Uncharted: Zaginione Dziedzictwo (PS4) - Recenzja. Strzelaj, dziewczę moje
Kocham Uncharted. Po tym jak skończyłam ,,czwórkę", uznałam że warto zrobić przerwę z serią. Jednak zmieniłam całkowicie zdanie, gdy wreszcie zagrałam w samodzielny dodatek. Naughty Dog pokazało, że Nathan Drake wcale nie jest potrzebny, by stworzyć dobrą część. Zapraszam was do recenzji gry [gra]Uncharted: Zaginione Dziedzictwo[/gra].
Czas czytania: 11 min.
Gra dostępna na: PS4
Akcja gry dzieje się po wydarzeniach znanych z Uncharted 4. Po raz pierwszy z serii możemy wcielić się Chloe Frazer, poszukiwaczkę skarbów znaną z części drugiej oraz trzeciej. Tym razem głównym celem będzie zdobycie Kła Ganeśi, który był bardzo ważnym symbolem władzy i potęgi dla dynastii Hojsalów. Chloe jednak sama nie da rady, potrzebuję dodatkowej ręki do pomocy. Znalazła idealną wspólniczkę. Jest nią albowiem Nadine Ross, jedna z antagonistów czwartej części.
Frazer wraz z nią wyruszy do dzikich terenów Indii, gdzie odbędzie niezapomnianą podróż, w której dowiemy się więcej na temat przeszłości obu bohaterek. Jednak w zdobyciu skarbu przeszkodzi im Asav, kiedyś szanowany lekarz, teraz psychopata, który zrobi wszystko, by rozpocząć wojnę domową.
Nie odbędzie się bez powrotów znanych postaci. Swoje pięć minut będzie miał albowiem Sam, brat Nathana. Jednak nie odegra on jakiejś ważnej roli w historii. Czas zostawić Nate'a oraz Shoreline, by odkryć przyczynę upadku Hojsalów i poznać prawdziwą wersję mitu o Paraśuramie i Geneśi.
Jak można się domyślić, fabuła nie zawodzi. Naughty Dog zaserwował nam solidną opowieść pełną zwrotów akcji. Historia wciąga i z niecierpliwością czekałam na kolejne wydarzenia. Jednak jestem trochę rozczarowana pierwszą połową gry. Moim zdaniem była mało interesująca i dlatego początkowo jakoś ciężko grało mi się. Na szczęście druga połowa jest o wiele lepsza. Od pewnego momentu gra nagle mnie wciągnęła i zerwałam nockę. Bardzo podobał mi się finał, który przypominał pewną misję w U2. Oprócz tego szanuję za końcową piosenkę (dzięki temu poznałam M.I.A) i scenę po napisach.
To co podobało mi się w Uncharted: Zaginione dziedzictwo, to stary, dobry humor. ,,Czwórka" była zdecydowanie najdojrzalszą częścią, więc twórcy zdecydowali, że dodatek ten będzie bardziej ,,na luzie", co było świetnym pomysłem. Kwestie zostały świetnie napisane, a przeciwności protagonistek potęgują elementy humorystyczne.
Tytuł ten bardzo przypomina mi rewelacyjną trylogie. Jednym z powodów jest właśnie klimat. Na początku jest on kompletnie inny. Jesteśmy albowiem w mieście objętym stanem wojennym. Te sceny, w których ludzie uciekają do swoich domów i barykadują się, są bardzo dobrze wyreżyserowane. Niestety lub stety jest to chwilowe, gdyż godzinę później trafiamy do dzikiej natury, która znacznie różni się od miejsc, które zobaczyliśmy w U4. Klimatem przypomina mi ,,jedynkę", gdyż tam trafiamy do podobnych terenów.
Bohaterowie to kolejny element, o który się nie obawiałam. Z pewnością mogę zaliczyć to jako jeden z największych plusów. Najbardziej jestem zadowolona z powrotu Chloe, w której się zakochałam w poprzednich częściach. Ucieszyłam się także z Nadine, którą w tym dodatku można ją polubić. Jeśli graliście w Uncharted dla postaci, to tutaj się nie rozczarujecie.
Czas napisać trochę bardziej szczegółowo o bohaterach. Mamy oczywiście wymienioną wyżej Frazer. W ogóle nie zmieniła. Choć od początku serii Elena była moją ulubioną dziewczyną w Uncharted, to dodatek ten pokazał naszą ukochaną poszukiwaczkę w najlepszy możliwy sposób. Chloe stała się nagle moją ulubioną postacią. Ciekawym zabiegiem było danie antagonistki Uncharted 4, Nadine Ross, nie jako nieprzyjaciela, lecz jako sprzymierzeńca. Na początku byłam sceptycznie nastawiona na nią, lecz nie potrzebnie się obawiałam: jest bardzo fajną postacią, która z czasem staje się bardzo interesują bohaterką, którą zapamiętam na długo. Jestem jedynie rozczarowana Sam'em. W czwartej części był nieźle napisaną postacią, lecz w tym dodatku był moim zdaniem ,,popychadłem". Brzmi to trochę komicznie, lecz taka jest prawda. Jest w historii kompletnie zbędny i dodany tylko, by rozwinąć konflikt Nadie - bracia Drake. Śmiem stwierdzić nawet, że jest w tej grze, aby pokazać tzw. ,,Girl Power". Mimo wszystko miło było zobaczyć go ponownie.
