Zabójczo dobre
W ostatnim czasie obejrzałem sporo anime, ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak to, którego recenzję właśnie zaczęliście czytać. Ku mojemu zdumieniu, Lycoris Recoil, którego ostatni (trzynasty) odcinek został wyemitowany 24.09.2022 roku, okazało się moim numerem jeden wśród tegorocznych japońskich produkcji.
Ale po kolei.
Prawdomówny rząd
Akcja tego anime toczy się w nieodległej przyszłości w Japonii. W niewyjaśnionych okolicznościach rząd tego kraju powołuje do życia tajną organizację Direct Attack, której głównym zadaniem jest zapobieganie terroryzmowi i utrzymywanie iluzji bezpieczeństwa w Kraju Kwitnącej Wiśni. W tym celu DA bierze w swoje szeregi sieroty, szkoli je w sztuce zabijania, a gdy osiągają wiek nastoletni – dają im szkolne mundurki, bo w Japonii mało kto zwróci uwagę na taką osobę. Organizacja jest podzielona na dwie „komórki” – Lily Bell, do której należą chłopcy, oraz tytułowy Lycoris, w skład którego wchodzą dziewczynki. Akcja serialu zaczyna się 10 lat po ostatnim wielkim ataku terrorystycznym na wieżę radiową, która (wraz z nowo budowanym obiektem) stała się symbolem bezpieczeństwa.
Jak widać, już na samym początku fabuły mamy do czynienia z kłamstwem ze strony rządu – co chyba nie jest jakoś strasznie dziwne, nie? :P Prowadzi to do dość ciekawej obserwacji - przez wszystkie 13 odcinków nie potrafiłem (z powodu celowych zabiegów twórców) wskazać kto jest w tym wszystkim dobry (no, może poza protagonistką), a kto zły. I najwyraźniej właśnie o to chodziło – z jednej strony miło żyć w świecie, w którym terroryzm nie istnieje. Z drugiej jednak – jest to tylko ułuda i wynika z działań bardzo nieetycznych (te dzieciaki po prostu zabijają swoje cele i ukrywają ciała). Jest to bardzo dojrzałe podejście do fabuły, co jest dla mnie ogromnym plusem tego serialu. Ba, pojawia się nawet motyw dezinformacji poprzez media i przykrywanie rozmaitych działań kłamstwami i sprytnymi zagrywkami.
Pod względem budowy, serial przypomina z grubsza serię A Certain… - nastolatkowie, tajemnicze organizacje, niezbyt wiarygodne władze. Tylko skala jest inna (Academy City vs Japonia). Mi to pasuje, bo bardzo polubiłem serię Railgun, ale o tym już kiedyś pisałem. Muszę też przyznać, że twórcy Lycoris Recoil o wiele lepiej balansują między poważnymi i lżejszymi tematami. Moim zdaniem wręcz robią to niemal idealnie - jak na anime, rzecz jasna.
Postacie
Protagonistką serialu jest siedemnastoletnia Chisato Nishikigi – blondwłosa członkini Lycoris. Ze względu na swoją umiejętność i pewne wydarzenie z przeszłości jest uznawana za najlepszą z nich. Jednakże, co jest dość dziwne u wyszkolonej zabójczyni, ma zasadę, której się trzyma – nie zabija swoich przeciwników. Ale jest to bardzo sensownie wytłumaczone fabularnie, więc nie można się czepiać. Do tego zabijanie kompletnie nie pasowałoby do jej osobowości – otwartej, ekstrawertycznej i pozytywnej. Jej przeszłość jest nieco tajemnicza – serial stopniowo odkrywa przed nami kolejne fakty z jej życia. Ale tego możemy się domyśleć ;).
„Przykrywką” Chisato jest praca w kawiarni LycoReco (bardzo kreatywna nazwa, tak swoją drogą), której właścicielem jest czarnoskóry Mika - Chisato nazywa go Sensei, a w angielskiej wersji – Teach, ponieważ to właśnie on ją wyszkolił. Poza nimi w lokalu pracuje także Mizuki Nakahara, która jest kolejną główną bohaterką serialu. Ta kobieta potrafi poprowadzić każdy pojazd (także helikopter) i najwyraźniej jest to jej główny atut. Poza tym jej jedynymi cechami jest picie alkoholu i szukanie męża – tyle. Cała trójka jest, oczywiście, związana w ten czy inny sposób z DA.
Do tej wesołej gromadki już na samym początku dołącza deuteragonistka serialu – czarnowłosa, szesnastoletnia Takina Inoue. Jest bardziej powściągliwa niż Chisato i o wiele poważniej podchodzi do swojej roli - ale nie jest wstawiona do serialu na zasadzie kontrastu (jak zazwyczaj bywa). Na szczęście, twórcy nie chcieli mieć dwóch postaci zbyt przepełnionych tajemnicami (jak wygląda to choćby w Spy x Family). Niemniej, Takina świetnie uzupełnia Chisato (głównie ze względu na swoje poważne podejście do świata). Cieszy też, że twórcy nie poszli w stronę rywalizacji między nimi.
