The Quiet Man (PC) - Mini-Recenzja. Martwa cisza
Pierwsza zapowiedź wyglądała wielce ciekawie, lecz z każdym kolejnym było coraz gorzej. I niestety stało się to, co niektórzy przypuszczali. Mówię tu oczywiście o grze [gra]The Quiet Man[/gra], którą chciałabym dzisiaj zrecenzować. Zapraszam do recenzji produkcji, która jest jednym z najgorszych tytułów, jakie miałam okazję zagrać.
Czas czytania: 7 min.
Gra dostępna na: PC, PS4
Głównym bohaterem jest Dane, który jest głuchy. Chłopak zmaga się z traumą po tym, jak jego bliska osoba została zamordowana. Z tego powodu próbuje się zemścić na gangach, które były w to zamieszane. Poza tą czynnością, protagonista pracuje dla Taye'a, swojego bliskiego przyjaciela.
Pewnego dnia dostaje zlecenie ochrony piosenkarki, która wystąpi w pobliskim klubie nocnym. Tylko dlaczego mało znana artystka potrzebuje stałego czuwania nad nią? Okazuje się, że ostatnimi dniami ona i Taye dostają anonimowe groźby, w których morderca grozi śmiercią. Jego znakiem rozpoznawczym jest maska kruka.
Głównym celem protagonisty będzie nie tylko powstrzymanie mordercy i poznanie jego tożsamości, lecz też pogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby. Nie wie on jednak, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się to wydawać. Z czasem wszystko będzie się układało w całość, a prawda będzie bolesna dla wszystkich.
Dla większości gier filmowych fabuła odgrywa główną rolę, ale nie tutaj, lecz o tym trochę później. Historia opowiedziana w grze kompletnie mnie rozczarowała (pomijając kompletnie to, że nie wiedziałam co mówią...). Początek jest dobry, lecz później robi się coraz gorzej. Opowieść nudzi, a postacie (prócz jednej - detektyw jest interesujący) są słabo napisani i w ogóle nie gadają, co szkodzi produkcji, a nie pomaga (naprawdę, bez dialogów ta gra jest pusta). Wisienką na torcie jest albowiem zakończenie, które jest... niedokończone. Dodali je dopiero w aktualizacji.
Postać jest głucha, więc kompletny brak dźwięku może być wytłumaczalny, lecz tak niestety nie jest. Hellblade było świetnym doświadczeniem growym, dzięki któremu mogliśmy się poczuć jak osoba chora na schizofrenię. W Quite Men nie poczujemy się jak osoba głucha. Brak dźwięku nie wystarczy, nie wiem co twórcy sobie myśleli. Ciekawe, czy skontaktowali się z ekspertami. Pewnie nie. Wracając do tematu, brak audio bardziej szkodzi niż pomaga grze. Jest to bardzo dziwne doświadczenie, gdyż tak samo jak bohater, będziemy musieli odczytywać z ruchu warg. Problem jest jeden: w przeciwieństwie do protagonisty, gracz nie jest w tym tak dobry jak on (możemy pominąć to, że ogólnie postacie bardzo dziwnie mówią, co bardzo utrudnia czytanie z ruchu warg?).
Dla wielu z was mam jednak bardzo dobrą wiadomość: tydzień po premierze gra dostała aktualizacje pt. ,,Answered", która dodaje nie tylko pełny dźwięk i dialogi, ale też zakończenie! Decyzja ta swoje plusy i minusy: nareszcie możemy dowiedzieć się nie tylko o co naprawdę chodziło i poznać prawdziwe zamiary bohaterów, lecz też odkrywamy jak słabo została napisana opowieść. Dialogi są sztuczne, a niektóre wątki zostały rozwiązane w głupi sposób. Jedyny plus historii to końcowy zwrot akcji, którego się nie spodziewałam przy pierwszym podejściu (choć nie sposób się dziwić, gdyż nie słyszałam bohaterów). Jest jednak jedno ale: jest to dostępne dopiero w NG+, więc trzeba na początku ukończyć grę, by odblokować tryb Answered.
Chciałabym skrytykować także podejście twórców do swojej produkcji. Dowiedziałam się, że brak audio wynikało... z błędu. Tak, dobrze myślicie, twórcy mieli małe problemy z dźwiękiem, więc zdecydowali, że wypuszczą grę bez niego. I chyba przez złe oceny, zdecydowali, że jednak warto dać te audio. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego nie dali już całego zakończenia za pierwszym razem? Mam przechodzić kolejne 3 godziny, by zobaczyć parę dodatkowych scen (nie warto, naprawdę)?
Jeśli nie fabuła, to myślałam że jednak to gameplay będzie dopieszczony. Niestety tak nie jest. Jest to prostu Beat 'em Up. Nie jest to jeden z lepszych przedstawicieli tego gatunku, gdyż system walki jest nudny, prosty i drętwy. Dla mnie jest bardzo szokujące, bo lubię gry tego typu. Nie wiedziałam, że nawalanie się może być tak monotonne. Myślę że to wina ilości walk. Jest ich za dużo, a co najgorsze, przeciwników jest mnóstwo i są tylko dwa typy oponentów. Natomiast gdy giniemy, to za każdym razem musimy oglądać ten sam kilkusekundowy filmik (w paru momentach często ginęłam, więc było to dla mnie wkurzające). Dało się to zrobić o wiele lepiej.
Oprawa graficzna to ciekawa sprawa. Choć przez wielu Quiet Man nazywane jest grą filmową, to jednak takich scen pojawi się mało. W większości czasu zobaczymy grafikę 3D. I jest to kolejny element, które mnie zaskoczył (oczywiście na niekorzyść gry). Jako że wydawcą jest Square Enix, to spodziewałam się oprawy graficznej wyróżniającej się wysoką jakością. Jest kompletnie na odwrót: gdy jeszcze oświetlenie i mimika można pochwalić, to reszta wygląda wręcz jak z ery PS3. Do tego jeszcze animacje postaci, które są drewniane.
To może chociaż muzyka się udała? Dostajemy ją dopiero za drugim razem, więc pewnie jest co najmniej dobra, prawda? Przecież musi być jakaś nagroda za kolejne przechodzenie! Niestety ścieżka dźwiękowa to kolejna wada. Muszę tu jednak wyróżnić końcową piosenkę, która jest wyśmienita! Stwierdzę nawet, że jest o wiele lepsza niż sama gra. Muzyka do tej produkcji składa się z tej piosenki i... jakiś trzech podobnych do siebie utworów. Jestem kompletnie rozczarowana tą wiadomością.
The Quiet Man mogę nazwać wielkim rozczarowaniem. Na zwiastunach wygląda bardzo ciekawie, lecz tak naprawdę jest to słaba produkcja, którą... na długo zapamiętam. Nie wiem, dla mnie to zwykły crap, ale ma w coś sobie, co jest niezapomniane; może to przez tą końcową piosenkę, którą mam zapisaną w swojej playliście? A może to przez piękną piosenkarkę, która była jedynym powodem, dla którego kupiłam ten tytuł? Tego nie wiem. Jestem pewna jednego: nie warto wydawać na tą grę nawet złotówki. Nie polecam nawet fanom produkcji FMV.