Choć antagoniści nie są jakąś znaczną częścią Uncharted, to jednak chciałabym napisać o Asav'ie, bo seria ta ma małe problemy z przedstawieniem czarnych charakterów, co już mogliśmy zobaczyć w pierwszej części. Dodatek ten skupiał się bardziej na relacji protagonistek, co przełożyło się na małe poświęcenie czasu Asav'owi. Jednak sam zamysł jest świetny i został przyzwoicie zrealizowany. Jestem jednak trochę rozczarowana finalną walką. W Uncharted 4 ostateczna potyczka była świetna, a w Zaginionym dziedzictwie była ona... po prostu dobra.
Jako że jest to dodatek, to nie spodziewałam się większych zmian wobec ,,podstawki". I miałam rację. Gameplay jest praktycznie taki sam, jak w czwartej części. Jednak może mi się wydaje (bo od ostatniego skończenia ,,czwórki" trochę minęło), ale zostało usprawnionych wiele elementów. Po prostu przyjemniej się strzelało, skakało, skradało itd. Co do właśnie skradania, to ten element został najbardziej ulepszony. Dodany został albowiem pistolet z tłumikiem, który znacznie ułatwia po cichu zabić przeciwnika.
Jednak co mnie bardzo zdziwiło, to SI towarzyszki. Sam w ,czwórce" dawał radę, lecz Ross to inna liga. Nieraz może wyciągnąć nas z kłopotów. Ani razu nie ,,zbugowała" mi się (co często dzieje się w innych produkcjach) oraz często pomagała mi w odnaleźć skarby lub nawet odgadnąć zagadkę bez włączania podpowiedzi. Do SI wrogów też nie ma się co przyczepić. Patrolują rożnymi drogami oraz są naprawdę czujni, choć w niektórych momentach niemożliwe jest się skradać, co może być problemem grając na miażdżącym poziomie trudności.
Co jednak naprawdę odróżnia Zaginione Dziedzictwo od czwartej części, to pół-otwarty świat, który zostanie nam przedstawiony po paru godzinach zabawy. Jest o tyle ciekawe, że mamy aktywności poboczne w postaci Hojsalskich żetonów, które możemy wymienić na rzecz wielce ułatwiającą robienie tytułu na 100%. Oprócz tego znajdziemy wiele obszarów do zrobienia fotki oraz skarbów, które niekiedy są poukrywane w naprawdę dziwnych miejscach. Do zwiedzania Indii niezbędny będzie piękny, czerwony Jeep. Jazda autem jest kwestią bardzo subiektywną: niektórym się spodoba, a niektórym nie. Mi system jazdy przypadł do gustu, bardzo przyjemny i prosty w obsłudze. Oczywiście nie mogło zabraknąć także pobocznych rozmów, w których możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, nawet trochę o Nathanie będzie.
Pewne jest, że Naughty Dog robi produkcje z rewelacyjną oprawą graficzną. Choć dodatek ten jest na tym samym silniku, co Uncharted 4, to produkcja wygląda jeszcze lepiej! Nawet 4 lata po premierze wygląda świetnie. Gra wygląda rewelacyjnie zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie niektóry detale wyglądają naprawdę realistycznie. Doceniam także mimikę oraz animacje. Roślinność także robi robotę. Co tu dużo pisać: pięknie wygląda!
Muzyka to kolejna zaleta Zaginionego Dziedzictwa. Ścieszką dźwiękową zajął się ponownie Henry Jackman, który tworzył utwory muzyczne do wielu znanych filmów (chociażby Kingsman: Tajne Służby czy niektóre produkcje z serii X-Men). Kompozytor nie zawiódł nas i dostaliśmy prawdziwą ucztę dla uszu. Pomijając wymienioną wyżej końcową piosenkę, kawałki są na przyzwoitym poziome. Szkoda jedynie, że raczej nie usłyszmy już Motywu Nate'a, czyli mojego ulubionego kawałka w historii gier.
Zawsze grałam Uncharted z polskim dubbingiem. W tym przypadku nic się zmieniło. Jestem zadowolona, że nie nastąpiły żadne zmiany aktorów głosowych i znów posłuchamy Anny Gajewskiej jako Chloe. Ogólnie to przyjemnie się słucha polskich głosów i za żadne skarby nie chciałabym zmienić języka audio na angielski.
Uncharted: Zaginione Dziedzictwo to dodatek idealny. Ulepsza wiele elementów ,,podstawki" i dodaje coś od siebie. Nie dajcie się poddać grając w pierwsze godziny, później będzie o wiele lepiej, obiecuję! To właśnie druga połowa wybacza wszystkie błędy produkcji. Fani serii będą w siódmym niebie, a zwykli gracze będą dobrze się bawić podczas poszukiwania skarbu oraz kłócąc się kolejny raz z Nadine. Polecam każdemu!