Wśród głównych postaci jest jeszcze jedna, która dołącza do LycoReco nieco później, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele. Napiszę tylko, że dopełnia obraz całości i szybko się przyzwyczajamy do jej obecności.
W tym miejscu muszę przyznać, że nie mogę wskazać antagonisty. Przyczyn są dwie – po pierwsze, nie chcę spoilerować, a po drugie, co napisałem na początku – trudno jednoznacznie określić kto jest dobry a kto zły. Niemniej, przez serial przewija się sporo postaci pobocznych – ważniejszych i mniej ważnych. Od genialnego pianisty, przez innych członków Lycoris i DA, po hakerów. Ci ostatni mają wprawdzie niewiele wspólnego z hakowaniem, ale sądzę, że filmy typu Mission: Impossible już nas przyzwyczaiły do nierealnego obrazu tych działań. Oczywiście, warto wspomnieć o tajemniczym Alan Institute, którego rola nie jest w pełni jasna. Równie zagadkową postacią jest pan Yoshi, który przewija się przez cały serial. I to nie bez przyczyny, ale ponownie – żadnym spoilerów!
Ogólnie, mam wrażenie pewnej autentyczności tych postaci. Mógłbym nawet zaryzykować twierdzenie, że zachowują się sensownie i wiarygodnie (jak na anime, oczywiście). Szczególnie dotyczy to głównych postaci oraz – z braku innego określenia – antagonistów. Ba, wydaje mi się, że główny przeciwnik Lycoris faktycznie myśli i widać, że scenarzyści włożyli dużo pracy, by jego działania miały większy sens niż „podbój świata przy pomocy mojej armii, a jak nie – to was wszystkich zniszczę, buhahahahaha!”. W pewnym momencie zacząłem nawet nieco popierać jego działania (patrz punkt o niewiarygodnym rządzie).
Motywy
Czas jednak zdjąć różowe okulary, ponieważ, mimo moich zachwytów, są tu też wady. Przede wszystkim niektóre postacie dostają „ochronę” od twórców. Ot, obok jednej wybucha pocisk wystrzelony z RPG, przez co postać wpada do pobliskiej sadzawki, ale już w kolejnej scenie jest w pełni sprawna (jeśli nie liczyć kilku bandaży). Rozumiem, że „plot armour” jest potrzebny dla dramaturgii, ale twórcy mogli to lepiej przemyśleć. Szczególnie, że nie jest w żaden sposób wytłumaczone jakim cudem postać wyszła cało z tej sytuacji.
Inna sprawa, że niektóre postacie poboczne są dość słabo przedstawione. O ile szefowa Lycoris pojawia się dość często, tak szef Lily Bell jest na ekranie zaledwie kilka minut – i ogólnie niewiele wiadomo na temat tej formacji. A szkoda, bo to może być interesujący wątek (może pojawią się na dłużej w kolejnym sezonie?). Dodatkowo, w akcję został wpleciony także policyjny detektyw (którego nazwałem Columbo-san :D), choć nie mam pojęcia po co. Pojawił się w trzech czy czterech odcinkach i nic z tego nie wynikło.
Wrócę na chwilę do wspomnianego wcześniej „niemal idealnego balansowania” – jego niedoskonałości są szczególnie widoczne w ostatnich dwóch-trzech odcinkach, gdy niektóre wątki są zamykane albo strasznie rozwlekle (80% czasu) albo błyskawicznie (parę sekund). Co więcej, jeden z końcowych odcinków jest mocno przegadany i informacje zawarte w nim można było spokojnie rozdzielić na dwa inne – wyszłoby nawet lepiej.
Skoro jednak o motywach mowa to podobała mi się muzyka. Zarówno opening, jak i ending świetnie pasują do serialu. Nie mam też zastrzeżeń do ścieżki dźwiękowej oraz głosów postaci – zarówno w wersji oryginalnej jak i angielskiej (choć te pierwsze brzmią nieco lepiej). Przy tym punkcie wspomnę jeszcze o animacjach. Ku mojemu ogromnemu zadowoleniu w tym anime kosmyki włosów nie przenikają przez oczy postaci. Jednakże, zauważyłem, że Chisato, Takina i niektóre inne kobiece postacie mają ten sam (albo bardzo zbliżony) kształt twarzy. Jest to przykrywane przez różną długość włosów, ale podbródki wszystko zdradzają. Nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo (rysownicy musieli być szczęśliwi), tylko to zaznaczam.