóre ataki przeciwników są naprawdę mocne). Warto też pochwalić twórców za różnorodność poziomów. W każdym nowym miejscem spotkamy się nie tylko z zupełnie innymi wrogami i aktywnościami, ale też z innymi widokami, które są przepiękne.
Zapewne każdy z nas, gdy pierwszy raz zobaczył zwiastun Keny, to zachwycał się grafiką, która wyglądała wręcz bajecznie. Na szczęście produkcja nie spotkała się z downgrade'm. Gdy grałam, to się bałam, że komputer wybuchnie. Pewnie wielu z was się dziwi, jak debiutancka gra może aż tak dobrze wyglądać. Okazuje się albowiem, że twórcy współpracowali ze Sparx Animation Studios, które wcześniej pomagało tworzyć takie produkcje jak Minionki, niektóre filmy Transformers czy nawet Czarną Panterę. Wracając jednak do oprawy graficznej, to moim zdaniem jest jedną z najładniejszych produkcji, jakie miałam w okazje zagrać. Ogólnie to najlepiej wychodzą oczywiście światła i cienie, lecz też mimika twarzy. Grafika wygląda wręcz obłędnie nawet na niskich ustawieniach (sprawdzałam jak wygląda gra na każdych ustawieniach)
Jednak co może być lepsze niż wspaniała grafika? Fenomenalna muzyka! Naprawdę, ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie, co jest bardzo zadziwiające, gdyż jest to debiut muzyczny. Kompozytorem jest Jason Gallaty. Dzięki utworom możemy poczuć się, jakbyśmy naprawdę tam byli. To muzyka tak naprawdę daje grze niepowtarzalnego klimatu, do które chce się wracać! Większość utworów przypomina grane są chyba się Indiańskie instrumenty, co idealnie pasuje do chociażby takich poziomów jak główna wioska czy zapomniany las. Najlepsze jest to, że gdy dochodzimy do miejsc chińskimi/japońskimi budynki, to nagle wchodzi flet, czyli instrument często używany w pieśniach tych państw. Wiem, że wracała do tej produkcji dla samej muzyki!
Voice Acting to kolejna zaleta gry. Bardzo przyjemnie słucha się chociażby głównej bohaterki. Prawie każdy ma dobrze dobrany głos. No właśnie, prawie. Największe pretensje mam do głównego antagonisty gry, czyli do Toshi'ego. Bardzo nie podoba mi się jego akcent; myślę, że powinien być inny głos. Ale tak ogólnie, to twórcy spisali się z aktorami głosowymi.
Warto wspomnieć o tym, że podczas przechodzenia nie spotkałam się z żadnym bugiem, nawet takim małym. O optymalizacji też nie można powiedzieć nic złego. Gra dobrze chodzi nawet na słabszych komputerach, co jest osiągnięciem patrząc na oprawę wizualną.
Czy Kena to jedna z najlepszych gier 2021 roku? Tak, gdyż jest to bardzo wciągająca i przyjemna produkcją z ciekawą fabułą i magiczną warstwą audio-wizualną. Komu polecam najbardziej? Waszym dzieciom, bo gra bawi i uczy oraz przypomina stare platformówki typu Rayman czy Kangurek Kao (oraz też Tomb Raidera). Kolejna perełka roku, 2021 jest naprawdę świetny dla graczy!